powiat nowomiejski

Kucemba Michalina

Dzień z kolonii Tomka

Ach, wreszcie wakacje!- Pomyślał Tomek siedząc w pociągu jadącym na Mazury. Przez dziesięć miesięcy nie myślał o niczym innym oprócz wakacji. Wreszcie jego marzenie się spełniło. Jedzie na kolonie do Mroczna na tydzień. Jedzie zupełnie sam. Bez żadnych kolegów. Dopiero w pociągu poznał nowych znajomych- Pawła, Michała i Martę.

Pociąg zatrzymał się. Tomek chwycił swój bagaż i razem z kolegami skierował się do wyjścia. Na peronie czekała na nich nowa wychowawczyni- Pani Hania – wysoka ciemnooka blondynka z listą obecności w ręku. Wyczytała nazwiska obozowiczów:

-Ania Kędziora!- zawołała opiekunka grupy.

-Jestem- odezwała się niska dziewczyna stojąca obok Tomka

-Michał Jaśkiewicz!

-Jestem-odpowiedział kolega naszego bohatera.

-Marta Woszak!

-Obecna.

-Tomek Wilmowski

-Tutaj- zawołał nasz bohater.

Po sprawdzeniu obecności wyszli z peronu i poszli do autokaru. Tomek siedział z Pawłem. Rozmawiali o siatkówce. Zastanawiali się, jaki będzie kolejny wynik meczu Polska – Bułgaria.

-Myślę, że będzie 3:2. Polacy stracą dwa pierwsze sety, ale później zmobilizują się i pokonają ich trzema setami- powiedział tomek.

-Tak uważasz? A ja sądzę, że od razu będzie 3:0.

- Marta, przetnij!

Autokar zatrzymał się przy domkach kempingowych w Mrocznie. Pawłowi, Tomkowi i Michałowi został przydzielony domek nr 13.

-Pechowa 13! Myślicie, że coś złego nam się zdarzy?- spytał Michał.

-Zawsze jesteś taki przesądny? Oczywiście, że nie będziemy mieć pecha – rzekł Paweł.

Weszli do środka. Trzy łóżka znajdowały się pod ścianą. Przy każdym był stolik nocny. Na środku stały krzesła i stolik, na którym było radio.

-Myślałem, że będzie gorzej- to mówiąc Tomek usiadł na łóżku.

Kolejnego dnia były zapisy do grup. Można było chodzić na siatkówkę, plastykę, kolarstwo, piłkę nożną, biologię, kurs tańca, judo, karate i wiele, wiele innych dziedzin. Nasi chłopcy zapisali się na kolarstwo. Już pierwszego dnia dostali rowery i mogli wybrać się na wycieczkę.

-Tylko uważajcie!- przestrzegała Pani Henia.- W lesie jest jeden spalony i opuszczony dom. Kiedyś mieszkała tam wesoła rodzinka. Wszyscy zginęli w płomieniach 10 lat temu. Unikajcie tego miejsca – jest nawiedzone!

-Niech pani się nie martwi!- krzyknął Paweł i wyruszyli.

Jechali długo na północ znacząc drzewa czerwoną wstążką. Nagle, zauważyli malutki domek na środku polanki w lesie. Wychodziła z niego młoda kobieta z tacą ciasteczek w rękach. Po ogrodzie biegała gromadka dzieci. Ojciec leżał na hamaku. Kobieta zamachała do Tomka, Pawła i Michała.

-Dzień dobry! Mam na imię Agnieszka. Jestem matką Magdy, Adama i Jacka. Najmłodszy ma dziś urodziny. Dotrzymacie nam towarzystwa?

-Czemu nie?- zawołał Michał

Chłopcy poczęstowali się ciastkami. Bawili się w ciu-ciu babkę, podchody, ganianego. Nagle zaczęło kropić. Chłopcy schowali rowery do domu. Wszyscy się skryli w altance. Jedynie taca z ciastkami została na zewnątrz.

Po deszczu Tomek, Paweł i Michał zdecydowali się wrócić do obozu. Kiedy byli już w domku zapadł zmrok.

Następnego dnia wyjechali autokarem do Popielna.

-Przed wojną mieściła się tu stacja badawcza Uniwersytetu Królewskiego. Dziś w dawnym zespole dworskim znajduje się stacja PAN,- mówiła pani przewodnik- w której m.in. hodowane są koniki polskie, potomkowie tarpanów- gatunku, który wyginął na początku XIX w. W latach 30 XX w. został utworzony w Zamościu i odtąd liczba koników systematycznie wzrasta. Tarpany mieszkają w zagrodach i będziecie mogli na nich pojeździć lub przejechać się bryczką. Na terenie stacji znajduje się niewielkie muzeum, do którego niedługo pójdziemy. Jest tam m.in. niesamowita kolekcja zdeformowanych poroży. Kilka tarpanów biega na wolności po okolicznych lasach, które wchodzą w skład rezerwatów. Koniki proszę się nie bać- lubią podchodzić do turystów, toteż możecie je pogłaskać.

-Hm, macie pół godziny czasu wolnego- rzekła pani Hania- możecie pochodzić sobie po rezerwacie. Miejsce zbiórki przy muzeum.

Dzieci rozbiegły się. Nasi bohaterowie skierowali się do lasu.

-Pojedziemy dziś do pani Agnieszki? Bardzo polubiłem jej dzieci- zagadnął Tomek.

-Tak, mi też się tam podobało. Pewnie, że pojedziemy. Zostawiliście te czerwone wstążki na drzewach?- spytał Paweł.

-Zostawiliśmy- odrzekł Michał

Już po godzinie obozowicze wrócili do domków kempingowych. Każdy miał pójść do swoich grup. Tomek, Paweł i Michał zabrali rowery i pojechali do lasu. Kierowali się czerwonymi wstążkami. Nagle coś zauważyli:

- Co to? –spytał Paweł.

Na środku polany stał spalony dom. Wszystko w popiele. Trawa zarośnięta sięgała nawet metra.

-Czy to możliwe, żeby nam się to śniło?- spytał Michał.

-Nie, to nie możliwe. Patrzcie!- mówiąc to, Tomek wskazał na kawałek murku, na którym znajdowała się taca z ciastkami. Paweł podszedł do murku. Spróbował.

-To te same ciastka, co pani Agnieszka nam dała- powiedział- Czerstwe.

Chłopcy wrócili do obozu. Przy ognisku opowiedzieli o tyk zdarzeniu kolegom. Tamci nie uwierzyli, lecz chłopcy byli pewni, że to, co się zdarzyło, było prawdziwe i trochę dziwne. Już nigdy nie jeździli w tamte strony.

◄cofnij    ▲do góry