powiat olsztyński

Statkiewicz Magda

Przygody Tomka Wilmowskiego w Ełku

Pewnego razu, kiedy świeciło słońce i był piękny dzień, postanowiłam zaprosić Tomka Wilmowskiego do Ełku. Napisałam do niego list, w którym opisałam piękno naszego miasta latem. Zaskoczyła mnie odpowiedź, w której zgadza się na odwiedziny. Niecierpliwie oczekiwałam jego przyjazdu a w dniu, kiedy miało to nastąpić czekałam na niego z szalejącym sercem na dworcu. Przyjechał wysoki blondyn z olbrzymim plecakiem podróżnika. Służyłam mu za przewodnika i zaprowadziłam go do hotelu, aby odpoczął po podróży.

Po południu udaliśmy się na spacer po mieście. Bardzo podobały mu się stare kamienice ozdobione pięknymi freskami i rzeźbami zachowane w tak dobrym stanie, ale największe wrażenie zrobiło na nim nasze piękne jezioro otoczone zielenią, a znajdujące się praktycznie w centrum miasta. Rano postanowiliśmy obejrzeć plan miasta i szlaki turystyczne tego regionu. Bardzo spodobało mu się nasze jezioro Ełk, a spływ kajakiem pachniał przygodą. Postanowiliśmy udać się, aby wypożyczyć kajaki. Przedtem kupując suchy prowiant na drogę, ciepłe ubranie na zmianę oraz namioty, a do naszej wyprawy postanowiło dołączyć się troje moich przyjaciół Karolina, Asia i Olek. Kiedy wszystko było gotowe i zapięte na ostatni guzik wyruszyliśmy na szlak Czarną Hańczą.

Pływanie kajakiem wydawało się proste jednak w praktyce okazało się dość żmudnym zajęciem. Zdarzały się wywrotki dobrze, że było ciepło to chłodna kąpiel nie dokuczała mocno, a ubrania szybko wysychały. Ale za to piękne widoki, pachnąca woda dodawała sił i szumiące drzewa dodawały sił.

Wieczorem przybiliśmy do brzegu, aby odpocząć i rozpalić ognisko, kiełbaski pieczone na ognisku pachniały apetycznie, a Tomek opowiadał o swoich przygodach przeżytych na odległych kontynentach wśród dzikich plemion. Nad ranem mieliśmy niesamowitą pobudkę, otóż obudziło nas szarpanie i ciągnięcie namiotu, byliśmy przerażeni, a dziewczyny krzyczały. Jedynie Tomek zachował zimną krew, przygotował linę i wyszedł sprawdzić, co się dzieje. Po chwili wszystko ucichło. Okazało się, że to krowa gospodarza, na którego polu obozowaliśmy wzięła nas za intruzów i chciała nas przepędzić. Dalsza część podróży przebiegała bez zakłóceń, byliśmy zachwyceni pięknym krajobrazem, czystą wodą i tym, że tak naprawdę nie znamy naszej ziemi mazurskiej.

Dzięki Tomkowi odkryliśmy smak przygody i nasz wspaniały region. Ze smutkiem się rozstawaliśmy się. Ale obiecaliśmy do siebie pisać i opisywać swoje przeżycia. Tak zakończyła się moja przygoda ze sławnym podróżnikiem Tomaszem Wilmowskim.

◄cofnij    ▲do góry