powiat olsztyński

Żądłowska Paulina

Tomek w krainie tysiąca jezior

W Polsce było już bezpiecznie, dlatego Tomek wraz z ojcem i bosmanem Nowickim postanowili wrócić do rodzinnego kraju. Gdy dojechali do Warszawy Tomek postanowił napisać list do pana Bentley’a, w którym zaprosił go do Polski. Pamiętał on, że pan Bentley obiecał, iż przyjedzie do Polski, gdy będzie tu spokojnie.. Chłopiec spytał się ojca, a gdy on wyraził zgodę zaczął pisać list z zaproszeniem. Wraz z bosmanem Nowickim i ojcem postanowili pojechać na Warmię i Mazury, by odpocząć wśród lasów i jezior. W liście Tomek od razu zawiadomił pana Bentley’a, aby zabrał odpowiednie ubrania. Po tygodniu pan Bentley przyjechał do Warszawy. Nie tracąc ani chwili zaczęli się pakować. Tomek do swojej walizki wsadził ubrania do lasu i do jazdy konnej, a także kąpielówki. Jego ojciec dorzucił mu jeszcze parę ciepłych swetrów w razie gdyby było zimno. Wzięli 3 namioty, które kupili w Afryce, materace i śpiwory, a także składane stoliki itp. Obładowani bagażami poszli na dworzec, za 20 minut mieli pociąg do Giżycka, gdzie jak co roku pomiędzy lipcem a sierpniem odbywał się „Festiwal Piosenki” i liczne regaty. Jednym z konkursów był wyścig jachtów. W tym właśnie konkursie mieli zamiar wziąć udział nasi łowcy.

Po 3 godzinach byli już na miejscu. Po zameldowaniu w hotelu postanowili udać się do portu. Tomek ze zdziwieniem spojrzał na bosmana Nowickiego, który uśmiechał się do niego. Zrozumiał on zdziwienie chłopca i wytłumaczył, że ten jacht, który stał w porcie naprzeciwko nich, jest wypożyczony. Właściciel nazwał go „Aligator”, dlatego, że słyszał o licznych przygodach ich dzielnej paki. Tomek zaraz po wyjaśnieniach bosmana wskoczył na jacht. Pan Nowicki powiedział im o konkursie, na który ich zapisał. Drużyna miała się składać z 4 osób, czyli Tomka, pana Wilmowskiego, pana Bentley’a i bosmana Nowickiego.. Konkurs, a raczej wyścig miał polegać na przepłynięciu całego jeziora. Dowiedzieli się, że na trasie będą liczne przeszkody. Nagrodą główną była wycieczka dla 4 osób po miastach i miasteczkach w całym województwie warmińsko-mazurskim. Było popołudnie 4 lipca, a regaty miały się odbyć 5.

- Może przepłynęlibyśmy się „Aligatorem”, tak na próbę – zaproponował Tomek.

- Świetny pomysł – zgodziła się chórem reszta.

Wsiedli na łódź, odcumowali i popłynęli na próbę po jeziorze Niegocin. Tomek zaraz po wyruszeniu wszedł pod pokład. Były tam 4 kabiny. Wszedł do pierwszej. Na ścianie zobaczył sztucer i resztę upominków z podróży po świecie. Teraz zrozumiał, dlaczego bosman poprosił go o przesłanie ich pocztą, a na łóżku leżała czapka z napisem „Kapitan”. Tomek z uśmiechem założył czapkę i wyszedł na pokład. Bosman uśmiechnął się znacząco. Gdy reszta załogi zobaczyła Tomka także się uśmiechnęła.

Gdy byli już na pełnym jeziorze Tomek postanowił objąć stery. W tym czasie bosman i tata Tomka cieszyli się z pobytu w swej ojczyźnie. Tomek zostawił na chwilę ster i szybkim krokiem poszedł do swojej kabiny. Po chwili wrócił z biało-czerwonym materiałem, który zawiesił na maszcie. Bosman rozpoznał ten materiał. Była to flaga, którą niósł Sambo podczas łowów w Afryce. Gdy zawiesili flagę Tomek wrócił do sterów. Po dwu godzinnym rejsie wyszli na brzeg. Było już późno, więc poszli do hotelu. Wszyscy byli zmęczeni, więc szybko zasnęli. Gdy Tomek się obudził był już ranek. Wystraszony, że spóźni się na konkurs zaczął się w pośpiechu ubierać. Regaty miały się zacząć o godzinie 7.00, a była godzina 6.05. Tomek się ubrał i zszedł szybko na dół. Zobaczył uśmiechniętego bosmana, który trzymał w ręce zegarek, który wskazywał godzinę 5.30. Tomek zrozumiał, że to był żart i także się uśmiechnął. Ponieważ z hotelu do portu były 3 minuty drogi spokojnie zjedli śniadanie i wyszli o godzinie 6.40, aby zdążyć przygotować „Aligatora”. Konkurs był bardzo prosty. Tomek ze swoją załogą wrócili do hotelu z ogromnym pucharem i zastanawiali się, jakie miasta chcą zwiedzić. Wybrali Mikołajki.

- Wiecie, jak nazywa się jezioro Śniardwy? – zapytał bosman Nowicki.

- Nie, a jak? – spytał zaciekawiony Tomek.

- „Mazurskie morze” – odpowiedział.

- A dlaczego tak? – zaciekawił się jeszcze bardziej Tomek.

- mazurskie morze nie jest określeniem przesadzonym, bo choć to jezioro, są na nim miejsca, skąd nie widać lądu. Przy silnych wiatrach fale mogą mieć ponad pół metra wysokości, co dla mieczowych jachtów śródlądowych nie jest bezpieczne – zaczął opowiadać bosman.

- Pływanie po Śniardwach, największym polskim jeziorze, ma wiele uroków. Zarówno ze względu na ogromny obszar, jak i z uwagi na malownicze brzegi porośnięte sitowiem i trzcinami, a także, zwłaszcza na południu i zachodzie, tonące w zieleni lasów. Urody dodaje Śniardwom urozmaicona linia brzegowa – kontynuował bosman.

- Może z Mikołajek pojedziemy do Kętrzyna – zaproponował Wilmowski.

- To świetny pomysł – dodał Tomek.

- A potem Reszel, Lidzbark Warmiński i Olsztyn – zaproponował Bentley.

Wszyscy spojrzeli ze zdziwieniem na niego, lecz on ze spokojem dodał.

- Czytałem o nich, bo przecież musiałem dowiedzieć się trochę o miejscach, w których spędzę sporo czasu – kontynuował Bentley.

- A na koniec Ostróda, Nidzica, Działdowo, Frombork i Barciany – dokończył Tomek.

- Wspaniale, czyli jutro jedziemy do Mikołajek – zakończył Bentley.

Następnego dnia o godzinie 10.00 wyjechali do pierwszej miejscowości, która powie im co nieco o tym pięknym rejonie. Po około pół godzinie byli na miejscu. Pierwsza rzeczą, która rzuciła im się w oczy był olbrzymi hotel i pełno cudownie oświetlonym barów i restauracji. Tomek postanowił pójść nad to jezioro, o którym tak wspaniale opowiadał bosman Nowicki. Gdy już wychodził, dołączyła się do niego grupka dziewczyn, które prawdopodobnie zakochały się w nim. Lecz on nic sobie z tego nie zrobił. Wreszcie doszedł do jeziora, widok był wspaniały. Zobaczył delikatne fale, które spokojnie uderzały o brzeg pustej plaży. Na plaży nie było nikogo, więc postanowił wrócić do hotelu. Gdy doszedł naszła go ochota na pływanie, poszedł więc na basen. Tam znów spotkał te dziewczyny, które nie chciały go wypuścić z hotelu.

Przeznaczyli po jednym dniu na każdą miejscowość. Następnego dnia pojechali do Kętrzyna. Cała grupka chciała odwiedzić muzeum im. W. Kętrzyńskiego, w którym były dokumenty dotyczące historii miasta i regionu, a także wiele informacji na temat sztuki, archeologii, etnografii, geologii. Tomka zainteresowała sztuka, pana Wilmowskiego archeologia, bosman Nowicki najdłużej przebywał na dziale historii regionu, a pan Bentley na dziale geologii. Gdy mieli zamiar wychodzić spotkali człowieka, który zaproponował im opowiedzieć o Kętrzynie. Oczywiście zgodzili się, człowiek miał na imię Mateusz i pracował tu jako przewodnik.

- Zamek krzyżacki w Kętrzynie usytuowany jest w narożniku miasta nad brzegiem rzeki Guber, która jest prawym dopływem Wisły. W 1357r. miasto otrzymało chełmińskie prawa miejskie. Rastenburg, dawna nazwa polska Rastembork. Obecna nazwa została nadana w 1946r. na cześć historyka i propagatora polskości na Mazurach w. Kętrzyńskiego.

- Już późno, więc musimy iść, spóźnimy się na kolację – przerwał Wilmowski.

- wszystko, co pan mówi jest ciekawe, ale czas nagli – odparł bosman.

Rankiem wyjechali do Reszla. Tam zatrzymali się w małym hoteliku i poszli zwiedzać. Tomek przypomniał sobie pewną lekcję historii, tuż przed wyjazdem w pierwszą podróż do Australii. Mówili wtedy o średniowieczu, a że Tomek był dobrym uczniem doskonale pamiętał to zdanie doskonale.

- Zamek biskupów warmińskich jest dobrym przykładem modernizacji średniowiecznej warowni i przystosowania jej do nowego sposobu walki, po wprowadzeniu broni palnej.

- W wyniku adaptacji od 1985r w południowym skrzydle mieści się galeria sztuki „Muzeum Warmii i Mazur”, a w pozostałych dwóch skrzydłach dom pracy twórczej plastyków i mieszkanie kustosza – dokończył dumny Bentley. Tym razem nikt się nie zdziwił.

Było już późno, więc poszli na kolację i udali się do swoich pokoi.

Pan Bentley był bardzo dumny, że jadą w miejsca, o których tyle czytał. Następnym miastem na planie był Lidzbark Warmiński. Bentley przez cała drogę opowiadał o tym, co przeczytał. Tomka zainteresowało jedno zdanie, które wypowiedział pan Bentley.

- W pobliżu około 2 km jest stanowisko archeologiczne, kurhan z wczesnej epoki żelaza ok. 400-120 p.n.e.

Tomek z wielkim zainteresowaniem pytał o to miejsce, a pan Bentley z wielka chęcią opowiadał o tym, co przeczytał na ten temat. Skończył dopiero, gdy dojechali na plac przed zamkiem. Tomek zmusił swoich towarzyszy, aby poszli za nim. W drodze do miejsca, o którym tak wiele słyszał wypytywał pana Bentley’a o inne ciekawe miejsca.

- W Lidzbarku znajduje się muzeum warmińskie, w którym są zbiory m.in. wyposażenia wnętrz z XVI-XVIII w., sztuki, rzemiosła i militariów. Tu także odbywają się „Lidzbarskie Biesiady Humoru i Satyry”, a także Dni Lidzbarka, w którym odbywają się liczne konkursy, m.in. turnieje rycerskie.

- Co? – spytał zaciekawiony Tomek.

- Odbywają się liczne konkursy, m.in. turnieje rycerskie – odparł Bentley – odbywają się co miesiąc, akurat i dziś.

Po chwili byli już na miejscu. Tomek wypytywał archeologów o ich pracę, zainteresowania, aż już zupełnie zapomniał o swoich towarzyszach. Było około południa. Tomek postanowił wrócić do miasta i wziąć udział w turnieju. Bosman tylko na to czekał, wyjął z plecaka herbatę, napił się, a potem poczęstował towarzyszy, którzy akurat zdążyli na rozpoczęcie turnieju. Zgłosili Tomka i zajęli miejsca na widowni.

Były trzy konkurencje. Pierwszą z nich był strzał z łuku w ruchomy cel, drugą z kolei konkurencją była jazda konna przez przeszkody i ostatnią zaś walka z przeciwnikiem na wyjątkowo wytrzymałe plastikowe miecze. W pierwszej konkurencji Tomek był nie pokonany, w kolejnej także, ponieważ podczas podróży dosiadał nie jednego konia i sobie doskonale radził. Ostatnie zadanie było najtrudniejsze, ponieważ chłopiec nigdy nie walczył na miecze, lecz nie poddał się i pokonał tylko dwóch przeciwników i zajął trzecie miejsce. Pan Andrzej był z niego dumny, ale Tomek uważał, że nie dał z siebie wszystkiego. Za trzecie miejsce dostał książkę o Warmii i Mazurach oraz fotografię Zamku Lidzbarskiego. Pamiętał o tym, kto powiedział mu o tym turnieju i podarował tę książkę panu Bentley’owi, a fotografię zachował dla siebie. Pan Bentley z wielka uwagą oglądał ilustracje i czytał napisy pod nimi umieszczone. Było późno, więc udali się spać.

Rano, gdy wstali, słońce świeciło im prosto w oczy. Szybko wstali i udali się na autobus do kolejnego miasta. W Olsztynie byli ok. godziny 10.00. Zameldowali się w hotelu i udali na Stare Miasto. Oczarowani rzeką Łyną przeszli pod Wysoką Bramą i udali się na śniadanie. Potem dokładnie zwiedzili Ratusz i Zamek Kapituły Warmińskiej. Bentley znalazł w książce, która dostał od Tomka ilustracje zamków i bocianów, które są charakterystyczne dla tego regionu. Następnie poszli do „Muzeum Warmii i Mazur”, „Obserwatorium”, „Planetarium lotów kosmicznych”. Zbliżała się pora obiadowa, więc udali się na obiad. Po obiedzie wyszli na spacer i zobaczyli, że przy zamku gromadzą się ludzie, a więc z ciekawości tam podeszli. Trafili na początek „Ogólnopolskiego Spotkania Zamkowego pt. Śpiewajmy poezję”, które odbywa się co roku w lipcu. Bawili się doskonale dopóki nie przypomnieli sobie, iż jutro muszą wcześnie wstać, aby zdążyć na pociąg.

W Ostródzie byli o godzinie 8.00 rano. Jedyną rzeczą, która zainteresowała Tomka była historia budowy Kanału ostródzko-elbląskiego. Chłopiec dobrze wiedział, jak bardzo ważny jest kanał w transporcie statków. Reszta grupy dowiedziała się, że staraniem miasta jest prowadzenie systematycznej odbudowy zamku z przeznaczeniem na funkcje kulturalne i turystyczne. Wieczorem było tak ciepło, że postanowili, że pójdą nad jezioro Drwęcko się pokąpać. Po kąpieli zjedli kolację i poszli zmęczeni spać.

Następną miejscowością, która była w planie wygranej była Nidzica. Nasi łowcy dojechali do tej miejscowości ok. 11.00. Przejeżdżali przez miejscowości z różnymi nazwami, np. Napiwoda. Zatrzymali się na parkingu, gdzie była budka z lodami. Postanowili kupić po lodzie dla każdego, ponieważ był straszliwy upał. Lody były szybko zjedzone i ruszyli w stronę hotelu. Po zameldowaniu w hotelu udali się ku zamkowi. Widok był wspaniały, od przechodniów wiele się dowiedzieli na temat tego miasta. Dowiedzieli się m.in., że w pobliżu ok. 2 km znajduje się głaz narzutowy „Tatarski kamień” o obwodzie 19 km. Około godziny 20.00 wrócili do hotelu, aby następnego dnia wyruszyć do kolejnej miejscowości.

W Działdowie byli o 9.30 i postanowili zakwaterować się w hotelu. Potem mieli zamiar odwiedzić barokowy ratusz, który ostatnio został wyremontowany. Następnie odwiedzili zamek, który kupiony został przez prywatnego właściciela i stworzono tam restauracje. Ponieważ Działdowo to duże miasto wiele czasu stracili na jego zwiedzaniu. Gdy wrócili do hotelu było bardzo późno, więc poszli spać.

Następnego dnia w planie był Frombork. Tutaj postanowili zwiedzić tylko archikatedrę i ruszyć do Barcian. W Barcianach obejrzeli kolejny zamek.

Pan Bentley miał jeszcze dwa tygodnie wolnego, więc postanowili, że odpoczną od zwiedzania i skupia się na wypoczynku i wykorzystają wreszcie namioty, które ze sobą zabrali. Ustalili, że wypoczną nad czystym jeziorem i wśród cudownych lasów

◄cofnij    ▲do góry