powiat olsztyński

Tomczyk Małgorzata

Tomek na Warmii i Mazurach

Pewnego razu Tomek Wilmowski jak zwykle siedział w swoim pokoju i czytał książkę. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę! – zawołał.

- Dzień dobry, Tomku!

- Dzień dobry, tato! Co cię do mnie sprowadza?

- Chciałbym żebyś pojechał razem ze mną na Mazury.

- Tato jesteś kochany!

- To pakuj się i jedziemy! Będę u ciebie jutro o dziewiątej.

- Do zobaczenia!

- Do jutra!

Mówiąc to, pan Wilmowski wyszedł z mieszkania, a Tomek od razu zaczął się pakować. Po dwóch godzinach chłopiec skończył i dalszą część dnia przeznaczył na rozmyślanie o wyprawie. Wieczorem nie mógł zasnąć. Był bardzo podekscytowany podróżą.

Następnego dnia chłopiec szybko się ubrał, zjadł śniadanie i już o godzinie ósmej czekał na tatę. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi domyślił się, że jest to jego ojciec, więc wziął swoje torby i wyszedł z domu.

- Dzień dobry, synku! Widzę, że jesteś już spakowany.

- Tak. Możemy już jechać.

Tomek poszedł na stację kolejową, kupił dwa bilety i razem z tatą czekali na pociąg.

W czasie jazdy spytał ojca.

- Jaki jest cel naszej wyprawy?

- Chłopcze, jest to wycieczka krajoznawcza. Będziemy zwiedzać różne ciekawe miejsca.

Tomek bardzo się ucieszył, bo wiedział, że Mazury są bardzo piękne i mają cudne jeziora.

Gdy dotarli na peron w Mikołajkach, Tomek i jego tata zachwycali się architekturą miasta.

Miasteczko, choć małe, było bardzo malownicze. Tata Tomka kiedyś tu mieszkał, więc oprowadzał chłopca. Pokazał mu Jezioro Mikołajskie. Pływało po nim dużo żaglówek. Chłopiec też chciał tak popływać.

- Tato, czy mógłbyś wypożyczyć żaglówkę?

- Oczywiście, ale najpierw zwiedzimy Mikołajki.

- Bardzo ci dziękuję.

Razem z ojcem zwiedzali miasto. Chłopcu podobała się fontanna, kościół i wiele innych cudownych zabytków, jednak najbardziej nęciła go beztroska żegluga po jeziorze Śniardwy.

Stało się. Dziś Tomek wypłynął na wody. Najpierw był na Jeziorze Mikołajskim potem jednak popłynął dalej i znalazł się na środku Jeziora Śniardwy. Został tam chwilę, jego ojciec mówił, że niebo się zachmurzyło i powinni już wracać, jednak Tomek go nie słuchał. Chciał jeszcze tu zostać. Nagle rozpadał się deszcz. Chłopiec przestraszył się. Rozpoczęła się wielka burza. Najgorsze było to, że żaglówka odpłynęła daleko od brzegu. Wkrótce rozszalał się wiatr. Sytuacja wyglądała groźnie. Mocny podmuch wiatru przechylił tak łódkę, że Tomek wypadł za burtę. Nie umiał pływać.

- Ratunku! – krzyczał, krztusząc się wodą

Ojciec podał mu rękę i sam wpadł do wody. W pobliżu nie było żadnej pomocy, jednak pan Wilmowski umiał pływać. Wziął już nieprzytomnego Tomka i dopłynął z nim do brzegu. Próbował ocucić go. Z pomyślnym skutkiem. Gdy chłopiec się ocknął, nie wiedział, gdzie jest, jednak po kilku chwilach doszedł do siebie. Burza ustała. Teraz tylko trzeba było wrócić po żaglówkę. Ojciec nakazał Tomkowi, aby ten został na brzegu, a sam popłynął po łódź. Gdy wrócił, chłopiec bał się na nią wejść, ale pan Wilmowski powiedział, że nie ma się czego bać. Wtedy młodzieniec posłuchał taty. Gdy byli już na żaglówce Tomek jak najszybciej chciał wrócić do Mikołajek.

To był pełen przygód dzień. Tomek wraz z ojcem spał jak zabity w domu u jego wujka Kazika, który mieszka w Giżycku.

Następnego dnia tata chłopca zaproponował mu, aby pojechali do Świętej Lipki, ponieważ jest tam piękny kościół. Chłopiec się zgodził, więc razem z ojcem wsiedli do autobusu i pojechali prosto do celu. Gdy się zatrzymali, ich wzrok przyciągnęła wielka budowla.

- To słynny kościół. Czyż nie jest piękny? – powiedział ojciec.

- Ten kościół jest wspaniały! Wejdźmy do środka!

- Oczywiście! Chodźmy!

Tak więc obaj weszli do środka.

- Jakie piękne obrazy widnieją na ścianach i sklepieniach kościoła.

- Tak. Też mi się podobają.

Kiedy chłopiec dokładnie pooglądał budowlę, razem z ojcem poszedł do sklepu z pamiątkami. Długo oglądali rzeczy, ale zdecydował, że kupią wielką kredkę z napisem „Pamiątka ze Świętej Lipki”.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – spytał sprzedawca.

- Marek, to ty? – odpowiedział pytaniem ojciec Tomka.

- Jurek Wilmowski?!

- Sporo lat się nie widzieliśmy!

- Tak, to prawda.

- Kto to jest?

- To mój syn, Tomek.

- Duży chłopiec.

- Tak, ma już szesnaście lat.

- Sporo! Co u ciebie słychać, Jurku?

- Mieszkam teraz w Warszawie, a tu przyjechałem z Tomkiem, aby mu pokazać, gdzie kiedyś mieszkałem. Nie spodziewałem się, że cię tutaj spotkam.

- Ja też nie.

- Szkoda, że nie możemy dłużej pogadać. Przyjedź kiedyś do mnie, a na razie poproszę tę kredkę z wyrzeźbionym napisem.

- Proszę bardzo.

- Dziękuję, do widzenia.

- Cześć.

Tak, więc tata Tomka spotkał swojego, szkolnego kolegę.

Później razem z Tomkiem wypożyczyli rowery i pojechali w okolicę Kętrzyna, a mianowicie do „Wilczego Szańca”, gdzie znajdują się bunkry Hitlera. Razem zwiedzali to miejsce. Tomkowi kojarzyło się to z bardzo smutnymi wydarzeniami, więc chciał wracać z powrotem do Świętej Lipki. Słońce chyliło się ku zachodowi. Tę noc spędzili u kolegi pana Wilmowskiego.

Następnego dnia Tomek wraz z tatą pojechali autobusem do Kętrzyna na stację kolejową. Tam z peronu wyruszyli prosto do Warszawy.

- To była krótka podróż, ale bardzo ciekawa. Dużo się z niej nauczyłem. Podobało mi się tutaj.

- Cieszę się, że ty się cieszysz.

Dalej obaj spali wymęczeni podróżą. Późnym wieczorem dojechali do stolicy.

◄cofnij    ▲do góry