powiat mrągowski

Wiktorowicz Joanna

Zaczęły się wakacje

Tomek ze swoim ojcem wybrali się na Mazury. Gdy przyjechali rozłożyli się na polu namiotowym, niedaleko jeziora Tałty.

Pierwszego dnia Tomek namówił tatę do przepłynięcia się stateczkiem po jeziorze. Widzieli różne piękne miejsca. Chłopiec zauważył, że jest tu bardzo dużo lasów. Gdy wrócili było już pźno. Tomek chciał iść do lasu, ale jego ojciec nie chciał: mówił, że jest już późno.

W nocy, gdy jego tata smacznie spał, on wyszedł z namiotu i zaczął się pakować na wyprawę do lasu. Ruszył. Szedł drogą prowadzącą do lasu. Gdy zobaczył las, dreszczyk przeszedł mu po plecach. Gdy by już daleko od wejścia do lasu, usłyszał dziwne dźwięki. Jakby ktoś chodził po liściach. Zapalił latarkę. Nagle zza drzewa wyszedł dzik. Tomek nie wiedział, co robić. Zaczął biec. Uciekał przez las, aż nagle zauważył malutki domek na środku wielkiej polany. Obejrzał się za siebie, by zobaczyć, gdzie jest dzik. Niestety dzik był już blisko. Był tuż za nim. Tomek zaczął wspinać się na drzewo i wołał o pomoc. Nagle w domku zapaliło się światło i wyszedł z niego chłopczyk. Tomek jeszcze głośniej wołał pomocy. Chłopiec wziął wielkiego kija i przegoni nim dzika. Tomek był już spokojny o swoje bezpieczeństwo. Zszedł z drzewa. Chłopcy przedstawili się sobie i zaczęli rozmawiać. Chłopiec ma na imię Marek. Ma 14 lat, rude włosy. Mieszka sam, ponieważ jego rodzice zostawili go jak miał 10 lat. Jest też wysoki. Marek zaprosił go do domu. Tomek opowiedział mu o swojej przygodzie z dzikiem. Marek odprowadził Tomka do obozu.

Było już rano, więc tato Tomka obudził się. Wyszedł z namiotu i z obaczył Tomka i Marka. Tomek opowiedział mu o swojej przygodzie z dzikiem i jak poznał Marka. Przeprosił też tatę, że wyszedł do lasu bez jego zgody. Marek poszedł do domu, ponieważ musiał dobrze wypocząć. Po południu, gdy Tomek się wyspał poszli z tatą po Marka i na polowanie.

Gdy byli u Marka, chłopiec był już gotowy. Miał odpowiedni strój i strzelbę.

Po godzinie Marek zauważył wielkiego, grubego zająca. Akurat na obiad; by go zastrzelić musieli się skradać. Chodzili na paluszkach. W pewnym momencie tata Tomka strzelił prosto w zająca. Spokojnie podeszli do miejsca, w którym padł strzał. Leżał tam zając.

Cała trójka była zadowolona z polowania.

Wieczorem Marek, Tomek i tata rozpalili ognisko, na którym będzie piekł się zając. Po kolacji Marek poszedł do swojego domku.

Rano po śniadaniu Tomek i jego tata poszli nad jezioro. Rozłożyli koce na plaży i wskoczyli do jeziora. Kąpali się tak przez godzinę, aż do deszczu…

Najpierw zaczęło kropić, potem już lało. Tomek z ojcem uciekali przez las. Gdy biegli zaczęła się burza. Byli pod wielkimi drzewami, a wiadomo, że w czasie burzy nie można być pod wielkimi drzewami. Lało coraz mocniej i mocniej. Tomek i jego tata byli strasznie przemoknięci. Postanowili pobiec do Marka, bo tam mieli bliżej.

Marek zaparzył im herbaty, dał im koce i nagrzał w kominku.

Gdy przestał padać deszcz Tomek z ojcem wrócili do swoich namiotów.

Następnego ranka Tomek był już bardzo chory. Miał katar, kaszel i bolało go gardło. Jego tata na szczęście miał apteczkę, a w niej różne leki. Chłopiec bardzo szybko wrócił do zdrowia. Leczenie nie trwało nawet tygodnia.

Po południu Tomek wziął rower i pojechał do Marka, by zaproponować mu wycieczkę dookoła lasu i nad jeziorem. Tomek zacz pukać do drzwi, ale nikt nie otwierał. Wołał Marka, ale nikt nie odpowiadał. Poszedł go szukać. Gdy tak chodził po lesie usłyszał ciche wołanie. Lekko wystraszony zaczął się rozglądać, aż wreszcie zobaczył wielką dziurę. Podszedł do niej i zobaczył tam Marka. Chłopiec opowiedział mu o swojej przygodzie. Marek szukał drewna i wpadł do jakiejś pułapki, którą zrobił kłusownik. Zaczął woła pomocy, aż tu nagle usłyszał głos Tomka. Tomek zaczął szukać długiego i grubego kija. Zamiast kija znalazł linę, jednak była ona za krótka. Po chwili zastanowienia Tomek zdjął swój sweter, przywiązał go do liny i spuścił na dł. Zaraz potem Marek stał obok Tomka.

Chłopcy pojechali na wycieczkę rowerową. Było cudownie. Gdy przyjechali pod dom Marka, Tomek musiał się z nim pożegnać, ponieważ jutro miał wyjechać z Mazur. Marek na pożegnanie dał mu amulet szczęścia, przypominający o Mazurach. Powiedział Tomkowi parę miłych sów. Tomek odjechał od Marka. Gdy przyjechał położył się spać. Jutro musiał rano wstać. Rano spakował swoje rzeczy, amulet założył na swoją szyję. Pożegnał się z Mazurami i ruszył do domu.

◄cofnij    ▲do góry