START REGULAMIN KONKURSU PRACE LITERACKIE LAUREATÓW WOJEWÓDZKICH PRACE LITERACKIE LAUREATÓW POWIATOWYCH PRACE LITERACKIE
powiat działdowski (12) |
powiat olsztyńskiKaska KatarzynaDzicy kłusownicyTomek z ojcem zakradli się w krzaki i przygotowali kamerę. Już prawie wszystko jest gotowe, już za chwilę nakręcą pierwszy film na temat życia i zwyczajów dzików warmińsko-mazurskich. Tę „historyczną” chwilę Tomek ma zamiar uwiecznić na (jak dla normalnego człowieka z cywilizowanego miasta) zwyczajnej kartce papieru, lecz dla chłopca to nie jest zwyczajna, ot taka sobie kartka papieru, tylko wielka skarbnica wiedzy. On i jego ojciec z zaciekawieniem przyglądali się samicy dzika zwanej „maciorą”. Karmiła ona właśnie trzy młode warchlaki, gdy nagle zza krzaków wybiegła przestraszona sarenka z małymi sarniątkami. Po chwili rozległo się głośne „pif”, a zaraz potem jeszcze głośniejsze „paf”. Zwierzęta drgnęły rozdrażnione hałasem i w jednej niesamowicie krótkiej chwili już ich nie było. Zniknęły. Rozpłynęły się w powietrzu-rzekłby wykwalifikowany pisarz-lecz ja jeszcze takim nie jestem. Tomek Wilmowski z tatą pobiegli za zwierzyną, ale nie mieli szansy na dogonienie tak szybko biegnących i na dodatek przestraszonych zwierzaków. Szanse były jak jedna na milion, a tropienie tej zwierzyny przypominało szukanie igły w stogu siana. Jednak chłopiec przypomniał sobie, że ma swojego wiernego towarzysza podróży - psa Dingo, którego dostał od Sally. - Dingo! - zawołał Tomek.-Piesku, chodź do pana! - Hau, hau! - rozległo się szczekanie gdzieś blisko chłopca.-Hau hau! Tak! To Dingo! Przybiegł do swojego opiekuna ile sił w łapach. - Jesteś pieseczku - ucieszył się mały Wilmowski. – Będziesz teraz bardzo potrzebny swojemu Tomciowi. Piesek nadstawił uszu tak jakby koniecznie chciał się dowiedzieć, co nastąpi za chwilkę lub dwie. Tomek podszedł do miejsca, w którym przed kilkoma minutami leżała samica dzika i zaczął przebierać rękami po zostawionych śladach. - Jeszcze świeże, tatusiu! - krzyknął do ojca. Ten jednak wpatrywał się w krzaki i zdawał się nie słyszeć wołania syna. Oczy mu błyszczały, tak jak błyszczą wam, kiedy zobaczycie w sklepie rzecz, którą koniecznie musicie mieć. Z Wilmowskim jednak działo się coś innego. Stał tak i patrzył w krzaki z wielkim zaciekawieniem. - Tato! - zawołał Tomek-Tato, ocknij się wreszcie! I nic. Cisza. Nikt się nie odezwał do chwili, w której nie przybiegł do ojca chłopca Dingo i nie przewrócił go na ziemię liżąc go po twarzy. Mężczyzna przebudził się z tak zwanego transu. - Co się dzieje synku? - zapytał. - Nic tato - odpowiedział Tomek-Ale ostatnio dzieją się z tobą same dziwne rzeczy. Jestem po prostu zdziwiony takim niespodziewanym zachowaniem własnego ojca. - Nic mi nie jest - skarcił go tata- Zostaw mnie w spokoju, dziecko. - Ależ ojcze! Ale było już za późno. Wilmowski był już w środku ciemnego lasu. Biegł ile sił w nogach, gdy nagle usłyszał trzask. Ptaki siedzące na gałęziach drzew odfrunęły spłoszone. Zza krzaków wyskoczyło trzech opryszków ze strzelbami i pułapkami na lisy w rękach. - No, no. Co my tu mamy? - rzekł największy z nich. - Ja…ja… - jąkał się Wilmowski. - Ty już wiesz, kim jesteśmy, prawda? Dlatego teraz nie możemy pozwolić ci odejść - włożył Wilmowskiego w duży worek i po zawiązaniu go na supeł rzucił najmniejszemu na plecy. - Yyy… - stęknął usiłując wytrzymać na nogach pod ciężarem worka. Kłusownicy(z Wilmowskim w worku) wyruszyli w drogę. Po jakimś czasie zatrzymali się. Zaczął padać deszcz. Mały rzucił worek pod drzewo i osunął się na ziemię. - Padam z nóg - jęknął. - Tylko mi tu nie narzekać! Gdy burza przejdzie wyruszamy w dalszą drogę! - O, nie! - Co ja mówiłem, Duży Johnie?! Burza minęła i kłusownicy z panem Wilmowskim wyruszyli w drogę. Nieopodal miejsca, w którym nocowali znaleźli dwie małe ryksze. - Duży John i więzień wsiadają do jednej, a ja i Mały John do drugiej. - Tak jest szefie! - zawołało jednocześnie dwóch opryszków. Pojechali. Tak jak mówił Grzeczny John. Był tylko mały problem, bo Duży John zaczął się tak panoszyć w rykszy, że Wilmowski musiał usadowić się na dachu, przywiązany liną do bagażniku. - No tak. Dlaczego ja?! Samochodem zaczęło trząść. Liny się przerwały i Wilmowski wylądował w krzakach. Dranie niczego nie słysząc pojechali dalej. Ojciec Tomka był wolny! Tymczasem chłopiec został sam ze swoim psem. Zaczął wiać silny wiatr i na dodatek zerwała się burza z piorunami. Tomek nie miał się gdzie skryć przed nagłą ulewą. Młody Wilmowski przypomniał sobie wszystkie swoje przygody,, Yeti”, z „Łowcami głów” oraz przygodę „Na Czarnym Lądzie”. Wtedy nigdy się nie bał. Nikt go nie mógł przestraszyć. Ani lew ni tygrys, nawet rozwścieczony goryl. Teraz było jednak inaczej. Chłopiec bał się jak nigdy dotąd. Kłujący ból w sercu nasilał się. Tomek bardzo tęsknił za tatą.Żałował, że odezwał się do ojca w ten, a nie inny sposób. Nagle chłopiec usłyszał dziwne stąpanie po gałęziach. - Tato, czy to ty? - słowa chłopca wtopiły się w nocną ciemność jak kamień pochłonięty przez wciągające piaski. Kroki zaczęły wyraźnie się nasilać. Tomkowi serce podskoczyło do gardła, ale starał się nie wdychać łapczywie powietrza ze strachu. Chłopiec podskoczył zerwany nagłym „pif” i „paf”. To był właśnie powód, z jakiego zwierzęta obserwowane przez rodzinę Wilmowskich raptownie uciekły. Ktoś podkradł się od tyłu i chwycił chłopca za ramię. To był ojciec Tomka. - Chłopcze, musimy stąd uciekać - szepnął mu do ucha.-Kłusownicy atakują leśne zwierzęta. - Tato, powinniśmy pomóc tym biedakom - odpowiedział Tomek. - No cóż, najlepiej będzie, jeśli zawiadomimy o tym leśniczego - ojciec chłopca wpadł na wspaniały pomysł. - Ale tato, skąd mamy wiedzieć, gdzie on mieszka?- Tomek popsuł mężczyźnie humor. - No tak. Zawsze kiedy mam dobry pomysł, pojawiają się niespodziewane problemy. - Może Dingo wytropiłby jego dom?! - Jest wiele możliwych rzeczy, ale to już graniczy z cudem! Każdy wie, że taki kundel (tu zerknął na psa) nie wytropiłby nawet starego buta, a już na pewno nie znajdzie ci teraz domu obcego człowieka. Na te słowa Dingo pobiegł pędem w las. - Piesku! - wołał za nim chłopiec. - Biegnijmy za nim! - krzyknął tata. Ruszyli za psem jak najszybciej tylko mogli. Pomiędzy drzewami znaleźli mnóstwo pułapek na zwierzęta. Biegli dalej, ile sił w nogach i dogonili go na łączce w środku lasu. Dingo zamerdał ogonem i dał im znak, żeby biegli za nim. -Dobra, psiaku, zaufamy ci - powiedział Tomek, w pośpiechu łapiąc oddech. Pobiegli za nim i po kilkudziesięciu metrach zauważyli, że są na ścieżce. Kawałek dalej zobaczyli, że droga ta doprowadziła ich do domu. Na zewnątrz, na wielkim tarasie, w bujanym fotelu siedział zaspany mężczyzna. - Witajcie! – powiedział do nich. – Jestem leśniczym tego rejonu. Co was do mnie sprowadza? - Ja jestem Tomek Wilmowski, a to mój ojciec. Przyszliśmy, by powiadomić cię o kłusownikach grasujących po tym lesie i stawiających w nim pułapki na zwierzęta. - Naprawdę ich widzieliście?! To bardzo groźni i poszukiwani od lat mordercy zwierząt. Ścigam już ich bardzo długo, ale nigdy nie udało mi się ich złapać. Czy chcielibyście mi pomóc? - Oczywiście! Co ty na to, tato? - Szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiada, bo ci kłusownicy porwali mnie i chcieli przekonać do współpracy z nimi. Na szczęście udało mi się uciec. - Aha! A więc dlatego tak długo cię nie było! Byłeś u tych drani! A ja myślałem, że mnie opuściłeś. - Ja? Syneczku, nigdy bym tego nie zrobił. Uszczęśliwiony chłopiec przytulił się do taty, a ten odwzajemnił uścisk. - Dobra kochani, koniec tych uścisków. Czas zapolować na kłusowników! Wyruszyli. Józef, (bo tak miał na imię leśniczy) na przedzie, za nim Tomek, a na końcu ojciec chłopca. Spotkali kłusowników trochę dalej niż się spodziewali, ale trójka bandytów po zobaczeniu leśniczego nawet nie próbowała ucieczki. Po prostu sparaliżowało ich zaskoczenie na widok Wilmowskich i Józefa. Leśniczy zadzwonił po policję, a ta przyjechała tam w mgnieniu oka i zabrała bandytów do więzienia. Tomek z ojcem ucieszyli się bardzo, gdy dowidzieli się, że las jest już bezpieczny. W nagrodę za pomoc w złapaniu bandytów Józef dostał dwóch pomocników do pracy w lesie, a dla Tomka i pana Wilmowskiego policja odkupiła stratowany przez wystraszone dziki sprzęt do nagrywania filmów. Nową kamerą ojciec chłopca ma zamiar nakręcić film o bardziej spokojnych zwierzętach na przykład o dzięciołach. |