powiat węgorzewski

Wowak Magdalena

Tomek na tropie mazurskich dworków

Droga Sally!

Jak wiesz, zwiedziłem już wiele krajów, ale jakoś nigdy nie miałem okazji odwiedzić Polski. Długo namawiałem ojca na podróż, aż w końcu zgodził się pojechać ze mną na Mazury.

Moje marzenie zostało spełnione! W lipcu jadę na Mazury, a dokładniej do Buder. Mam tam rodzinę, którą razem z ojcem chcemy odwiedzić. Myślę, że w Budrach miło spędzę czas. Słyszałem, że jest tam dużo ciekawych miejsc, które warto zobaczyć.

Serdecznie pozdrawiam. Napiszę do Ciebie już stamtąd!

Tomek Wilmowski

Ps. Postaram się przywieźć Ci jakąś fajną pamiątkę.

Tego dnia było wyjątkowo ciepło. Tomek z ojcem szykowali się do drogi. Jadąc samochodem, Tomek wypytywał ojca o różne rzeczy, głównie o rodzinę, do której jechali. Po długiej podróży wreszcie zbliżali się na miejsce. Tomka ogarnęła wielka radość. W oddali zobaczył dom, przed którym stało czworo ludzi.

- Tato, czy do tego domu jedziemy? - zapytał Tomek.

- Tak, właśnie tam. Przed domem stoi ciocia Zosia, wujek Andrzej, Ania i Adam. Dobrze, że wyszli nas powitać, bo pewnie byśmy tak łatwo nie trafili. Dawno u nich nie byłem. Widzę, że nic się nie zmienili, tylko dzieci sporo urosły - powiedział Wilmowski.

Ojciec zatrzymał samochód i wysiedli, by powitać się z dawno niewidzianą rodziną.

- Dzień dobry, jak się macie? - zaczął rozmowę Wilmowski.

- Dzień dobry, wszyscy mamy się dobrze. Zapraszamy do domu - powiedziała ciocia Zosia.

- Dobrze, już idziemy.

Po chwili wszyscy znaleźli się w domu. Ania i Adam pokazali Tomkowi dom oraz pokój, w którym mają spać. W tym czasie jego ojciec rozmawiał z ciocią Zosią i wujkiem Andrzejem.

- Tomek, opowiesz nam coś o swoich podróżach? - zapytał Adam.

- Oczywiście! Tylko, od czego mam zacząć... - zastanawiał się Tomek.

Rozmowę przerwała ciocia, która zawołała ich na obiad.

- No, to chyba opowiem wam później... - powiedział Tomek, schodząc po schodach.

Po obiedzie już miał zacząć opowiadać historię swoich podróży, gdy Ania nagle przypomniała sobie, że jeszcze dziś nie karmiła małych kotków. Przeprosiła ich i od razu pobiegła to zrobić, bo bardzo dbała o swoje zwierzątka. Tomek został w domu tylko z Adamem, bo ojciec wybrał się z ciocią i wujkiem na spacer po okolicy.

- Tomku, my też chodźmy na spacer. Pokażę ci Budry! Zobaczysz, będzie fajnie! Wiem, że interesujesz się historią i zabytkami. Pokażę ci nasz kościół i pomnik przyrody, który jest tu niedaleko - zaproponował Adam.

- Dobrze, chodźmy - zgodził się Tomek.

Po drodze opowiadał Adamowi o swoich przygodach z podróży. Adam podziwiał Tomka za jego odwagę.

Po spacerze Tomek rozmawiał z wujkiem, ciocią i ojcem.

- Ciociu, czy są tu w pobliżu jeszcze jakieś zabytki? – zapytał.

- Ależ oczywiście! Mamy w pobliżu kilka dworków. Jutro możemy pojechać do jednego z nich, który jest w Budzewie. Mieszka w nim moja koleżanka Małgosia. Ona wie wszystko o zabytkach tej okolicy.

Nazajutrz po śniadaniu wszyscy pojechali do wsi Budzewo. Pani Małgosia zaczęła opowiadać historię Budzewa i dworu.

- Ten dworek, w którym teraz jesteśmy, jest położony na koloni i wsi Budzewo. Znajduje się około dwudziestu kilometrów od Węgorzewa. W latach dwudziestych dwudziestego wieku majątek wraz z trzema folwarkami obejmował pięćset hektarów ziemi, kiedyś należał do Waltera Rhlerta. Niektórzy twierdzą, że w tym pałacu ukrył skarb - powiedziała pani Małgosia.

- Skarb? Jaki skarb? A gdzie on jest? Wie pani, gdzie może się on znajdować? A może ktoś ma jakąś mapę? - dopytywał się niecierpliwie Tomek.

- Ja mam mapę - odpowiedziała pani Małgosia. Zaraz przyniosę! - i pobiegła do domu.

Po krótkiej chwili wróciła z mapą. To był właściwie jakiś stary plan.

- Z tego miejsca, gdzie teraz jesteśmy, trzeba iść pięć kroków w przód, trzy kroki w prawo i wejść na podwórko. Teraz jeszcze pięć kroków w lewo i dwa w prawo. W tym miejscu musimy wykopać dół o głębokości jednego metra. Tam powinien być ukryty skarb. Jak chcecie to możemy go poszukać! - zaproponowała pani Małgosia

- No to na co czekamy? Idziemy po łopaty! - krzyknęła ciocia Zosia.

Po chwili wszyscy odliczali kroki do miejsca, w którym według mapy miał znajdować się skarb. Wreszcie Adam znalazł owe miejsce. Wszyscy zaczęli kopać. Tomek i ciocia Zosia znaleźli dwa kawałki metalu, które po złączeniu wyglądały jak klucz, a Ania znalazła duży i podejrzanie lekki kamień.

- No to chyba nie znajdziemy już skarbu - śmiał się wujek Andrzej.

Ania ze smutkiem wypuściła kamień z ręki. Gdy spadł na ziemię i rozbił się, ze środka wyleciała jakaś kartka.

- Znalazłam kolejną mapę!- krzyknęła Ania.

- Ona na pewno zaprowadzi nas do skarbu - powiedział Adam.

Wszyscy poruszali się zgodnie z wytyczonymi na mapie wskazówkami. Poszukiwacze skarbu znaleźli się na strychu. Mapa doprowadziła ich do ściany, na której był wyryty klucz.

- Ciociu, czy masz te kawałki metalu? - zapytał Tomek.

- Tak! - odpowiedziała ciocia.

- Przyłóżmy te kawałki do ściany! – zaproponował Tomek. Gdy to zrobili, w drzwiach automatycznie ukazała się klamka. Adam ostrożnie otworzył drzwi i wszyscy ujrzeli ogromny obraz.

- Łał! Jaki wielki obraz! – zgodnie wykrzyknęły dzieci.

Wtedy ciocia i pani Małgosia wybuchnęły gromkim śmiechem.

- Czemu się śmiejecie? - spytał zdziwiony Tomek.

- Bo to my schowałyśmy tu ten obraz i zrobiłyśmy mapy! - powiedziała pani Małgosia. Wiedziałam, że interesują cię takie historie, więc chciałyśmy ci jakoś uatrakcyjnić pobyt u nas!

Tomek przez całą drogę powrotną do domu pytał ciocię jak one to wszystko zrobiły. Ale ona nie chciała odpowiedzieć na wszystkie pytania. Powiedziała, że to tajemnica pani Małgosi.

Po przybyciu do domu Tomek zjadł kolację, umył się i poszedł spać. Obudził się dopiero następnego dnia o godzinie 11.30. W domu wszyscy już dawno wstali.

- O! Wstał nasz królewicz! - zaśmiała się ciocia Zosia.

Tomek, jedząc śniadanie, wypytywał ciocię czy w okolicy są jeszcze jakieś podobne dworki, które warto zobaczyć. Okazało się, iż niedaleko, w miejscowości Dąbrówka Nowa znajduje się stary, opuszczony dworek. Wszyscy zgodzili się jednogłośnie, że po obiedzie pojadą tam rowerami. Zabiorą ze sobą panią Małgosię, która będzie ich przewodnikiem.

Kiedy dotarli do Dąbrówki Nowej, Tomek zobaczył bardzo zniszczony dworek. Okna były powybijane, ze ścian sypał się tynk. Pani Małgosia zaczęła opowiadać, że ten dworek wzniesiono w 1862 r. w stylu klasycystycznym. Dwór wraz z przyległymi gruntami należał w końcu XIX wieku do dr Voighta, który mieszkał i pracował w Kónigsbergu, tu przyjeżdżał tylko na letni wypoczynek. Dobra ziemskie istniały już od końca XVI w. Majątek wraz z trzema pomocniczymi folwarkami obejmował 1336 ha ziemi. Wokół dworu ujrzeli park, położony na obszarze 5 ha, z pięknymi lipami, dębami, jesionami i grabami. Zachowały się dawne aleje i polany parkowe. Na skraju, już w pobliżu dworu, obejrzeli altanę utworzoną z siedmiu lip.

- Proszę pani, czy możemy iść do tej altany? - zapytał Tomek.

- Ależ oczywiście! - zgodziła się pani Małgosia. Tylko daleko nie odchodźcie!

- Dobrze! - odpowiedzieli zgodnie.

Resztę dnia spędzili spacerując po parku. Wrócili do domu na kolację, strasznie zmęczeni, ale zadowoleni.

Następnego dnia przy śniadaniu ciocia zapytała, czy podobała się wycieczka.

- Było super! - odpowiedział zachwycony Tomek.

- To może wybierzemy się dzisiaj do Więcek? - zaproponowała ciocia.

- Jasne! O której? - spytał zaciekawiony Tomek.

- Jak tylko skończycie śniadanie! - odpowiedziała ciocia Zosia.

Od razu po śniadaniu cała rodzina udała się samochodem do Więcek. Gdy tam dotarli, ich oczom ukazał się pałac z dużą werandą i tarasem. Obecnie mieści się w nim gimnazjum, w którym uczy się Adam. Niedaleko pałacu mieszka koleżanka cioci, nauczycielka biologii, pani Patrycja, która opowiedziała nam trochę historii związanej z tą budowlą i okalającym ją parkiem. Dowiedzieliśmy się, że pałac wzniesiono w I połowie XIX w., w stylu klasycystycznym. Od XIX wieku aż do lat 30-tych XX w. majątek ziemski wraz z pałacem, należał do rodziny Contag, z której wywodził się znany przywódca liberałów niemieckich. Obszar całego majątku, który powstał w 1616 r., z nadania księcia pruskiego Jana Zygmunta, wynosił 500 ha. Ania słuchając pani Patrycji, strasznie się rozmarzyła. Po powrocie do domu zdradziła Tomkowi, że będąc w Więckach, wyobraziła sobie pełen dworek gości, w którym gospodarz wydawał akurat bal. Panie były ubrane w piękne białe suknie, a panowie mieli na sobie fraki. Część gości przechadzała się po parku, a część tańczyła walca na sali. Tomek stwierdził, że Ania to straszna romantyczka i szkoda, że urodziła się tak późno. Powinna żyć w tamtych czasach!

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Nadszedł czas wyjazdu. Po serdecznym pożegnaniu z rodziną, Wilmowscy ruszyli w drogę powrotną do domu. Tomek od razu w samochodzie zaczął pisać list do Sally.

Droga Sally!

Na Mazurach było świetnie. Bardzo polubiłem mieszkającą tu moją rodzinę. Wspaniale nas ugościli, nie miałem czasu się nudzić. Zorganizowali zwiedzanie okolicy oraz poszukiwanie skarbu, którego jak się później okazało, wcale nie było. Poznałem dwie bardzo miłe panie, panią Małgosię i panią Patrycję. Pani Małgosia pokazała nam dworek

w Budzewie oraz dworek w Dąbrówce Nowej, a Pani Patrycja oprowadziła nas po Więckach. Widziałem ludowe stroje mazurskie. Są przepiękne. Jeden dostałem dla Ciebie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Serdecznie pozdrawiam. Niedługo znowu napiszę.

Tomek Wilmowski

◄cofnij    ▲do góry