powiat nowomiejski

Wielgoszyńska Martyna

Tomek w Piekiełku

Tomek powoli podszedł do okna, zza którego rozciągały się jego ukochane Łazienki. Szybko jednak przypomniał sobie, że za chwilę musi iść na dworzec. W pośpiechu sprawdził, czy wszystko spakował, po czym zabierając plecak i torbę, zbiegł po schodach. Z salonu dobiegł głośny śmiech. Mężczyzna ujrzał przy stole ojca, bosmana Nowickiego i pana Smugę.

Grali w karty, popijając herbatę i wesoło się śmiejąc. Na jego widok Dingo zaszczekał radośnie, a towarzysze przerwali grę. Pożegnał się ze wszystkimi, wysłuchał rad i przestróg, po czym ruszył w drogę.

Kiedy dotarł na peron, pociąg już czekał? Wsiadł, odszukał swój przedział i usadowił się, myśląc o swojej wyprawie. Jego celem był przyjazd do miejscowości Grodziczno by tam, w Welskim Parku Krajobrazowym, w rezerwacie przyrody „Piekiełko” obserwować zimorodki. Zastanawiał się też nad ostatnią korespondencją z Sally. Kiedy napisał jej, gdzie wyjeżdża, odpisała, że mogłaby się zabrać razem z nim, ponieważ w najbliższym czasie ma zamiar przyjechać do Polski. Umówili się na stacji kolejowej w Montowie. Z tych rozmyślań wyrwał go nagle jakiś szmer na korytarzu. Wyjrzał zza drzwi. Pewna kobieta kłóciła się z konduktorem. W jej twarzy i gestach Tomek odnalazł coś znajomego. Po chwili zwrócił się do niej:

- Sally? To ty?- zapytał. Dziewczyna znieruchomiała, a potem radośnie krzyknęła:

- Tomek!!! Nie zważając na protesty konduktora, przecisnęła się do jego przedziału.

Mężczyzna pomógł jej położyć torbę i uścisnęli się serdecznie.

- Wcale się nie zmieniłeś, Tomeczku! – Sally spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

- Dziękuję, może usiądziemy?- zaproponował mężczyzna. Po chwili już wesoło rozmawiali. Podczas dyskusji Tomek ciekawie przyglądał się kobiecie. Śniada karnacja pięknie łączyła się z pociągłą twarzą, na której znajdowały się czarne loki, brązowe oczy i malutkie piegi. Błękitna sukienka dodawała uroku szczupłej i drobnej sylwetce. Reszta drogi minęła im na pogawędce.

W Montowie czekał już na nich pan Dołek, który miał ich zawieźć do pięknego parku. Był to bardzo miły i pogodny człowiek. Dzięki niemu dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy na temat Piekiełka. W połowie drogi Sally zapytała o legendę, która opowiada o skarbie ukrytym w parku. Pan Dołek chętnie ją opowiedział, a brzmiała ona tak:

- Dawno, dawno temu, kiedy władcą polski był Bolesław Chrobry w Grodzicznie mieszkała pewna śliczna księżniczka o imieniu Laura. Miała czułe serce, ale jej ojciec był wyjątkowo okrutny i straszny. Matka dziewczynki zmarła, kiedy Laura miała 2 latka.

Wieczorami, gdy władca zajęty był rozmową z rycerzami, księżniczka wymykała się do wioski. Miała tam wielu przyjaciół, którym przynosiła jedzenie z królewskiego stołu i zabawki.

Pewnego popołudnia, gdy ojciec powrócił ze spaceru, chciał zobaczyć się z ukochaną córką.

Kiedy zauważył, że dziewczynki nie ma w pałacu, rozzłościł się i kazał ją znaleźć, a następnie uwięzić. Niepokojąca informacja szybko dotarła do dziewczynki, więc nie zastanawiając się, szybko uciekła i ukryła się właśnie w Piekiełku.

Nastała noc. Małej księżniczce ciężko było samotnie zasnąć w lesie, bo strasznie się bała. W końcu postanowiła wejść na drzewo. Kiedy znalazła już odpowiednie miejsce, jej uwagę przykuła płynąca tam rzeczka. Na kamieniach połyskiwały złote łańcuszki i pierścionki, ale dziewczynka nie wiedziała, skąd to wszystko się tam wzięło. Kiedy podeszła bliżej, zauważyła małego skrzata.

- Kim jesteś?- zapytała przerażona.

- Jestem skrzatem i pilnuję Piekiełka – usłyszała odpowiedź. Jeżeli chcesz wraz ze mną być strażniczką leśnych skarbów, wejdź do tej rzeczki!

Laura, niewiele myśląc, włożyła miękkie stopy do lodowatego strumienia i... zniknęła. Od tego czasu słuch o księżniczce i skarbie zaginął, a każdy śmiałek, który odważył się spędzić noc w Piekiełku, ginął bez wieści.

Zasłuchani w tę opowieść Sally i Tomek nie zauważyli nawet, kiedy dojechali na miejsce.

- Uważajcie tylko na skrzata!- zażartował pan Dołek, pomagając im się rozpakować. Potem odjechał, machając im na pożegnanie.

- Co ty na to? Spodobała Ci się legenda?- zapytał Tomek.

Sally odwróciła głowę. – Nawet nie wiesz jak bardzo. Zobacz jak tu ślicznie!- krzyknęła, rozglądając się dookoła. Tomek dopiero teraz zobaczył, w jak pięknym miejscu się znajdują. Wokół nich szumiały wspaniałe lasy, wiły się potężne bluszcze, a pośród wysokiej trawy poziomki oraz jagody wesoło wystawiały zielone listki i kusiły dojrzałymi owocami.

Po rozbiciu namiotów postanowili urządzić mały spacer, aby zapoznać się z terenem.

Kiedy tylko weszli do lasu, zamarli z wrażenia. Piękne, wysokie drzewa wspaniale komponowały z bujnymi krzewami. Gdy spojrzeli na dół, zauważyli wspaniałą rzekę Wel, która, co niespotykane na tych terenach, miała wygląd górskiego potoku. Cechowało ją kamieniste dno i szybki nurt. Podróżnicy postanowili bliżej przyjrzeć się tej rzece i odszukawszy odpowiednią ścieżkę, zeszli nad jej brzeg. Sally zaciekawiły pływające w wodzie pstrągi, zaś mężczyzna uważnie przyjrzał się czerwonemu narostowi na kamieniach. Po chwili odpoczynku ruszyli dalej. Po krótkiej wędrówce zauważyli cel swojej wyprawy. Na gałązce leszczyny siedział mały zimorodek. Tomek jako znawca ptaków w Ogrodzie Zoologicznym w Warszawie określił jego wiek i płeć. Po zanotowaniu wszystkiego w dzienniczku udali się w dalszą drogę.

Po kilku godzinach wędrówki zatrzymali się w zacisznym miejscu w głębi lasu. Sally zmęczona opadła na kamień.

- Jak to dobrze odpoczywać w takim miejscu. Świeże powietrze, a z powodu wilgoci nie czuć upału - to mówiąc, wyciągnęła z plecaka bułkę i zajadając ciągnęła dalej. – Kiedy byłam mała zawsze marzyłam o domku w lesie… Nie dokończyła, gdyż Tomek jej przerwał:

- Ciii…. Słyszysz?- zapytał. Rzeczywiście, w oddali słychać było cichutki pisk.

- Co to może być?

- Nie wiem, ale chodźmy sprawdzić.

Po krótkiej wędrówce w trawie napotkali sarenkę. Maleństwo było wystraszone i wygłodniałe. Kobieta pozostała przy zwierzątku, a Tomek postanowił odnaleźć jej matkę.

Nie było to trudne. Już po kilku krokach zauważył – niestety- już tylko ciało łani. Ze smutkiem powrócił do sarenki. Kiedy opowiedział już wszystko Sally, postanowili, że wezmą sierotkę do namiotu.

Gdy znaleźli się na polanie, Tomek zadzwonił po pana Dołka. Po kilkunastu minutach mężczyzna wraz z leśniczym oglądali maleństwo. Sarenka wypiła kozie mleko i zmęczona usnęła.

Podczas rozważań, co zrobić ze zwierzaczkiem, dyskusję przerwał telefon. Do Tomka zadzwonił jego ojciec z informacją, że właśnie przyjechał do nich pewien przyrodnik, którego pasją są właśnie zimorodki, dlatego mogą już wracać do domu. Podczas rozmowy mężczyźnie nasunął się pewien pomysł. Zapytał czy może do zoo przywieźć nowego mieszkańca – małą sarenkę. Wilmowskiemu spodobał się ten pomysł i z chęcią się zgodził.

Sally z żalem żegnała się z Piekiełkiem. Chciała tu spędzić chociaż jedną noc. Przez ten krótki czas pokochała tę rzekę, a w niej małe pstrągi i wszystkie inne jej skarby. Najchętniej przytuliłaby każde drzewo, pogłaskałaby wszystkie listki. Odjeżdżając, obiecała sobie, że kiedyś tu wróci.

Będąc już w drodze do Warszawy, głaskała sarenkę i rozmyślała o Tomku.

Ostatnio widziała go 15 lat temu. Z chłopca przeobraził się w przystojnego mężczyznę. Podobały jej się jego piwne, oczy i brązowe włosy. Lubiła patrzeć na to jak zwinnie porusza się, mówi.. Nie przestając o nim myśleć, usnęła.

Obudził ją gwar. Niechętnie otwierając oczy, zauważyła, że są już na miejscu. Słońce dawno już schowało się za horyzontem, na niebie dumnie błyszczał księżyc. Ociągając się, wysiadła i podreptała do domu. Otwierając drzwi, stanęła jak wryta. Na stole jaśniały świece, a ich blask oświecał wspaniałe potrawy. Tomek, w eleganckim garniturze podszedł do niej, wręczył jej czerwone róże i uklęknął, mówiąc:

- Sally, dawno Ciebie nie widziałem, jednak kiedy ujrzałem cię dziś w pociągu, poczułem, że przez 15 lat w moim sercu panowała pustka. Dlatego pytam cię: „Czy chciałabyś zostać moją żoną?”

Od tego zdarzenia minęło 6 lat. Pędzący samochód skręcił w polną drogę prowadzącą do Piekiełka. Po kilku minutach, jak przed laty, zatrzymał się na polanie. Z auta zwinnie wyskoczyła czteroletnia dziewczynka. Mężczyzna wysiadł ze samochodu i otworzył drzwi kobiecie, która na rękach trzymała małego chłopca. Sally i Tomek byli szczęśliwi, że wraz z rodziną mogą odpoczywać na pięknych, pełnych świeżego powietrza terenach Warmii i Mazur, z dala od zgiełku dwudziestego pierwszego wieku i wiążących się z nim problemów, smutków oraz kłopotów.

◄cofnij    ▲do góry