powiat elbląski

Głuch Tomasz

Nowe przygody Tomka

Pewnego słonecznego dnia przez chaszcze Bażantarni, parku miejskiego w Elblągu, przedzierało się dwóch mężczyzn. Mogli mieć gdzieś od 30 do 40 lat. Zachwyceni tutejszą fauną i florą usiedli na pobliskim głazie. Nie byli to jednak zwykli turyści. Jeden z nich nazywał się Tomasz Wilmowski, drugi - jego towarzysz i najlepszy przyjaciel - Tadeusz Nowicki. Na wieść, że Polska odzyskała niepodległość Tomek ze swoją młodą żoną Sally Allan wraz z Tadeuszem Nowickim przybyli do swojej ojczyzny. Ojciec Tomka- Andrzej Wilmowski, którego zatrzymały interesy za granicą, miał niebawem do nich dołączyć. Gdy przybyli do Polski, od razu skierowali się w stronę Warszawy, gdzie wynajęli mieszkanie. A w wakacje postanowili odpocząć w Krainie Tysiąca Jezior. Tadeusz Nowicki - urodzony wilk morski i łowca zwierząt, podobnie jak Tomek, Sally i Wilmowski zadowoleni byli z takiego obrotu sprawy. Nowicki od niedawna był właścielem pięknego jachtu, z czego był bardzo dumny. Wszyscy z tego grona podróżników oprócz Sally, która była Australijką, byli Polakami. Tymczasem Nowicki i Tomek, których zostawiliśmy na głazie, postanowili wracać, ponieważ w ich hotelu zbliżał się czas obiadu. Toteż ruszyli raźnym krokiem do przystanku tramwajowego i już po chwili jechali w stronę hotelu "Viwaldi", gdzie czekała na nich Sally i syty obiad. Nawet w tramwaju przygoda nie odstępowała naszych podróżników na krok. Przez przypadek spotkali w tramwaju kieszonkowca, którego przyłapali na gorącym uczynku. Złodziej właśnie kradł portfel jakiejś starszej pani, gdy zbliżył się do niego Tomek. Nagłym ruchem podbił mu dłoń... portmonetka upadła na ziemię. Złodziej widząc, że go odkryto, spojrzał złowrogo na Tomka i błyskawicznie wymierzył Tomkowi cios z pięści. Tomek, uczeń kapitana Nowickiego - mistrza walki wręcz, zręcznie uniknął ciosu i sam poczęstował złodzieja pięścią w twarz. To jeszcze bardziej rozłościło złodzieja. Wziął potężny zamach, ale... nagle ktoś złapał go za kaftan i podniósł do góry. Z płaszcza wypadły portmonetki i banknoty.

- Puść mnie!- Wrzasnął złodziej do Nowickiego

- Skoro chcesz.- Powiedział Nowicki i puścił złodzieja. Mężczyzna upadł na ziemię i w tej samej chwili zerwał się z podłogi. Kapitan Nowicki złapał go za ramię, ale ten wyśliznął mu się jak piskorz. Nie dane mu było jednak uciec. Nagle ktoś grzmotnął go parasolką w głowę. Była to starsza pani, której złodziej chciał ukraść portmonetkę. Uderzenie to zwaliło złodziejaszka na podłogę. Złodziej próbował wstać, ale Nowicki przyparł go do ziemi. Wtedy podszedł do nich mężczyzna z pistoletem w ręku.

- Świetna robota- powiedział. - Jestem agent Rutkowski z policji elbląskiej.

- A ja nazywam się Tadeusz Nowicki, A oto mój towarzysz Tomasz Wilmowski. -powiedział Nowicki, podając rękę agentowi.

Po chwili złodziej miał już na rękach kajdanki, a tymczasem tramwaj przyjechał już na przystanek, gdzie Tomek i Nowicki musieli wysiąść. Pożegnali pana Rutkowskiego i w pogodnym nastroju poszli do hotelu. Tam przywitała ich Sally, pies Dingo i długo oczekiwany przez nich obiad. A na obiad był kugelis- baba ziemniaczana nadziewana skwarkami, uchodząca za wielki przysmak wśród turystów na Warmii i Mazurach, wcześniej jadany tam na przednówku.

Ciekawska Sally wypytywała się o wszystkie szczegóły dotyczące przygody w tramwaju. Gdy skończyli jeść obiad, ktoś zapukał do drzwi. Był to długo oczekiwany ojciec Tomka- Andrzej Wilmowski i zupełnie niespodziewany Jan Smuga- doświadczony łowca zwierząt, oddany przyjaciel Tomka, Andrzeja Wilmowskich, Nowickiego i Sally. Po krótkim, ale serdecznym powitaniu Andrzej i Smuga usiedli na kanapie. Smuga zapalił swoją ulubioną fajkę, Sally podała kawę. Po krótkiej rozmowie nasi bohaterowie ustalili, że jutro wybiorą się nad najdłuższe jezioro w Polsce- Jeziorak. Tomek, który lubował się w geografii świata, dodał jeszcze, że liczy ono 27,4 km i że ma największą wyspę śródlądową - Wielki Ostrów. Nowicki aż zacierał ręce z zadowolenia, bo jako stary wyga, wilk morski uwielbiał takie miejsca, ponieważ woda to jego żywioł.

Tak więc naszym podróżnikom zostało tylko się ponownie spakować i jechać na spotkanie z przygodą. Następnego dnia wieczorem Tomek, Sally, Nowicki, Andrzej i Smuga, jako piątka podróżników z wesoło szczekającym Dingo zjawili się w Iławie nad Jeziorakiem. Tam udali się najpierw do pobliskiej restauracji na zasłużoną kolację. Tadeusz jak zwykle wiecznie głodny dokładał sobie trzy razy, choć porcje były spore. Po kolacji wszyscy udali się do pobliskiego hotelu. Jego główną zaletą było to, że z jego okien można było obserwować część Jezioraka. A ten piękny zachód słońca. Dzień się już kończył, a nasi podróżnicy położyli się spać śniąc o nowych przygodach. Jedynie Tomek miał niespokojne sny...

Wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Podszedł do szafy i otworzył ją... Otarł czoło z potu.W szafie stała oparta o ścianę wielka bomba przeciwlotnicza. Tomek nie miał szans na ucieczkę. Zegar w bombie tykał...3...2...1... Zamiast wybuchu usłyszał gwizdek. Młody Wilmowski podbiegł do okna. Zobaczył Nowickiego, który razem z innymi mężczyznami na gwizdek Sally wskoczyli do wody. Tomek zrozumiał wnet o co chodzi. To Nowicki urządził zawody pływackie, a tamto to był tylko sen. Tomek jeszcze raz sprawdził zawartość szafy. Było w niej tylko kilka ubrań i rzeczy osobiste Tomka. Za chwilę wybiegł na zewnątrz obserwując poczynania swojego przyjaciela. Kapitan Nowicki najpierw płynął równym tempem z innymi zawodnikami. Przez chwilę Tomkowi zdawało się, że Nowicki opada z sił, inni zawodnicy już go wyprzedzali, gdy nagle wyłonił się na czoło wyścigu. Teraz płynął kraulem, prując do mety. Za chwilę wszystko było już jasne. Nowicki wygrał wyścig. Najlepszą nagrodą dla naszego kapitana była butelka jego ulubionego rumu Jamajka

- Ścigamy się? - zapytał Nowicki Tomka, wychodząc na brzeg

- Zgoda.- powiedział Tomek.

- Mogę też przyłączyć się do wyścigu? - pisnęła Sally?

- Jak chcesz, sikorko, zakładam się o butelczynę rumu, że wygram! - powiedział Nowicki

- Żeby było sprawiedliwie, ja skaczę pierwsza. - powiedziała Sally i skoczyła do wody. Za nią Tomek z Nowickim prawie równocześnie wskoczyli do wody. Na początku wszyscy płynęli równo, dopiero po jakimś czasie Kapitan i Tomek wysunęli się na prowadzenie. Tymczasem Sally, która płynęła z tyłu, rozglądała się po brzegach podziwiając roślinność. Nagle spod sitowia wypłynął Dingo szczekając wesoło jak gdyby chciał coś powiedzieć swojej pani. Sally zdziwiona i zarazem podekscytowana dziwnym zachowaniem psa, podpłynęła bliżej i zobaczyła jaskinię. O swoim odkryciu poinformowała Tomka i Nowickiego. Gdy nasi mężczyźni podpływali do Sally, cała nasza trójka razem z psem Dingo zanurkowała do odkrytej jaskini. Nowicki wyciągnął swoją wodoszczelną latarkę i oświetlił wnętrze jaskini. Grota wyglądała jak duży pokój. Jego połowa była pod wodą. Nasi podróżnicy wyszli na skalny brzeg. Skalny korytarz był zawalony olbrzymim głazem. Nowicki z pomocą przyjaciół odwalił go... Na bloczku skalnym stała zakurzona skrzynia wykładana złotem. Skrzynia była ciężka, więc nasi bohaterowie z trudem przetransportowali ją do hotelu. Okazało się, że w środku jest szczere złoto! Tomek, Sally i Nowicki byli bogaci! Tak skończyła się ich przygoda w Krainie Tysiąca Jezior. Pieniądze przeznaczyli na budowę ZOO w Warszawie i na następną wyprawę. Ciekawe, co się tym razem wydarzy...

◄cofnij    ▲do góry