powiat olsztyński

Dardziński Grzegorz

Tomek na Warmii i Mazurach Wielki Skarb

„...Podczas moich wypraw po Polsce natknąłem się na służącą hrabiego Wilhelma Arthura von der Groeben, który miał ogromne posiadłość nad jeziorem Narie. Dowiedziałem się o skarbie, który posiada i który ukrywa.”

Młody Tomek Wilmowski czytał pamiętnik swojego pradziadka, słynnego podróżnika, łowcy zwierząt, Tomasza Wilmowskiego, po raz piąty, starając się odczytać wyblakłe litery w nazwie miejscowości, gdzie mógł być ukryty duży skarb. Tomek podobnie jak jego pradziadek uwielbiał przygody. Można go było śmiało nazwać poszukiwaczem przygód, a ta historia ze skarbem zaintrygowała go bardziej niż inne. Chłopiec uwielbiał czytać stare pamiętniki. Na ten natknął się, przeszukując stary dom pradziadka, w którym obecnie mieszkał wraz z ojcem (matka zmarła, gdy Tomek miał sześć lat).

Swoją tajemnicą podzielił się z przyjacielem Staszkiem.

- W wakacje musimy pojechać nad jezioro Narie i ten skarb znajdziemy! – mówił Tomek.

- Ale pamiętaj, że ty bierzesz większą połowę skarbu niż ja.

- Nie uważałeś na matematyce. Połowy są równe.

I na tym skończyła się rozmowa w szkole. Tomek i Staszek nie mogli się za często spotykać, ponieważ oprócz zajęć dodatkowych musieli się uczyć. Nauczyciele pod koniec roku robili dużo sprawdzianów, a dwójce przyjaciół zależało na dobrych ocenach, gdyż chcieli iść do dobrego gimnazjum.

Wreszcie przyszły upragnione wakacje. Wszystko już było zaplanowane. Tata Tomka, wynajął stary domek w Kretowinach nad jeziorem Narie zwany Baba Jaga. Mieli tam jechać Rodzice Staszka, Staszek, Tomek i jego ojciec.

Tomek chciał powiedzieć Staszkowi, że w domku nie znajdą wskazówek, ponieważ jego pradziadek, żył przed wybudowaniem Baby Jagi. Nie powiedział, bo nie chciał mówić o tym rodzicom. Nie wiedział, co, ale coś go powstrzymywało. Podobne myśli chodziły po głowie Staszkowi.

- A wy, nad czym rozmyślacie? – zapytał tata Tomka.

- A nic. Tak sobie siedzimy – odpowiedział Tomek.

- Ooo. To nasza stacja. Wysiadamy! – powiedział głośno tata Staszka.

Stacja kolejowa nie wyglądała za pięknie. Był to mały budynek, pokryty białym tynkiem, który w kilku miejscach odpadał. Na ławeczce drzemał zawiadowca stacji. Po wyjściu z pociągu mieli jeszcze kilka kilometrów do przejścia. W końcu doszli do Baby Jagi. Był to jednopiętrowy domek, czterospadowym dachem. Miał taras. Był położony w lesie, kilka metrów od jeziora. Obok stały trzy inne domki. Tomek wszedł do pokoju, w którym miał mieszkać ze swoim tatą. Stały tam dwa drewniane łóżka, obok nich małe szafeczki, a przy drzwiach jedna duża szafa. Łazienka i kuchnia była na parterze.

- Całkiem fajna ta chałupka. Nie sądzicie? – zapytał tata Staszka.

- Oczywiście. Patrzcie, jak blisko mamy jezioro! Będziemy pływać całymi dniami – powiedział Staszek.

- Tato, możemy ze Staszkiem pójść do lasu? – zapytał Tomek ojca.

- Oczywiście, tylko pamiętajcie o obiedzie.

I poszli do lasu. Przeszli trochę w milczeniu i spojrzeli się w około czy nikogo nie ma.

- Musimy znaleźć jakieś wskazówki, może dowiedzieć się gdzie tu jest jakiś pałacyk, nie wiem. Cokolwiek – powiedział Tomek.

- Tomku! Ja gdzieś czytałem, że tu jest dworek Groebenów. Byli właścicielami tych terenów i jeziora. Musieli uciekać przed armią rosyjską. Może dalej ten skarb tam jest. Muszę przypomnieć sobie nazwę miejscowości. To było coś na Po-po-pon. Mam! Ponary!

- Jesteś genialny. Co tam teraz jest? W tym dworku. Chyba pensjonat. Musimy tam pojechać. Tylko, kiedy?

- Jutro po śniadaniu. Powiedzmy wszystko rodzicom i rano wyruszymy do pensjonatu. Zamieszkamy tam na kilka dni i rozwiążemy zagadkę.

I wrócili do domu. Opowiedzieli cała historię rodzicom. Rano Tomek i Staszek mogli wyruszyć do Ponar. Tak się ucieszyli tą wiadomością, że aż Tomek wyszedł na dwór i zaczął skakać ze szczęścia.

Wieczorem wcześnie poszli spać, aby rano mieć siły na drogę. Pożegnali się z rodzicami i wyruszyli w drogę do Ponar. Wiedzieli, jak mają iść dzięki informacji ze wsi. Szli wesoło rozmawiając, mijając po drodze kilka wiosek, aż w końcu doszli do Ponar. Szybko znaleźli pensjonat, ale niestety nie było wolnych miejsc. Chłopcy wymyślili, że rozbiją namiot w parku przed pałacem. Właściciel zgodził się na to. Rozbili namiot, wykupili posiłki w pensjonacie. Mogli oglądać budynek i korzystać z jego atrakcji.

Drugiego dnia, zeszli do piwnicy dworku. Było tam bardzo ciemno. Przez kilka godzin chodzili i chodzili, aż Tomek zobaczył pod warstwą kurzu klapę. Ze Staszkiem otworzyli ją i ujrzeli nowy korytarz. Weszli w niego. Wisiał tam jeden mały obrazek. Zdjęli go ze ściany i dokładnie obejrzeli. Było tam narysowanie drzewo.

- Pod tym drzewem rozbiliśmy namiot, a to w tle to przecież dworek! Tylko, dlaczego dziupla zaznaczona jest na czerwono? – powiedział Tomek.

- Tomku! Dziupla! Tam musi być skarb!

- Szybko. Chodźmy tam.

Gdy chłopcy dobiegli do dziupli, spostrzegli, że jest ona za wysoko.

- Ty tu zostań, a ja tam wejdę – powiedział Tomek i wszedł.

- Staszek! Tu jest jakaś koperta! Wyjmuję ją.

Tomek wyjął kopertę i dał Staszkowi, a sam jeszcze raz obejrzał dziuplę. Nic nie znalazł, więc zszedł na dół.

- Co tu jest napisane? – zapytał szybko Tomek.

- „Ja, Konrad Karl von der Groeben wraz ze swoją rodziną musiałem uciekać przed armią rosyjską. Wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a złoto musieliśmy utopić w jeziorze. Wskazówka dla poszukiwaczy 3S 30.40” – przeczytał Staszek.

- Co oznacza 3S 30.40? – zapytał Tomek.

- Nie mam pojęcia. Zastanówmy się... 3S... Co to może być?

- W dworku jest stara mapa. Gdy ją oglądałem, natknąłem się na punkt zaznaczony na czerwono tak jak dziupla za zdjęciu, i było napisane 30,40 m, a było to między wyspami o nazwie Trzy Siostry.

- Wszystko się zgadza. 3S to Trzy Siostry, 30.40 to głębokość, na której skarb leży!

- Musimy się nauczyć nurkować. Przecież obok naszego domku jest baza nurkowa!

Po tej rozmowie Tomek i Staszek wrócili do Baby Jagi i podzielili się z rodzicami tym, co odkryli. Tata Tomka zdecydował, że trzeba nauczyć chłopców nurkowania i zejść na tak dużą głębokość i ... no właśnie, co dalej.

- Najpierw znajdźmy skarb, a potem będziemy myśleć, co z nim zrobić– mówił tata Tomka.

Następnego dnia tata Tomka poszedł zapisać siebie i chłopców do szkoły nurkowania i do wypożyczali sprzętu. Instruktor przyszedł do domku po południu. Najpierw wszyscy wysłuchali teorii, a następnie poszli do wody. Nurkowali przy brzegu, kładąc się na dnie. Dzień później zeszli już na kilka metrów, a cztery dni później przebywali godzinę w kilkunastometrowej głębinie. Po tygodniu treningu zdecydowali się popłynąć po skarb. Zanurkowali i zeszli na dno. Było tam dużo mułu. Przez kilkanaście minut rękoma grzebali w mule. Nagle Tomek natrafił na kawałek drewna. Pokazał to na migi ojcu i przyjacielowi. Po wyjściu z wody na wyspę musieli zdecydować, co robić dalej.

- Sami tego nie wyjmiemy. Musimy wezwać straż pożarną, a nawet gdybyśmy to wyjęli, będziemy musieli pokazać to konserwatorowi zabytków – powiedział tata Tomka.

- Czy zabierze nam ten skarb? – zapytał zrozpaczony Tomek.

- Nie cały. Będziemy musieli oddać jego część. W końcu trochę ten skarb ma lat.

- Czyli, co robimy? – zapytał Staszek.

- Zanim powiadomimy o nim, znajdźmy kogoś żyjącego z rodziny Goebenów

Nagle Tomek usłyszał szmer, odwrócił się i zobaczył jakiegoś pana, który wbiegł na inną łódkę i popłynął.

- On usłyszał o skarbie! – powiedział Tomek.

- Musimy go szybko wydobyć

Nie zwlekając pobiegli do wsi i wezwali straż pożarną. Po kilkunastu minutach strażacy przyjechali nad jezioro. Przez klika godzin nurkowie siedzieli pod wodą. Gdy już się ściemniło, wydobyli skrzynię na zewnątrz. Tomek i Staszek natychmiast do niej podbiegli. Spodziewali się widoku złota. Ale bardzo się zdziwili. W skrzyni była mniejsza szkatułka. Trochę się namęczyli zanim udało się ją otworzyć. Nagle ich oczy zrobiły się ogromne ze zdziwienia. W szkatułce była kartka wsadzona w worek foliowy. Na kartce było napisane:

„Widzę, że bardzo chcesz zdobyć ten skarb, ale szukaj dalej. Wskazówka: 5N,8W,7S,2E.

- No nie. Znowu tajemnicza wiadomość – powiedział Tomek

- Rozszyfrujemy ją – opowiedział Staszek.

- To jest akurat proste. 5 metrów na północ, 8 na zachód, 7 na południe i 2 na wschód.

- Tato. Jesteś wspaniały!

Po tej krótkiej rozmowie tata Tomka powiedział strażakom, gdzie mają dalej szukać. Jednak powiedzieli, że już jest za późno i że zostawią trzech strażaków.

Tata Tomka jednak nie spał całą noc. Szukał żyjących potomków rodziny Goebenów, aż wreszcie o godzinie czwartej nad ranem, znalazł kogoś takiego. Mieszkał on kilkanaście kilometrów od Baby Jagi. Zostawił list Tomkowi, w którym napisał: „Tomku, pojechałem rowerem do potomków rodziny Goebenów. Będę około południa.” I po zjedzeniu kilku kanapek ruszył w drogę.

Tomek obudził się wcześnie rano. Od razu spostrzegł list. Szybko go przeczytał. Pobiegł do pokoju Staszka, obudził go i pokazał list.

- Czyli jednak ten skarb będzie u tamtej rodziny? – zapytał Staszek.

- Na to wygląda. Ale to nie był dobry pomysł jechać w nocy rowerem tyle kilometrów – dodał Tomek.

- Bierzemy łódkę i płyniemy do skarbu.

- Dobry pomysł.

I popłynęli. Mijały długie godziny, a strażacy długo wydobywali skarb. Wreszcie około godziny 16 jeden ze strażaków wypłynął na powierzchnię.

- Leży tam kilka dużych i ciężkich skrzyń. Za chwilę wyciągniemy na brzeg pierwszą – powiedział.

I rzeczywiście. Po trzech minutach skrzynia wylądował na brzegu. Tym razem poszło bez problemu. W skrzyni było trochę złota i stare pamiętniki. Druga wyładowana talerzami, obrazami i starymi ubraniami. W ostatniej było trochę złota.

- Musimy wezwać policję do zabezpieczenia tego – powiedział strażak i po chwili przyjechała policja, zabezpieczyła skarb, a Tomek i Staszek wrócili do domu.

Gdy doszli do domu, zdziwili się, że nie ma taty. Mama Staszka powiedziała, że czeka na niego z obiadem od sześciu godzin.

- jest godzina dwudziesta. Miał być o dwunastej. Gdzie on jest? – zapytał przestraszony Tomek.

- Powinien już tu być. Tomku, bierz prowiant i wodę i jedziemy szukać – powiedział tata Staszka. – Ty, Staszku, nie jedziesz.

I po pięciu minutach pojechali. W drodze Tomek opowiedział tacie Staszka o skarbie. Po kilku godzinach dojechali do domu potomka rodu Groebenów. Zapytali o tatę Tomka. Dowiedzieli się, że tam nie dojechał. Powiedzieli o skarbie i pojechali.

- Gdzie go będziemy szukali? – zapytał Tomek.

- Będziemy pukać do każdego domu, każdego baru przy drodze. Przecież się nie rozpuścił.

Jeździli od domu do domu, aż przy jednym otworzył ktoś, kto wyglądał tak, jak ten, co ich podsłuchiwał. Na szczęście nie rozpoznał Tomka, on za to rozpoznał stłumiony głos taty. Szybko odjechali od domu i wezwali policję. Policja szybko przyjechała, aresztowała trzech mężczyzn i uwolniła tatę Tomka.

- Tato. Co się stało? – zapytał Tomek.

- Zaskoczył mnie. Jechałem rowerem i on mnie zatrzymał i się zapytał, czemu jadę tak późno w nocy. Nagle mnie uderzył i straciłem przytomność. Ocknąłem się dziś rano. Jestem głodny i spragniony. Zjadłbym marynowanego dzięcioła z kopytami – powiedział i zemdlał.

Karetka pogotowia zabrała go do szpitala. Podobno od tego uderzenia miał wysoką gorączkę i majaczył. Tomek czuwał w szpitalu całymi dniami. Lekarze dali mu łóżko na sali, gdzie leżał ojciec, by mógł czuwać cała dobę. Tomka przestały interesować skarby, myślał tylko o ojcu. Staszek i jego rodzice chcieli dać skarb rodzinie, do której należy, ale oni nalegali, by wziął go Tomek na leczenie ojca. Tomek późno poszedł spać. Gdy rano się obudził, zobaczył swojego tatę przygotowującego śniadanie w kuchni.

- Tato?! Co ty tu robisz? – zapytał Tomek.

- ja tu mieszkam synu.

- Wróciłem wczoraj późno od potomków Groebenów. Pozwolili nam wziąć cały skarb!

Po tej rozmowie Tomek ucieszył się, że choroba ojca to był sen oraz, że byli bogaci.

To był bardzo udany wyjazd.

◄cofnij    ▲do góry