powiat nowomiejski

Seroczyńska Magdalena

Przygody Tomka na Warmii i Mazurach

Na stacji kolejowej w Olsztynie nie było żywego ducha. Tylko rudawobrązowy kot drzemał na ławeczce. Nic dziwnego, o godzinie trzeciej w nocy zazwyczaj wszyscy już śpią, jednak dla Tomka podróż na Warmię i Mazury była zbyt ekscytująca, by mógł się zdrzemnąć, pomimo że zarówno pan Wilmowski, jak i bosman Nowicki spali twardo. Wyłącznie pan Smuga dotrzymywał Tomkowi towarzystwa i opowiadał mu przeróżne historie związane z Warmią i Mazurami.

Chłopiec nalegał by mężczyzna opowiedział mu o Bitwie pod Grunwaldem, której data - 1410 rok - widniała we wszystkich przewodnikach turystycznych i innych książkach.

- Posłuchaj, Tomku - Smuga usiadł wygodniej i zaczął mówić. Pewnego dnia polski książę, Konrad Mazowiecki, sprowadził z Węgier do Polski Krzyżaków, zajmujących się pilnowaniem Grobu Pańskiego w Jerozolimie, by chronili nasz kraj przed najazdami wrogich, pogańskich Prusów. Gdy Krzyżacy znaleźli się w Polsce, zaczęli organizować rabunki, rozboje, walki. Wreszcie nasz król, Władysław Jagiełło, zdenerwował się i… a psik! – Smuga kichnął.

- Niech pan mówi dalej!- niecierpliwił się Tomek.

- Dobrze. Jagiełło, by wypędzić krzyżaków i dać im nauczkę, postanowił stoczyć z nimi decydującą walkę…

-Tę pod Grunwaldem? - dokończył Tomek.

- Właśnie. Kiedy byliśmy już gotowi do walki i rycerze znajdowali się na polach grunwaldzkich, przywódca wrogów, Ulrich von Jungingen, wysłał do wojsk polskich swoich posłów, by podarowali nam dwa nagie miecze. Było to jednocześnie wezwanie do walki i bezczelna kpina, jakbyśmy nie posiadali własnej broni. Nasz król, zamiast odpowiedzieć z agresją na tę zniewagę, ze spokojem przyjął miecze i dał rozkaz do rozpoczęcia bitwy. Ach, spójrz, Tomku, dojeżdżamy! - Smuga ucieszył się na widok polskiej wsi.

- Niech mi pan tylko powie - wygraliśmy te walkę, prawda? - zapytał chłopiec.

- Oczywiście! Czy gdybyśmy przegrali, opowiadałbym o tym z taką dumą?- powiedział

z udawanym oburzeniem Smuga.

- Ma pan rację. Trzeba obudzić tatę i bosmana.

- Nie jestem pewien, czy mi się to uda, wiesz przecież, jak bosmana trudno obudzić!-

zachichotał mężczyzna.

Po wyjściu z pociągu, około godziny szóstej rano, pan Wilmowski powiedział:

- Synku, mam dla ciebie ważną misje. Oczy Tomka zabłysły.

- Jaką tatusiu, powiedz! Co to za misja?

- Mój przyjacielu, Piotr Pieczyński, ma problemy z formularzami podatkowymi.

- Ależ tatusiu, ja się na tym nie znam!- krzyknął przerażony Tomek.

- Ach, ja mu pomogę! Ty miałbyś dotrzymywać towarzystwa jego synowi, Danielowi - wytłumaczył pan Wilmowski, tłumiąc śmiech.

- Ojej, a ja myślałem…Ech, trudno, na pewno będzie ciekawie!- urodzony optymista Tomek uśmiechnął się.

-To jedziemy! Jestem strasznie głodny!- bosman Nowicki poklepał się po brzuchu.

Na ulicy Błękitnej było bardzo cicho. Nie jeździły samochody, nie krzyczały dzieciaki. W mieszkaniu pana Pieczyńskiego panował przyjemny, radosny nastrój. Podczas gdy Wilmowski, bosman i Smuga rozmawiali z gospodarzem, Tomek zapoznał się z Danielem. Był to wysoki, trzynastoletni chłopiec o południowym typie urody. Hebanowe, prawie czarne włosy, ciemna cera i orzechowo - brązowe oczy czyniły go podobnym do tych ludzi, których Tomek widywał w krajach latynoamerykańskich. Daniel rozpoczął rozmowę:

- Gdzie mieszkasz? Bo na pewno jesteś Polakiem. Widać to po tobie. Tomek uśmiechnął się i spojrzał na swoją kurtkę. Naszyty był na niej herb Polski - Biały Orzeł w złotej koronie na krwistoczerwonym tle w kształcie tarczy. Fakt, że Polska jest jego Ojczyzną, napawał go dumą.

- Częściowo masz rację. Ja właściwie nie mam stałego domu. Wciąż podróżuję. Tomek zauważył, że w tym czasie oczy Daniela zabłysły z podziwu.

- To może wybierzemy się jutro do Świętej Lipki? Jest tam piękny kościół.- zaproponował.

- Dobrze. Nie mogę się doczekać!- Tomek był uradowany.

Nazajutrz rano chłopcy byli gotowi do drogi. Około dziewiątej dotarli do Świętej Lipki. Gdy weszli do świątyni, Tomek zapytał:

-Danielu, mówiłeś, że byłeś tu już kiedyś. Proszę, opowiedz mi o tym miejscu.

-Dobrze!- odpowiedział zadowolony. Chłopcy usiedli na ławce, po czym Daniel rozpoczął opowieść.

Wielu ludzi zastanawia się, dlaczego tak piękną świątynię, godną największych stolic świata, wzniesiono właśnie tutaj, wśród bagien, lasów, na zupełnym odludziu. Tłumaczy to pewna legenda. Otóż w XIV w Kętrzynie skazanemu na śmierć objawiła się Matka Boska i poprosiła o wyrzeźbienie jej postaci z Dzieciątkiem. Mając w oczach obraz Pięknej Pani w oczekiwaniu na egzekucję, skazany w ciągu nocy wyrzeźbił w kawałku drewna Jej figurkę. Rankiem znaleziono przy skazańcu rzeźbę. Była tak piękna, że wszyscy doszli do wniosku, iż jest to znak bożego ułaskawienia i zwrócili skazanemu wolność. Dziękując Matce Boskiej za uratowanie życia, człowiek ten szedł w kierunku Reszla, szukając po drodze dorodnej lipy, na której mógłby postawić rzeźbę, jak poleciła mu Piękna Pani podczas objawienia. Właśnie tutaj, gdzie obecnie stoi kościół, napotkał wspaniałą lipę. W krótkim czasie miejsce to zasłynęło cudami i uzdrowieniami. Zdziwieni pasterze patrzyli, jak przechodzące obok lipy owieczki klękały, niewidomi odzyskiwali wzrok. Zaczęły przychodzić pielgrzymki wiernych. Proboszcz z Kętrzyna w uroczystej procesji kilkakrotnie przenosił cudowną figurkę do kościoła w mieście, ale rzeźba znikała stamtąd i ponownie pojawiła się na drzewie, gdzie ją umieścił ocalony skazaniec.

- Opowiedz jeszcze o tych słynnych organach! – poprosił podekscytowany Tomek.

- Organy zbudowane zostały w latach 1719-1721 przez organmistrza z Królewca, Jana Josue Mosengela. Bogato zdobiona szata zewnętrzna organów świętolipskich należy do najlepszych wzorców prospektów barokowych. Szafy stanowiące obudowę instrumentu zdobione są złoconym ornamentem roślinnym, złożonym głównie z przeplatanych wstęgami splotów akantu. Na zwieńczeniach wież umieszczone są rzeźby przedstawiające aniołów grających na różnych instrumentach. Na dwóch najwyższych wieżach stoją Najświętsza Maryja Panna i Archanioł Gabriel, którzy wraz z gołębicą symbolizują Ducha Świętego i przedstawiają scenę Zmartwychwstania. Figury te, wraz z gwiazdami i dzwoneczkami na wieżach, wprawiane są w ruch w czasie gry na instrumencie. Na prawej wieży Archanioł Gabriel kłania się nisko, Maryja na lewej odpowiada skinieniem głowy, anioł na środkowej wieży gra na lutni i kręci głową ozdobioną promieniami, cztery małe aniołki poruszają dzwonkami. Na pozytywie obracają się anioły grające na trąbkach. Czyż to nie wspaniałe?

- Ach, jeszcze jak! Ojej, jest już późno, pewnie nasi tatusiowie martwią się o nas…

- Masz rację. Wracajmy do domu. Daniel wstał i razem z Tomkiem skierowali się w stronę stacji.

Po powrocie czekała ich niezbyt miła niespodzianka.

-Synku, załatwiłem wszystkie sprawy i możemy ruszać dalej!- pan Wilmowski był zadowolony.

-Tak szybko?- Tomek nie ukrywał zdziwienia.

-Nie martw się braciszku. Jeszcze wrócimy w te przemiłe strony.- bosman Nowicki próbował załagodzić sytuację.

-Ma pan rację. Jedź Tomku, podróżuj i nie zapomnij o swoim koledze Danielu - chłopiec mówiąc to, poklepał przyjaciela po ramieniu.

-Będę pamiętał, obiecuję. I jak wrócę, to przywiozę ci coś z moich wypraw - Tomek uściskał Daniela serdecznie.

-Dziękuję wam za pomoc. Sam nie poradziłbym sobie z tymi formularzami. Teraz nie będę was zatrzymywał. Jedźcie, niech Bóg ma was w swojej opiece. Tak Pan Pieczyński pożegnał gości.

Kiedy tylko pociąg odjechał z olsztyńskiej stacji, Wilmowski i bosman zasnęli, a Tomek i Smuga długo rozmawiali. Chłopiec opowiedział mu o Świętej Lipce, a mężczyzna wytłumaczył, po co ludzie płacą podatki. Wreszcie Tomek, zmęczony przygodami, przytulił się do ojca i zasnął, myśląc o następnych ciekawych i poruszających podróżach.

◄cofnij    ▲do góry