START REGULAMIN KONKURSU PRACE LITERACKIE LAUREATÓW WOJEWÓDZKICH PRACE LITERACKIE LAUREATÓW POWIATOWYCH PRACE LITERACKIE
powiat działdowski (12) |
powiat nowomiejskiFalęcikowski AdamTomek na Warmii i MazurachPewnego słonecznego dnia Tomek z Sally postanowili wyjechać na Mazury do Iławy. Spakowali swoje plecaki i ruszyli pociągiem w drogę. Po dwóch godzinach jazdy dotarli na miejsce. Tam czekali już pan Smuga i bosman Nowicki z pożyczoną łodzią. Tadek Nowicki zaproponował, aby popływali łodzią po Jeziorku. Wszyscy się zgodzili. Gdy byli w okolicy Siemian, zauważyli, że koło nich płynie dwóch chłopaków w łodzi, która na żaglu miała narysowaną czaszkę i skrzyżowane piszczele. Byli to młodzi rabusie, którzy poprzedniej nocy ukradli żaglówkę spod Jerzwałdu. Zbliżał się zachód słońca i podróżnicy zatrzymali się w pobliskim obozie harcerskim po lewej stronie północnego Jeziorka, na południe od Siemian. Tomek zaprzyjaźnił się z wodzem harcerzy, nazywanym Białym Frankiem. Dowiedział się od niego, iż od kilku dni grasują tutaj złodzieje łodzi, a na czele stoi Wielki Bill oraz Wilhelm Dell. Przyjaciele oznajmili, że muszą wracać do swojego namiotu, który rozbił Smuga rano na wyspie Bukowiec. Bohaterowie dotarli tam, umyli się i poszli spać. Rano obudził ich dziwny dźwięk dochodzący znad przystani. To harcerze do nich przypłynęli. Biały Franek krzyknął, że złodzieje ukradli następną łódź spod Siemian. Smuga odparł, że jak tak dalej pójdzie, to wkrótce i ich żaglówkę ukradną! Druh Franek rzekł, iż gonili złodziei, ale oni mieli motorówkę i pościg był bez szans. Chłopcy zlecili Sally, aby zrobiła dużą porcję jajecznicy z jajek, które wziął w podróż Tadek. W tym czasie Biały Franek, Tomek i bosman Nowicki wskoczyli do łodzi i popłynęli w stronę jeziora Kraga, gdzie mieli swój obóz rabusie. Tymczasem jajecznica była już gotowa. Smuga i reszta harcerzy, którzy zostali na wyspie, zaczęli jeść. Złodzieje swój obóz mieli w starym domku połączonym z hangarem we wsi Karczmiskiej, gdzie od rana panowały ruch i zamieszanie. Wielki Bill rozkazał swoim podwładnym przemalować i odnowić żaglówki. Po południu koło godziny trzeciej Tomek z przyjaciółmi wrócili do obozu, gdzie czekali już Sally, Smuga i inni harcerze. Tomek opowiedział reszcie, że dowiedzieli się, gdzie swoją bazę mają rabusie. Zbliżał się wieczór i Sally zaproponowała, aby popłynęli jeszcze raz w stronę wsi i zaczęli śledzić łódź, którą płyną złodzieje podczas nocnego rabunku. Był to bardzo opłacalny, lecz ryzykowny plan. Biały Franek zlecił swojemu zastepowi harcerzy, aby odwieźli Sally i Smugę do namiotu. Oni spakowali wszystkie potrzebne im rzeczy i ruszyli w drogę. Nowicki wybrał kurs na wieś Karczmiską. Wiał północno-wschodni wiatr, który sprzyjał żegludze. Przyjaciele zauważyli, że spod wsi wypływa łódź, którą widział Tomek, gdy płynęli do obozu. Popłynęli za nimi. Złodzieje płynęli do przystani we Wieprzu. Dell wyszedł z łodzi i zaczął otwierać zamek od kłódki łodzi Hufca Iławskiego. Chłopcy otworzyli kłódkę, podczepili łańcuch i zaczęli holować żaglówkę w stronę ich hangaru. Nowicki wyłączył lampę naftową, którą oświetlał sobie drogę i ruszył za nimi. Zapadła ciemna noc. Trasę oświetlał jedynie księżyc. Dopłynęli do wsi Karczmiskiem. Nowicki poprosił Tomka, aby poszedł do hangaru i Wilmowski się zgodził. Bosman wziął ze sobą tylko lampę i pistolet i ruszył za złodziejami do hangaru. Przed drzwiami stało dwóch strażników. Nowicki schował się za łódź i niezauważony wtargnął do hangaru. Całą noc obserwował, co się dzieje, ale zmęczył się i zasnął. Tomek i Biały Franek zdenerwowani sami wybrali się pod hangar. Wisiała tam kartka, na której było napisane: „Znaleźliśmy waszego przyjaciela. Oddajcie nam waszą łódź, a my oddamy wam jego. ”Zdenerwowani chłopcy wrócili do obozu i powiedzieli, iż porwano Nowickiego. Sally z niedowierzaniem zapytała, jak to się stało. Tomek wytłumaczył, że Tadek wyszedł z łodzi i ruszył do hangaru za złodziejami i nie wiedzą dalej, jak to się stało. Wtedy Sally zapytała, czy da się jakoś odzyskać przyjaciela z niewoli. Chłopiec odpowiedział, że rabusie chcą jego łódź w zamian za niego. Rozmowa trwała jeszcze długo. Rano zbudzili się wystraszeni, czy złodzieje nie ukradli żaglówki. Łódź stała nienaruszona. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Tomek i przyjaciele wsiedli do łodzi i ruszyli w stronę wsi, uzupełnić zapasy pokarmu. Potem Tomek z Sally pojechali do hangaru zobaczyć, czy oferta jest nadal aktualna. Na drzwiach nadal wisiała kartka, więc napisali własną, że zgadzają się nas wymianę i ma ona nastapić wieczorem na wyspie. Było późne popołudnie, gdy ku nim zbliżał się statek złodziei, lecz nie było z nimi Nowickiego! Harcerze już wcześniej popłynęli po Tadka i poszli go uratować. Tomek i Sally wskoczyli na łódź i zaczęli uciekać. W tym czasie harcerze uwolnili bosmana Nowickiego, też wskoczyli do kajaku i zaczęli wiosłować, ile mieli sił w rękach. Wszyscy razem spotkali się następnego dnia w obozie i opowiedzieli sobie, co się u nich zdarzyło. Szczęśliwi zabrali łódź i odpłynęli. Następnego dnia byli już w Ostródzie. Tym razem swój obóz razem z harcerzami rozbili w małym gospodarstwie w południowej części miasta. Nowicki oddał żaglówkę właścicielowi i byli bez pieniędzy. Na szczęście harcerze mieli własne pieniądze oraz kajak, więc mieli czym pływać po tak wielkim jeziorze jak Ostródzkie. Było południe, środek lata, temperatura wzrastała dziennie do ponad trzydziestu stopni, lecz nie można było się kąpać, bo w jeziorze było pełno śmieci. Pływały między innymi szczątki zwierząt, jedzenie i wiele innych brudów. Odpady wypływały z kanału łączącego Ostródę z Elblągiem, który przekopano w latach 1848-1878. Nie dałoby się tam przepłynąć łodzią, a co dopiero kajakiem albo tratwą. W najbliższej poczcie Tomek wysłał telegram do swojego ojca z prośba, aby przysłał im pieniądze oraz jego najlepszą łódź do Ostródy. Następnego dnia rano zjawiła się przesyłka z pieniędzmi, a tydzień później żaglówka z pełnym wyposażeniem, jedzeniem i wieloma innymi rzeczami. W Ostródzie spędzili tydzień i popłynęli kanałem dowiedzieć się, skąd te śmieci się biorą. Odpady wypływały ze starej fabryki, która przerabiała mięso i je rozpowszechniała, lecz maszyna została zniszczona i magazyny zalane. Tomek z przyjaciółmi dowiedzieli się, że od kilku tygodni płyną te odpady i ruszyli przeciw tejże firmie. Kłótnie z szefem firmy trwały do Wigilii. Podczas tego święta miasto zaprosiło właściciela zakładu na rozmowę. Wieczorem szef zgodził się oddać pieniądze za wyrządzone straty, ale miasto złagodziło karę, z czym nie zgadzał się Tomasz. Po wielu dniach próśb o przekonanie sądu Tomek nie wytrzymał i przestał ubiegać o karę zniszczenia środowiska i karę pozbawienia wolności. Sylwester 1900 r. Początek następnego wieku. Tomek już jako dorosły mężczyzna zgłosił stałe zameldowanie w Iławie. Szef firmy zapłacił zadośćuczynienie za szkody, dostał karę i więcej takiej rzeczy nie zrobił. Tadek prosił przyjaciół, aby pojechali z nim do Nowego Miasta Lubawskiego. Tam odbył się zjazd Żołnierzy Polskich. Nowicki i Smuga byli członkami stowarzyszenia. Nowicki należał do oddziałów morskich, a Smuga do piechoty. Obaj dostali wyróżnienia za wierny udział w wojnach. Tadek został plutonowym, natomiast Smuga kapitanem. Podczas spływu kajakowego rzeką Wel parę razy wywracały się całe załogi. Smuga , Nowicki i Tomek Wilmowski pędzili na przedzie, chociaż parę razy zaliczyli wywrotkę, głównie przez Smugę, który rzadko pływał łodziami. Spływ trwał całą noc. Rano głównie z powodów wymoczenia, zrezygnowano z płynięcia dalej pod prąd. Spotkanie trwało dalej, przyjaciele wiedząc, że muszą jak najszybciej jechać do domów, pożegnali znajomych i ruszyli na Dylewską Górę. Na piechotę doszli do Nowego Miasta Lubawskiego i potem konno do Ostródy. Tomek zaprzyjaźnił się z woźnicą pochodzącym z jego okolic. Podczas jazdy nagle zrobiło się ciemno i zaczął padać ostry deszcz. Z czasem zaczął padać grad. Rozległy się uderzenia piorunów. Jeden z nich uderzył w dom, który stał w pobliskiej miejscowości. Chałupa zapaliła się, a ponieważ chata była zbudowana z drewna, szybka spłonęła. Było późne popołudnie, a deszcz nadal nie przestawał padać. Dopiero wieczorem przestało padać, a przyjaciele dotarli na miejsce. Zdążyli rozstawić namiot i przygotować się do snu przed następną ulewą, która trwała do południa następnego dnia. Rano pierwszy obudził się Tomek i dla wszystkich przygotował pyszną jajecznicę z kawałkami mięsa, które zostały od obiadu. Przedpołudnie wszyscy przesiedzieli w namiocie, oprócz Tomka, który poszedł zwiedzić okolicę. Chłopcy bawili się, grali w piłkę, łowili ryby w najbliższej rzece. Nic nie budziło podejrzeń, że w okolicy przebywa porywacz i złodziej w jednym. Był to Marek Grucha, jak go nazywali, ponieważ gdy szedł wszyscy widzieli jak zjada gruszkę. Pochodził z Biskupca i jak na swój wiek wyglądał młodo i rześko, a nie był to już młody chłopczyk, tylko straszy pan. Zawsze chodził w kapeluszu i chował do niego wszystkie drogocenne przedmioty. Pewnego razu zauważył go Tomek w Ostródzie na targu i zapytał tragarza, co to za człowiek, a on odpowiedział, że to złodziej i zażywają go Grucha. Tomek zaczął śledzić starszego pana i zauważył, że coś wypadło mu z kapelusza. Podbiegł i zobaczył drogocenny zloty wisiorek ze złota. Podszedł do Marka Gruchy i zapytał, czy to jego, wtedy on rzucił się na niego i zaczęła się walka. Najpierw Tomek został uderzony w szczękę i przygnieciony do ziemi. On zaczął kopać go w brzuch, przygniótł go do ziemi i zawołał milicję, aby powstrzymała napastnika. Pobity Tomek wrócił z ze spuszczoną głową do namiotu. Sally zauważyła, że ma rozciętą szczękę, opatrzyła go i zapytała co się stało. Chłopiec wytłumaczył, co się stało, położył się i zasnął. Rano obudził go Smuga i powiedział, że milicja szuka chłopca, który wczoraj bił się na targu. Tomek pobiegł do milicji w Ostródzie. Opowiedział co się stało i został zwolniony do domu. W namiocie spakował swoje rzeczy i z Salwy pojechali dorożką do domu nad Jeziorakiem. Rano dnia kolejnego Tomek wybrał się na zakupy i zauważył, że mały chłopiec sprzedaje gazety, poprosił o jedną i przeczytał, co wydrukowano na pierwszej stronie: SENSACJA! ZŁODZIEJ I PORYWACZ POKONANY. „Młody chłopiec o imieniu Tomek pokonał Marka Gruchę – porywacza i złodzieja. Grucha dostał wyrok kary rozstrzelania, natomiast Tomkowi zeszłej nocy ludzie w środku miasta postawili pomnik jego pamięci. Przedstawia on bitwę obu panów, gdy Tomek przyciska Gruchę do ziemi i woła Milicję Obywatelską”. Wzruszony Tomek powrócił do domu z zakupami, a w namiocie czekał na niego tort z okazji 20 urodzin oraz pokonania złodzieja. Czuł się jak największy bohater. Od tego czasu Tomek martwi się czym powinien się martwić, czyli swoimi przyjaciółmi. |