TAKA SOBIE DAS GESCHICHTE

... Nie! Nie idź jeszcze!... Porozmawiaj ze mną... Tak dawno się nie widziałyśmy, a Ty już uciekasz...

Muszę...

Usiądź... Choć na trochę... i opowiadaj, co słychać...?

Ale...

Czekaj, czekaj! Zanim zaczniesz, rozsiądźmy się wygodnie!... Może chcesz coś do picia?

Herbata? Kawa? Drink? Wydaje mi się, że jesteś zdenerwowana... A może się mylę...?

...Masz rację... Chociaż, to może nieodpowiednie słowo... Swój stan określiłabym raczej jako... szok. Tak! Jestem w szoku...! ...Nie, nie! Darujmy sobie płyny.

...Co się stało?! Właściwie nie wiem od czego zacząć...

...Od początku...

Ale ja nie znam początku... Nie wiem, kiedy wszystko się zaczęło...

Ale co?! Wyksztuś wreszcie!

...Wyobraź sobie, że trzy dni temu przyszedł do mnie syn mojej sąsiadki - tej pani Zosi z następnego bloku. Kojarzysz?... Oddał mi coś tam. To nie ważne! Już miał wychodzić, gdy raptem odwraca się w moją stronę i mówi cicho, jakby z zawstydzeniem, zażenowaniem: "Właściwie to nie wiem, czy powinienem o tym mówić... Nie mam pojęcia, jaka będzie Pani reakcja..." Ja stoję w drzwiach pokoju, coraz bardziej zdziwiona i zarazem zaciekawiona tym, co mam usłyszeć, gdy nagle dochodzi do mnie szept: "...Podglądam Panią..."!

Co...?!

Tak, tak. "Podglądam Panią"! Rozumiesz? Mnie!

...A co Ty na to...?

Najpierw sądziłam, że się przesłyszałam, więc poprosiłam o powtórkę. Ku mojemu największemu zdumieniu i chyba wściekłości, myliłam się... A po chwili doszły do mnie dalsze słowa: "...Podglądam... A raczej: podglądałem... Już nie będę... Już nie chcę... I proszę mnie nie pytać, dlaczego właśnie Panią... A tak w ogóle, to chyba powinienem Panią przeprosić..." Wiesz, jaka była moja pierwsza myśl?

No...?

Przypomniał mi się film Kieślowskiego... Tytuł chyba brzmiał: "Krótka historia o miłości"... Wiesz, o czym mówię? Tam grała Szapołowska i młodszy Lubaszenko...

Tak, tak... Przypominam sobie!

Ale tam - nie zrozum mnie opatrznie - wszystko wydawało się zrozumiałe... Odłóżmy na bok moralność. Spójrzmy oczami tego chłopaczka: ma doskonałe warunki (luneta, blok na przeciwko) i jest jeszcze, a raczej przede wszystkim, "laska", w dodatku nie prowadząca życia kurki domowej, oddanej żonusi. Więc, co? Nie skorzystałabyś na jego miejscu?...

...Być może... Ale do czego zmierzasz? Nie bardzo rozumiem... Tutaj chyba chodziło o to samo...?

...Podejrzewałam, że nie zrozumiesz... Jak mogło chodzić o to samo?! Przede wszystkim porównaj ciało Szapołowskiej i moje... I nie chodzi mi o stwierdzenie, która ma więcej w biodrach, czy w biuście...

...Więc uważasz, że Tobą nie mógłby się zainteresować żaden facet...? O to chodzi...?

Moja droga. Rozumiem, że zdeformowane, czy niekompletne ciało budzi ciekawość, ale zapewniam Cię, że spojrzenia ludzi - a nawiązując do tematu - facetów, w tym wypadku nie oceniają w kategoriach sexy, czy nie...

...Chyba przesadzasz... I nie wmawiaj mi, że nie jesteś sexy! Pamiętaj, wszystko jest do wyeksponowania!

...Ale nie wszystko da się zatuszować... Kiedyś, idąc ulicą, usłyszałam: "Ale biedna dziewczyna..." Chyba nie powiesz mi, że był to komplement?!

Nie. Oczywiście, że nie... Chyba raczej żal...

Litości też nie znoszę!

To nie chodzi o litość. Nie powinnaś mieć do nikogo pretensji... Ludzie po prostu reagują na to, co widzą. Tak już jest... Poza tym, wracając do tematu, jestem pewna, że mimo złości, czy wstydu, który miałaś prawo odczuwać, w pewnym momencie zrobiło Ci się miło...

?!

Tak, tak! Jestem pewna! Poczułaś się właśnie kobietą, w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zaprzeczaj! Na pewno tak było! Każdy przejaw zainteresowania jedynie utwierdza płeć piękną o słuszności nadanego jej przymiotnika... Nie musisz nic mówić... Wystarczy, że odpowiesz sama sobie. Tak szczerze.

...Każda kobieta, każda istota potrzebuje akceptacji i potwierdzenia własnej wartości w oczach innych. To dotyczy wszelkich sfer życia. I tu się zgadzam, ale musisz pamiętać, że ja jakąkolwiek aprobatę przyjmuję inaczej: ściana, szyba. Rozumiesz?

A wiesz o czym to świadczy?

?!

...Jedynie o braku wiary w siebie. Obrałaś sobie niewłaściwy punkt widzenia i z tej pozycji oceniasz siebie, jego, mnie, wszystkich! Zmień ją! Przecież nie ma ideałów! Tak, wiem o tym... I jednocześnie nie do końca zgadzam się z Tobą. Gdybym rzeczywiście patrzyła na świat i na siebie z pozycji, o której wspomniałaś, myślę, że nie zrobiłabym tego, co zrobiłam po jego wyjściu... A co zrobiłaś?

...Stanęłam przed lustrem i zaczęłam studiować własne ciało, zastanawiając się przy tym, co on chciał takiego we mnie zobaczyć i dlaczego właśnie ja...?

A nie zapytałaś go o to?

Mimo jego oponowania, zapytałam...

A on co?

Przymknął oczy, wyszeptał: "Proszę mi wybaczyć..." i... zwiał! Tak po prostu...

Głupi szczeniak! Po prostu się wstydził, a może nawet sam do końca nie rozumiał własnych pobudek. I pewnie to go bardzo męczyło. Stąd to wyznanie. Sądził pewnie, że jak Ci powie, to jakimś cudem go olśni, albo Ty go olśnisz, albo czuł się za bardzo winny i szukał rozgrzeszenia? Sama już nie wiem...

...Nie musiał go szukać... Przecież nie jestem na niego zła...

				Olsztyn X 1996