powiat węgorzewski

Hrabyk Adam

Tomek w pogoni za zbiegłym więźniem

Witaj, Tomku!

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Wiem, że jesteś teraz w Australii i zapewne bardzo dobrze się bawisz. Ale ja mam do Ciebie prośbę, potrzebuję Twojej pomocy.

Jesteś świetnym detektywem, więc zapraszam Cię do mnie z wizytą. Chciałbym, abyś pomógł mi złapać groźnego przestępcę, który uciekł z wiezienia. Zostawił bardzo mało śladów i miejscowa policja nie poradzi sobie bez Ciebie.

Proszę Cię o pomoc. Przyjedź do Węgorzewa. Czekamy na Ciebie.

Adam

Tomek postanowił spełnić prośbę Adama i pojechać do Węgorzewa, aby mu pomóc. Kiedy wieczorem dotarł na miejsce, serdecznie go powitano i zaproszono na poczęstunek. Na kolację przygotowano prawdziwy rarytas, kaczkę z jabłkami oraz wiele innych, pysznych rozmaitości. Chłopiec ucieszył się, że może pomóc swoim gospodarzom, którzy zgodnie stwierdzili, że wszystko jest teraz w jego rękach. Po długich rozmowach poszli spać, aby wypocząć przed ciężkim dniem.

Następnego dnia Tomek i Adam rozpoczęli poszukiwania zbiegłego więźnia. Pojechali do Węgielsztyna na Lisią Górę, bo ludzie mówili, że ktoś tam widział jakąś podejrzaną postać. Przysiedli tam na chwilę i Adam zaczął opowiadać historię żelaznej pokrywy.

- Jak głosi legenda, stał tu kiedyś na tej górze zamek, który raptownie zniknął. Została po nim tylko ciężka, żelazna pokrywa. Ciężka tak bardzo, że nikt nie zdołał podnieść. Pewnego dnia bawiło się tam kilkoro dzieci, zauważyły, że klapa jest otwarta. Weszły do środka i zobaczyły stół zastawiony złotem. Z kąta komnaty usłyszały głos, który mówił: „My jesteśmy przeklęci i wy jesteście przeklęte!.” Dzieci chciały uciec, ale pokrywa zamknęła się z hukiem i zostały tam na zawsze. Starsi ludzie mówią, że każdego dnia o północy, słychać płacz tych dzieci.

- I naprawdę nikomu nie udało się później podnieść tej klapy? – spytał Tomek.

- Nikomu.

Nagle chłopcy usłyszeli, odgłosy wystrzałów. W dodatku wydawało im się, że te strzały skierowane są w ich stronę. Mieli strach w oczach, ale musieli zachować zimną krew. Tomek złapał strzelbę i strzelał w stronę, z której do nich celowano. Okazało się, że to nie jeden człowiek, ale cała zgraja. Mieli ogolone głowy, nosili czarne koszule i czarne spodnie. Tomek na wszelki wypadek zabrał ze sobą jeszcze jedną zapasową strzelbę, którą dał teraz Adamowi i kazał mu strzelać do rozwścieczonych ludzi.

W końcu przestali strzelać, widocznie zabrakło im amunicji, bo zaczęli szybko uciekać w kierunku Węgorzewa. Chłopcy wiedzieli już na pewno, że to zbiegły więzień i jego koledzy, więc pobiegli za nimi. Niestety po długim pościgu, gdy dotarli do miasta, wszyscy rozbiegli się w różne strony. Tomek i Adam zmęczeni pogonią postanowili odpocząć przy węgorzewskim kanale. Usiedli na trawie i spoglądali w kierunku zamku krzyżackiego.

- Widzisz, Tomku, tę odrapaną ścianę? – spytał Adam.

- Widzę, a co się z nią stało? Wiesz?

- Tak, posłuchaj. Jak głosi legenda niedaleko stąd dwoje zakochanych chciało uciec stąd łodzią. Wyruszyli ciemną nocą. Pech chciał, że trafili na jakiś pień lub głaz (do dziś nie wiadomo, co to było). Łódź przewróciła się, a ludzie wpadli do wody i wszelki słuch po nich zaginął. Słudzy zamkowi, łowiący ryby w tej okolicy, znaleźli rycerza i ukochaną, którzy byli żywcem zamurowani właśnie tu, gdzie teraz siedzimy.

- Ciekawe ile w tym prawdy? – myślał Tomek.

Gdy odpoczęli, zaczęli zastanawiać się, gdzie teraz powinni szukać zbiega. Detektywistyczny zmysł Tomka podpowiadał mi, że uciekiniera ani jego kompanów na pewno nie ma już w mieście. Doszli do wniosku, że na pewno znaleźli schronienie w jednym z okolicznych bunkrów. Wytypowali bunkry w Mamerkach. Udali się tam niezwłocznie i najpierw z daleka zaczęli obserwować teren, a potem podchodzili coraz bliżej niemieckich budowli obronnych z czasu II wojny światowej. Czuli się jak w prawdziwym filmie kryminalnym, ale to nie był film, w każdej chwili mogło spotkać ich coś złego. Serca biły im jak oszalałe i gdyby nie lekkie podmuchy wiatru i szelest poruszanych nim liści, zapewne byłoby słychać ich kołatanie. Nagle Tomek zauważył świeże ślady dużych butów, które prowadziły do ciemnego wejścia, do najbliżej nich położonego bunkra. Domyślili się, że tam właśnie ukrywają się zbiedzy. Wyczuwali, że to poszukiwany przez nich więzień i jego koledzy, którzy strzelali do nich na Lisiej Górze. Po cichu, niemal bezszelestnie, zawrócili i pobiegli do najbliższego domu, aby stamtąd zadzwonić po policję. Bali się tylko, żeby w tym czasie uciekinierzy nie zmienili miejsca kryjówki. Na szczęście policjanci zjawili się bardzo szybko, złapali zbrodniarzy i zabrali do aresztu.

Tomek i Adam dostali nagrodę za pomoc w schwytaniu gangsterów. Wszyscy cieszyli się, że nic złego im się nie stało. Władze Węgorzewa urządziły przyjęcie na część bohaterów, którzy obronili miasto i okolice przed niebezpiecznymi przestępcami.

◄cofnij    ▲do góry