KOC

Odsłona I

(Pokój: fotel, obok lampa stojąca, dalej dwa krzesła i stół. Półmrok. ON siedzi w fotelu. Ma nogi owinięte kocem. Próbuje czytać książkę. Wpada ONA)

ONA: Nareszcie przyjechałam! Przepraszam kochanie, że tak długo...(Waha się, ale po chwili podchodzi i całuje Go w policzek) ...Czy jeszcze coś boli...? Lekarz powiedział, że może...

ON: Nie, wszystko w porządku...

ONA(zdejmuje buty i płaszcz, który rzuca na krzesło): No, to może zrobię Ci herbatki...?!

ON(rzuca książką): Dlaczego jesteś taka?!

ONA:...Jaka...?

ON: Tak nienaturalna! Nadopiekuńcza! Dlaczego nie spróbujesz nie zwracać uwagi na ten koc? Czy to za wiele?

ONA(kieruje się w stronę drzwi): O.K.! Powtórka! (Otwiera drzwi i odwraca się w Jego stronę) ...Ale nie robię tego dla siebie...

ON: Zaczekaj! Dokąd? Po co?

ONA: Powtarzam wejście. Skoro tamta wersja nie podobała Ci się, zaprezentuję drugą, a jak będzie trzeba, to i 3, 10, 21 ...Mam przygotowanych 50...

ON: Zaczekaj... Nie wygłupiaj się... To znaczy - trochę mnie poniosło...

ONA: ...Zauważyłam...

ON: To znaczy... Chciałem powiedzieć, że mnie wkurzyłaś! (ONA unosi brwi na znak zdumienia) Dlaczego mnie nie pocałowałaś...? Tak, jak zwykle...? Czy ten koc naprawdę wywołuje u Ciebie tylko jedno...?!

ONA: Kochanie... Przede wszystkim nie denerwuj się... Spokojnie... A poza tym - postaraj się zrozumieć, że ja to też przeżyłam... Dla mnie to też jest nowa sytuacja... Jestem z Tobą dopiero parę minut, a Ty już wymagasz normalności, do której - podejrzewam - dochodzi się latami... Masz rację... Przedtem zwykle siadałam Ci na kolanach, a Ty całowałeś i przytulałeś mnie, i teraz - wierz mi - w pierwszym odruchu chciałam zrobić to samo...(Uśmiecha się)Weszło mi to w krew...A nawet nie mam pojęcia, czy... czujesz własne ciało...?

ON: A jak myślisz...?! Jestem ciekaw, jak czułabyś się na moim miejscu?! Wyobraź sobie, że wtedy to byłaś Ty, nie ja, i że teraz to Ty siedzisz tutaj, a nie ja, i że to Ty jesteś rozgoryczona i wściekła...

ONA: Kochanie, wierzę, że nie jest Ci łatwo... Nikomu nie jest łatwo... Ale proszę... błagam... nie utrudniaj tego jeszcze bardziej... Poradzimy sobie (podchodzi i obejmuje Go) Przetrwamy...

Odsłona II

(Ten sam pokój, ale stoi jeszcze jeden fotel. Pali się lampa. Oboje siedzą w fotelach i piją herbatę. ON na "swoim" miejscu, przykryty kocem. ONA vis-a-vis Niego. Ubrana w jeansy i golf. Czyta gazetę)

ONA: Kochanie, słyszałeś o tym ogromnym trzęsieniu ziemi w Kalifornii? Boże, znowu tylu ludzi... i takie szkody...

ON: Może to i lepiej... Wyobraź sobie, że niektórzy mogliby zostać kalekami na resztę życia... Czy to warto...?

ONA (Zdenerwowana; rzuca gazetę, podnosi się szybko i podchodzi do Niego. Nachyla się nad Nim): Ty durniu...! Co Ty gadasz?! Życie to życie! I w dodatku jedno. (Wraca i opada na fotel) Powiedz mi, tak zupełnie szczerze... Czy z Twojego powodu zawalił się świat...?

ON: ...Mój - tak... Dawno temu... Myślałem, że wiesz o tym, widzisz...

ONA: Wiesz, co ja widzę? Widzę młodego, cholernie atrakcyjnego faceta, z cholernie słabym charakterem, który zamiast żyć, brać życie takim, jakie jest i wyciskać z niego co się tylko da, bez przerwy użala się nad sobą... Tak, jakby to coś dało... Nie przerywaj! A sam dobrze wiesz, że to nikogo do niczego nie doprowadzi... Cholera! Zaraz Cię zwalę z fotela i - przysięgam - nie kiwnę palcem, aby Ci pomóc...!

ON: Ty tego naprawdę nie zrozumiesz... Nie wiesz, co to znaczy nie móc wstać o własnych siłach, na własne nogi, kiedy chciałoby się tak bardzo mocno...

ONA: Tak... Masz rację... Nie rozumiem tego tak, jak Ty... Ale to nie znaczy, że nie chcę być z Tobą... (Podchodzi i klęka obok Niego)

ON: Po co?... Z litości...?

ONA: Bo Cię kocham, idioto! Wiesz, co to znaczy: kochać kogoś?

ON: Powiedz mi...

ONA: ...To akceptować, rozumieć, myśleć bez przerwy, oddać się bezgranicznie i być... Po prostu być...

ON( uśmiecha się i zaczyna nucić piosenkę Manaamu) ..."Po prostu bądź. Nie oceniaj mnie, ani dobrze, ani źle. Po prostu bądź"...

ONA: To nie tak! Jeżeli nie zależałoby mi na Tobie, w ogóle nie byłoby mnie tutaj, a więc zero uwagi, zero oceny... A ja chcę Cię oceniać, ponieważ powiedziałam Ci już, że zależy mi na Tobie. Dla mnie jesteś najatrakcyjniejszym facetem na świecie i tylko to się liczy...

ON: Mów mi to często...! (Całują się)

Odsłona III

(Kawiarniany, dwuosobowy stolik. Dwie filiżanki. Siedzą obie. ONAI ubrana w jeansy, body, marynarkę. Mała torebka wisi za nią na krześle. ONAII ma na sobie bokserkę; żakiet i torebka są na oparciu krzesła)

OII: Czemu tak nagle mnie wyrwałaś? Stało się coś? ...Jak tam...

OI: Myślę o odejściu... Nie mogę...

OII(bierze OI za rękę): Rozumiem...

OI: Nie, nic nie rozumiesz... A przynajmniej rozumiesz nie to... To nie tak... Ja Go kocham... I będę... Ale nie potrafię... (Zaczyna płakać) Próbowałam. Na Miłość Boską. Próbowałam!

OII: Nie masz podstaw do wyrzutów... Spróbowałaś, okazało się to ponad Twoje siły... OK... Myślę, że On też to zrozumie... Z czasem... Daj Mu go trochę...

OI: ...Ale Ty nie wiesz o wszystkim...

OII: No to mi powiedz.

OI(bierze głęboki oddech, chowając ręce pod stolik) ...Jest ktoś... (OII gwiżdże przeciągle) Od jakiegoś czasu... Nie mogę się z tego uwolnić... Gryzie mnie to... Chyba jednak mam "sumienie"...?

OII: Jak długo,,,?

OI: To się zaczęło dwa miesiące po wypadku... Straszna jestem, co?

OII: Domyślam się, że to ciągle jest tajemnica...?

OI: Nie wiem... Są chwile, że mam nadzieję, a są takie, kiedy chciałabym, aby się dowiedział. Jednak sama nie potrafię Mu powiedzieć. Nie stać mnie na to. Udaję przed Nim życiową bohaterkę, a tak naprawdę jestem okropnym tchórzem!... Nie mogę tego skończyć... To mi jest potrzebne...

OII: To znaczy, że z Nim nie ma już seksu? Żadnego?

OI: To nie tak... Jest, ale zupełnie inny... Zresztą czego można się spodziewać po sparaliżowanym ciele? Być może są ludzie, którym to nie przeszkadza, ale ja tak nie potrafię... Myślałam, że podołam, ale... chcę czegoś więcej... Być może jestem okrutna, bo przecież to mogło przytrafić się mnie, nie Jemu, i wtedy musiałabym zadowolić się czymkolwiek...

OII: Nie mów tak! Nie "gdybaj"! Jesteś cała, zdrowa i masz prawo korzystać z życia! Ono jest i tak skurwysyńskie... Sama o tym wiesz, więc nie udawaj "męczennicy"!... To nic nie da...

OI: No, to jak mam się uporać z tym wszystkim?! Myślisz, że to takie proste! Zawsze najłatwiejsze są słowa!

OII: Poradzisz sobie! Jesteś silna.

OI: ...To mnie wykańcza... A może powinnam dokonać samookaleczenia...? ...Może wtedy poczułabym się lepiej...?

OII: Przestań pieprzyć! I weź się w garść! Twoje życie się nie skończyło. Jego - też nie... Tylko, po prostu, oboje musicie zacząć nowy rozdział. A to, że będzie on inny dla Ciebie i dla Niego... Tak wyszło... Widocznie tak musi być... Tak! Pewnie tak jest najlepiej! ...Czy chcesz mi jeszcze coś powiedzieć...?

OI (wzdycha ciężko, kładąc ręce na stół): Tak!... Nie!... Nie wiem!... (Zasłania twarz dłońmi) O Boże! Jakie to wszystko pogmatwane!

OII: Spokojnie... Pomału...

OI: ...Naprawdę nie wiem, jak mam Ci o tym powiedzieć... Chodzi o Niego... Nie, nie umiem... Nie znajduję słów... Może kiedyś... Na razie mogę na pewno stwierdzić, że sama siebie zaskakuję, a cóż dopiero...

OII: Wiesz, co?! Na dzień dzisiejszy stwierdzam, że nie jesteś wcale lepsza od Niego!

OI ( wstaje, bierze torebkę i zakładając ją na ramię, mówi): Jesteś moją przyjaciółką i dlatego powiem Ci to: nigdy nie wdeptuj w podobne gówno...!

OII (uśmiecha się lekko): Nie sądzisz, że obrażasz w tej chwili dwóch facetów, którym zależy na Tobie...?

OI (też się uśmiecha i rozgląda się dokoła): ...Przecież ich tu nie ma...? Pa!

Odsłona IV

(Półmrok. Ten sam pokój; tylko jeden fotel odwrócony tyłem do drzwi. ON siedzi, owinięty kocem. Wpada ONA. Ma na sobie płaszcz)

ONA: Przepraszam, Kochanie za spóźnienie! Te autobusy mnie wykończą...

ON (zaczyna powoli i po cichu. ONA zdejmuje płaszcz, kładzie go na oparcie krzesła i idzie w Jego stronę. Po Jego pytaniu zatrzymuje się w półkroku): ...Dlaczego mnie poniżyłaś...?! Dlaczego najpierw nie odeszłaś ode mnie, albo nie pieprzyłaś się za moimi plecami przed tym cholernym wypadkiem?! Dlaczego robisz to teraz, kiedy już wszystko mam za sobą???!!!

ONA: Ależ...

ON: Tak, to nie Twoja wina. Mam żal... O Boże! Za mało powiedziane! Nienawidzę Cię tylko za to upokorzenie! Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to upokarzające dla faceta, kiedy jego kobieta "puszcza się" na prawo i lewo?... Dla faceta zdrowego, normalnego fizycznie. Podkreślam: normalnego! Zdolnego do pełnej realizacji związku...! A cóż dopiero dla kaleki...? Czy nie rozumiesz, że przeżywam to, że czuję ból podwójnie?!

ONA: ...Wiesz już... Kto...?

ON: Nieważne! ...Cała Ty! Nie interesują Cię moje odczucia, tylko kto, kiedy, jak, dlaczego...? Cholerna egoistka! Myślisz tylko o sobie!

ONA: To nie tak... Chciałam po prostu wiedzieć... Czysta ciekawość...

ON: Powiedz mi lepiej, jak Ci z nim jest...? Dobrze?... Czy pieprzysz się z nim, tak jak ze mną swego czasu? Czy przybierasz te same pozycje? ...Zawsze chciałem spojrzeć z boku na nasz seks... Zawsze mnie to interesowało... (ONA podchodzi do stołu i siada na krześle) Dobra w tym byłaś, wiesz? Ciekawe, jak on to odbiera...? I czy naprawdę mu odpowiadasz...? ...A może robicie to zupełnie inaczej? ...Może wpadłaś na coś nowego...? Pewnie ta Twoja "przyjaciółka" podsuwa Ci inne pomysły... I to pewnie ona Ci go podsunęła...

ONA: Zamilcz!

ON: Dziwka!

ONA (wstaje raptownie): Nie będę tego słuchać! Jeżeli myślisz, że cierpisz tylko Ty, to...

ON: No, to po co tu jeszcze jesteś? Mogłaś odejść. Na początku.

ONA: Tak... to był mój błąd (rozgląda się po pokoju i zabiera płaszcz), który teraz mam zamiar naprawić... (Szybko podchodzi do drzwi i odwraca się do Niego) ...Nie potrafię tak żyć... Nie potrafię być Twoja. Jestem egoistką... Każdy jest, ale ja jestem być może tą cholerną egoistką... Nasz związek nie był łatwy. Zarówno dla Ciebie, jak i dla mnie. I nie chodzi tylko o ostatnie miesiące...

ON: Co chcesz przez to powiedzieć...?

ONA: ...Nic się nie zmieniłeś... A raczej... Naprawdę myślałam, a nawet wierzyłam, że ten wypadek odmieni Ciebie, mnie, wszystko... Nic z tego... Oboje popełnialiśmy błędy i - być może - popełniamy teraz... Czas pokaże... Na razie nie potrafię odpowiedzieć, czy robię właściwie... Ale wiem jedno - zniszczyłabym wszystko, co jeszcze jest dobrego, ...ludzkiego (?!) między nami... Kocham Cię, kochałam i będę... na swój sposób...

ON: Pamiętasz, co mówiłaś o miłości...? Nie kochałaś... Nie było wszystkiego...

ONA: To nie prawda! Starałam się. Uwierz. Ale nie należę do kobiet, które potrafią się poświęcić... Myślałam, że jestem inna... Przepraszam... (Odwraca się w stronę drzwi)

ON (zaczyna cicho): ...To skurwysyńskie słowo...! (ONA zastyga z ręką na klamce) Myślisz, że jednym "przepraszam" można wszystko załatwić, zmienić?! Myślisz, że wystarczy tylko słowo i - ot (Pstryka palcami) - wszystko wraca do poprzedniego stanu?! Nie wiem, po co wymyślono to słowo... Przecież jego wypowiedzenie nic praktycznie nie zmienia. To iluzja... To co, że jeden przeprosił, a drugi przyjął.... Ale przecież nie cofnie się czasu, słów, wydarzeń! Zraniony pozostaje zranionym. I to właśnie nie onodczuje ulgę... Czyż to nie parodia...?

ONA (nie odwracając się): Zważ, że jesteśmy tylko ludźmi...

ON: Tak, tak... Stare, dobre powiedzonko: "Jesteśmy tylko ludźmi"... Zapewne chciałaś dodać: "I mamy prawo do pomyłek"...? (ONA otwiera drzwi. Słychać to.)

Zaczekaj! Zanim wyjdziesz, jeszcze jedno pytanie... Ostatnie... Wziąwszy pod uwagę ostatnie miesiące naszego "wspólnego" życia, gdyby nie było tego wypadku, czy... postąpiłabyś inaczej...?

ONA (nie odwraca się, tylko pochyla głowę i szepcze): Nie wiem...

(Wychodzi. Zamyka drzwi. Gaśnie światło)

							 Olsztyn 1996