z książki p.t." MONGOLIA - wyprawy w step i tajgę" ... Mongolię nazywam "Zaginionym Światem" dlatego, że jest ona niezmienna od stuleci. Ten "zaginiony" świat współczesnego arata jest wprawdzie prosty i pozbawiony wielu dobrodziejstw [czy raczej wygód?] zdobyczy XX wieku, ale za to porównując go na szeregu płaszczyzn ze światem: Nie ma współcześnie państw, gdzie - jak w Mongolii - ochrona przyrody była by priorytetowym celem działania rządu. Tam jest 26 terenów prawnie chronionych o łącznej powierzchni 126 tys. km2 - 8% powierzchni całego, ogromnego państwa [sic!]. Nie ma państw, które - jak Mongolia - zmierzają ku temu, by całemu krajowi [bazując na tradycyjnej, historycznej wiedzy i stylu życia pasterzy] nadać status Światowego Rezerwatu Biosfery UNESCO. Zapraszam do świata, który ani przez chwilę nie przestanie Cię zadziwiać i zachwycać. Ogromnego kraju, pełnego kontrastów przyrodniczych - bogatego w dziewicze góry, wulkany, stepy, tajgę, rzeki, słodkowodne i słone jeziora, jaskinie i gorące źródła, wieczną zmarzłoć i rozpalone słońcem pustynie. Krainy która przywoła przed Twoimi oczyma wizję Czyngis-chana, krwawego zdobywcy z plemienia Mongoł, szamanów, mistycznych władców olbrzymiego imperium. Zakątka świata który będzie cię kusić niewyjaśnionymi do dziś tajemnicami i ukrytymi skarbami. Przygotuj się na to, że czas płynie tam wolniej, że wierzchowiec - wpółdziki koń, poniesie Cię hen... daleko za horyzont, do miejsc gdzie żyje irbis - śnieżna pantera, gdzie wilk podkrada się przez bezdrzewny step do nory tłustego tarbagana, gdzie orzeł, wisząc na bezchmurnym niebie, wypatruje na stromych, górskich stokach płochliwego barana argali. Sfotografujesz orła lub pelikana, złowisz wielką rybę - tajmienia i - być może - spotkasz ałmasa - tajemniczego człowieka gór? Poznasz tam dziedzictwo kultury Tybetu - lamaizm buddyjski i najstarszą religię świata - animistyczny szamanizm. Klasztory, świątynie, muzykę i święto Caam z udziałem najstarszego na świecie teatru masek. Wreszcie zobaczysz unikatowy Naadam - święto i igrzyska. Trzy starodawne dyscypliny sportowe - zapasy, strzelanie z łuku do celu i wyścigi koni, bowiem tylko te sporty są godne potomków Temudżyna. Mongolia to Eldorado jeźdźców. Wspaniały poligon dla podróżnika, wędrującego konno z kociołkiem, aparatem fotograficznym i notesem. Rozkoszowałem się tam konną wędrówką przez bezkresny step, dziewiczą tajgę i odludną tundrę, wędrując od jednego do kolejnego kurhanu wotalnego owoo, popasając przy gościnnych pasterskich jurtach, lub namiotach Catanów - "ludzi-renów". Oglądałem Gobi wabiącą żarem pustyni i kośćmi dinozaurów, góry z lodowcami, stare wulkany, górską tajgę, tundrę, słodkowodne i słone jeziora, wielkie rzeki, gorące źródła mineralne. Przedzierałem się kanadyjką niebezpieczną, górską rzeką. Tam ustrzeliliśmy z łuku łosia i złapałem na spinning największą w życiu rybę - ogromnego tajmienia! Jadłem suszone mięso rena i piłem mleko jaka. Wrzący tygiel zmian ustrojowych i gospodarczych był dla mnie - reportera - kopalnią tematów, a kraj o niespotykanym nigdzie na świecie równie czystym, przezroczystym powietrzu i tak wielkiej liczbie dni słonecznych, stanowił wymarzony plener fotograficzny. Oby jak najdłużej szczęściem Mongoła wciąż pozostawały - wolność i bezkresny step... Bolek "Boleebaatar" Uryn |