powiat ostródzki

Skorupska Ola

Topory i rury, czyli niebezpieczne podziemia

Niebo nad jeziorem Szeląg jaśniało od ciepłych promieni słonecznych wydobywających się zza chmur. Delikatna bryza powiewała biało-czerwoną chorągiewką przyczepioną do namiotu Wilmowskich.

Rżenie i tupanie koni zbudziło Tomka. Ziewając i jednocześnie przeciągając się wstał i wyszedł z namiotu.

-Hej Tomek!- zawołał jego ojciec- Jedziemy na wycieczkę konną po Zwierzewie. Ty zostaniesz i popilnujesz obozu. Wrócimy za kilka godzin -powiedział, po czym pojechał.

Tomek bez chwili namysłu wskoczył do wody i popłynął na drugą stronę jeziora. Gdy już dotarł na miejsce wyszedł na brzeg, Na plaży stała dziewczyna w jego wieku

-Cześć, jestem Lidka!- przywitała go.

-Hej, jestem Tomek!.

-Lidka!!- usłyszeli krzyki zza drzew.

-Muszę iść pa!- pożegnała się i pobiegła.

Po chwili Tomek położył się na trawie. Nagle usłyszał dwóch rybaków. Zaciekawiony ich rozmową podszedł bliżej i schował się za wielkim dębem, gdzie wszystko wyraźnie słyszał:

-…mówią, że…-starzec odkaszlnął-,…że w Szelągu jest czołg z II Wojny Światowej i …

-No coś ty!- przerwał mu drugi rybak. –Nie wierz we wszystko, co mówią!- powiedział.-Ale podobno przy ostródzkim zamku jest zakopany stary, krzyżacki skarb.

-Przestań!...

Tomek nie chciał słuchać dalszych sprzeczek starców, więc popłynął na drugi brzeg i zaczął czytać różne książki oraz przewodniki by znaleźć informacje o Ostródzie. Gdy jego ojciec wrócił z wyprawy zastał Tomka śpiącego w otoczeniu książek. Odłożył je i przykrył syna kocem, poczym sam poszedł spać.

Nazajutrz Tomek wybrał się autobusem do Ostródy. Gdy przybył na miejsce jakaś dziewczyna zaczepiła go:

-Cześć Tomek.

-O, cześć Lidka!

-Co ty tu robisz?

-Chciałem cię zapytać o to samo.

-Ja tu mieszkam. A ty, po co tu przyjechałeś?

-Przyjechałem obejrzeć zamek.

-To super!

-Pójdziesz ze mną?

-Przepraszam, nie mogę, bo idę do chorej babci. Ale za pół godziny mogę do ciebie dołączyć.

-Dobrze, no to do zobaczenia na zamku!

-Cześć!

Po krótkiej rozmowie z koleżanką Tomek poszedł do zamku. Jak był na miejscu usiadł na ławeczce i przez pół godziny spoglądał niecierpliwie na zegarek.

-Wreszcie jesteś!- krzyknął patrząc na zmęczoną Lidkę. -Spóźniłaś się.

-Tak wiem, przepraszam. Autobus się spóźnił.

-Dobrze, nic się nie stało. No to chodźmy-powiedział Tomek i razem poszli do zamku.

-Najpierw pójdźmy do muzeum - zaproponowała Lidka. Gdy kupili bilety poszli na wystawę napoleońską, a potem oglądali wystawę o krzyżakach. Tomek notował wszystkie informacje o rycerzach z zakonu, a Lidka mu pomagała. Gdy skończyli oglądać wystawy, poszli do biblioteki, gdzie Tomek nadal zbierał informacje o krzyżakach. Po godzinie wyszli.

-Tomek, autobus do Zwierzewa masz dopiero za godzinę, to może zajdziesz do mnie do domu? -zapytała Lidka.

-Dobrze - zgodził się Tomek.

Gdy szli coś, błyszczącego zwróciło uwagę chłopca, podbiegł tam i podniósł z ziemi kawałek złota.

- Złoto! Jednak to prawda!- skakał z radości Tomek.

-Jakie złoto? O co ci chodzi?- Lidka ze zdziwieniem na niego patrzyła.

-Słyszałem o dawnym krzyżackim skarbie pod zamkiem. Teraz musimy znaleźć resztę skarbu.

- Dobrze, lecz dziś nie zdążysz już wrócić na biwak, ponieważ to jest twój ostatni autobus. Ale jak chcesz to możesz spać u mnie.

-A masz telefon? Zadzwoniłbym do taty.

-Jasne. Ale może zadzwonisz z publicznego?

-Dobrze - powiedział Tomek i razem z Lidką poszedł zadzwonić.

Potem wrócili na miejsce znalezienia kawałka złota. Nagle Lidka zauważyła wysuniętą cegłę. Podeszli do niej i gdy Tomek ją wsunął, otworzyła się zapadnia i wpadli do środka. Wrota się zamknęły i nie mieli jak wyjść. W tych ciemnościach Tomek wpadł na pomysł. Wyjął Lidce z torby pełnej artykułów malarskich, pędzelek i owinął go chusteczkami, które podpalił.

-Świetnie, mamy pochodnie!- ucieszyła się Lidka.

-Dobrze, tędy nie wyjdziemy, więc musimy poszukać innego wyjścia -powiedział Tomek. Ruszyli do przodu. Po chwili Lidka zauważyła nieduże przejście, a na jego końcu światło. Tomek odważył się pójść przodem, a Lidka za nim. Gdy wyszli z ciasnego tunelu zobaczyli wielki, wąski korytarz, po bokach którego stały zbroje z gigantycznymi toporami. Na końcu korytarza dostrzegli komnatę po brzegi wypełnioną złotem.

-To mi wygląda podejrzanie…-powiedział Tomek.

-Oj, bzdury pleciesz - zignorowała go Lidka. Chciała iść dalej, lecz nie zrobiła jednego kroku, gdy Tomek ją szarpnął do siebie. W tym samym czasie pierwszy topór spadł i wbił się w podłogę.

-Miałeś rację – przyznała wystraszona Lidka.

Tomek długo myślał.

-Obok zbroi nie przejdziemy, ale możemy przejść górą – powiedział.

-Że co?! Że jak?!- zdumiała się Lidka.

-Po rurze - wytłumaczył jej Tomek.

Podskoczył, chwycił się rury i sprytne przeszedł nad pułapką, Lidka zrobiła to samo. Jak dotarli do komnaty pełnej złota oboje skakali z radości Tomek wskoczył w złoto jak do wody. Lidka zaczęła pakować złoto w torbę, a Tomek w plecak.

-Mam pełną torbę, a ty plecak. Będziemy musieli wrócić po resztę.

-Mamy większy kłopot na głowie, jak stąd wyjść?- zmartwił się Tomek.

Dużo się rozglądał, aż zobaczył klapę w suficie. Natychmiast powiedział o tym Lidce, a ona myślała jak się do niej dostać. Tomek wymyślił, że Lidka wejdzie mu na ramiona i otworzy klapę. Zrobiła to, weszła na górę, wzięła torbę i plecak, po czym powiedziała:

- Dzięki za wszystko, ale twoja podróż dobiegła końca. I nie myśl, że złoto jest twoje, jeszcze dziś po nie wrócę!

- Ale Lidka, byliśmy tak zgraną parą przyjaciół, nie możesz mi tego zrobić!

-Tak, byliśmy i wiesz, co? Skoro ci tak żal, reszta złota jest twoja - powiedziała i zamknęła klapę.

Tomek nie miał wyjścia, musiał cofnąć się do ciemnego korytarza i iść w stronę z której przyszli. Nagle zobaczył, że gdy Lidka przechodziła po rurze uszkodziła ją i ta spadła. Spadając uszkodziła kilka zbroi, którym opadły topory. Tomek wziął jeden topór i podstawił pod inny, który opadł. Robił to tak długo, aż wszystkie opadły. Potem bezpiecznie przeszedł, znów przecisnął się przez mały korytarzyk i poszedł dalej. Zobaczył drabinę, podbiegł do niej i wszedł na górę. Wyszedł pod ławką przy iglicy na Placu Tysiąclecia. Potem musiał iść pieszo do Zwierzewa, nad jezioro, do obozu. Gdy był na miejscu opowiedział wszystko ojcu, który nie chciał mu uwierzyć. Ale Tomek tak długo prosił, że tata pojechał z nim do Ostródy. Po tygodniu komnata pod zamkiem była pusta, a pieniądze ze złota ojciec Tomka przeznaczył na nowy jacht.

Po biwaku wszyscy spakowali się i popłynęli w daleką podróż, jaką jest życie.

◄cofnij    ▲do góry