powiat węgorzewski

Gnida Aneta

Tomek na Warmii i Mazurach

Kilka miesięcy temu na Mazury przyjechał Tomek ze swoim ojcem w odwiedziny do wujostwa, mieszkającego we wsi Jakunówka. Na początku wizyty wydawało mu się, że jest tutaj nudno, ale później, szybko zmienił zdanie. Jak się szybko okazało, mieli tu dużą rodzinę. Pewnego dnia ojciec zabrał chłopca w odwiedziny do drugiego z mieszkających tu wujków, mianowicie do wujka Zbyszka, którego Tomek wcześniej nie miał okazji poznać. Podczas wizyty wujek interesująco opowiadał legendy związane z różnymi miejscami na Warmii i Mazurach. Legendy te zebrała i wydała w formie książki miejscowa pisarka, pani Jadwiga Tressenberg. Chłopiec pożyczył od wuja zbiór „Mazurskich opowieści”, których lektura tak go wciągnęła, że przeczytał wszystkie w ciągu jednego wieczora. Następnego dnia rano, podczas śniadania, Tomek zaproponował tacie, żeby pojechali do wujka jeszcze raz. Chłopiec chciał go prosić, żeby mu pokazał te wszystkie miejsca, które tak tajemniczo opisała Pani Jadwiga. Pan Wilmowski zauważył jak chłopcu na tym zależy, więc zgodził się na wyjazd.

Wujek Zbyszek oprowadził Tomka i jego ojca po całej okolicy. Najpierw zwiedzili wieś, a potem wybrali się na wędrówkę po okolicy. Obejrzeli słynny ślad diabelskiej łapy, pozostawiony na kamieniu, a także wyspę pożeracza serc. Następnie dotarli do Puszczy Boreckiej. Na początku wszystko było w najlepszym porządku, później jednak w dość bliskiej odległości zobaczyli dwa walczące wilki. Zachowali zimną krew. Wujek Zbyszek był leśniczym i dobrze wiedział, jak należy postąpić w takiej sytuacji. Powiedział, że trzeba szybko rozpalić ognisko, bo wilki boją się ognia. Tomek z ojcem od razu zabrali się do zbierania drewna. Rzeczywiście, ogień skutecznie je odstraszył. Tomek podziwiał wujka Zbyszka za jego ogromną wiedzę na temat życia wilków i wielu innych zwierząt żyjących w tutejszych lasach.

Kiedy nasi bohaterowie byli już na diabelskim kamieniu w puszczy, Tomek bardzo chciał zobaczyć żubra, o którym wiedział, że nazywany jest królem Puszczy Boreckiej. Chłopiec miał dużo szczęścia i już po krótkiej chwili zobaczył upragnione zwierzę. Oprócz żubra podziwiał także żyjące tu jelenie i sarny oraz inne zwierzęta. To był niesamowity widok - wspominał później Tomek. Jak one pięknie się ustawiały od najmłodszego do najstarszego - dziwił się Tomek. Wuj opowiedział swoim gościom, jak co roku od kul myśliwych ginie sto pięćdziesiąt tysięcy saren, natomiast odstrzał dzików wynosi połowę, a jeleni jedną trzecią tej liczby. Mówił, że myśliwi zabijają je dla smacznej dziczyzny, a także, aby zaspokoić pierwotne instynkty. Wuj Zbyszek tłumaczył również, że bez eliminacji określonej liczby dużych roślinożerców, nie da się dziś utrzymać równowagi biologicznej w lasach. Było to smutne, najbardziej przeraziła Tomka liczba zabijanych zwierząt. Po tak ekscytującym dniu wrócili do domu. Przy wieczornej herbacie, wuj pokazał Tomkowi zdjęcia z polowań oraz liczne trofea na ścianie.

Następnego dnia nasi bohaterowie wybrali się do Kut. Wieś oddalona była od Jakunówki o trzy kilometry. Wuj Zbyszek opowiedział bratankowi legendę o „Annie Zielarce”. Tomka tak zafascynowała ta opowieść, że zmusił ojca, aby przeszli całą opisaną w podaniu trasę. Tomek, śladami legendarnej bohaterki, postanowił również zbierać zioła. Wuj na początku pomagał bratankowi rozróżniać od siebie wszystkie zioła, jak np. kozłka lekarskiego od mniszka lekarskiego, rumianek od krwawnika pospolitego. Bystry chłopiec szybko zapamiętywał ich nazwy i właściwości zdrowotne. Nasi podróżnicy dotarli nad jezioro Czarna Kuta, z którym wiąże się legenda „Zatopionego dzwonu”. Gdy przechodzili obok domu Pani Jadwigi Tressenberg, spotkali jej męża, Pana Ludwika – niegdyś leśniczego z Puszczy Boreckiej. Szkoda, że nie mogli poznać osobiście pani Jadwigi, ale niestety niedawno zmarła. Tomek z ojcem w miejscowym sklepie kupili znicz i postanowili zapalić na jej grobie.

Do Jakunówki wracali przez las, bo Tomek chciał jeszcze nazbierać jakiś ziół. Tak się niestety nie stało, ponieważ zaczął padać ulewny deszcz i wszyscy musieli wracać. W domu Tomek z małą pomocą wujka posegregował zebrane wcześniej zioła i poprzyczepiał do nich karteczki z ich nazwami. Bardzo wciągnęło go to zajęcie.

Następnego dnia ich pobytu na Mazurach ciotka Frania spytała Tomka, czy mógłby pójść do sklepu?

- Dobrze ciociu – odpowiedział Tomek.

- Masz tu kartkę z zakupami, tylko nie zapomnij kupić chleba!

W sklepie ekspedientka spytała Tomka, czy podoba mu się w Jakunówce. Chłopiec oczywiście odpowiedział, że bardzo. Sprzedawczyni powiedziała Tomkowi, że dzisiaj w Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie, zostanie otwarta wystawa poświęcona Jerzemu Andrzejowi Helwingowi, znanemu botanikowi. Po zrobieniu zakupów, szybko pobiegł do domu, by namówić ojca na wyjazd do Węgorzewa. Udało mu się. Tomek, zwiedzając wystawę, poznał życiorys Helwinga. Dowiedział się, że miał dziewięcioro dzieci i, że pomagał ojcu prowadzić urząd proboszcza. Po śmierci ojca przejął ten urząd. Poza obowiązkami kapłańskimi cały swój wolny czas poświęcał umiłowanej botanice. Kilka mniejszych jego prac wydrukowano w czasopiśmie „Breslaunische Sammlungen von Natur-und Medizin Geschichten”. Pisał tam między innymi: o hodowli pszczół, o połowie węgorzy w Prusach, o skutecznym działaniu olszyny przeciw pluskwom, o ptakach - pelikanie, białych srokach, białych ziębach i wróblach. Helwing wiele czasu przeznaczał na gromadzenie swoich zbiorów przyrodniczych, uważanych za największe w Prusach. Należały do nich rzadkie okazy flory i fauny, bogate kolekcje skamielin-ryb, owadów, ślimaków, itp. Jako jeden z pierwszych w Europie zgromadził najrozmaitsze jaja ptasie. Tomka zaciekawiła najbardziej informacja o jego zielnikach. Najokazalsze z nich złożone były z tysiąca dwustu roślin. Helwing interesująco pisał o znaczeniu ziół w lecznictwie. Po zwiedzeniu wystawy, Wilmowscy wrócili do Jakunówki.

Następnego dnia wybrali się Pozezdrza, aby obejrzeć tam bunkry Himmlera. Te budowle z czasu II wojny światowej zrobiły na chłopcu ogromne wrażenie. Tego samego dnia pojechali jeszcze do Przerwanek, wsi położonej cztery kilometry od Pozezdrza. Wracali drogą przez las, ponieważ Tomek jeszcze chciał poszukać trochę ziół. To była już ostatnia szansa na znalezienie cennych okazów, gdyż następnego dnia chłopiec wyjeżdżał z ojcem do Warszawy. Tomek bardzo żałował, że pobyt na Mazurach minął mu tak szybko.

- To były niezapomniane wakacje – powiedział Tomek, kiedy żegnał się z wujkiem Zbyszkiem. Za rok na pewno tu wrócę – dodał.

Wujek bardzo serdecznie zaprosił bratanka do siebie na kolejne wakacje i życzył im udanej podróży.

◄cofnij    ▲do góry