powiat działdowski

Kalinowska Karolina

Przygody Tomka na Warmii i Mazurach

Tomek chciał najpierw przejechać przez całe województwo Warmińsko - Mazurskie, a dopiero później wrócić do miejsc, które mu się najbardziej podobały. Właśnie przejeżdżał przez Lidzbark Warmiński. Zobaczył tu piękny zamek. Tak bardzo mu się spodobał, że postanowił zmienić swój plan i od razu zwiedzać wszystko po kolei. Po zwiedzeniu zamku udał się do kościoła.

Tomek pojechał później do Elbląga. Elbląg, jak każde miasto w tym województwie, również bardzo mu się spodobało. Tutaj także zwiedził Zamek Krzyżacki, a oprócz tego klasztor i kościoły. Po Elblągu chodził dokładnie cztery godziny i dwadzieścia pięć minut. I choć to miasto zachwycało Tomka swoim niesamowitym rynkiem i zabytkami to jednak wciąż z niecierpliwością czekał, aż dojedzie do Olsztyna, tak dużo słyszał o tym mieście...

Tomek przyjeżdża do Bisztynka. Przygląda się pomnikowi przyrody Biskupi Kamień, następnie idzie pod bramę miejską.

Po chwili wyrusza do Braniewa, a potem do Fromborku, miasta, w którym jest kilka zabytków, m. in. zespół katedralny, otoczony obwarowaniami. Właśnie gdy dojeżdżał do Ostródy siedział z zamkniętymi oczami. Obiecał sobie otworzyć je za cztery minuty i w miejscu, w którym nadejdzie czas je otworzyć, zostanie na dwie godziny i zdrzemnie się, ponieważ był już troszkę zmęczony od spacerów po centrum każdego z miast. Od otwarcia oczu dzieliły go już tylko sekundy. Kończył odliczanie. Siedem..., sześć..., pięć..., cztery..., trzy..., dwa..., jeden...i...już otwarcie. Jego oczy spoczęły na łąkach, lecz Tomka to nie przeraziło, ponieważ pogoda była piękna i taka chwila zdrzemki na świeżym powietrzu może dobrze zrobić. Rozłożył sobie na trawę cienki kocyk, napił się i zasnął tak szybko, że nawet nie spostrzegł chłopca, który do niego podszedł. Był to miłych rysów twarzy chłopiec. Miał duże, brązowe oczy i ciemne, krótkie włosy. Jego ubiór składał się z niebieskiej bluzki na krótki rękaw i jasnych spodni. Tomka obudził cichutki głos. Chłopcy spojrzeli się na siebie i można było odczytać z ich wzroku, że kiedyś już się widzieli. Tomek spytał chłopca:

- Jak masz na imię?

- Nazywam się Jarek Cichaczewski - odpowiedział tajemniczy chłopiec.

- A ja...- zaczął Tomek, ale chłopiec nie dał mu skończyć i powiedział:

- Wiem, wiem, ty nazywasz się Tomek Wilmowski.

Tomek spojrzał na Jarka ze zdziwieniem i było dla niego to bardzo dziwne, bo nie wiedział jak to jest możliwe, że jedna osoba zna drugą, a ta druga nie zna pierwszej. Jarek powiedział Tomkowi, że jego tata był kuzynem Tomka mamy. I wtedy chłopcy śmieli się, że rodzina poznaje się takim dziwnym zbiegiem okoliczności. Tomka zdziwiło jeszcze to, że Jarek rozpoznał go, a przecież nigdy w życiu się nie widzieli. Chciał, aby Jarek mu to wytłumaczył i wtedy Jarek powiedział:

- Mój tata przed chwilą przejeżdżał na rowerze i zobaczył cię. Chciał, żebym znał rodzinę, dlatego jak najszybciej mnie zawołał.

Teraz sytuacja się wyjaśniła. Chłopcy poszli do domu Jarka. Jego rodzice przyjęli Tomka z wielką radością. Mama Jarka miała na imię Danuta, a tata Emil. Po zjedzeniu kolacji Tomek opowiedział wszystkim jak znalazł się w Ostródzie. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Zwrócił się do cioci i wujka:

- Ciociu, wujku! A czy Jarek mógłby ze mną wyruszyć w tą niesamowitą podróż? Obiecuję wam, że wrócimy cali, zdrowi i szczęśliwi. Proszę, zgódźcie się!

- Tomku - zaczęła mówić ciocia - wiemy, że jesteś odpowiedzialnym chłopcem, ale nie możemy tak od razu się zgodzić, ponieważ przez naszą pochopną decyzję możemy cię rozczarować. Jeśli teraz powiemy "tak", a potem zmienimy zdanie to na pewno się zdziwisz.

- Ale moglibyśmy pojechać tam wszyscy razem. Ja, Jarek, wujek Emil i ciocia.

- Emilu - mama Jarka skierowała się teraz do męża - co ty o tym sądzisz?

- Ja myślę, że to..., że to nie jest...- wujek Emil jak zawsze trzymał wszystkich w niepewności - myślę, że to nie jest..., nie jest...

- Oj Emil! Mów wreszcie normalnie.

- Myślę, że to nie jest zły pomysł. Wezmę urlop, ty też przecież masz kilka zaległych wolnych dni.

- Huraaa! - wykrzyknęli z radością chłopcy.

Tomek był u cioci i wujka trzy dni. W tym czasie codziennie wychodzili z Jarkiem na spacer i zwiedzali Ostródę.

Po śniadaniu wszyscy spakowali różne potrzebne rzeczy do samochodu. Pierwszym miastem, które odwiedzili razem była Iława. Tu zatrzymali się w ośrodku wypoczynkowym i spędzili całą dobę. Następnie udali się do Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie poszli do muzeum regionalnego, kościoła z malowidłami i bogatym wyposażeniem oraz na pamiątkę zrobili sobie kilka zdjęć pod Bramą Brodnicką i pod Bramą Lubawską. Stąd wyjechali uśmiechnięci i zadowoleni.

Ciocia Tomka, Danuta, zaproponowała, aby pojechać teraz do Działdowa.

- Tak, pojedziemy do Działdowa. Mieszka tam mój najlepszy kolega. Może poszlibyśmy do niego? - oznajmił wujek Emil.

- A ja mam pomysł - zaczął Jarek - ja z Tomkiem pójdę pochodzić, a wy pójdziecie do taty kolegi i spotkamy się w centrum Działdowa.

I tak zrobili. Chłopcy zaczęli zwiedzać te małe miasteczko od centrum, gdzie są stare kamienice, park, zachwycający śliczną fontanną, wokół której stoją ławki i piękne, duże drzewa. Oprócz tego w samym środku centrum znajduje się ratusz.

Następnie chłopcy udali się w stronę Zamku Krzyżackiego, a potem poszli do Parku Jana Pawła II. Tam spędzili aż dwie godziny, a to dlatego, że mieli wiele fantastycznych możliwości spędzenia wolnego czasu. Były tam bujaczki, koniki na sprężynkach, ślisgawki, drabinki do wspinania. Koło Parku Jana Pawła II znajduje się Hade Park, który chłopcy również odwiedzili. Jest to park przystosowany do jazdy na deskorolkach i robienia na niej różnych manewrów. Jarek i Tomek wybrali się jeszcze do Szkoły Podstawowej nr 4 im. Jana Pawła II, przy której stoi pomnik Karola Wojtyły. Gdy chłopcy zwiedzili Działdowo od początku do końca, wpadli na pomysł, aby obejrzeć film. Chwilę zastanawiali się jaki film, komedię, czy bajkę chcieliby obejrzeć. Poszli więc do kina "Apollo" i zobaczyli plakat filmu "Świadek Koronny". Niestety film miał być puszczony za trzy dni, więc chłopcy poszli do centrum, bo tam mieli spotkać się z rodzicami Jarka. I choć od kina do centrum dzielił ich tylko kawałek drogi, zapomnieli jak doszli i poszli w inną stronę. Wtedy byli przy dużym zakładzie Heinz Glas. Kiedy zorientowali się, że idą w złą stronę, zapytali jednego z przechodniów:

- Przepraszam, jak można dojść do centrum?

Człowiek odpowiedział coś niezrozumiałego. Był to obcokrajowiec.

Spytali jakąś panią:

- Przepraszam, czy wie pani jak możemy dojść do centrum?

- Niestety nie wiem. Jestem z innego miasta.

Już nie szedł nikt. Nie mieli kogo zapytać. Postanowili cofnąć się do kina. Tomek wszedł do środka i zapytał kasjera biletów o drogę do centrum. Kasjer okazał się miłym i śmiesznym człowiekiem. Porozmawiał chwilę z Tomkiem, pożartował i powiedział mu jak dostać się na Plac Mickiewicza, bo ta ulica była centrum Działdowa. Gdy Jarek wraz z Tomkiem doszli do centrum Jarka rodziców jeszcze nie było. Tomek przypomniał sobie, że nie zapytali ani cioci, ani wujka, o której godzinie mają się spotkać. Na szczęście Jarek wiedział gdzie mieszka znajomy rodziców, pan Adam Grabowski. Chłopcy idą w kierunku domu pana Adama, ale zaraz zawracają. Tomek z daleka zobaczył ciocię Dankę i wujka Emila. Jarek i Tomek usiedli na ławkę i czekają. Podszedł do nich malutki piesek, był to szczeniak rasy Welsh Corgi Pembroke. Jego sierść była miękka i puszysta, co spowodowało, że chłopcy zaczęli głaskać pieska i przytulać. W tej chwili nadeszli rodzice Jarka.

- Tato! - zawołał Jarek - Dasz mi 3 złote?

- Synku, oczywiście ci dam, ale chciałbym wiedzieć na co.

- Jak to na co? Pójdę do sklepu i kupię temu piesku bułeczkę. On na pewno jest głodny.

- Chłopcy - wtrąciła mama Jarka, kiedy tata sięgał już do kieszeni - a czy nie przyszedł wam do głowy lepszy pomysł?

Zapadła cisza, nikt nic nie mówił.

- Przecież chcieliśmy kupić pieska. Moglibyśmy go wziąć w podróż, a potem do domu. Na zawsze! - rzekła mama Jarka.

- Taaak! - wykrzyknął z radością Jarek.

Tomek wziął pieska na ręce i niósł go do samochodu. Zaproponował, aby nazwać pieska. Jarek chciał, aby piesek nazywał się Max, Tomek zaproponował imię Rex, natomiast mama Jarka koniecznie chciała, aby wabił się Milek, a jego tata powiedział, aby nazwać pieska imieniem Oliwer. Trzeba było wybrać tylko jedno imię. Wszyscy powiedzieli po jednej literce. Wujek Emil powiedział "w", ciocia Danka "e", Jarek "l", a Tomek "s". Wyszło imię Wels, więc aby uniknąć awantury piesek wabił się Wels, lecz wszyscy wołali na niego Welsik. Po wybraniu imienia dla psa wszyscy zastanowili się gdzie pojadą, aby odpocząć. Padały propozycje, aby pojechać do hotelu, ale jednak zatrzymali się na dwa dni w domkach "Danusia 2" w Lidzbarku Welskim.

Gdy dwa dni już minęły rodzina udała się do Nidzicy, gdzie wujek i ciocia zabrali chłopców do kawiarni na zapiekanki. Z Nidzicy pojechali do wsi Tatary, gdzie zrobili sobie kilka zdjęć pod pomnikiem przyrody. Potem padła propozycja wyjazdu do Szczytna. Tam zwiedzili całe Muzeum Warmii i Mazur. Następnie pojechali do Olsztyna. W Olsztynie było dużo, dużo zwiedzania. Poszli najpierw do sklepu zoologicznego i kupili dla Welsika smycz, bo Olsztyn to duże miasto, chodzi wielu ludzi i dlatego nie można pozwolić, aby pieski biegały luźno. W Olsztynie pierwszym zabytkowym miejscem, które wszyscy wspólnie zwiedzili było Stare Miasto, "kamienna baba", Wysoka Brama, Zamek, Stary Ratusz, Planetarium oraz Secesyjna kamienica. Po tak wspaniale spędzonym dniu ciocia postanowiła zrobić wszystkim niespodziankę. W związku z tym Welsika zaprowadziła do hotelu dla zwierząt, a Jarka, Tomka oraz swego męża zabrała na kryty basen.

- Zaraz, my idziemy na basen? - zapytał ze zdziwieniem wujek Emil.

- Tak! Wspaniale, prawda? - odpowiedziała ciocia Danka.

- Ale my przecież nie mamy strojów kąpielowych.

- A tak. Wiedziałam, że czegoś nam brakuje. Zaraz pojedziemy do sklepu i kupimy cztery stroje.

Tak też zrobili. Kupili stroje i poszli na basen. Tam Jarek i Tomek poznali kolegę, Dawida.

Nadszedł czas wyruszać do Mrągowa. Tu Tomkowi i Jarkowi spodobał się ośrodek sportów wodnych. Następnym odwiedzonym przez podróżników miastem był Kętrzyn, gdzie znajdują się mury miejskie. Potem wszyscy odwiedzili Giżycko, Olecko, a następnie Ełk. Właśnie w Ełku wujek Tomka rozstawił namiot na łąkach. A gdy już się skończyła noc ciocia Danka podała propozycję. Mianowicie chodziło o wyruszenie do Pisza, jednego z większych miast Krainy Wielkich Jezior, które jest nazywane w folderach turystycznych "bramą Mazur". Chłopcy chcieli zobaczyć ratusz, rynek oraz kościół św. Jana Chrzciciela. Rynek w Piszu jest obsadzony lipami. W głębi rynku, po lewej stronie jest neogotycki budynek z ozdobnym szczytem. Komponuje się z imponującym ratuszem, zamykającym południową pierzeję. Obie budowle zostały wystawione za pieniądze francuskie, pochodzące z kontrybucji po wojnie z 1870 r. Potężny ratusz zdobią ostrołukowe blendy i okna, ceglane gzymsy i opaski wokół okien. W środkowej części fasady, zakończonej schodkowym szczytem, wisi nieczynny zegar. Na dachu znajduje się sygnaturka z pokrytej patyną miedzi, z wiatrowskazem na szczycie. Obok neogotyckiej baszty, na skwerku, pośród wyrośniętych drzewek ukrywa się najstarszy i chyba najcenniejszy zabytek, zwany kamienną babą. Jest to pamiątka pozostawiona przez Prusów, a odnaleziona w pobliskich Wejsunach.

Następnie wszyscy pojechali do Mikołajek. Wznosi się tu klasycystyczny kościół ewangelicki z wysoką wieżą zegarową, zakończoną spiczastym hełmem. Przylega do niej biały korpus z rzędem półkolistych okien, przykryty dwuspadowym dachem z czerwonych dachówek. W jasnym wnętrzu po obu stronach prezbiterium wiszą portrety miejscowych pastorów. Pośród skwerków na placu Wolności, czyli rynku, stoi fontanna z wielką rybą w koronie.

Pod koniec wyprawy ciocia i wujek Tomka, a także Jarek i Tomek pojechali do Orzysza. Poszli tu na spacer ulicą Kanałową, biegnącą przy kanale łączącym jezioro Orzysz z rzeką Orzyszą. Po drodze podziwiali widoki na rozległe łąki.

Nadszedł czas przyjazdu do domu. Ciocia zaproponowała Tomkowi, aby zamieszkał z nimi w Ostródzie. Powiedziała, że wszystkim się zajmie, a po wakacjach przywiozą Tomka do domu.

Tomek zgodził się i zamieszkał z ciocią, wujkiem, kuzynem i przyjacielem, Welsikiem. Codziennie chłopcy wychodzili z pieskiem, a wszystkie wolne chwile spędzali w jak najlepszy sposób.

◄cofnij    ▲do góry