powiat nowomiejski

Banacki Adrian

Tomek i kwiat paproci

Tomek niespokojnie krzątał się po salonie. Nie wiedział co z sobą zrobić. Nagle do salonu wszedł ojciec i zapytał: - Tomku czy nie chciałbyś pojechać do ciotki Małgorzaty? Kupiła dom Na Warmii, małej miejscowości o nazwie – Kurzętnik. Tomek zamyślił się. Za dwa dni początek wakacji i może byłby to świetny pomysł na wolne dni. A w dodatku ciotka Małgorzata to naprawdę miła osoba.

- No to jak Tomku, jedziesz? – zapytał ojciec.

- Oczywiście, tato! – wykrzyknął Tomek.

Dwa dni później skończył się rok szkolny i Tomek cały w skowronkach wrócił do domu. Świadectwo położył na biurku ojca i poszedł do pokoju pakować rzeczy. Musiał zrobić to szybko, bo za godzinę trzeba było być na dworcu. Nagle do pokoju wszedł ojciec i doradził Tomkowi, by wziął ze sobą trochę kawy w termos, bo droga z Warszawy do Kurzętnika jest dość odległa.

- Spakowany? – to zbieraj manatki i do samochodu. Odwiozę Cię na dworzec – powiedział do Tomka wesołym tonem pan Wilmowski.

Tomek zarzucił plecak i ruszył do samochodu. Zdążyli w samą porę. Tomek zajął miejsce przy oknie i pomachał ojcu na pożegnanie. Podczas drogi zaprzyjaźnił się z kilkoma harcerzami, którzy – co wyszło w trakcie rozmowy – mieli biwakować niedaleko kurzętnickiego zamku.

- Tomek, a wiesz, że w tych ruinach to podobno straszy? – powiedział Maślak, jeden z harcerzy.

- Nie, jadę tam pierwszy raz. A właściwie, to co tam straszy? – zapytał Tomek.

- Podobno duch pięknej złotowłosej księżniczki, która tam żyła w dawnych czasach. Jak ją zobaczysz, to będziesz miał wielkie szczęście, gdyż księżniczka ukazuje się tylko odważnym – powiedział Jacek.

- Eee, tam. Podobno jest tam tunel, który prowadzi do Bratania, miejscowości oddalonej o sześć kilometrów od Nowego Miasta Lubawskiego – dodał Uszaty, obierając jabłko finką.

- A właśnie! Nie wpadłbyś do nas jutro wieczorem? Będzie noc świętojańska i będziemy szukać kwiatu paproci. Co ty na to? – zapytał Maślak.

- Dobrze, przynajmniej będzie zabawnie, ale nie wiem czy mi ciotka pozwoli – odpowiedział Tomek.

Gdy dojechali do Kurzętnika, dochodziła dziewiąta wieczorem. Tomek z daleka zobaczył ciotkę Małgorzatę. Pobiegł do jej samochodu i po chwili już byli na miejscu. Weszli do domu i ciotka od razu zaprowadziła Tomka do pokoju na poddasze, który miał zajmować przez cały czas wakacji. Po kolacji Tomek poszedł do siebie i od razu zasnął. Rano obudziło go pianie koguta z sąsiedniego gospodarstwa. Tomek zszedł na dół i zobaczył Kasię, służącą ciotki, która na starej kuchni smażyła jajecznicę na boczku.

- Dzień dobry, Kasiu – zawołał Tomek, przeciągając się.

- Cześć Tomek! Jak się spało? – zapytała, nakładając Tomkowi solidną porcję potrawy.

- Bardzo wygodnie. A gdzie ciocia Małgosia? – zapytał Tomek.

- Jest w łazience. Słyszałam o twoim spotkaniu z harcerzami. Ich obóz jest po drugiej stronie tego muru na wzgórzu – powiedziała Kasia, przełykając jajecznicę.

- Tak, znam ich kilku. Zaprosili mnie na noc Świętojańską – oznajmił chłopiec.

- Naprawdę? Ja też szukałam kwiatu paproci – odpowiedziała Kasia.

- No dobrze. Powiedz cioci, że jestem przy stawie w ogródku – zawołał Tomek i wybiegł. Dzień był piękny. Tomek przysiadł na ławce i patrzył, jak wiatr smaga zboże w polu, a ono się ugina. Nagle obok niego usiadła ciocia i powiedziała: - chcesz, to możesz pojechać nad jezioro.

- Naprawdę mogę? Super! – Tomek aż podskoczył. Cały dzień siedział nad wodą, opalał się i pływał. Wreszcie nadszedł wieczór i udał się przez ruiny zamku do obozu. Czekali tam na niego Maślak, Jacek i Uszaty.

- To co, idziemy? – nie czekając na odpowiedź zapuścili się w las i szukali jak największego skupiska paproci. Gdy po dobrej godzinie znaleźli się wśród paproci, rozpoczęli poszukiwania. Nagle Tomek zawołał: - Jest! Mam! Mam. Tak! – podskakiwał i kurczowo trzymał w rękach mały kwiatek, wątły i biały.

- Dawaj go do szkatułki, nie możemy go zgubić! – zawołał Maślak, podając szkatułkę. Tomek ostrożnie włożył kwiat do ozdobnego pudła zamknął wieko na zatrzask.

- Dobra, a teraz do obozu na ognisko – powiedział Tomek. Ruszyli w drogę powrotną.

- Gdzie my do licha jesteśmy? – zapytał Maślak.

-Chyba w tym tunelu, o którym Jacek mówił – odpowiedział Uszaty.

- Nie chyba, tylko na pewno – mówiąc to, pokazał na strzałkę.

- Tomek, jak my teraz stąd wyjdziemy? Liny i haka nie mamy. W górę chyba trzy metry, nikt sobie nie poradzi.

- Nie bój żaby! Linę wziąłem ze sobą, a hak zrobimy z tego żelastwa, co tam leży – oznajmił Tomek.

- Maślak, podaj no to żelastwo, które tam leży – zawołał znowu Tomek.

- Eeee, Tomek, wiesz znalazłem coś lepszego od kwiatu paproci. Pewnie to złoto, albo coś innego – powiedział Maślak, trzymając za sobą jakąś skrzynię. Widząc to, wszyscy zdębieli. Odsuńcie się! – krzyknął, będę otwierał skrzynię. Gdy ją otworzył posypały się złote monety. Ładujcie skarb do toreb! – wrzasnął Jacek. Mozoląc się z ciężką skrzynią, chłopcy wydostali się w górę i poszli do obozu.

Następnego dnia chłopcy uradzili, by Tomek wysłał ojcu wszystkie monety do sprawdzenia. Kilka dni później, gdy Tomek z kolegami pomagał sąsiadowi przy ładowaniu snopów zboża, przyszedł listonosz, zostawił dla Tomka list od ojca. Pan Wilmowski napisał, że tylko niektóre monety były złote, a pozostałe miały w sobie więcej ołowiu niż szlachetnego kruszcu. Tomek, Maślak, Jacek, i Uszaty trochę się zawiedli.

Cieszyli się jednak, gdyż przeżyli wspaniałą przygodę i jeszcze okazało się, że wszyscy mieszkają blisko siebie i dzięki temu mogą się dalej spotykać, przyjaźnić i przeżywać wspaniałe przygody.

◄cofnij    ▲do góry