powiat działdowski

Ostrowska Karolina

Dzień Adolfa Hitlera

Słońce przygrzewało od samego ranka. Ptaki cudnie śpiewały. Chyba cała natura czuła, iż nadeszły upragnione wakacje. Cały rok na tą chwilę czekałem, kiedy powiem w duszy i na cały głos upragnione słowo - wakacje. Gdy tylko wstałem z łóżka zacząłem się pakować, bowiem razem z tatą i z kolegą Antkiem wyjeżdżaliśmy na Mazury. Z wrażenia nie wiedziałem, od czego mam zacząć i co tak właściwie powinienem zabrać ze sobą. Wyciągnąłem z szafy moją wielką, podróżną torbę, którą zresztą bardzo lubię.

Jest bardzo pakowna i zawsze przypomina mi o moich wyprawach w daleko położone ode mnie miejsca. Czasem wydaje mi się, że to właśnie dzięki niej mam tak cudowne wspomnienia z odbytych wycieczek.

Usłyszawszy wołanie taty zszedłem na dół do kuchni. Zjadłem pyszne śniadanie uprzednio przygotowane przez tatę. Przy śniadaniu tato stwierdził, iż mam zapakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po dłuższym zastanowieniu już sam nie wiedziałem, co tak naprawdę miał na myśli.

Czy atlasy przyrodnicze, które zabieram na wszystkie moje podróże interpretowane są jako zbędne przedmioty? Chyba sam sobie muszę odpowiedzieć na to pytanie. W domu panował mały chaos. Tata jeszcze czegoś szukał i był lekko podenerwowany. Około godziny dziesiątej wyjechaliśmy w końcu na upragnione Mazury. Antek czekał na nas od godziny dziewiątej. Po kilku godzina jazdy autem podróż zaczęła robić się dość nużąca. Oczy zaczęły mi się same zamykać. Budząc się dostrzegłem, że jestem w zupełnie innym miejscu. Lekko zszokowany nie wierzyłem własnym oczom. Nie wiem, co się wtedy stało z moją posturą, diametralnie uległa zmianie. Byłem dorosłym mężczyzną, ale nadal czułem, że to ja Tomek Wilmowski. Ku mojemu zdumieniu byłem w wojennej kwaterze Hitlera - Wilczy Szaniec, wewnątrz dużych kompleksów leśnych, otoczonych jeziorami i bagnami. Pod drzewami zauważyłem bunkry i umocnione zabudowania. Główne bunkry nie posiadały okien i kształtem przypominały prostokątne bloki betonowe. Nie wiem jak długo tu przebywałem, ale wszystko co się działo niezwykle mnie interesowało.

Większość zabudowanych obiektów wypełniono ziemią, w której sadzono krzewy, siano trawę i ustawiono sztuczne drzewa. Na krawędzi dachów wielu obiektów znajdowały się metalowe łuki w kształcie odwróconej litery „U”. Pomiędzy nimi a rosnącymi obok drzewami rozciągnięte były siatki maskujące. Wszystko to starannie notowałem w ukryciu na znalezionych strzępkach kartek.

Najbardziej dokuczała mi przeklęta plaga komarów, która sprawiała wiele problemów, także Hitlerowi. Moje nogi były już całkowicie pokłute i pokryte dużymi swędzącymi bąblami. Hitler twierdził, że wyszukano mu najbardziej bagienny, najobfitszy w komary teren kwatery.

Poranek Hitlera rozpoczynał się od przyjmowania meldunków o nocnych nalotach. O godzinie dziewiątej Hitler odbywał spacer na terenie Wilczego Szańca, podczas którego każdy miał prawo zwrócić się do niego w osobistych sprawach. Generalnie jednak istniała niepisana zasada, że podczas relaksu nikt nie zwracał się do Hitlera bez potrzeby. Życie rozpoczynało się w kwaterze około godziny jedenastej. Szef sztabu generalnego pojawiał się ze swoimi generałami na naradzie południowej, podczas której omawiano szczegółowo przebieg działań wojennych na wszystkich frontach.

Po obiedzie udawał się Hitler na rozprawę prywatną do swego schronu z jednym z zaproszonych gości.

Na wieczorne herbatki zapraszał Hitler swoich lekarzy, sekretarki, wojskowych i cywilnych adiutantów. Ja byłem również zawsze mile widziany. Hitler lubił przy tej okazji stwarzać „miłą” atmosferę, często z płonącym kominkiem; sam podawał sekretarkom ciasto i troszczył się, jako pan domu, o swoich gości. Obowiązywała niepisana umowa, aby podczas tych spotkań unikać rozmów na temat wojny i polityki oraz nie krytykować czołowych osobistości Trzeciej Rzeszy. Ze zrozumiałych względów nie miał potrzeby o tym dyskutować. Śmiano się wprawdzie z żartów, opowiadanych wielokrotnie przez Hitlera, jak gdyby słuchano ich po raz pierwszy. Trudno było ożywić atmosferę wspólnych spotkań. Było bardzo nudno, i tylko uprzejmość oraz poczucie taktu zmuszały nas do brania w nich udziału. Po wielogodzinnych, monotonnych dyskusjach ogarniał nas sen, z ledwością patrzyliśmy na oczy.

Po jakimś czasie wprawdzie nie wiem, jakim bardzo mocno zatęskniłem za tatą i za Antkiem. Zastanawiałem się jak się stąd wydostać. Gdzie tak naprawę mam szukać bliskich mojemu sercu? Modliłem się do Boga długo z nadzieją, że może On pomoże mi w jakiś cudowny sposób odnaleźć tatę. Gdy zacząłem się modlić i jednocześnie głośno płakać poczułem, ze ktoś mną potrząsa. Otworzyłem oczy i z niedowierzaniem ujrzałem mojego kochanego tatę. Okazało się, że ta cała historia była tylko snem. Całą podróż na Mazury przespałem. Tata obiecał mi, że pojedziemy do Gierłoży i wspólnie z przewodnikiem obejrzymy porośnięte lasem ruiny tajnej kwatery Adolfa Hitlera.

◄cofnij    ▲do góry