powiat węgorzewski

Łukaszewicz Katarzyna

Tomek w malowniczym rezerwacie „Siedmiu Wysp

Rudziszki, 28 maja 2007 r.

Witaj, Tomku!

Nazywam się Katarzyna Łukaszewicz i piszę do Ciebie ten list w bardzo ważnej i pilnej sprawie. W województwie warmińsko-mazurskim, a tak dokładniej tu gdzie mieszkam, w pobliskim rezerwacie „Siedmiu Wysp”, dzieje się coś niedobrego. Od pewnego czasu, giną żyjące tu ptaki. Bardzo interesuję się ornitologią i ten rezerwat jest dla mnie wyjątkowy, bo żyje w nim wiele gatunków chronionych ptaków. Przyjeżdżali już różni specjaliści, ale nie potrafili pomóc. Boję się, że te biedne, cudowne ptaki nie przeżyją.

Proszę Cię o pomoc. Przyjedź! To dla mnie bardzo ważne!

Pozdrawiam serdecznie.

Kasia

Mój adres:

Rudziszki 10

11 – 600 Węgorzewo.

Po dwóch tygodniach Tomek Wilmowski zjawił się w Rudziszkach. Kasia bardzo się ucieszyła na jego widok i postanowiła nie tracić czasu, tylko od razu jechać z nim do rezerwatu. Po drodze rozmawiali o różnych sprawach. Tomek opowiadał o swoich przyjaciołach, żałował, że nie mógł z nim przyjechać jeden z nich - pan Smuga. Na prośbę Kasi opowiedział o kilku swoich przygodach podróżniczych. Dziewczynkę szczególnie zainteresowała historia związana z łowcami głów. Kiedy przybyli na miejsce, Tomek zadawał dużo pytań dotyczących rezerwatu i żyjących w nim ptaków, a dziewczyna w miarę swoich możliwości na nie odpowiadała. Wiele wiedziała o ptakach, bo czytała dużo książek na ich temat. Lubiła ten rezerwat i dlatego interesowała się wszystkim, co się w nim działo. Powstał on w 1948 roku, a w 2003 roku powiększono jego obszar. Obecnie rezerwat zajmuje powierzchnię 1654 hektarów. W jego skład wchodzi jezioro Oświn o powierzchni 360 hektarów, w kształcie nieregularnego półksiężyca, z rogami skierowanymi ku północy. Na jeziorze znajduje się 8 wysepek, ale brzegi są trudno dostępne, niskie, przeważnie zatorfione, miejscami zabagnione, porośnięte gęsto roślinnością przybrzeżną. Jeszcze w XIX w. powierzchnia jeziora była dwukrotnie większa, zmniejszyła się na skutek zarastania. W okresie międzywojennym jeziorem i jego okolicami interesowali się przyrodnicy niemieccy, szczególnie ornitolodzy. Badania prowadził m. in. Walter von Sanden – właściciel Małej Gui (obecnie Nowa Guja). Duże przestrzenie trzcinowisk stwarzają znakomite warunki lęgowe dla ptactwa wodnego i błotnego. Stwierdzono występowanie 110 gatunków ptaków w tym rezerwacie. I w tej chwili najbardziej zagrożone były rzadko występujące ślepowrony, bociany czarne, krakwy i wodniki. Te ptaki były najbardziej zagrożone, ale reszta też była w niebezpieczeństwie. Oświn stanowi największe zlotowisko dzikich gęsi w Europie, więc gdyby zatrucie pokarmowe trwało dłużej, choroba mogłaby się w szybkim tempie rozprzestrzenić.

Na szczęście Tomek stanął na wysokości zadania. Wiedział, że czas nie jest jego sprzymierzeńcem. Trzeba było szybko działać, a inne sprawy, mniej pilne, odłożyć na bok. Minęło kilka dni, zanim Tomek opowiedział o swoim odkryciu. Wynalazł lekarstwo na chorobę tych ptaków. Opowiedział bardzo dokładnie Kasi, jak do tego doszedł. Zaczął od znalezienia przyczyny tej choroby. Nie było to wcale łatwe, ale Tomek lubił wyzwania, znał naturę ptaków i dużo o nich wiedział. Kiedy poznał już przyczynę choroby, znalezienie lekarstwa nie było takie trudne.

Szybko pojechali do rezerwatu „Siedmiu Wysp”, aby zastosować lekarstwo. Rozpoczęli od bociana czarnego, gdyż był on najbardziej zagrożony. Po podaniu sporządzonego przez Tomka leku, pozostało im już tylko czekać i obserwować, czy nastąpi poprawa i objawy choroby znikną. Odetchnęli z ulgą, kiedy okazało się, że pomoc przyszła w porę, a życie w rezerwacie znowu wróciło do normy. Jakaż to była radość! Może przygoda nie była tak emocjonująca jak te, które wcześniej przeżył w wielu egzotycznych miejscach, ale przyniosła nie mniejszą satysfakcję.

Tomek nie mógł dłużej pozostać na Mazurach, ale ten region tak mu się spodobał, że postanowił wybrać się na krótką wycieczkę po okolicy. Koniecznie chciał zobaczyć byłą posiadłość, wcześniej wspomnianego ornitologa Sandena. Walter von Sanden opublikował ponad 100 prac o przyrodzie Prus Wschodnich. Wiele jego książek osiągnęło milionowe nakłady. Ciekawostką jest to, że z Czech sprowadził oswojoną wydrę Ingo, którą traktował jak członka rodziny. Jego żona Edith, rzeźbiarka i malarka, wykonywała w brązie figury zwierząt mazurskich, np. kormorana, węgorza, a nawet mamuta. Tomek i Kasia udali się do Nowej Gui. Zwiedzili cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej, na którym pochowano kilkuset poległych żołnierzy niemieckich i rosyjskich. Obejrzeli park z XIX w. oraz dworek, w którym mieszkali Sandenowie, a także znajdujący się nieopodal pomnik.

Czas wyjazdu Tomka Wilmowskiego zbliżał się nieubłaganie. Zadanie, które sprowadziło go w te strony, zostało wykonane. Kasia otrzymała recepturę na lekarstwo, bo nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć. Pożegnał się serdecznie. Musiał wracać tam, skąd przyjechał, bo jeszcze wiele osób mogło potrzebować jego pomocy.

◄cofnij    ▲do góry