START REGULAMIN KONKURSU PRACE LITERACKIE LAUREATÓW WOJEWÓDZKICH PRACE LITERACKIE LAUREATÓW POWIATOWYCH PRACE LITERACKIE
powiat działdowski (12) |
powiat elbląskiNosewicz MartaNa polanceNad Krainą Tysiąca Jezior właśnie zachodziło słońce. Wielka czerwono-złota kula ginęła na horyzoncie zatapiając się w wielkim jeziorze. Tomek i jego żona Sally siedzieli na pomoście i podziwiali tutejszą przyrodę. Tegoroczne wakacje postanowili spędzić w Polsce. Pogoda im dopisywała. W dzień było słonecznie i ciepło, nie było wielkich upałów, ale nie padał również deszcz. W sam raz na piesze wycieczki, żeglowanie i odpoczynek. Byli tu już tydzień, ale spędzili go na łonie przyrody. Napawali się tutejszymi widokami. Swój biwak rozbili w okolicach Krajobrazowego Parku Pojezierza Iławskiego. Byli nad Jeziorem Jasnym podziwiać wyjątkowo czystą toń jeziora. Mogli spokojnie obserwować toczące się tam życie. Widzieli małe rybki pływające całymi ławicami, malutkie żabki oraz całą masę owadów wodnych. Na szczytach drzew wypatrywali kormoranów, czapli, rybołowów oraz kań rudych. Spacerowali po zielonych lasach wspominając swoje wcześniejsze wyprawy. Czuli się tu jak w domu. Mimo, że podczas sezonu rejony te tętnią życiem, teraz było tu wyjątkowo spokojnie. Z oddali słychać było śpiew ptaków, w zaroślach grały świerszcze. Nagle z wysokich krzewów dobiegł ich ryk zranionego zwierzęcia. Tomek i Sally skierowali się w tamtą stronę. Na małej polance, obrośniętej wysokimi krzakami i małymi drzewkami leżał łoś. W pierwszej chwili chcieli się wycofać, ale coś zwróciło uwagę Tomka. Uważnie przyjrzał się zwierzęciu. Leżało dziwnie spokojnie. Żyło, bo jego bok co chwilę podnosił się i opadał – znak, że oddycha. Jednak po chwili mężczyzna zorientował się, że w kopycie wbity ma kawałek szkła . Raczej był to odłamek szklanej butelki. - Co w takim lasku mogło robić szkło? – zdziwiła się Sally, która była wrażliwa na cierpienia innych, nawet jeżeli były to zwierzęta. - Nie wiem, pewnie jakiś turysta stwierdził, że do śmietnika ma za daleko i zostawił butelkę tutaj – stwierdził z przekąsem Tomek – poczekasz tu na mnie? Możesz usiąść na tym zwalonym pniu – wskazał swojej żonie potężny konar. - Co Ty zamierzasz? - Przecież ktoś musi mu pomóc, wyciągnę to szkło – uśmiechnął się mężczyzna, który w głębi ducha dalej uwielbiał niebezpieczne przygody. Powoli podszedł do ogromnego zwierzęcia. Spacerowali po lesie dość długo i nie zauważyli leśniczówki, ani leśniczego do którego mogliby zgłosić się o pomoc. Postanowił więc działać sam. Uklęknął przy gigantycznym kopycie. Szkło wbiło się niezbyt głęboko, ale mimo to zwierz cierpiał. Tomek delikatnie, lecz zdecydowanie pociągnął za szkło, które zostało w jego dłoni. Zwierz podniósł do góry łeb i zawył. Tomek powoli zaczął wycofywać się do Sally. - Trochę na lewo – podpowiedziała mu żona, gdy zmierzał na krzak malin – Mam cię – złapała go za ramię i razem ruszyli do tyłu. - Możemy wracać – powiedziała szeptem, żeby nie przestraszyć łosia. Teraz mógł być niebezpieczny. Kiedy leżał zraniony, nie mógł wykonywać żadnego ruchu, teraz mógł ich zaatakować. Tomek zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Przecież był to dziki zwierz, mógł chcieć coś im zrobić, za to, że przed chwilą tak cierpiał. Starając się nie narobić większego hałasu wyszli z polanki. - Założę się, że te wakacje nie będą już takie spokojne – po parunastu minutach ciszy odezwała się kobieta – jakieś plany na jutro? - Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, ale słyszałem, że w Kadzidłowie jest park Dzikich Zwierząt. Można by tam pojechać. - Dzikie zwierzęta? Na Warmii i Mazurach?! – zdziwiła się Sally. - Dokładnie. Można tam podziwiać wiele gatunków zwierząt. Miejscowi mówią na to „Afryka po polsku”. Bynajmniej tak słyszałem. Może być ciekawie. - Przekonamy się – zaśmiała się kobieta – już Ty coś wymyślisz. Poranek zaskoczył wszystkich. Pogoda była idealna na zwiedzanie. Słońce co raz mocniej przygrzewało mimo, że była dziewiąta rano. Tomek i Sally tak jak postanowili poprzedniego dnia wyruszyli do Kadzidłowa. Spakowali swój namiot, zapakowali bagaże do samochodu i jechali aby dalej zwiedzać Warmię i Mazury. Droga minęła im zaskakująco szybko. Kiedy stanęli przed bramą nie mogli uwierzyć, że takie coś mogło powstać tu, w Puszczy Piskiej. Jest to prywatny park. Tomek i Sally zaczęli przechadzać się między wybiegami. Zdziwiło ich, że jest tu tyle dzikich zwierząt. Spodziewali się paru gatunków. A tu? Zwierzęta, które dobrze znali z innych kontynentów. Zatrzymali się przez wybiegiem dla syberyjskich jeleni Dybowskiego. Pierwszy raz mogli podziwiać ten okaz. To było zaletą parku. Mogli spokojnie przyglądać się życiu tych zwierząt zbytnio w nie, nie ingerując. Spędzili tam cały dzień.. Jeden z turystów polecił im kolejne ciekawe miejsca do zwiedzenia. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw postanowili, że odwiedzą większe miasta Warmii i Mazur, bo to również może być ciekawe przeżycie. Niby w miastach nie ma nic ciekawego, ale muzea, galerie i zabytki wydawały się nęcące.. Mieli zamiar odwiedzić kilka miast. Po tygodniu zwiedzania postanowili powoli kończyć swój urlop. Po wizycie w Ełku mieli zwiedzone najważniejsze miejsca tego miasta: ruiny zamku krzyżackiego na wyspie Jeziora Ełckiego, kamienice z przełomu XIX i XX wieku oraz Wieże Ciśnień. Jednak najlepsze wspomnienia wynieśli z wizyty w Mikołajkach. Jest to letnia stolica Mazur. W mieście zatrzymali się na całe trzy dni. Zwiedzili polecany przez innych turystów Rezerwat „Jezioro Łuknajno”, podziwiali zabudowę miejską z przełomu XIX-XX wieku. Sally najbardziej podobały się zachody słońca nad Jeziorem Mikołajskim, za to Tomkowi spodobało się Muzeum Reformacji. Spędzili tam cały dzień, ale Tomkowi i tak było mało. Mógłby tam spędzić parę dni, jednak czas ich gonił. Przed wyjazdem chcieli jeszcze odwiedzić osadę Truso w okolicach Elbląga. Ciekawiło ich jak po tylu wiekach mogły zachować się resztki osady. Zarówno Sally jak i Tomek nie ukrywali swego podekscytowania. - Tomku jak odnaleziono Truso? Przecież wszystko przykrywała ziemia – spytała Sally - Natrafiono na nią podczas badań archeologicznych w Janowie Podlaskim - To już niedaleko – zauważyła kobieta, która bacznie obserwowała mijane tablice informacyjne. - Zaraz będziemy na miejscu - Ojej jak tu musiało być pięknie – po parunastu minutach byli już na miejscu. Sally od razu zaczęła podziwiać odkryte wykopaliska. - Tak – przytaknął jej mąż – czuć ten klimat, prawda? Nagle podszedł do nich jeden z archeologów pracujących w pobliżu. - Witamy na terenie wykopalisk – powiedział z uśmiechem – co prawda nie bardzo można tu przebywać osobom nieupoważnionym , ale mogę państwa oprowadzić. - Z chęcią – bez wahania zgodził się Tomek. Chodzili bardzo ostrożnie, bo wszędzie mogły znajdować się dalsze części osady. Archeolog opowiedział im szczegółowo o Truso. Dowiedzieli się, że była to osada portowo-handlowa, założona i kontrolowana przez duńskich Wikingów. Była również częścią ich systemu handlowego na Bałtyku. - No cóż nie mamy tu zbyt wielu eksponatów – po paru godzinach zwiedzania zatrzymali się by porozmawiać z archeologiem – prawie wszystkie są w elbląskim Muzeum. Znajdą tam państwo wszystko, od prowizorycznej biżuterii i sztućców po fragmenty łodzi wikingów, znalezione niedaleko. - Dziękujemy za oprowadzenie – Tomek uścisnął mężczyźnie dłoń – była to bardzo przyjemna wycieczka. - Dziękujemy bardzo – do podziękowań dołączyła się Sally. - Do widzenia – archeolog pomachał im ręką kiedy szli do zaparkowanego kawałek drogi stąd samochodu. - I tak zakończyła się nasza podróż po Warmii i Mazurach – Tomek otworzył drzwi przed żoną – Jak się podobało? Było naprawdę wspaniale – odpowiedziała zgodnie z prawdą kobieta – dobrze się bawiłam, no i zwiedziłam kawałek Polski – uśmiechnęła się – to najpiękniejszy kawałek Polski. - To samo chciałam powiedzieć – uśmiechnął się Tomek siadając za kierownicą – a teraz wracamy do domu. |