powiat nowomiejski

Czapliński Cezary

Wakacyjna przygoda

Pewnego wakacyjnego poranka, kiedy grałem na podwórku w piłkę nożną, zauważyłem, że do sąsiadów przyjechał jakiś chłopak. Całymi dniami siedział przy oknie i wpatrywał się w samochody przejeżdżające obok jego domu.

Postanowiłem, że się z nim zapoznam. Poszedłem do niego. Dowiedziałem się, że nazywa się Tomek Wilmowski i przyjechał z Warszawy. Był bardzo nieśmiały. Zaproponowałem mu, że oprowadzę go po mojej małej miejscowości Łąkorz.

Najpierw poszliśmy do holenderskiego wiatraka. Tomkowi bardzo spodobał się ten wiatrak i był ciekaw, co jeszcze może zobaczyć. Zaprowadziłem go wtedy do muzeum rolniczego, w którym między innymi pokazałem mu maszynę, którą dał na wystawę mój tata. Byłem z tego dumny. Następnie poszliśmy do muzeum lokalnego. Zobaczyliśmy tam stare przedmioty, którymi ludzie posługiwali się dawno temu. Na koniec poszliśmy do naszego XIII- wiecznego kościoła greckiego. Tomkowi tak się spodobał, że pragnął zobaczyć w nim jak najwięcej ciekawych rzeczy. Zacząłem mu pokazywać nasz piękny ołtarz, gdy nagle Tomek zauważył jakieś małe, stare drzwiczki. Prędko do nich podeszliśmy. Sprawdziliśmy, czy nikt nas nie widzi i pchnęliśmy je. Otworzyły się bez problemu. Za nimi była ciemność. Na szczęście mieliśmy przy sobie latarki i mogliśmy oświetlić drogę. Zeszliśmy po stromych schodach i znaleźliśmy się w podziemiach. Było tam dużo starych obrazów i jakiś dziwnych rzeczy. Zmęczeni całodniowym zwiedzaniem, oparliśmy się o ścianę. Byliśmy wystraszeni, bo ściana zaczęła się obracać i znaleźliśmy się po drugiej stronie. Chcieliśmy wrócić, ale ściana nie chciała się wrócić na poprzednie miejsce. Nie wiedzieliśmy, co mamy robić. Postanowiliśmy, że będziemy krzyczeć. Po kilku minutach usłyszeliśmy jakieś kroki. Zaczęliśmy jeszcze głośniej krzyczeć, gdy nagle ściana znowu powoli się odkręciła. Uratował nas ksiądz proboszcz, bo gdy szedł do konfesjonału słuchać spowiedzi, usłyszał, że ktoś krzyczy i od razu domyślił się, co mogło się stać. Zszedł po schodach nic nie widząc, a następnie kierował się ku głosowi dobiegającemu zza ściany. Prędko pchnął ścianę i pomógł nam wyjść. Powiedział nam, że ta ściana jest ruchoma, i że otwiera się tylko z tej strony, a jak ktoś już tam wejdzie, to nie może jej obrócić. Uszczęśliwieni podziękowaliśmy księdzu, że nas uratował i wróciliśmy do mojego domu.

Tomek był bardzo szczęśliwy. Przyznał mi się nawet, że jeszcze nigdy w swoim życiu nie przeżył tak ciekawej przygody.

◄cofnij    ▲do góry