powiat węgorzewski

Supiński Adam

Tomasz Wilmowski na tropie tajemniczego skarbu

Tomasz Wilmowski często podróżował. Zwiedził wiele ciekawych miejsc. W dniu powrotu do domu z kolejnej wyprawy, spotkał pewnego starca, który opowiedział mu historię złotych monet, prawdopodobnie ukrytych na Mazurach. Chłopca tak zainteresowała opowieść mędrca, że postanowił tam pojechać i odnaleźć ukryte bogactwo.

Wyruszył w podróż i już następnego dnia dotarł do Pozezdrza - wsi, w okolicy której rzekomy skarb miał się znajdować. Jego śladów szukał bardzo dokładnie, lecz niczego interesującego nie znalazł. Kiedy zrezygnowany postanowił wracać, nagle zauważył kilka rozsypanych złotych monet. Zbierając je, zbliżył się do brzegu jeziora Pozezdrze. Złote monety mieniły się w wodzie. Tomek stwierdził, że jest zbyt głęboko i bez sprzętu do nurkowania zupełnie sobie nie poradzi. Pobiegł do wsi i z wypożyczalni sprzętu turystycznego, wypożyczył kombinezon do nurkowania, płetwy, maskę, butlę z tlenem i latarkę. Niestety było już zbyt późno na nurkowanie. Postanowił odłożyć przeszukiwanie dna jeziora do następnego dnia, a teraz poszedł poszukać noclegu. Wynajął pokój w niedaleko położonym pensjonacie. Szybko poszedł spać, by być dobrze wypoczętym przed nurkowaniem.

Nazajutrz rano poszedł nad jezioro. Monety wyraźnie błyszczały w porannym słońcu. Rozpoczął nurkowanie. Zanurzał się coraz głębiej, bo ciągle widział złoty poblask. Dotarł już naprawdę głęboko, gdy zobaczył przed sobą wrak małego statku i mnóstwo rozsypanych wokół monet. Tomek chciał wejść do wnętrza wraku, lecz drzwi były zablokowane. Przestraszył się, bo zobaczył za sobą wielki czarny cień. Nerwowo popłynął wzdłuż statku, z tyłu zobaczył otwór w kadłubie, przez który bez wahania wpłynął do środka wraku. Przez chwilę czekał nieruchomo. Okazało się, że płynął za nim wielkich rozmiarów szczupak. Tomek odetchnął z ulgą. W środku wraku było ciemno i strasznie. Poświecił sobie wodoodporną latarką. Nigdzie nie było widać złotych monet, tylko same kamienie. Zrezygnowany postanowił zakończyć dalsze poszukiwania. Wypływając z wraku, zobaczył butelkę ze zwiniętym papierem w środku.

- Ktoś tu chyba był przede mną ? – pomyślał Tomek. Ciekawe tylko kto?

Kończył mu się tlen, więc musiał szybko wypłynąć na powierzchnię jeziora. Po wyjściu na ląd, od razu zajrzał do butelki. Wyjął z niej zwinięty w rulon papier. Była to jakaś stara mapa.

- Być może ta mapa zaprowadzi mnie do skarbu? – pomyślał Tomek.

Wrócił do pensjonatu, rozłożył na stoliku mapę i zaczął zastanawiać się, gdzie może znajdować się zaznaczone na niej miejsce „X”. Zmęczony długim nurkowaniem, postanowił odłożyć do jutra poszukiwanie oznaczonego miejsca.

Następnego dnia od razu wyruszył w drogę. Intuicja podpowiadała mu, żeby poszukać tajemniczego miejsca we wsi Pozezdrze. Na mapie obok zaznaczonego miejsca narysowane było mnóstwo drzew. W lewym górnym rogu namalowany był ul. Tomek przechadzał się po wsi, ale nie trafił na nic, co jednoznacznie kojarzyłoby się z zaznaczonym na mapie miejscem. Mieszkańcy wsi byli dla niego mili, ale też nie umieli mu pomóc. Dopiero, gdy zaczepił przechodzącego proboszcza, ten powiedział mu, że to na pewno chodzi o kościół, bo wokół rośnie mnóstwo drzew i tylko tam są ule. Tomek zdziwił się, bo kto mógłby chować skarb w kościele? Mimo to, poszedł wraz z księdzem do kościoła - ukląkł w ostatniej ławce i pomodlił się. Gdy miał już wychodzić z kościoła, nagle pod jedną z ostatnich ławek zauważył złożony papier. Intuicja podpowiadała mu, że jest on przeznaczony dla niego. Była to kolejna mapa i zawinięta w nią złota moneta. Tomek wyszedł z kościoła i poszedł na łąkę. Usiadł, rozłożył obie mapy i zastanawiał się, czy mają one ze sobą coś wspólnego. W pewnej chwili zauważył, że mapa znaleziona we wraku statku, oznaczona jest symbolem ,,1/4”, a ta z kościoła numerem ,,2/4”.

- Ciekawe, co będzie na następnej mapie? – cicho powiedział Tomek, bo przeczuwał, że nie jest to ostatnia, jaką znalazł.

Dokładnie przyjrzał się znalezionej przed chwilą mapie. Wyraźnie zaznaczona była na niej rzeka, a w prawym górnym rogu narysowana łódź. Domyślił się, że chodzi o rzeką Sapinę i że czeka go przejażdżka kajakiem. Stwierdził, że popłynie od razu, jak tylko wypożyczy gdzieś kajak. Przypomniał sobie, że właściciele pensjonatu prowadzą również wypożyczalnię sprzętu wodnego. Gdy wynajmował pokój, powiedzieli mu, może korzystać z posiadanego przez nich sprzętu. Tomek niestety wcześniej nie miał czasu, a teraz postanowił z tej propozycji skorzystać.

Wypożyczonym kajakiem, w blasku popołudniowego słońca, wyruszył na spływ malowniczą, objęta strefą ciszy, rzeką Sapiną. Rozglądał się, za błyszczącymi w słońcu monetami. Domyślał się, że złoto będzie albo w wodzie, albo w przybrzeżnych trzcinach. Płynął, ale niczego błyszczącego nie widział. Postanowił przycumować kajak przy jedynej, jaką napotkał malutkiej kładce i odpocząć, bo mimo, że płynął z prądem, to jednak zmęczył się wiosłowaniem. Stanął na brzegu i rozglądał się z zaciekawieniem dokoła.

- Jak tu pięknie, cicho i spokojnie – pomyślał. Dawno nie byłem w takim miejscu.

W pewnym momencie zauważył przywiązany żyłką do kładki spławik, z zaczepioną do niego błyszczącą monetę. Wyciągnął go z wody, zdjął monetę, ale mapy nie znalazł. Przyjrzał się dokładniej spławikowi. Gdy zobaczył w nim rozcięcie, zrozumiał, że mapa jest w środku. Nie mylił się. Mapa ta oznaczona była nr „3/4”, a znakiem „X” zaznaczono na niej bunkry z okresu II wojny światowej położone w pobliżu Pozezdrza. Tomek po krótkim odpoczynku, ruszył w drogę powrotną. Wiedział, że zajmie mu ona więcej czasu, bo teraz będzie płynął pod prąd. Zmęczony, ale pełen wrażeń, dotarł na wieczór do pensjonatu. Przeszukiwanie bunkrów tzw. „Czarnego Szańca” zostawił sobie na następny dzień.

Nazajutrz wstał dopiero koło południa. Nie tracąc ani chwili dłużej, wyruszył na poszukiwanie kolejnego miejsca, zaznaczonego na trzeciej mapie. Doszedł do lasu i tam odszukał najbardziej okazały bunkier, którym okazał się bunkrem Heinricha Himmlera. Wierzył, że tam znajdzie kolejną, ostatnią już mapę. Niestety tym razem poszukiwania się przedłużały. Obszedł bunkier dookoła, rozglądając się dokładnie, ale nigdzie nie natrafił na mapę, ani błyszczące monety. Postanowił wejść na górę, dosyć wysokiej budowli. Długo to trwało, ale w końcu udało mu się wspiąć na sam szczyt. Zasapany i zmęczony porozglądał się dokładnie, ale nie natrafił na nic, czego szukał. Usiadł i z zaciekawieniem oglądał otaczający go las. Zastanawiał się gdzie dalej szukać mapy i skarbu. Po dłuższym odpoczynku ostrożnie zaczął schodzić z bunkra. Nagle w jednej ze szczelin zauważył zawinięty w folię papier. Ucieszył się na ten widok, bo już domyślał się, że jest to poszukiwana przez niego mapa. Była to mapa z napisem „4/4”.

- Jeśli ktoś nie żartuje, to jest to ostatnia mapa – pomyślał. – A jeśli nie?

Późno się zrobiło, więc odłożył poszukiwania do następnego dnia.

Wczesnym rankiem następnego dnia zabrał się do przeglądania znalezionej mapy. Wyraźnie zaznaczony był podmokły teren, a w lewym dolnym rogu narysowany bóbr. Tomek zapytał gospodarzy pensjonatu, gdzie w okolicy znajduje się największe bobrowisko. Postanowił tam udać się jak najszybciej. Tylu żeremi bobrowych i bobrów na raz jeszcze w życiu nie widział. Rozglądał się zachwycony i nie mógł własnym oczom uwierzyć, w jakie piękne miejsce trafił. Niestety nigdzie nie widział poszukiwanego, błyszczącego skarbu. Nagle spostrzegł na jednym z pobliskich drzew maleńką, błyszczącą skrzyneczkę.

- Ale czy tam może być ukryty skarb? – zastanawiał się Tomek.

Niestety w środku nie było skarbu, lecz tylko kartka z napisem:

„Prawdziwy skarb już znalazłeś!”

„Jeśli jednak w dalszym ciągu interesują cię złote monety, to szukaj ich na wyspie,

na jeziorze pozezdrzańskim, 40 kroków od Starego dębu”.

Tomek głęboko zastanowił się nad przeczytanym zdaniem i pomyślał, że tych kilka znalezionych przez niego monet, nie może być prawdziwym skarbem. O co tu chodzi? Intrygowała go tajemnica, którą koniecznie chciał odkryć. Postanowił, że popłynie pożyczoną od gospodarzy pensjonatu łódką, na wskazaną na kartce wyspę. Gdy był już na miejscu, rozpoczął poszukiwanie Starego dębu. Nie było to trudne zadanie, bo górował on nad wszystkimi drzewami na wyspie.

- Trzeba kopać 40 kroków od dębu. Tylko w którym kierunku i jak głęboko? – zastanawiał się Tomek.

Spojrzał jeszcze raz na kartkę.

- Dlaczego „Starego” napisane jest wielką literą? – zaczął się intensywnie zastanawiać.

40 kroków i wielka litera „S”.

- Może chodzi o 40 kroków na południe? Jak znaleźć południe? – rozważał w myślach Tomek.

No tak, przecież to proste. Jeśli na kamieniu rośnie mech tzn., że trzeba kopać po przeciwnej stronie, bo mech rośnie zawsze po północnej stronie. Zaczął kopać. Nagle uderzył w coś łopatą. Okazało się, że jest to skrzynia! Gdy ją otworzył, znalazł w niej złote monety i kartkę, na której było napisane tak:

„Nie wszystko złoto, co się świeci.

Znalezione przez ciebie monety, to zwykły, bezwartościowy metal.

Największym skarbem Krainy Wielkich Jezior Mazurskich są jeziora, rzeki, lasy, „dzika” przyroda, zabytki i... przygoda, którą możesz tu przeżyć”.

Tomek usiadł wygodnie pod dębem, spojrzał na odbijające się w tafli jeziora słońce, wsłuchał się w szum liści i fal, i zamyślił się głęboko. Poczuł się naprawdę szczęśliwy, bo dotarło do niego, że to otaczające go piękno przyrody, to największy skarb, jaki można odnaleźć na Mazurach. Oto prawdziwy skarb, bezcenny!

◄cofnij    ▲do góry