powiat węgorzewski

Wojtowicz Mateusz

Przygody Tomka na Warmii i Mazurach

Rudziszki, 28 października 2006 r.

Droga Sally!

Bardzo za Tobą tęsknię. Tak mi smutno bez Ciebie! Warmia i Mazury to przepiękna kraina, ale gdybyś Ty tu była, byłoby o wiele piękniej. Chciałbym z Tobą dzielić te wszystkie wspaniałe chwile, które tu przeżyłem. Napiszę Ci w skrócie, jak minął ten tydzień, a kiedy wrócę, opowiem wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Wiem, że opowiadanie nigdy nie dorówna realnym przeżyciom, ale będę się starał interesująco Ci je przybliżyć.

Minął tydzień, a ja nie nudziłem się ani przez chwilę, bo w takiej okolicy jak Mazury nie sposób się nudzić.

Pierwszego dnia pojechaliśmy obejrzeć jezioro Oświn w rezerwacie „Siedmiu Wysp”. Musieliśmy najpierw poinformować strażnika i otrzymać od niego zgodę na zwiedzanie. Na jednej z wysp znajduje się pomnik. Mateusz – to mój nowy przyjaciel, poznałem go, jak przyjechałem do Rudziszek. Zatrzymałem się u niego na czas pobytu na Mazurach. Miałem zamiar nocować w hotelu, ale jak tylko Mateusz zaproponował mi nocleg, ucieszyłem się bardzo i chętnie skorzystałem z jego propozycji. Mateusz opowiedział mi o ptakach, które żyją w rezerwacie. Sporo o nich wie, bo często bywa tu ze swoim tatą. Żyją tu m in.: bardzo rzadko występujący ślepowron, bocian czarny, czapla siwa, łabędź niemy, orzeł bielik, żuraw, orlik krzykliwy, orzełek włochaty, wąsatka, perkoz dwuczuby, bąk, gęś gęgawa, krakwa i płaskonos. Długo bym wymieniał, bo występuje tu ponad 110 gatunków ptaków lęgowych. Ach! Sally, tak bym chciał, żebyś tu była. To niesamowite uczucie przebywać w tak spokojnym miejscu, upajać się panującą tu ciszą. Wszystko sprawia wrażenie, że zwierzęta są szczęśliwe. Głaskałem nawet koniki polskie, są oswojone i uwielbiają kontakt z człowiekiem.

Mateusz mieszka całkiem niedaleko tego jeziora, zna wiele ciekawych historii na temat tego terenu i okolic. Opowiedział mi, że w 1997 roku strażnik rezerwatu podczas łowienia ryb, napotkał na dnie jeziora między wyspą Płaską a Przybrzeżną, tajemniczy, zagłębiony na półtora metra w mule obiekt – kamienny lub betonowy. Mogła to być bomba. Według Waltera von Sandena – niemieckiego ornitologa, który prowadził badania na tych terenach – jezioro podczas ostatniej wojny było niemieckim poligonem wojskowym. Przeprowadzano wówczas próby z bombami o skorupie betonowej zrzucanymi z samolotu. Gdybyś tu była i widziała tę malowniczą okolicę, tak jak ja nie pomyślałabyś, że taki urokliwy zakątek mógł być miejscem ćwiczeń wojskowych

Drugiego dnia pojechaliśmy do Kadzidłowa. Już widzę, jak zachwyciłabyś się tymi pięknymi zwierzętami. Są tam: daniele, sarny, dziki, wilki, rysie, sowy, orły, osły, bizony, żubry, konie Przewalskiego, koniki polskie, cietrzewie, kaczki, głuszce, muflony, żurawie, jelenie i łosie. Pierwszy raz w życiu miałem okazję pogłaskać wilczka, coś niesamowitego! Można było chodzić wśród tych zwierząt, sarenki podchodziły do nas, bez najmniejszego lęku, tak są oswojone. Mateusz zrobił wiele zdjęć. Powiedział, że koniecznie musi sfotografować osiołka, bo chce dać to zdjęcie pewnej znajomej, która darzy te zwierzątka szczególną sympatią. Czas mijał nieubłaganie, wydawało się, że dopiero przyjechaliśmy, a już trzeba było wracać.

Trzeci dzień był również pełen wrażeń. Pojechaliśmy zwiedzać bunkry w Mamerkach. Jest to dawna kwatera polowa Naczelnego Dowództwa Sił Lądowych Armii Niemieckiej o kryptonimie „Mauerwald”. Przy wejściu można obejrzeć wystawę z eksponatami związanymi z byłą kwaterą. Zaczęliśmy od wejścia do potężnego schronu szefa wywiadu generała Lissa i jego sztabu. Pierwotnie znajdował się tutaj bunkier typu „K5” o ścianach grubości dwóch metrów. Obudowano go i powstał gigant o wymiarach: 25 m długości, ponad 17 m szerokości, 9 m wysokości i 7 m grubości ścianach. Wyobrażasz to sobie? W tego typu schronie przebywał w Gierłoży Hitler. Na nim znajduje się współczesna wieża widokowa. Weszliśmy tam, żeby z góry spojrzeć na inne bunkry, na jezioro Mamry i Węgorzewo. Po zejściu z wieży obejrzeliśmy stację transformatorową, tu zachowały się oryginalne niemieckie napisy, potem kolejny schron typu „K5” z dwoma wejściami schron dowodzenia z pięcioma pomieszczeniami, a jednym tylko wejściem i wreszcie schron Głównego Kwatermistrza gen. Wagnera. Wędrując dalej, dotarliśmy do niepozornych resztek jakiejś budowli. Dzięki informatorowi, który zakupiliśmy przy wejściu, dowiedzieliśmy się, że są to fundamenty willi gen. Wagnera. Zachowały się resztki kominka i tarasu widokowego na jezioro. To tutaj właśnie zbierali się spiskowcy przygotowujący lipcowy zamach na Hitlera. Stamtąd poszliśmy ścieżką w kierunku plaży i tam chwilę odpoczęliśmy, a potem wróciliśmy do domu. Postanowiliśmy, że następnego dnia pojedziemy do Gierłoży, aby zwiedzić podobne miejsce i jeszcze raz przenieść się w czasy II wojny światowej.

Zrobiliśmy tak, jak zaplanowaliśmy. W Gierłoży, niegdyś Wolfsschanze, czyli Wilczym Szańcu, przy zwiedzaniu musieliśmy zachować ostrożność ze względu na wykopy, doły, wystające pręty i części wysadzanych obiektów. Mieściła się tu kwatera Adolfa Hitlera. Budowano ją od 1940 roku. W latach II wojny światowej wybudowano kompleks około 80 budowli. Cały teren w odległości 10 km od strefy centralnej był wyludniony, przebywali tutaj tylko wojskowi. W największym schronie, obecnie oznakowanym nr 13, przebywał Hitler. Na schronie i wokół niego znajdowały się stanowiska ogniowe. W 1944 r. bunkier został dodatkowo obudowany i wzmocniony. Cały teren kwatery był dokładnie zamaskowany, na wierzchu bunkrów umieszczano sztuczne drzewa i krzewy, rozciągnięto siatki ze sztucznymi liśćmi, których kolor zmieniano w zależności od pory roku. Drogi wewnętrzne oświetlano elektrycznymi lampami z kloszami pomalowanymi na fioletowo. Dobrze, że w Gierłoży do dyspozycji zwiedzających są przewodnicy, bo nie dowiedzielibyśmy się wielu ciekawych rzeczy. Wyczerpujący to był dzień, ale cieszę się, że tam pojechaliśmy.

Piątego dnia skorzystałem z propozycji Mateusza i pojechaliśmy obejrzeć piramidę w Rapie. W środku widać ludzkie szczątki. W Polsce mało jest takich budowli podobnych do piramid egipskich, tylko dużo mniejszych. Zaciekawiło nas to miejsce, więc postanowiliśmy dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Wróciliśmy do Węgorzewa i poszliśmy do Miejsko – Gminnej Biblioteki Publicznej. Pani z chęcią nam pomogła i znalazła informacje na temat tej piramidy. Zaprojektował ją Bertel Thorvaldsen. Podstawę zbudowano z kamieni polnych, izolujących podobno jej wnętrze od negatywnego oddziaływania jakiegokolwiek promieniowania. Kąt nachylenia ścian wewnętrznych jest identyczny jak w piramidach egipskich i wynosi 51o 52’. Pochowano w niej pierwotnie siedem osób. Jako pierwsze spoczęły w niej zwłoki trzyletniej córeczki Fryderyka Henryka von Farenheida – Ninette, która zmarła w 1811 roku na szkarlatynę. Ostatnią pochowaną w piramidzie osobą był jej założyciel, ojciec Ninette. Do tych czasów zachowało się pięć trumien ze zmumifikowanymi zwłokami pozbawionymi głów.

Wczorajszy dzień spędziliśmy zupełnie inaczej niż poprzednie. Nie uwierzysz, ale wybraliśmy się na polowanie. Dobrze, że wziąłem ze sobą sztucer. Dingo też się cieszył, że jest ze mną. Pojechaliśmy na polowanie do Guj. Ustrzeliliśmy dwa dziki i 7 lisów. To wprawdzie nie to samo, co polowanie na afrykańskie zwierzęta, ale przeżycie również niesamowite. Zakradaliśmy się w różne miejsca, przemieszczaliśmy się w poszukiwaniu zwierzyny, aż doszliśmy do Klimek. Tutaj dopiero mieliśmy pole do popisu. Dingo też był w swoim żywiole. Niezwykły jest ten moment, kiedy w ciszy zakradasz się i czekasz, aż nadarzy się dogodna sytuacja, aby oddać strzał. Tu z kolei ustrzeliliśmy 7 dzików, 4 zające, 11 lisów i 3 jelenie. Jedno poroże przywiozę Ci w prezencie, drugie zatrzymam sobie na pamiątkę,a trzecie oddam Mateuszowi.

Dzisiaj odpoczywamy. Jestem cały i zdrowy. Piszę do Ciebie, co tu przeżyłem, ale wiem, że musimy tu kiedyś przyjechać we dwoje. Przekonasz się, że w moim zachwycie nie ma ani trochę przesady.

Wracam za tydzień. Zanim wszystko opowiem ze szczegółami i pokażę zdjęcia, przesyłam Ci jedno zrobione nad jeziorem Oświn.

Niecierpliwie czekam naszego spotkania.

Tomek

◄cofnij    ▲do góry