powiat działdowski

Piwowarska Emilia

Wyprawa Tomka na „Wielkie Jeziora”

Tomek Wilmowski to wielki podróżnik, ciekawy nowych miejsc. Żądny przygód młodzieniec przyjeżdża do Olsztyna. Jego marzeniem jest poznać Warmię i Mazury. To piękny i malowniczy obszar naszej ojczyzny. Olsztyn to piękne miasto. To serce Warmii i Mazur.

- Wysiadłem na dworcu PKP i głównymi ulicami udałem się do centrum i na Stare Miasto. Z przewodnika dowiedziałem się, że w granicach miasta znajduje się 11 jezior i przeszło 100 hektarowy las. Widzę przepiękny ratusz z siedzibą magistratu. Pięknie kłania się zamek kapituły warmińskiej z autentycznym zegarem słonecznym Kopernika, kościół św. Jakuba, pięciopiętrowa Wysoka Brama. Zabytki są piękne, ale muszę poznać przyrodę.

Następnego dnia samodzielnie na wypożyczonym rowerze wyruszyłem na podbój cudów natury. Cudowna wędrówka leśnymi drogami – szumi las, ptaki śpiewają, piękny słoneczny dzień, kłaniają się sosny i świerki, orzeźwia zapach żywicy.

- Wieczorem dojeżdżam do Krainy Wielkich Jezior. Zatrzymuję się w Mikołajkach.

- Jaka piękna przyroda, a te jeziora to coś niezwykłego, bardzo czysta błękitna woda, w której odbijają się promyki słońca, pływa mnóstwo białych żaglówek. To jest raj dla wczasowiczów.

W jednej chwili moim marzeniem stało się to, żeby znaleźć się na takiej żaglówce na środku jeziora. Chcę żeglować po tych Wielkich Jeziorach.

Na brzegu jeziora mikołajskiego spotkałem dwóch młodych żeglarzy, którzy odkryli moje marzenie.

- Możemy cię ze sobą zabrać w długi rejs po jeziorze Śniardwy.

Od razu się zgodziłem i byłem zaskoczony ich serdecznością i życzliwością, chociaż bardzo dobrze pływałem, założyłem kapok. Żaglówka płynęła powoli, a brzeg coraz bardziej się oddalał. W pewnym momencie zerwał się silny wiatr, uderzał w żagle, niebo się zachmurzyło. Żeglarze byli zaskoczeni zmianą pogody, nadchodziła burza. Strasznie wiało i grzmiało, a pioruny uderzały w wodę. Żaglówka przechyliła się, a my znaleźliśmy się w wodzie. Uratowaliśmy się dzięki założonym kamizelkom. Taka nawałnica trwała 10 minut. Gdy się skończyła naliczyliśmy wokół osiem przewróconych łódek, a ludzie, którzy wypadli pływali w wodzie. Niedaleko naszej żaglówki wywrócił się jacht. Rozbitków bez kamizelek ratunkowych uratowali moi kompani żeglowania. Na powierzchni wody zauważyłem małą dziewczynkę w wieku około 12 lat, która kurczowo trzymała się jachtu. Podpłynąłem i wyciągnąłem ją na brzeg. Nazywała się Matylda i była bardzo wystraszona. Na szczęście skończyło się na kilku siniakach.

- Tego wypadku nigdy nie zapomnę - powiedziała dziewczynka.

Do akcji ratowniczej przystąpiła jednostka Wodnego Ochotniczego Pogotowia, wszyscy zostali uratowani, to najbardziej mnie cieszyło.

Wcale się nie przestraszyłem. Następnego dnia od rana wyruszyłem z moimi żeglarzami na Wielkie Jeziora.

◄cofnij    ▲do góry