2009
marzec

  Gnój

Wojciech Kuczok

Gnój

WAB Warszawa 2003

„Pejcz nie był zbyt długi, miał około czterdziestu centymetrów długości, był za to gruby, krępy-gumowy nahaj, twardy i wypełniony w środku.”

Trzeba być nieczułym, aby takie słowa nie wzbudziły w człowieku jakiegokolwiek uczucia grozy, czy choćby niedowierzania. No właśnie, niedowierzania. Tak trudno sobie wyobrazić piekło, jakie przeżywa dziecko i zdolność dorosłego człowieka, aby takie piekło stworzyć.

Wojciech Kuczok w swojej powieści przedstawia nam tragiczny obraz polskiej, na pozór zwykłej rodziny. Jeśli ktoś nie spotkał się z taką rzeczywistością osobiście, lub nieświadomy jest, że obok, tuż za ścianą, może właśnie płacze mały chłopiec albo nawet płakać już nie potrafi, niech sięgnie po tę powieść pozbawioną sztucznych wzniosłości, przenośni, czy wciągającej tajemniczości, której najczęściej oczekujemy od lektur. Tu uwagę przykuwają prawda i prostota.

Czytelnik wciela się w rolę „opiekuna" małego bohatera. Z każdą stroną, z każdym dniem chłopca, martwi się coraz bardziej i nie zrezygnuje z czytania powieści, dopóki nie spotka się z zakończeniem, jakiego oczekuje, bądź jakiego się obawia. "Gnój" jako historia rodzinnego piekła, wzrusza nas jeszcze mocniej faktem, że stajemy się słuchaczami dziecięcego głosu. Chłopiec opowiada tu o brutalności i tragedii, jaka go dotyka w czasie, gdy jest jeszcze bezbronny. Narrator opisuje rodzinny zwyczaj przemocy. Bicie - jako jedyny środek wychowawczy. Nie pozostawia tego jednak na jednej tylko płaszczyźnie. Spotykamy tu swego rodzaju badanie źródła takiego postępowania, oraz jego następstwa.. Autor porusza bardzo mocno strunę naszej świadomości, gra na naszych uczuciach, niczym na instrumentach najwrażliwszych na najmniejsze drgania. A są nimi małe-wielkie historie i fakty z życia rodziny. Dziwnej rodziny.

Czytając możemy poczuć się jak podczas spektaklu. Sztuka napisana jest dla dwóch aktorów - ojca i syna. Pozostałe wątki są częścią ich rzeczywistości, lecz mówiąc językiem teatralnym, traktować je można jak antrakty między głównymi scenami. W pewnym momencie sztuka rozwija się i zaskakuje płynną zmianą „reżyserskiej" uwagi, z problemu przemocy na temat dorastania. Ten proces jest bardzo trudny nie tylko do jednoznacznego zdefiniowania, ale i prywatnej analizy. Przeżywamy go z chłopcem równie mocno jak jego każdą ranę, nad którą unosi się potworna woń „skórzanego oprawcy".

Wspomniany temat dorastania na jakim skupia się autor ma swoje rozwinięcie w dalszej części książki. Chłopiec spotyka się z brakiem akceptacji i emocjonalną przemocą ze strony świata, który przecież mógłby stać się dla niego innym domem, tym normalnym, sprawiedliwym, nieznanym. Brak poczucia bezpieczeństwa i przynależności, rodzi w chłopcu agresję, a ta sprawi, ze nigdy nie pozbędzie się z pamięci przerażającej twarzy ojca.

Nie wiadomo , która przemoc jest gorsza psychiczna czy fizyczna. Obserwujemy ich następstwa w dorastaniu, kształtowaniu się świadomości i osobowości bohatera.


Książka nie porywa stylem, a przeżyciami jakie nam serwuje. Jest to traumatyczny catering nie pozostawiający szansy wyboru. Dostajesz i masz to przełknąć. Bez słowa, bez polemiki, bo nie ma o czym dyskutować.

Dziś w świecie literackim spotykamy się z wieloma uniwersalnymi dziełami. Nawet sięgając po klasykę, widzimy, że problemy poruszane przez autorów nie są nam obce. Tak też dzieje się w przypadku opisywanej tu książki. Kuczok nie mówi nam o czymś wyjątkowym i odległym. Każdy rozglądając się wokół może spotkać się z podobnym problemem twarzą w twarz. Decyzję sięgnięcia po tę właśnie lekturę zostawiam tym, którzy pragną przeżyć coś niebanalnego.


Agnieszka Maracewicz studentka Studium Aktorskiego im. A. Sewruka oraz Wydziału Nauk Społecznych i Sztuki UWM

Agnieszka Maracewicz

WBP w Olsztynie