powiat szczycieński

Zyśk Michaela Maria

Tomek na Tropie Bursztynowej Komnaty

Nad Sorkwitami wzeszło słońce. Zapowiadał się cudowny ciepły, wakacyjny dzień. Tomek Wilmowski pomagał tacie spakować bagaże do kajaka. To dzisiaj miał się zacząć ich wspólny spływ kajakowy. Cieszył się z każdej wyprawy z ojcem. Ta była szczególna – na ojczystej ziemi.

- Czeka nas synu trudne zadanie – powiedział pan Wilmowski. – Nasz szlak jest długi, 102 kilometry. Po drodze wielokrotnie będziemy płynęli po jeziorach. Wiem, że świetnie pływasz, ale proszę załóż kapok. Będę pewny, że jesteś bezpieczny, nawet gdyby spotkało nas coś złego.

- Tato, ty zawsze swoje – odparł Tomek. – Już dobrze założę kapok, ale proszę płyńmy i opowiedz mi o trasie, która nas czeka.

Odwrócił się jeszcze i spojrzał na drogę. Samochód przyjaciela, który przywiózł ich na Mazury już dawno zginął za zakrętem. Smuga jechał teraz do Wrocławia na spotkanie ze swoim wujem, którego nie widział 5 lat. Stary druh sam miał ochotę popływać kajakiem, ale nie mógł zawieść ukochanego brata swojej matki. Słuchając jego wspomnień chciał poznać lepiej swoją mamę, której już prawie nie pamiętał. Zmarła, gdy Smuga miał 7 lat. Umówił się z Wilmowskimi w Rucianym-Nidzie – tam bowiem zapragnęli dopłynąć za 8 dni.

Gdy Tomek wsiadł do kajaka, tato delikatnie odepchnął się od pomostu i popłynęli. Wokół panowała cisza, przerywana czasami odgłosami ptaków ukrytych w przybrzeżnych trzcinach. Słychać też było równomierny chlupot wody zagarnianej przez wiosła.

- Szlak Krutyni – zaczął opowiadać ojciec – przebiega przez Puszczę Piską a od Jeziora Mokrego także przez Mazurski Park Krajobrazowy. Puszcza to duży kompleks leśny położony na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, w jej skład wchodzi wiele jezior które pełnią także rolę rezerwatów. Przez niektóre będziemy przepływali, m.in. Bełdany, Jezioro Nidzkie, Jezioro Mokre. W północnej części puszczy zlokalizowana jest Kraina Wielkich Jezior. Rozglądaj się uważnie Tomku, wokół będziesz mógł zobaczyć lasy sosnowe, brzozy, osiki i dęby. Gdy dopisze nam szczęście będziemy mogli zobaczyć łabędzia niemego czy bociany białe, których gniazda widać w wielu wioskach. Przy takim zanieczyszczeniu naszej planety to miejsce jest wyjątkowe i takie naturalne. Ręka człowieka nie zniszczyła tego cudownego zakątka. W lasach jeszcze dzisiaj żyje dużo gatunków zwierząt. Myśliwi i tutejsi mieszkańcy spotykają jelenie, łosie, sarny, dziki, zające, lisy i bobry. W dawnych czasach na obszarze Puszczy było bardzo groźnie - można spotkać było tury, niedźwiedzie i rosomaki. Jak będziemy mieli dobre tempo z Ukty pojedziemy do Kadzidłowa, gdzie na obszarze 60 ha znajduje się prywatny park dzikich zwierząt. Są tam wilki, jelenie, daniele, łosie, tarpany, dziki, miniaturowe kozy, osiołki i bobry. Można poobserwować żubra i bizona, a także ptaki - głuszce, bociany i żurawie1.

- Tato, mógłbyś mocniej wiosłować, zdaje mi się, że stoimy w miejscu – zakrzyknął Tomek.

- Nie podnoś głosu, młody człowieku, zapomniałem Cię ostrzec – odparł tata. Wpłynęliśmy właśnie na rzeczkę Sobiepankę i najbliższe 1,5 kilometra będziemy płynąć pod prąd.

Odcinek nie taki długi, ale ojciec z synem musieli włożyć sporo wysiłku, aby w równym tempie płynąć dalej. Wokół świat budził się do życia. Promienie słońca coraz mocniej przypiekały, Tomek więc rozpiął kapok i sięgnął po czapkę z daszkiem. Całkiem podobały mu się takie wakacje. Z dala od niebezpieczeństw Czarnego Lądu, Ameryki Północnej i Południowej, Azji czy Australii – wakacje w Polsce były jak bułka z masłem. Tutaj można tylko śnić o Indianach na wojennej ścieżce czy rosyjskich agentach. Tomek zostawił w szufladzie swojego biurka telefon komórkowy, odłączył laptopa – ostrzegł przyjaciół, że będzie niedostępny. Pragnie tu w Polsce przeżyć z ojcem kolejną wielką przygodę. Dlatego rozkoszował się ciszą panującą wokół nich.

Słońce dogrzewało coraz mocniej. Gdy mrużył i zamykał oczy blask słońca stawał się pomarańczowo-brązowy jak bursztyn, widział mnóstwo bursztynów, cały pokój wyłożony i udekorowany bursztynami. Przypomniało mu się , że w bibliotece ojca znalazł starą książkę, w której pokazana była bursztynowa komnata. Książka była napisana po rosyjsku, więc Tomek bez trudu odczytał wszystkie zawarte tam informacje.

W 1701 Fryderyk I Hohenzollern zamówił wykonanie bursztynowego wystroju gabinetu w swoim podberlińskim pałacu Charlottenburg. Prace nad tym trwały jedenaście lat. Ściany pokoju o wymiarach 10,5x11,5 m pokryły precyzyjnie dobrane i obrobione kawałki bursztynu, tworząc płaskorzeźby, herby. W 1716 roku car Piotr I Wielki w czasie wizyty w Prusach, zachwycony arcydziełem, otrzymał go w podarunku od Fryderyka Wilhelma jako dowód przyjaźni i potwierdzenie zawartego sojuszu. Dar trafił do Petersburga - najpierw do Pałacu Letniego, a później Zimowego. Od 1743 roku gabinet rozbudowano, dodano lustra i meble. W 1755 carowa Elżbieta przeniosła komnatę do pałacu w Carskim Siole. W 1941 komnata została skradziona przez Niemców. Latem następnego roku przewieziono ją w kilkudziesięciu skrzyniach do królewieckiego zamku. Jednak już w 1944 znowu komnatę zapakowano do skrzyń i zniesiono do zamkowych podziemi. To ostatnia pewna wiadomość na temat Bursztynowej Komnaty2.

Te wiadomości kołatały się po głowie Tomka, który nie mógł przemyśleć gdzie jest teraz ten bezcenny skarb. Bursztyny ze starych zdjęć połyskiwały, świeciły coraz mocniej i mocniej, stawały się coraz bardziej realne, wyraziste i nagle wszystko znikło, a Tomek znalazł się zupełnie sam na pustej drodze asfaltowej. Zdjął pomarańczowy kapok, który go trochę uwierał i uważnie rozejrzał się wokół. W oddali widać było dachy domów, więc chłopiec postanowił ruszyć w tę stronę. Po drodze minął tablicę z napisem miejscowości: KALININGRAD. Wcale nie był zdziwiony, przecież tu kończył się ślad bursztynowej komnaty, tu więc trzeba ją zacząć szukać na nowo. Gąszcz uliczek doprowadził Tomka do Domu Sowietów - siedziby administracji obwodowej. Budowy tego gmachu nigdy nie dokończono z powodu niestabilnego gruntu i niezbadanych zamkowych piwnic. To one stały się celem podróży Tomka. Wyszperał z kieszeni spodni małą latarkę i wszedł do podziemi. Miał nadzieję, że znajdzie jakiś ślad, trop, który doprowadzi go do komnaty.

Słabe światło latarki ledwie doświetlało miejsca, gdzie dzienne światło nie docierało. Tomek czuł się nieswojo. Szedł jednak naprzód z wyciągniętymi do przodu rękoma. Podłoga była wyłożona cegłami, ale jedna z nich znacznie odstawała i chłopiec potknął się i runął jak długi. Chciał szybko otrzepać się i ruszyć dalej, ale leżąc zauważył małe okienko z prawej strony. Gdy wsunął w nie rękę, uruchomił się jakiś mechanizm w ścianie i z głuchym hukiem otworzyły się drzwi w głębi korytarza. Tam wydawało się być nieco jaśniej. Tomek poderwał się i pobiegł przed siebie. Dotarł do małego pokoju, ale w ścianach nie było żadnych drzwi, poza tymi którymi wszedł. To jednak go nie zwiodło. Przykucnął i szukał podobnego otworu jaki znalazł na korytarzu. Udało się. Ściana z naprzeciwka ruszyła się z wolna i można było wejść do kolejnego pomieszczenia. Szkoda, że nie ma ze mną taty – pomyślał Tomek i zaczął przeszukiwać kolejne odkryte miejsce. Nie znalazł już otworu blisko ziemi, ale gdy wstał i poświecił latarką zauważył półki wykute w ścianie na wysokości 2 metrów. Wspiął się na palce, ale niewiele to pomogło, nie mógł dojrzeć co jest w środku. Wsunął sobie latarkę do ust i jak doświadczony taternik szukał nierówności na ścianach, aby wspiąć się wyżej. Wewnątrz jednej półki były jakieś papiery. Tomek delikatnie wziął je do ręki, ale zwilgotniały papier rozchodził się w palcach. Napisy były w języku niemieckim. Chłopiec odczytał pojedyncze słowa: Bernstein, Zimmer, Preußisch Holland, Hochburg, Keller. To była jakaś wskazówka do odnalezienia komnaty. Niemcy wyraźnie wskazali na miasto Pasłęk – jako miejsce pozostawienia skarbu wywiezionego z Królewca podczas II wojny światowej – pomyślał Tomek. Wtedy poczuł, że ktoś szarpie go za rękaw.

- Obudź się, synu – pan Wilmowski był wyraźnie zdenerwowany – jak tak dalej pójdzie to przed wieczorem nie dopłyniemy do Nawiad. Tam przecież mamy zamówiony nocleg. Tomek, nie śpij więc i bierz się do wiosłowania! Ja już nie mam siły sam wiosłować. No chłopie, niezłą drzemkę zaliczyłeś!

- Tato, ale ja miałem sen o bursztynowej komnacie. Już wiem, gdzie jej szukać. Wszystkie ślady wskazują na Pasłęk. Tam ukryli ją Niemcy.

- Chłopcze, ale my już mamy zaplanowane wakacje w tym roku. Jesteśmy umówieni ze Smugą w Rucianym i zgodnie z planem dopłyniemy tam za tydzień.

- Tato, nalegam, wiesz, że mój instynkt łowcy wielokrotnie doprowadził mnie do odkrycia czegoś ważnego. Bardzo mi na tym zależy, abyś posłuchał mnie i tym razem. Jedźmy razem do Pasłęka, proszę tato.

- A jeżeli się mylisz i pojedziemy tam na darmo to zepsuje nam to całe wakacje.

- Tato, wiesz, że każda przygoda przeżyta z tobą jest dla mnie bezcenna i może droższa od tej komnaty. Ale proszę spróbujmy poszukać właśnie w tym mieście.

- Zgoda Tomku. Jutro rano pojedziemy autobusem do Pasłęka, ale jeżeli nic nie znajdziemy to…

- To wtedy na następne wakacje zaplanujemy spływ kajakowy Krutynią, kochany tato – dodał szczęśliwy Tomek.

1 Wiadomości z http://www.wikipedia.pl

2 Wiadomości z http://www.wikipedia.pl

◄cofnij    ▲do góry