powiat węgorzewski

Gordziewicz Marek

Przygody Tomka w Prusach Wschodnich

Im słońce wyżej wznosiło się nad widnokręgiem, tym pociąg coraz bardziej zbliżał się do miejscowości Angerburg1. Był ciepły, czerwcowy poranek roku 1941. Od dwóch dni „wielcy przyjaciele”, III Rzesza i ZSRR, prowadzili ze sobą wojnę. Tomek, jego ojciec i bosman jechali do Prus Wschodnich na wezwanie, które wysłał im w tajemniczym telegramie niejaki Johann Streifen. Jego treść była bardzo lakoniczna:

„Przyjedźcie do Angerburg (Prusy Wschodnie), będę w hotelu Deutsches Haus2, to bardzo pilne. Johann Streifen”.

Cała trójka głowiła się, kim jest ów Streifen. Dopiero bystry Tomasz odgadł, że jest to zaszyfrowane nazwisko. Johann to po niemiecku Jan, a Streifen to Smuga, więc telegram wysłał ich przyjaciel Jan Smuga.

Tomek wyciągnął z kieszeni marynarki telegram i przeczytał go jeszcze raz. Smuga musiał mieć bardzo ważny powód, skoro wzywał ich aż ze Szwajcarii, gdzie przebywali na uchodźstwie po klęsce Polski. Znajdowali się w samej „paszczy lwa”, więc oficjalnie byli szwajcarskimi przyrodnikami. Bosman widząc, że Tomek czyta telegram, zagadnął.

- Całkiem sprytny ten Smuga jak na swój wiek.

- Bosmanie, ty też masz swoje lata.

- Mam, ale całkiem dobrze się trzymam, morze mnie zakonserwowało.

Do rozmowy włączył się Andrzej, który siedział wsparty na lasce i podziwiał widoki za oknem.

- Ciekawe po co Jan wzywa takich dziadków jak my?

- Ojcze, bez przesady, jeszcze nie jestem takim dziadkiem - obruszył się Tomek.

Nagły gwizd pociągu oznajmił, że dojeżdżają do stacji. Gdy pociąg się zatrzymał, wzięli bagaże i wyszli na peron. Obeszli budynek stacji i znaleźli się na podjeździe, gdzie stała taksówka.

- Tato, czy mógłbyś mi zrobić zdjęcie? Ten budynek bardzo mi się podoba.

- Oczywiście.

Gdy byli gotowi, wsiedli do samochodu.

- Do hotelu Deutsches Haus, proszę – powiedział po niemiecku Tomek.

- Już się robi, mistrzu. – odparł taksówkarz składając gazetę.

Ruszyli piękną ulicą Bahnhofstrasse3 i zaraz zatrzymali się przed hotelem. Zapłacili i poszli do recepcji.

- Przepraszam – zagadnął Tomek - w którym pokoju mieszka pan Johann Streifen ?

- Aaa, Johann Streifen, pamiętam, kilka dni temu opuścił nasz hotel.

- A czy zostawił jakieś list?

- Tak, proszę – recepcjonista podał Tomkowi kopertę.

Tomek szybko ją otworzył. Była to niezrozumiała wiadomość, napisana czerwonym atramentem, w oczy rzucały się duże odstępy między linijkami. Poprosił kompanów na bok i odczytał im ją.

- „Nie szukajcie prawdy w czerwieni, szukajcie jej pomiędzy.”

- I znów zafundował nam zagadkę – powiedział zły bosman.

- Tomku, to jest po niemiecku, może źle to odczytałeś?

- Ach ojcze, ta twoja choroba! Zapomniałeś, że niemiecki obok francuskiego i włoskiego to nasze ojczyste języki?

- Zapomniałeś jeszcze o retoromańskim – błysnął wiedzą bosman.

- Nie zapomnij tato – szeptał ojcu po polsku do ucha - że udajemy Szwajcarów, więc niemiecki znamy perfekcyjnie. Teraz - zaczął szeptać również do bosmana, wydaje mi się, że rozwiązałem zagadkę, ale muszę odstawić przedstawienie, więc nie wchodźcie mi w słowo.

- No to zaczynaj – niecierpliwił się bosman.

- A więc – przeszedł na niemiecki – rozwiązałem szyfr. Nasz przyjaciel udał się do Konigsberg4, ruszamy na stację.

Wyszli z hotelu.

- A teraz, nie dziwcie się niczemu, ani nie odzywajcie się, dopóki wam nie pozwolę, bo inaczej wszystko zepsujecie!

Pokiwali w odpowiedzi głowami. Tomek zatrzymał przejeżdżającą taksówkę.

- Na dworzec proszę.

Nie ujechali daleko, gdy Tomek powiedział:

- Proszę skręcić w lewo.

- Na Bismarck - Strasse5? - zdziwił się taksówkarz. To nie jest droga na stację.

- Zmieniłem zdanie, proszę nas zawieźć do Schloss Hotel 6.

Bosman z Wilmowskim zrobili tylko zdziwione miny, ale nie odezwali się ani słowem.

- Proszę, reszty nie trzeba – Tomek wcisnął taksówkarzowi banknot.

- Teraz musimy wynająć pokój.

- O co tu chodzi...

- Jeszcze nie pozwoliłem się odzywać - Tomek urwał wypowiedź bosmana.

Na spotkanie wyszedł im portier.

- Panowie pozwolą, że wezmę ich bagaże - zagadnął uprzejmie.

- Oczywiście, bardzo proszę – odpowiedział Tomek, oddając bagaż. Skierował się do recepcji.

- Chciałbym wynająć pokój trzyosobowy.

- Z widokiem na zamek?

- Może być.

- Proszę, oto klucz. Kurt zaprowadź państwa do ich pokoju. Obiad podamy o czternastej.

Tymczasem w hotelu Deutsches Haus recepcjonista czekał na połączenie z gestapo.

- Halo, gestapo? Mam informację na temat Johanna Streifena. Przyjechali jego koledzy, to zapewne Szwajcarzy... Tak, dałem im tę wiadomość... Odczytali ją i powiedzieli, że pojechał do Konigsberg...

*

- A więc, Tomku, mów o co chodzi – poganiał bosman.

- To proste, dajcie świecę i zapałki. Tomek rozpalił niewielką świeczkę i zaczął podgrzewać kartkę. „Nie szukajcie prawdy w czerwieni (...)”, Smuga napisał to czerwonym atramentem, więc to jest owa czerwień, „(...) szukajcie jej pomiędzy”, widzicie te duże odstępy między linijkami - tam zapewne mamy szukać prawdy.

Tomek podgrzewał kartkę, aż pojawiły się napisy.

- Zapisał tu coś atramentem sympatycznym. „Szuka mnie gestapo, znajdziecie mnie u Lehndorffów.”

- No tak, a gdzie my znajdziemy tych Lehndorffów? – zapytał zrezygnowany bosman.

- Zapytamy recepcjonisty.

Gdy zeszli na dół, Tomek stuknął w dzwonek.

- Słucham panów – recepcjonista wyrósł jak spod ziemi.

- Przepraszam pana, czy nie wie pan gdzie mieszkają Lehndorffowie?

- Oczywiście, że wiem. Mieszkają w pałacu w miejscowości Steinort7.

- A więc musimy się tam udać.

*

- Witaj, Mauer See!8- krzyknął bosman, gdy wpływali na jezioro. Wypożyczenie tej łajby to był świetny pomysł!

Dalej popłynęli na Darginen See9, skąd mogli wpłynąć na jezioro Steinort.

- To jest ten pałac, w którym powinien być Jan – powiedział Andrzej Wilmowski.

- Więc chodźmy, nie ma czasu do stracenia.

Przed pałacem spotkali mężczyznę na koniu.

- Przepraszam, czy to pan jest właścicielem tego pałacu?

- Tak, nazywam się Heinrich von Lehndorff. Panowie zapewne szukacie Jana Smugi?

- My to właściwie...

- Och, pan Smuga to mój znajomy, nie jestem nazistą, u mnie będziecie bezpieczni.

Hrabia zagwizdał, na ten sygnał, z pałacu służący wypchał na wózku inwalidzkim Smugę.

- Janie! – krzyknął Andrzej. Co ci się stało?

- Nic, strzelono mi w plecy.

- Ładne mi nic!

- Teraz to nieważne, szybko chodźcie do pałacu!

Gdy weszli do środka, Smuga rozłożył na stole mapy najbliższej okolicy.

- Trafiłem tutaj po klęsce wrześniowej. Siedziałem tu jak u pana boga za piecem, aż do początku kwietnia tego roku. Byłem na przejażdżce bryczką z panem hrabią w okolicach lasu Mauer Wald. Smuga popukał palcem w mapę. Obserwowałem okolicę przez lornetkę

i zobaczyłem, że do lasu przyjechała wojskowa ciężarówka z ludźmi, wśród nich zauważyłem kogoś podobnego do twojego syna, Tomku.

- Czy jesteś pewien, że to był Jurek?

- Tak, dwa dni przed waszym przyjazdem rozmawiałem z nim, i wtedy zostałem postrzelony.

- Musimy go uwolnić, mam nawet plan jak to zrobić – powiedział hrabia. Pojedziemy ciężarówką przebrani za żołnierzy niemieckich, po paru jeńców potrzebnych do budowy kwatery „wodza”. Wśród nich zabierzemy Jurka.

Hrabia otworzył drzwi do stodoły.

- Mam tu ukrytą ciężarówkę, zmieńcie tylko rejestrację, mundurami zajmę się ja. Niestety panie Andrzeju, nie może pan brać udziału w akcji, bo jest pan za stary na żołnierza. Zamiast pana pojadę ja. Podamy się za esesmanów z Possesern10. Damy im ten fałszywy rozkaz, weźmiemy Jurka i kilku innych więźniów.

- Dziękujemy za pomoc, bierzmy się do roboty.

- No to, miłej pracy

Za godzinę hrabia powrócił.

- Mundury gotowe.

- My też już skończyliśmy.

- To pan Nowicki pójdzie ze mną, trzeba pana trochę „odmłodzić”. Proszę, to twój mundur.

Tomek nałożył uniform i czekał, aż powrócą, jednak długo ich nie było. Postanowił przeglądnąć narzędzia, gdy nagle usłyszał za plecami:

- Ręce do góry! – wykonał polecenie i odwrócił się.

Przed nim stało dwóch esesmanów. Młodszy, który był oficerem, miał wąsy i mierzył do niego z karabinu maszynowego, starszy był kierowcą i jego twarz wydawała mu się znajoma.

- Co, dezercja? – zapytał kierowca. O, i nasza ciężarówka!

- Wszyscy, którzy ci pomagali, nie żyją, a ty staniesz przed sądem wojennym!

- W co ten hrabia nas wpakował – pomyślał Tomek, a po czole pociekła mu stróżka potu.

Widząc przejęcie Tomka, esesmani wybuchli śmiechem.

- Przecież to my, Tomku! – powiedział Lehndorff, zrywając wąsy.

- Rzeczywiście, nie poznałem was.

- I o to nam chodziło! Skoro jesteśmy gotowi, możemy ruszać.

Bosman odpalił ciężarówkę i po kwadransie wjeżdżali do Mauer Wald.

- A więc powtórzmy mój plan. Ja pokażę fałszywy rozkaz i wezmę kilku jeńców... – powiedział hrabia.

- Wtedy – powiedział Tomek, podejdę ja i powiem, że ten, czyli mój syn, dobrze wygląda

i trzeba go wziąć, a następnie zaprowadzę ich wszystkich do ciężarówki...

- W której będę siedział ja, w gotowości do natychmiastowego odjazdu – zakończył bosman.

*

- Uwaga, jesteśmy na miejscu!

Ciężarówkę zatrzymał machający „lizakiem” Niemiec.

- Dokąd jedziecie?

- Mamy rozkaz od Heinricha Himmlera, według którego musimy wziąć stąd grupę jeńców, którzy mieliby pracować przy budowie jego kwatery.

- Pokażcie mi ten rozkaz. Strażnik przeczytał uważnie dokument i nie widząc niczego podejrzanego, pozwolił im jechać dalej w kierunku robotników pracujących przy stajniach.

Robotnicy wznosili betonową konstrukcję. Hrabia wyszedł z ciężarówki i podszedł do oficera nadzorującego budowę. Po krótkiej rozmowie dał Tomkowi znak. Gdy ten wyszedł, od razu poznał syna. Podszedł bliżej.

- Ty, ty, ty i jeszcze ty... – zaczął wybierać robotników.

- Wydaje mi się, że powinniśmy wziąć jeszcze jego – Tomek wskazał na syna. Wszyscy do ciężarówki. Schneller, schnelle - poganiał Tomek.

Gdy wszyscy wsiedli, ciężarówka ruszyła.

- To co tam słychać, Jurku?

- Skąd wiesz, jak mam na imię?

- W końcu sam ci je wybrałem – powiedział Tomek zdejmując hełm.

- Tata! – krzyknął Jurek i rzucili się sobie w ramiona.

Ciężarówka wjechała na dziedziniec pałacu. Tomek i Jurek wysiedli, reszta pojechała do stodoły.

- Dziadku!

- Jurek!

Uściskom nie było końca. Ze stodoły przyszli bosman z hrabią.

- A oto twój główny wybawca – rzekł Tomek, hrabia Heinrich von Lehndorff, to jemu zawdzięczasz życie.

- Dziękuję, jestem pana dłużnikiem.

- Drobiazg.

- No, nie taki drobiazg, musimy się jakoś odwdzięczyć.

- Pomagając wam, pomogłem mojemu przyjacielowi.

- A co będzie z tymi jeńcami?

- Przeczekają u mnie wojnę.

- A czy my będziemy mogli zostać jeszcze kilka dni?

- Oczywiście, a ty Janie będziesz musiał pozostać nieco dłużej, sam wiesz, w twoim stanie...

Wszyscy poszli świętować do pałacu. Tomek był szczęśliwy, że odzyskał syna. Jurek cieszył się, że byli znowu razem. Jednak obydwu ogarniał smutek, gdyż ciągle nie wiedzieli gdzie jest Sally.

1 Angerburg – Węgorzewo.

2 Hotel Deutsches Haus – Hotel Dom niemiecki, nie istniejący dzisiaj budynek, który znajdował się przy obecnym placu Grunwaldzkim.

3 W wolnym tłumaczeniu ulica Kolejowa, obecnie ulica Zamkowa.

4 Konigsberg – Królewiec, obecnie Kaliningrad.

5 Bismarck Strasse - ulica Bismarka, obecnie ulica Pionierów.

6 Schloss Hotel - Hotel Zamkowy, nie istniejący budynek, który znajdował się przy Placu Wolności, obecnie w tym miejscu znajduje się m.in. sklep obuwniczy oraz sklep „Era Alkoholi”.

7 Steinort - Sztynort

8 Mauer See - jezioro Mamry, po niemiecku mauer znaczy mur

9 Darginen See - jezioro Dargin

10 Possesern - Pozezdrze

◄cofnij    ▲do góry