powiat olsztyński

Kielak Aleksandra

Tomek wyjeżdża z Australii

Właśnie tego dnia, gdy wszystko wydaje się piękne Tomek już zerwał umowę, którą podpisał z wydziałem ochrony zabytków w Albanie 2 tygodnie temu. Tomek otrzymał list przesłany depeszą. List był wysłany przez jego ciotkę. Pisała ona, że jest szansa na pracę w muzeum w Warszawie Dobrze płatna. Może on otrzymać te pracę. Ponieważ ciotki przyjaciółka ma tam znajomości, wiec nie powinno być problemów. Prace miał zacząć od września, jednak wolał jechać wcześniej, aby posprzątać w nowym mieszkaniu, a zresztą jego mieszkanie miało być już zamieszkane przez nowych lokatorów już za dwa tygodnie, więc nie ma co tracić czasu. Bilet miał kupiony. Wyjazd miał jutro. Dziwnie się czuł, jego emocje były bardzo różne, gdyby nie był mężczyzną, to na pewno już by płakał jak małe dziecko. Tomek tęsknił za krajem, ale również szkoda mu było opuścić swój dom w Albanie, w którym się wychowywał od 14 roku życia – mój boże – pomyślał – 10 lat żyję już w Albanie. Wielka szkoda, że muszę ja opuścić. Tak nagła zmiana, jaka podjął była spowodowana strata ojca, doszedł do wniosku, że im bliżej rodziny tym lepiej, zwłaszcza, że było po wojnie. Tomek spakowawszy się poszedł na przyjęcie pożegnalne ze swoimi przyjaciółmi. Przyjęcie trwało kilka godzin. Po przyjęciu Tomek jeszcze bardziej smutny poszedł spać.

Następnego dnia rano, gdy się obudził szybko wziął prysznic, ubrał się w najlepsze dżinsy oraz jego ulubiona flanelową koszulę. Poprawił mu się nieco humor od wczorajszego dnia. Zamówił taxi, pojechał na dworzec, na którym było pełno ludzi. Jedni przyjeżdżali inni odjeżdżali. Były szlochy i lamenty oraz wielkie łzy szczęście i radości. Tomek czekał kilka minut na przyjazd pociągu, wiec ten czas umilił sobie czytaniem gazety i chodzeniem po tutejszych targowiskach. Po paru minutach był obkupiony prezentami dla ciotki, wujka i jego kuzynostwa. Był bardzo z siebie zadowolony, że kupił tak wspaniałe prezenty dla jego ukochanej rodziny.

Pociąg przyjechał z opóźnieniem o 11.30. Tomek wsiadł do pociągu. Wielu ludzi w nim nie było, więc Tomek bez problemu znalazł wolny przedział. Usiadł w nim sam i ostatni raz ze łzami w oczach spojrzał na swój ukochany kraj. Następnie wyjął swoją ulubioną książkę i popadł w niej na dobre, aż zasnął. Obudził się dopiero na stacji, na której miał wysiadać, wziął wszystkie swoje walizki. Gdy wyszedł na dwór uderzyło w jego twarz gorące powietrze. Było strasznie gorąco, jak to w AUSTRALII o tej porze roku. Statek do Polski odpływał już niedługo. Dlatego nasz Tomek czekał w napięciu na odpłyniecie z Australii. Myślał, że im wcześniej odpłynie z Albany to mniej będzie go bolało pożegnanie ze swoją drogą ojczyzną.. Statek niedługo przypłynął.

- Dzień dobry, proszę jeden bilet do Polski. Miła kasjerka podała mu bilet.

Tydzień później był już w Gdańsku i stamtąd wyruszył do Warszawy do swojej ciotki i kuzynów. Gdy stanął przed domem jego rodziny, której nie widział od lat w jego oczach pojawiły się łzy. Jednak duma nie pozwoliła mu płakać, więc otarł oczy i nacisnął dzwonek, którego nie dotykał przez 10 lat. Wraz z dzwonkiem zrobił się harmider w domu i nagle w drzwiach stanęła jego ciotka, siwa staruszka, a z głębi mieszkania wyszło dwóch dorosłych mężczyzn i przecież ta mała chuda zmizerniała dziewczynka zamieniła się w piękną dorosłą kobietę.

- Witaj ciociu.

- Kochany mój Tomeczku, ale ty wyrosłeś. Wchodź do domu napij się lemoniady i opowiadaj, co tam u ciebie?

- Najpierw mam dla was małe upominki. Po czy Tomek podarował prezenty.

Cioci płynęły łzy po policzku, a reszta kuzynów tak jak za starych dobrych czasów przekrzykiwałą się i kłóciła. Tak, teraz Tomek wiedział, że właśnie tego mu brakowało. Kilka minut później Tomek popijał lemoniadę i opisywał swoje przygody. Później nadszedł czas na rozmowę o Tomka przyszłości, czyli gdzie chce kupić mieszkanie i że pracę zaczyna za tydzień, więc będzie miał czas na kupno domu.

- Myślałem o tym i postanowiłem zamieszkać na Warmii. Podobno są tam piękne okolice, a zresztą wcześniej jeszcze w Australii rozmawiałem z szefem i powiedział mi, że mnie przydzieli muzeum w Olsztynie. Zgodziłem się, mam do tego miasta sentyment.

- Mam nadzieję ciociu, że nie jesteś na mnie zła?

- Ale skąd. Najważniejsze, że wróciłeś do Polski. A przecież możemy się odwiedzać, to przecież nie jest znowu tak daleko.

Rozmowy, śmiech i zabawy trwały do późna.

Następnego dnia rano Tomek zjadł śniadanie i ruszył na dworzec. Trzy godziny później był już na miejscu. Umówiony z kilkoma osobami na wybór i kupno domu od zaraz. Obejrzał wiele domów, ale najbardziej spodobała mu się wieś BOGUCHWAŁY i tam znalazł dom. Kupił go więc i już od zraz mógł w nim zamieszkać. Tomek zaprzyjaźnił się z niektórymi osobami na wsi, którzy byli bardzo mili. Pracować zaczął od września, czyli za kilka dni. Bardzo się przejmował, czy na pewno mu dobrze pójdzie i jak się w nowej pracy wykaże. Jednak ta praca nie była całkiem zwyczajna, jak się Tomkowi wydawało. Już pierwszego dnia dostał super motor z dodatkowymi funkcjami. Nie tylko jeździł, ale również pływał po wodzie i to bardzo szybko. Nie rozumiał, do czego mu będzie potrzebny taki motor. Kilka godzin później już wszystko zrozumiał, a mianowicie szef oddelegował go do KRETOWIN. Miejscowości położonej na półwyspie jeziora Narie, gdzie prowadzone są prace wykopaliskowe. Pojawiają się plotki, że podobno są tam stare klejnoty jeszcze z czasów Piastów, lecz nie wiadomo, w jakich okolicznościach zaginęły. I właśnie Tomek miał zając się ta sprawą.

Tomek znów udał się w podróż, lecz dużo krótsza drogą. Jechał niecałą godzinę. W Kretowinach było naprawdę pięknie. Wspaniałe lasy i jezioro. Pełno ptaków i niestety turystów, którzy niszczyli to całe piękno.

- Przepraszam, gdzie tu jest najbliższy hotel? – spytał się Tomek puszystego pana, który wydawał się miły.

- Proszę iść cały czas prosto, a na pewno pan go zauważy. Wie pan, odradzam panu tu wypoczynek. Jest tu zgiełk i harmider. Podobno zginęły jakieś klejnoty. Cały czas jeździ tu policja. Jest nie do wytrzymania. Ma nadzieję, że to się niebawem skończy. Bo cały urlop będę miał zmarnowany.

- Ja jednak zostanę i bardzo panu dziękuję.

Tomek wyruszył na poszukiwanie hotelu i faktycznie znalazł go niebawem. Zakwaterowanie trwało kilka minut. Po czym poszedł przyjrzeć się całej sprawie związanej z wykopaliskami.

Na miejscu zastał dwóch archeologów i dwóch policjantów. Archeolodzy wyjaśnili Tomkowi, że znaleźli w grobowcu stary garniec wypełniony klejnotami. Nie chcąc uszkodzić odkrytego skarbu, ale do końca nie wydobytego z grobowca, zostawili go pod opieką policjantów. Nocą napadnięto na policjantów, uszkodzono wykopalisko i skradziono część klejnotów. Policjanci w przedstawieniu swojej wersji wydarzeń gubili się i plątali. Tomek doszedł do wniosku, że mają coś do ukrycia i postanowił dyskretnie ich śledzić. Jeden z policjantów doprowadził go do bardzo starej chaty w lesie, przy której stał zaparkowany bardzo drogi mercedes. Tomkowi dało to do myślenia. Zakradł się pod ścianę chaty i usłyszał rozmowę o starych klejnotach i pieniądzach, jakie można za nie uzyskać po przemyceniu za granicę.

Tomek nie czekając dłużej zadzwonił do swojego przyjaciela policjanta. Od tej chwili akcja potoczyła się szybko. Przyjaciel policjant ze swoją brygadą aresztował złodzieja i nabywcę klejnotów. Tomek odzyskawszy skarb skatalogował go, opisał i dostarczył całość do muzeum.

◄cofnij    ▲do góry