powiat olsztyński

Mackiewicz Magdalena

Przygody Tomka na Warmii i Mazurach

Nazywam się Tomek Wilmowski i chciałbym opisać moją przygodę na Warmii i Mazurach. Mieszkam w Warszawie u wujostwa Karskich. Pewnego dnia postanowiłem odwiedzić mojego przyjaciela na Mazurach. Mieszka on w Mikołajkach. Za pozwoleniem moich opiekunów następnego dnia wyjechałem pociągiem z Warszawy do Mikołajek. Jechałem ok. sześciu godzin.

W Mikołajkach na dworcu czekał już na mnie Tadek. Wysiadłem, uścisnęliśmy sobie dłonie i poszliśmy do domu Tadka zanieść moje bagaże. Idąc mój przyjaciel wypytywał się mnie o mnóstwo rzeczy:

- Jak ci minęła podróż? – pytał- Ile czasu jechałeś do mnie? Może jesteś głodny? A może chcesz wyjść nad jezioro popływać?

- Nie dziękuję. – odpowiadałem- Najadłem się podczas podróży . Ciocia zrobiła mi mnóstwo kanapek.

Droga do domu Tadeusza trwała dość długo . Zmęczeni usiedliśmy na kanapie i planowaliśmy kolejne dni mego pobytu na Mazurach. Doszliśmy do wniosku, że dzisiaj nie będziemy planować jakiś wielkich wycieczek tylko przejdziemy się po mieście kupimy lody i pójdziemy na molo. Bez chwili zastanowienia wstaliśmy, ubraliśmy buty i wyszliśmy z mieszkania. Lody, które tam jadłem były bardzo pyszne. Po drodze nad jezioro spotkaliśmy przyjaciół Tadka. Zapoznałem się z nimi. Okazało się, że są to bardzo mili ludzie. Gadaliśmy chyba z pół godziny stojąc w jednym miejscu. Ja opowiadałem jak jest w Warszawie, a oni co robi się w Mikołajkach. Byłem bardzo podniecony opowiadaniami chłopców, a oni bardzo uważnie słuchali moich opowieści. Nie wiedziałem, że tyle pięknych rzeczy można spotkać na Mazurach. Dowiedziałem się również, że kilka kilometrów od Kętrzyna (miasta położonego niedaleko Mikołajek) znajduje się „Wilczy Szaniec”, który był jedyną bazą Hitlera w Polsce. Z opowiadań podobno zachowały się tam ruiny bunkrów. Bardzo chciałem tam pojechać. Uzgodniliśmy z Tadkiem, że podczas mojego pobytu na Mazurach wybierzemy się do „Wilczego Szańca”. Opowiadali, że niedaleko Kętrzyna znajduje się bardzo mała miejscowość Święta Lipka, gdzie stoi kościół, w którym ukazała się Matka Boża. Tam również chciałem pojechać. Słyszałem również, że na Warmii i Mazurach znajduje się bardzo dużo zamków, a największym z nich jest zamek krzyżacki w Malborku, który leży nad rzeką Nogat. Przyjaciel oznajmił mi, że tam również się wybieramy. Okazało się, że dwa tygodnie moich wakacji nie będą nudne, a wręcz przeciwnie. Wybiła godzina piętnasta, a właśnie wtedy powinniśmy być w domu i zasiadać do obiadu. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi Tadka i szybko pobiegliśmy na posiłek. Na szczęście blok znajdował się blisko centrum i po pięciu minutach zdyszani jedliśmy gorący obiad. Podziękowałem za pożywienie, pochwaliłem panią Jolę za jej kuchnię, zaniosłem naczynia do zlewu i wróciłem na swoje miejsce, czekając na gospodarzy, którzy kończyli jeść. Resztę dnia spędziliśmy w domu oglądając telewizję, rozmawiając oraz grając w różne gry. Wieczorem opowiedzieliśmy sobie straszne historie i około godziny dwudziestej czwartej poszliśmy spać.

Następny dzień zapowiadał się bardzo gorący. Wstaliśmy o 12 zdziwieni, że cały ranek przespaliśmy. Dzisiaj mieliśmy zwiedzać Wilczy Szaniec, ale było zbyt gorąco na jakiekolwiek zwiedzanie i przełożyliśmy wyjazd na następny dzień, a dzisiaj planowaliśmy iść na plażę poopalać się i wykąpać w jeziorze. Bardzo ucieszyłem się z planu dzisiejszego dnia, ponieważ ja w Warszawie nie mam warunków jakie są w krainie wielkich jezior. Byłem przygotowany na wizytę nad wodą i wziąłem ze sobą strój kąpielowy i ręcznik plażowy. Po przyjściu nad jezioro rozłożyliśmy się na brzegu i posmarowaliśmy się filtrami przeciwsłonecznymi. Po odczekaniu pięciu minut mogliśmy już wejść do wody. Była ona bardzo ciepła jak na wodę w jeziorze. Bawiliśmy się i pływaliśmy. Te przyjemności zajęły nam dwie godziny. Zmęczeni zabawą wróciliśmy na ręczniki i opalaliśmy się. Kiedy minęło półtorej godziny, zabraliśmy swoje rzeczy i wyruszyliśmy do domu. Szliśmy i szliśmy, aż w końcu zobaczyłem, że w zaroślach coś się rusza. Był to pies, który cały krwawił. Ostrożnie wziąłem go na ręce i jak najszybciej pobiegliśmy do weterynarza. Lekarz poprosił nas byśmy wyszli na korytarz, ponieważ musi natychmiast zrobić operację. Posłuchaliśmy się i grzecznie wyszliśmy. Czekaliśmy zmartwieni dwie godziny by dowiedzieć się co stało się z psem. Na szczęście niedługo wyszedł pan i oznajmił nam, że pies czuje się dobrze i gdybyśmy przeszli obojętnie obok niego mógłby zdechnąć. Bardzo cieszyliśmy się z tej wiadomości. Weterynarz powiedział, że możemy już zabrać psa do swojego domu i przychodzić z nim raz w tygodniu przez miesiąc na zastrzyk.

Nie myśląc o tym czy Tadek może mieć psa w domu wzięliśmy go ze sobą. W progu drzwi czekała na nas rozzłoszczona pani Jola. W jednym momencie przypomniało mi się, że mieliśmy być o godzinie siedemnastej w domu na obiedzie. Jednak mama mojego przyjaciela przestała raptownie myśleć o całej sprawie a skupiła się na psie, którego trzymałem na rękach. Jej twarz zrobiła się smutna, gdy zobaczyła psa owiniętego w bandaż. Zaraz zaczęła wypytywać się co mu się stało, jak on się czuje czy będzie żyć itp. Zdziwiłem się, że nie pyta co to za pies, skąd go mamy i czemu nie przyszliśmy na obiad, ale pomyślałem, że domyśliła się, że uratowaliśmy mu życie. Kazała mi położyć go na przygotowanym kocu,by miał miękko, a następnie usiąść do stołu. Podczas posiłku opowiedzieliśmy całą historię o psie i wytłumaczyliśmy nasze spóźnienie. Pani Jola była z nas dumna. Wpadłem na pomysł, że wywiesimy ulotki o znalezionym psie. Następnego dnia wydrukowaliśmy 500 ulotek i porozwieszaliśmy po całym mieście oraz podaliśmy numer domowy Tadka. Niecałe pół godziny po powrocie zadzwonił telefon, w którym pewna pani pytała czy dodzwoniła się do osoby, która rozwiesiła ulotki o zaginionym psie. Powiedzieliśmy, że to jest ten numer i podaliśmy adres mieszkania Tadeusza. W niecałe piętnaście minut zdyszana pani zapukała do drzwi. Otworzyliśmy jej i zaprosiliśmy do środka. Szczęśliwa zauważyła swojego psa, który skulony leżał w dużym pokoju. Zaczęła wypytywać się co się stało z jej psem. Opowiedzieliśmy jej całą historię nieszczęsnego wypadku oraz o zastrzykach. Bardzo nam podziękowała i zabrała psa do domu. Podczas kolejnych dni jeździliśmy na wycieczki po Mazurach. Bardzo mi się one podobały. Zwiedziłem mnóstwo ciekawych miejsc, o których nawet nie wiedziałem.

Dzień przed moim wyjazdem spakowałem się i jeszcze raz z Tadkiem wybraliśmy się nad jezioro. Punktualnie przyszliśmy do domu na obiad. W dniu wyjazdu bardzo się cieszyłem, że mogłem być gościem u mojego przyjaciela. Podziękowałem za wycieczki wyżywienie i chęć goszczenia mnie w swoim domu, oraz zaprosiłem Tadeusza by przyjechał do mnie w następne wakacje. Kolega przyjął zaproszenie i odprowadził mnie nad dworzec. Cały i zdrowy przyjechałem do Warszawy. Bardzo cieszyłem się z widoku mojego wujostwa. Opowiedziałem im całą historię jaka przydarzyła mi się podczas pobytu na Warmii i Mazurach. Ciocia i wujek bardzo cieszyli się, że byłem taki odważny i pomogłem rannemu psu i że zwiedziłem miejsca, w których jeszcze nie byłem.

◄cofnij    ▲do góry