powiat węgorzewski

Jasińska Anna

Niezapomniane wakacje Tomka na Mazurach

Tomek Wilmowski nie mógł znaleźć sobie miejsca. Był zrozpaczony stratą swojego ukochanego psa Dinga. Jego tata, ceniony naukowiec, nie miał zbyt wiele czasu dla syna. Stwierdził, że Tomek, aby złagodzić smutek po stracie swojego wiernego przyjaciela, powinien gdzieś wyjechać. Długo opowiadał chłopcu o skarbie, jaki prawdopodobnie jest ukryty niedaleko jednej z małych miejscowości, położonej na Mazurach. Niedaleko niej, mieszka jego wuj Allan. Chłopak w końcu zgodził się tam pojechać, tym bardziej, że nigdy nie widział wuja i nigdy nie był na Mazurach. Postanowił ruszyć w trasę za trzy dni.

Gdy nadszedł dzień wyjazdu, spakował się i przygotował samochód do podróży. Wieczorem, przed odjazdem, ojciec rzekł do syna:

- Gdy dojedziesz na miejsce, zadzwoń do mnie, żebym się nie martwił!

- Dobrze tato!

- No to do zobaczenia synu!

- Żegnaj tato!

Tomek wsiadł w samochód, do którego wcześniej zapakował niebiesko-czerwony rower, który dostał od taty na I Komunię Świętą. Wyjechał wieczorem, żeby słońce nie raziło go w oczy. Panował piękny czerwcowy wieczór. Po długiej podróży, rankiem następnego dnia dotarł do malowniczej miejscowości nad jeziorem Stręgielek.

Jezioro Stręgielek i jezioro Stręgiel łączy się kanałem o długości 150 m., przy którym wybudowano ośrodek sportowo-szkoleniowy, gdzie można dobrze wypocząć i zrelaksować się. Właścicielem ośrodka jest wuj Allan, który wyszedł mu na powitanie. Wiedział o jego przyjeździe, ponieważ wcześniej zadzwonił do niego ojciec Tomka. Wuj zaprosił swojego siostrzeńca do domu, w którym wszyscy serdecznie go przywitali. Była tam ładna dziewczynka – córka wuja Allana.

- Cześć! Jestem Sally.

- Cześć! A ja Tomek.

Według Tomka wyglądała na 15 lat i miała ładne dwa warkoczyki. Chłopiec powiedział, że jest zmęczony po podróży. Sally przygotowała mu posłanie. Tomek od razu się położył, ale przed snem zadzwonił do taty.

- Później oprowadzę cię po naszym ośrodku – zaproponowała Sally.

- Z chęcią je zobaczę, ale teraz muszę się trochę przespać – odpowiedział Tomek.

- No to odpoczywaj!

Tomek, po paru godzinach głębokiego snu, w końcu się obudził. Sally nakrywała do stołu. Po zjedzeniu obiadu, wybrali się na spacer po okolicy.

- Ależ tu jest pięknie powiedział zauroczony widokami Tomek.

- Tak, to prawda. Cieszę się, że tu mieszkam. Nieopodal naszego domu jest piękne jezioro, a przez las płynie rzeka Sapina. Może byśmy poszli nad rzekę? – zaproponowała Sally.

- Chętnie, a macie wędki?

- Tak, ale niestety tylko jedną, ponieważ druga gdzieś się zapodziała.

- Nie szkodzi. Jedna nam wystarczy.

- No to ruszajmy!

Gdy weszli do lasu, Tomek rzekł do Sally:

- Jaka tu cisza. Tam, gdzie mieszkam, nie słychać szumu drzew, ani pięknego śpiewu ptaków.

- O, już jesteśmy na miejscu. Jest to ulubione miejsce przyjeżdżających do nas turystów.

Tomek zarzucił wędkę do wody.

- Coś wzięło! Daj podbierak - krzyknął chłopiec.

- Już niosę.

Tomek szarpał i nie może niczego wyciągnąć. W końcu postanowił sprawdzić, o co zaczepił się haczyk. Wszedł do wody. Ostrożnie zanurzył rękę i zaczął szukać haczyka. W końcu zdenerwowany, szarpnął jeszcze raz i wyciągnął z wody jakąś szkatułkę. Nie mógł uwierzyć własnym oczom i krzyknął:

- Sally, choć tu szybko, coś znalazłem!

- Już idę! Co tam masz?

- Zobacz sama!

- Ciekawe, co jest w środku? – głośno zastanawiała się dziewczynka.

Otworzyli szkatułkę i zobaczyli w niej mnóstwo złotych monet.

- To będzie nasza tajemnica - rzekła Sally.

- Zgoda.

Powoli, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, szybko wrócili do domu. Resztę dnia spędzili w ośrodku, pomagając wujowi Allanowi.

Tomek chciał dowiedzieć się czegoś więcej o terenie, na którym przebywał. Postanowił więc wybrać się do najbliższej biblioteki, mieszczącej się w Pozezdrzu, oddalonej 6 kilometrów od Stręgielka. Pracująca tam bibliotekarka, pani Małgorzata, pokazała chłopcu kilka książek o tym regionie. Z książki pt. „Mazurskie opowieści” autorstwa Jadwigi Tressenberg, dowiedział się, że rzeźba, którą widział, spacerując wczoraj nad brzegiem jeziora, przedstawia Goliata ze Stręgielka. Wyrzeźbił ją Józef Niewiński z Kruklanek. Pani Gosia porozmawiała z Tomkiem o historii okolicy, a pracujący tam bibliotekarz zaprosił chłopca do ponownych odwiedzin Gminnej Biblioteki Publicznej w Pozezdrzu. Tomek pożegnał się i ruszył w drogę powrotną. Wracając, spotkał tutejszego leśniczego, który opowiedział mu o wojennych bunkrach z okresu II wojny światowej. Chłopiec podziękował za rozmowę, pożegnał się i wrócił do domu, gdzie czekała na niego zniecierpliwiona Sally. Zdążył jeszcze zajechać przed deszczem. Wieczorem, gdy jedli kolację, Tomek opowiedział o wizycie w bibliotece i spotkaniu z leśniczym. Wuj Allan dodał, że słyszał, iż w okolicznych bunkrach są ukryte skarby.

Rankiem Sally z Tomkiem wybrali się rowerami w poszukiwaniu skarbu.

- Kto pierwszy dojedzie na miejsce, ścigajmy się! - krzyknął Tomek.

- Zgoda - odpowiedziała Sally.

Oboje wystartowali jak z procy. Prowadził Tomek, gdy dojechał na miejsce, Sally tam nie było. Zdecydował, że na nią poczeka i usiadł na dużym kamieniu. Po godzinnym czekaniu zniecierpliwiony chłopiec postanowił jej poszukać, lecz po Sally nie było ani śladu. Spotkał wycieczkę, która szła zwiedzać bunkry, czy nie widzieli dziewczyny na rowerze. Tomek poprosił, aby pomogli mu w poszukiwaniu Sally. Chętnie się zgodzili. Tomek usłyszał dziwny dźwięk, poszedł w kierunku, skąd dobiegał. Ktoś płakał... Rozejrzał się w koło, ale nikogo nie było widać. Nagle wpadł do olbrzymiego dołu, w którym siedziała zapłakana Sally.

- Co się stało?

- Coś mnie goniło, nie zauważyłam tego dołu i...

- Na szczęście wziąłem linę, pomyślałem, że może się nam przydać. Tomek kucnął, aby wyjąć linkę z plecaka. Na ziemi zauważył coś błyszczącego.

- Sally! Choć tu szybko. Przypuszczam, że tu jest skarb, o którym opowiadał nam wujek. Szybko zabrali się do kopania.

- Ta szkatułka jest podobna do tej, którą znalazłem w rzece Sapinie - ocenił znalezisko Tomek.

Sally schowała szkatułkę do plecaka. Postanowili, że otworzą ją dopiero w domu. Teraz musieli wydostać się z dołu. Chłopiec wziął linę i zarzucił na gałąź drzewa tuż nad nim.

- Idź pierwsza. Kiedy wejdziesz, podam ci plecak i spróbuję się wydostać.

Sally, nie czekając, weszła na górę i wzięła od chłopca plecak, i podała mu rękę. Gdy Tomasz wyszedł, Sally rzekła do niego:

- Nie zwiedziliśmy bunkrów, ale odkryliśmy pewnie coś cennego. Tomek przytaknął.

Wyruszyli do domu. Droga powrotna, była o wiele dłuższa, bo rower Sally po upadku nie nadawał się do jazdy. Gdy dotarli do domu, od razu poszli do pokoju Sally i otworzyli szkatułkę – było tam mnóstwo złotej biżuterii. Sally bardzo się ucieszyła.

- Jeżeli chcesz, zostaw sobie na pamiątkę tę biżuterię – powiedział chłopiec.

- Dziękuję! – krzyknęła szczęśliwa dziewczynka.

Gdy jedli kolację, Tomek ze smutkiem poinformował ich, że jutro wyjeżdża do domu. Po posiłku chłopiec poszedł się spakować. Wujek i Sally wiedzieli, że coś go gnębi. Zadzwonili do ojca Tomka, aby dowiedzieć się, co go tak smuci.

Nazajutrz, wczesnym rankiem Tomek pożegnał się jeszcze raz, wsiadł do samochodu, w którym na pierwszym siedzeniu stał wiklinowy koszyk. Zajrzał do niego i krzyknął

z radością:

- Czy na pewno ten szczeniaczek jest dla mnie!

- Tak. Wiemy, że niedawno straciłeś swojego psa. Mamy nadzieję, że teraz ten będzie twoim wiernym towarzyszem.

Uszczęśliwiony Tomek jeszcze raz ich wyściskał na pożegnanie i ruszył w drogę powrotną do domu.

◄cofnij    ▲do góry