powiat olsztyński

Olszewska Dominika

Bursztynowa przygoda na Warmii i Mazurach

Tomek zawsze pewien był tego, co robi. Nigdy nie podjął decyzji, której by żałował. Zawsze wszystko musiał dokładnie przemyśleć. Jednak, siedząc w pociągu wiozącym go na Warmię i Mazury, nie był pewien swojej decyzji. Nie wiedział, czy słusznie zrobił odwołując wycieczkę do Nowej Zelandii i zostając w kraju. Dwa miesiące temu odebrał telefon z propozycją wyjazdu. Wypłynęła ona od ojca, Andrzeja Wilmowskiego. Tomek został zaproszony do Lidzbarka Warmińskiego. Jest to dość małe miasto na Warmii i Mazurach. Cieszył się na spotkanie z ojcem. Oczywiście nie zapomniał o Janie Smudze i bosmanie Nowickim. Byli to wierni przyjaciele Tomka. Z nimi także pragnął się spotkać. Może dlatego podjął taką, a nie inną decyzję. Siedział chwilę zamyślony, lecz po chwili jego myśli podążyły w inną stronę, a mianowicie Bursztynowej Komnaty. Sam nie wiedział, dlaczego tak go zaciekawiła. Jakiś czas temu nauczyciel na lekcji historii opowiadał im o tej niezwykłej komnacie. Tomek starał się przypomnieć sobie wszystkie informacje, jakie wtedy poznał. Bursztynowa sala powstała na początku osiemnastego wieku z inicjatywy króla Prus Fryderyka I. Tyle wiedział. I, co najważniejsze, Bursztynowa Komnata została skradziona przez Niemców i nigdy nie odnaleziona.. Tomka bardzo zainteresowała ta historia.. w dodatku podejrzenia o miejsce jej pobytu padły na Lidzbark Warmiński. Pewien człowiek oddał kiedyś bursztynowa figurkę bogini rzymskiej Pomony, którą - jak twierdził – znalazł właśnie w tym małym mieście. Taka figurka znajdowała się w Bursztynowej Komnacie. Tomek sprawdził to już wcześniej. Może właśnie dlatego zdecydował się na ten wyjazd? Nie miał czasu rozmyślać nad tym pytaniem, ponieważ pociąg zatrzymał się na stacji.

Chłopiec powoli wstał, zabrał swój bagaż i otworzył drzwi przedziału. Powitał go długi korytarz. W każdym pociągu było duszno, ale w tym Tomek czuł się jak w wielkim, gorącym piekarniku. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył? Ostrożnie zszedł po małych schodkach i szukał znajomych twarzy. Rozejrzał się dookoła, lecz nikogo, kto wydawałby mu się znajomy nie ujrzał.

- Tomek – usłyszał i gwałtownie się odwrócił. Ujrzał roześmianą twarz swego ojca. Uradowany chłopiec rzucił mu się na szyję.

- Znowu razem, tatusiu – powiedział. Nagle poczuł, że cos ociera mu się o nogę.

- Dingo! Kochany piesku! – Tomek kucnął i uściskał swojego niemego przyjaciela. W drodze do domu opowiadał tacie o szkole, a w szczególności o Bursztynowej Komnacie.

- Poszukamy czegoś jeszcze w domu, jeżeli tak cię to zaciekawiło – powiedział ojciec chłopca. Jego słowa przypomniały Tomkowi o pewnym pytaniu, które zadawał sobie w pociągu. Dlaczego tak go to zaciekawiło? Czy mamy wpływ na to, co nas ciekawi, a co odrzuca? Tomek wrócił myślami do Bursztynowej Komnaty. Teraz zastanawiał się, gdzie ona mogłaby być. Wiedział już, że podejrzenie padło na tę małą miejscowość – Lidzbark Warmiński. Wyjrzał przez okno samochodu. Było zielono i sympatycznie. Trochę dalej Tomek ujrzał czystą, mieniącą się wodę jeziora.

- Dojechaliśmy – oświadczył ojciec i wysiadł. Trzask drzwi wyrwał chłopca z rozmyślań. Domek, w którym miał mieszkać był mały, acz ciekawy. Chłopiec wysiadł z samochodu, a tuz za nim podążał Dingo. Pan Wilmowski pokazał synowi jego pokój. Tomek usiadł na łóżku i pierwszy raz od początku dnia przyjrzał się uważnie swojemu pupilowi. Tak dawno go nie widział, a zawsze, gdy na niego patrzył, chłopcu przypominała się Sally. W końcu to właśnie dzięki niej ma Dinga. Ona, jak nikt inny, potrafiła czytać w myślach Tomka. Po krótkich wspomnieniach, chłopiec rozpakował się i poszedł do głównego pokoju. Tam czekali na niego Jan Smuga i bosman Nowicki.

Chłopiec ucieszył się ogromnie, ale starał się tego nie pokazywać przy dorosłych. W związku z tym przywitał się z przyjaciółmi dość oschle – poprzez podanie ręki. Ten wieczór wszyscy spędzili razem.

Następnego dnia z samego rana Tomek poszedł do miejskiej biblioteki.- Szukam książek historycznych – powiedział pani stojącej za ladą, a następnie podszedł do wskazanego regału. Po chwili znalazł odpowiednią książkę.

- „Istnienie komnaty w Pasłęku jest tylko jedna z hipotez, ale dopóki dwupiętrowe lochy pod pasłęckim zamkiem nie zostaną spenetrowane, nikt nie może powiedzieć, że jej tam nie ma” – przeczytał szeptem kawałek zamieszczonego tekstu.

- Ciekawe, prawda? – Tomek odwrócił się tak gwałtownie, że książka wylądował na podłodze. Jego oczom ukazał się średniego wzrostu mężczyzna. Chłopiec odetchnął z ulgą i podniósł książkę.

- Bardzo… - odparł.

- Dobrze, że nikt jej nie znalazł – powiedział nieznajomy obojętnie, grzebiąc w książkach. Tomek popatrzył na niego zaciekawiony.

- Dlaczego pan tak sądzi? – zapytał.

- Cóż… Komnata ta powstała na zlecenie Niemca, wykonana przez gdańskich oraz królewieckich artystów i podarowana Rosjanom. Przez Niemców też została skradziona. Nikt nie wie, gdzie ona jest, ale możliwe, że w Polsce. Jeżeli ktoś znalazłby ją w Polsce, to do kogo by ona należała? Tomek zastanowił się przez chwilę. Tajemniczy nieznajomy miał rację. Jej odnalezienie spowodowałoby spór, a może nawet doszłoby do międzynarodowego konfliktu? Mężczyzna odszedł zostawiając zamyślonego Tomka.

- Gdzie byłeś? – zapytał pan Wilmowski.

- W bibliotece – odpowiedział Tomek – znalazłem informacje na temat Bursztynowej Komnaty.

- Coś ciekawego? – zapytał bosman Nowicki wchodząc do pokoju.

- Dowiedziałem się, że podejrzenia o istnienie tej komnaty padły na Pasłęk. Podobno są tam jakieś podziemne komnaty – odparł chłopiec.

- Pasłęk? To chyba niedaleko – zauważył Nowicki. W tym momencie do pokoju wkroczył Jan Smuga i włączył się do dyskusji. W oczach wszystkich można było zauważyć zaciekawienie, podekscytowanie i chęć działania. Tam, gdzie jest Tomek, tam jest przygoda. Każdy z nich o tym wiedział.

Następnego dnia postanowili udać się na wycieczkę do Pasłęka. Spakowali tylko najważniejsze rzeczy i wyszli przed dom. Już chcieli wsiąść do samochodu i wyruszyć na poszukiwanie Bursztynowej Komnaty, lecz okazało się, że opony, delikatnie mówiąc, były niesprawne. Ktoś spuścił z nich powietrze i to używając do tego czegoś ostrego. Była to dziwna sytuacja. Czyżby ktoś znał ich zamiary i pragnął im w nich przeszkodzić? Kto mógłby to być i dlaczego miałby to zrobić? Zrezygnowani usiedli na schodkach przed domem. Pan Wilmowski otworzył drzwi i pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to srebrne kluczyki.

- Mój kolega jest alpinistą. Wyjechał na wakacje i zostawił mi swoje auto. Chyba nie obrazi się, jeżeli go pożyczymy?

Wyruszyli w drogę.

- Gdzie teraz? – zapytał tata Tomka w połowie drogi.

- W prawo! – odparł siedzący obok niego z mapą bosman Nowicki. Po około dwóch godzinach dotarli na miejsce. Piękny, acz zniszczony zamek stał przed nimi otworem.

- Rozdzielmy się – zaproponował Jan Smuga. Wszyscy przystali na tę propozycję. Komnat było mało, ale były to wielkie pomieszczenia. Chłopiec wszedł do jednej z nich. Obszedł każdy kąt, obejrzał każda ścianę, każde okno i zrezygnowany stwierdził, że komnata z bursztynem nie ma nic wspólnego. Wyszedł z zamku i poczekał na przyjaciół. Oni także nic nie znaleźli. Nie mogli zrobić nic więcej. Przyjechali, obszukali, nic nie znaleźli. Nie ma o czym mówić.

Ruszyli w drogę powrotną. Nie ujechali jednak dwudziestu metrów, gdy tata Tomka, omijając pędzącego zająca, gwałtownie skręcił w prawo. Samochód zjechał z drogi i zatrzymał się na skraju skarpy. Wszyscy wysiedli z pojazdu i rozejrzeli się.

- Spójrzcie! – krzyknął Tomek i wskazał ręką na małą szczelinę w ziemi.

- Nie zauważyłem tego wcześniej – odparł Nowicki i podszedł nieco bliżej.

Szczelina była dobrze ukryta. Tomek zajrzał do bagażnika pojazdu i ujrzał w nim cały sprzęt do wspinaczki.

- Alpinista – szepnął do siebie, przypominając sobie słowa ojca. Następnie wyjął z bagażnika jakiś przyrząd, który wydał mu się pomocny powiększeniu szczeliny i podał jeszcze trzy takie reszcie załogi. Rozpoczęło się kopanie. Okazało się, że pod małą warstwą ziemi kryło się przejście.

- Popatrzcie! To jakieś przejście prowadzące pod korytem rzeki – zauważył pan Wilmowski.

- Tak, ale jest zbyt wysoko, by tam wskoczyć – odparł Smuga. Tomek pomyślał przez chwilę, a następnie wrócił do samochodu i wyjął z bagażnika długa linę do wspinaczki. Wszyscy popatrzyli z zachwytem na sprytnego nastolatka. Po linie łatwo zeszli w głąb przejścia. Bosman Nowicki, zawsze przygotowany, włączył latarkę i ich oczom ukazał się długi tunel. Po chwili wahania zdecydowali się iść w głąb tunelu. W końcu tak daleko już zaszli. Szli bardzo długo w milczeniu. Patrzyli tylko po sobie bojąc się, że nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. Z przerażeniem myśleli o powrocie. A jeżeli to droga w jedną stronę? W pewnym momencie latarka oświetliła koniec tunelu. W końcu doszli do samego końca korytarza. To, co ujrzeli przerosło ich oczekiwania. Zobaczyli kilkanaście zamkniętych skrzyń. Nowicki wyjął jakieś ciężkie narzędzie i próbował otworzyć jedną z nich. We wszystkich narastała ciekawość i zniecierpliwienie. Gdy w końcu otworzył skrzynię, można było nareszcie zobaczyć całą jej zawartość. W każdym calu wypełniona była bursztynem. Nie było żadnych wątpliwości, że po wielu latach udało im się odnaleźć Bursztynową Komnatę.

- Pokażemy ją światu, oddamy do muzeum i zasłyniemy w historii jako odkrywcy słynnej komnaty z bursztynu. Czy to nie cudowne? – Jan Smuga nie mógł oprzeć się radości.

- Chwila! – powiedział podniesionym głosem Tomek. – Nie możemy jej stąd wynieść.

- Dlaczego? – zapytał Smuga. Chłopiec popatrzył na pozostałych. Wyglądali, jakby wiedzieli o co mu chodzi, ale chcieli potwierdzenia.

- „Komnata ta powstała na zlecenie Niemca, wykonana przez gdańskich oraz królewieckich artystów i podarowana Rosjanom. Przez Niemców tez została skradziona. Nikt nie wie, gdzie ona jest, ale możliwe, że w Polsce. Jeżeli ktoś znalazłby ją w Polsce, to, do kogo by ona należała?” – Tomek dokładnie znał te słowa i powtórzył je jeszcze raz.

- Konflikty, spory… - powiedział jakby do siebie pan Wilmowski.

- Otóż to! – odparł Nowicki – nie chcemy przecież żeby przez nas… Bursztyn długo się rodzi, a temu tu od pół wieku jest chyba dobrze…

Po krótkiej dyskusji wszyscy doszli do porozumienia. Nikomu nie powiedzą o znalezisku. Taki warunek sobie postawili. Zabezpieczyli i szczelnie zamknęli każdą ze skrzyń z Bursztynową Komnatą. Wystarczy, że jedna figurka już do niej nie należy. Następnie pokonali długa drogę do wyjścia z tunelu i znowu po linie weszli na górę. Szybko ukryli szczelinę, a zarazem wejście do tunelu prowadzącego do komnaty. Nie chcieli, aby ktoś, zupełnie przez przypadek, jak oni, znalazł te skrzynie.

- Chyba nikt nas nie widział – odparł Wilmowski.

Ostatni raz, spoglądając na zamek i wejście do tunelu, odjechali. W czasie drogi milczeli. Każdy musiał poukładać sobie wydarzenia tego dnia, bo wydarzyło się dużo. Tylko oni wiedzieli, gdzie mieści się legendarna Bursztynowa Komnata.

Czy do końca wakacji wydarzy się jeszcze coś równie niezwykłego?

◄cofnij    ▲do góry