powiat olsztyński

Szaszkiewicz Marta

Przygody Tomka na Warmi i Mazurach

Siedziałem sam. Nie wiedziałem czy dobrze zrobiłem uciekając z domu, lecz tyle słyszałem o pięknych Mazurach, o jeziorach i żegludze, więc nie mogłem się powstrzymać. Mieszkam w Warszawie, jest to piękne miasto, lecz wolę podziwiać piękno przyrody. Mam 14 lat. Uczę się dobrze, choć nie jestem prymusem. Moja mama umarła, a tata Andrzej Wilmowski jest łowcą dzikich zwierząt i dużo podróżuje, pracując dla niemieckiego handlarza zwierząt Hagenbecka.

W przedziale było głośno i niewygodnie, właśnie czytałem książkę geograficzną. Uwielbiam ten przedmiot. Zdrzemnąłem się, lecz trwało to krótko usłyszałem otwierające się drzwi przedziału. Zamurowało mnie weszła mała dziewczynka miała nie więcej niż 5 lat.

Miała przestraszone oczy. Zapytała się czy może wejść, kiwnąłem głową. Była szczupła i drobna miała blond włosy splecione w dwa kucyczki i niebieskie oczy.

Milczałem aż w końcu nie wytrzymałem:

- Cześć mała, jak masz na imię??- zapytałem

- Ola- odpowiedziała

- A ja Tomek. Gdzie twoja mamusia?-

- Nie wiem, zgubiłam się stałam z nią na peronie zrobiło się tłoczno aż straciłam ja z oczu wolałam: Mamo, mamo,ale nic.

- Gdzie to było??

- Nie znam miejscowości wsiadłam do tego pociągu 30 minut temu myślałam, że wsiadła tutaj.

Rozpłakała się a ja się zdenerwowałem. Chciałem już chwycić za hamulec bezpieczeństwa, ale się powstrzymałem.

-Powiedz jak na imię ma twoja mamusia?

- Basia, i ma długie czarne włosy i piękny uśmiech

- Gdzie mieszkasz??

- W Warszawie obok takiego dużego i pięknego placu zabaw.

- Wiesz ja też mieszkam w Warszawie znasz może ulicę?

- Nie znam.

Widziałem ponowne łzy w jej oczach.

- Poczekaj tu dobrze ja pójdę po pana konduktora.

- Dobrze będę czekać

Biegłem przez korytarz obijając się o bagaże pasażerów.

- Przepraszam, przepraszam znalazłem dziewczynkę, zgubiła się na peronie w Warszawie wsiadła do tego pociągu.

- Gdzie teraz jest- odpowiedział konduktor

- W moim przedziale szybko chodźmy

Siedziała jak ją zostawiłem. Konduktor długo z nią rozmawiał widać dowiedział się tyle, co ja. Wyszedł z przedziału zrobiłem to samo. Mała niech tu zostanie skontaktuje się z moim kolegą z Warszawy powiadomi mamę Oli może czeka tam i się denerwuje tak samo jak my. Odszedł. Dałem dziewczynce kawałek bułki zjadła w mgnieniu oka. Porozmawialiśmy chwilę. Na następnym przystanku przyszedł po nią konduktor

- Dowidzenia, dziękuję- powiedziała Ola

- Cześć mała.- Odpowiedziałem

Zapadła noc jechałem jeszcze długo, bo do Kętrzyna było daleko nie wiem, dlaczego wybrałem to miasto chyba zafascynowała mnie jego historia. W pobliżu Kętrzyna w Gierłoży mieściła się główna kwatera A. Hitlera (Wilczy Szaniec).

Lubię historię Polski jestem wielkim patriotą.

Przespałem całą noc. W końcu poznałem. Mazury!

Ucieszyłem się. Wiedziałem, że dojeżdżam na miejsce. Po ok. 3 godzinach pociąg się zatrzymał i przeczytałem tabliczkę KĘTRZYN. Wysiadłem z pociągu.

Wziąłem głęboki oddech i pewnym krokiem szedłem prosto. Usiadłem na ławce zastanawiając się czy dobrze zrobiłem, lecz nie było już odwrotu.

Wyjąłem karteczkę z ulicą mojego przyjaciela miałem nadzieję, że zrobię mu niespodziankę odwiedzając go. Dwa razy przeczytałem adres. Podniosłem plecak i pewnym krokiem ruszyłem w głąb miasta. Nie było ono duże i to mi się spodobało. Zapytałem się po drodze paru przechodniów gdzie jest dana ulica po paru wskazówkach trafiłem. Zapukałem do drzwi.

Otworzył mi dość wysoki młodzieniec o dużych ciemnych oczach.

- Tomek! -Krzykną

- Karol!!- Zawołałem

- Co ty tu robisz??- zapytał

- Uciekłem z domu- odpowiedziałem

- Właź szybko wszystko mi opowiesz.

Byłem szczęśliwy jak nigdy. Karol z niedowierzaniem przysłuchiwał się moim opowieściom. Po paru godzinach pogaduszek położyłem się. Chłopak oczywiście pozwolił mi się gościć jak tylko długo chcę. Ale kazał mi tez zadzwonić w jak najbliższym czasie do wujostwa. Zgodziłem się. Następnego dnia czekało na mnie oczywiście ciepłe śniadanko i Karol w całej gotowości. Zapytałem, co robi a on na to, że szykuje prowiant na naszą wspólną wyprawę. Jednym słowem wybieramy się na wycieczkę rowerową. Mało, co nie wyszedłem z siebie. W przeciągu 10 minut zjadłem śniadanie i poszedłem do garażu po rowery. Umyłem go, naoliwiłem też łańcuch napompowałem opony. I w drogę. Wyjechaliśmy z Kętrzyna mieliśmy jechać do Św. Lipki. Po jednym niedługim postoju dojechaliśmy. Święta Lipka jak się dowiedziałem to niewielka miejscowość znana już od XV wieku jako miejsce licznych pielgrzymek, położona jest w pobliżu Kętrzyna nad jeziorem Dejnowa. Co roku, ponad 100tys. turystów przyjeżdżających na Mazury, odwiedza znajdujące się tu Sanktuarium Maryjne. Z powodu licznych grup pielgrzymów, Święta Lipka często nazywana jest "Częstochową Północy"..

- No, co dalej robimy Tomku??

- No nie wiem tu jest tak pięknie zabierz mnie gdziekolwiek chcę jak najwięcej zwiedzać.

Karol po dłuższym zastanowieniu zaproponował przejażdżkę na drugi koniec jeziora Dejnowa, czyli do Pilca w tej wsi jest zapora wodna przy dawnym młynie, przez którą przelewa się do jeziora woda rzeki Dajny. Ucieszyłem się jak dziecko, że się tam wybieramy. Podjechaliśmy do wybrzeża jeziora żeby chwilę odpocząć i mieliśmy ruszać za parę minut aż Karol zauważył rowery wodne zaproponował abyśmy tu zostawili rower i przepłynęli na drugi koniec jeziora i wrócilibyśmy na miejsce. Wiedział, że nigdy nie płynąłem rowerem wodnym, więc wypożyczył jeden. Płynęliśmy, pedałując i mile rozmawiając aż koło nas przepłynął szybki skuter przewracając nam rower. Byliśmy pod wodą kierownik wypożyczalni zauważył to zdarzenie, wskoczył w łódkę i zbliżał się do nas. Ja nie chcąc się chwalić bardzo dobrze pływam kiedyś Ojciec zabrał mnie na swój okręt i płynęliśmy aż niepostrzeżenie wpadłem do wody, lecz nic mi się nie stało. Wynurzyłem się, nigdzie nie było Karola, krzyczałem jego imię, lecz nikt nie odpowiadał. Nie zastanawiając się dłużej zanurkowałem w wodzie, na jednym z pni leżała bluza chłopaka. Przestraszyłem się. Wynurzyłem się, aby nabrać powietrza w jednej chwili ktoś złapał mnie za kołnierz i wciągnął na łódkę. Był to kierownik wypożyczalni. Zapytał, co z moim kolegą powiedziałem, że nie wiem i ,że w głębi wody znalazłem jego bluzę. Mężczyzna słysząc to zdjął koszulkę i wskoczył do wody, która szczerze powiem była lodowata. Byłem zdenerwowany. W pewnej chwil wynurzył się z ubraniem kolegi. Podpłyną do mnie powiedział,że go nie znalazł w tej chwili zauważyliśmy jakieś ciało płynące na kawałku dosyć dużej deski. Facet podpłyną do niego i zabrał go, położył na łódce.

Karol nie oddychał byłem roztrzęsiony. Ale pamiętałem podstawy sztucznego oddychania, nie zastanawiając się ani chwili dłużej przystąpiłem do ratowania przyjaciela. Ockną się. Krzyknąłem z radości!

- Przepraszam Tomku – wykrztusił

- Za co to ja Cię przepraszam – odpowiedziałem

Dopłynęliśmy łajbą do brzegu, zanieśliśmy Karola do domu kierownika. Karol czuł się w zupełności dobrze. Nie chciał żebyśmy zadzwonili po karetkę. Poprosiłem „wybawcę” o załatwienie transportu do Kętrzyna. Bez chwili namysłu zaproponował, że sam nas odwiezie do domu i „wręczy” Karola w ręce mamy. Zgodziliśmy się. Kierowca wsadził do bagażnika rowery i ruszyliśmy w drogę. Gdy dojechaliśmy kierownik wypożyczalni porozmawiał z mama Karola i wrócił do domu. Pani Elżbieta była zaszokowana tą całą sytuacją.

Mój przyjaciel poszedł spać a ja zadzwoniłem do wujostwa i poprosiłem żeby po mnie przyjechali. Doszedłem do wniosku, że samotne wycieczki i ucieczka z domu nie przynoszą nic dobrego.

??

??

??

??

3

◄cofnij    ▲do góry