AKOMPANIAMENT

Odsłona I

(Sypialnia: łóżko, obok szafka, a na niej budzik. Noc. Para leży przytulona do siebie. On obejmuje ją ramieniem. Nie śpią.)

ONA (sennym głosem): Wiesz co, Misiaczku? Mam ochotę na gorącą czekoladę...

ON (równie sennym głosem, spoglądając na budzik): O pół do drugiej...?! Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać! (Szepcze jej do ucha) Nie odchodź. Tak mi dobrze... Tutaj... Teraz... Przy Tobie... Jeżeli wstaniesz, zniszczysz tę piękną chwilę i nigdy Ci tego nie zapomnę...

ONA (śmieje się): Misiu... Ale za to będzie coś smacznego...

ON (obejmuje ją drugą ręką): Nie ma nic smaczniejszego od mojego Pączusia...

ONA: ...Ale Pączuś chce kakałko... Dostanie...? (patrzy na niego) ...Ej, chyba Pączuś będzie musiał sam sobie przynieść... (Próbuje wstać, ale on ją zatrzymuje)

ON: ...Przecież wiesz, że dla Ciebie wszystko... Zostań! Zrobię. (Wychodzi. Tymczasem ona poprawia pościel. Po chwili on wraca)

ONA: Co tak długo? Już zaczynałam tęsknić...

ON (podaje jej filiżankę i siada obok na łóżku. Ona również siada. Piją razem. On zaczyna niepewnie): Wiesz, kiedy tak czekałem na wodę, zdałem sobie sprawę, iż pragnę spędzić z Tobą resztę życia...

ONA (śmieje się): Czyżby to były oświadczyny...?

ON: Nie przerywaj...! I nie śmiej się! Mówię serio. Czasami chcę Ci tyle powiedzieć, tyloma myślami podzielić się, ale kiedy próbuję ułożyć wszystko w słowa, w zdania - coś się zacina... Jakaś blokada... Nie potrafię... Czasami również nie potrafię uświadomić sobie... i Tobie...na głos..., że Cię naprawdę kocham, że Cię pragnę i potrzebuję... Straszny ze mnie gość, nie...?!

ONA (przestaje pić kakao i nieśmiało dotyka jego twarzy): ...Ja też bardzo Cię kocham... I pragnę... I potrzebuję... I pożądam! Jest nam razem cudownie, prawda? (on przytakuje) ...Pajączku, przecież wiesz, że nie musisz nic mówić. Ja i tak wszystko wiem. To jest jak telepatia... Zresztą już nie raz o tym rozmawialiśmy... Naprawdę wiem, że mnie kochasz. Zresztą gdyby tak nie było, nie byłoby tej rozmowy, tej czekolady (wskazuje ręką na kubek, a potem na pokój), tego wszystkiego. A przecież to jest: wspólne ranki, posiłki, wieczory i noce... To wszystko jest... I będzie... Zobaczysz. (Ostatnie trzy zdania mówi szeptem, przytulając się do niego)

ON (obejmując ją, z lekkim uśmiechem): Najbardziej podobają mi się noce... (Słychać jej śmiech. Odstawiają filiżanki i chowają się pod kołdrą.)

Odsłona II

(Pokój dzienny. Niezbyt jasno. Stół, dwa krzesła, na ścianie obraz jakiegoś modernisty. Wyłączony telewizor na komodzie. Obydwoje wchodzą)

ONA (wchodzi pierwsza. Ma na sobie garsonkę i szpilki. Wchodząc do pokoju, rzuca torebkę i zrzuca szpilki z nóg.): Ufff...! Jestem wykończona... (Pada na krzesło) Cholera z tymi korkami! Świat zwariował! Namnożyło się tych pojazdów, że niedługo szpilki nie wsadzisz, a ty - człowieku - tłucz się w przepełnionym tramwaju! Nienawidzę tego!

ON (ubrany w garnitur, który wchodząc zdjął i powiesił na krzesło. Następnie, podczas jej monologu, podwija rękawy koszuli, podchodząc do niej z tyłu i zaczyna masować jej kark i ramiona) Rozluźnij się... Zaraz będzie lepiej... O... Tak... Widzisz, wszystko można... ONA (próbuje się odprężyć, ale po chwili odpycha jego ręce. Wstaje raptownie i odwraca się do niego. On - zaskoczony - cofa się o krok): Co się z nami zieje?! Jeszcze dwa mniesiące temu twierdziłeś, że chcesz spędzić ze mną resztę swego życia! I w takiej sytuacji już dawno wniósłbyś mnie na rękach do domu, gdybyś naprawdę zauważył moje zmęczenie... A dzisiaj: ledwie zreflektowałeś się, aby przepuścić mnie w drzwiach... (Zaczyna chodzić po pokoju) Poza tym, już od jakiegoś czasu wyczuwam napiętą atmosferę... (Podchodzi do niego) Jeżeli coś Cię trapi - powiedz! Razem coś wymyślimy. Przedtem zawsze tak było...

ON: "Przedtem", "przedtem"! Teraz - jest teraz!

ONA: Kochanie! Co Ci jest?!... Przecież wszystko jest normalnie, tak jak było i - chyba - jak być powinno... Masz jakieś kłopoty w pracy?

ON (podchodzi do komody i zapala telewizor. W tle słychać najpierw koniec bajki, reklamy, a następnie zaczynają lecieć "Wiadomości". Dokładnie nie słychać głosów): Nie... W pracy wszystko o kay, tylko...

ONA: Tylko co?!

ON (wsadzając ręce do kieszeni, zaczyna powoli chodzić po pokoju): Chyba musimy poważnie porozmawiać...

ONA (siada i wskazuje mu ręką wolne krzesło vis-a-vis): No, to rozmawiajmy! To jedyny cywilizowany sposób na wspólne rozwiązywanie problemów. (Pod wpływem jego ironicznego spojrzenie poprawia się) No, może próba rozwiązywania... (Chwila ciszy. W tle lecą "Wiadomości")

TV: ...Wczoraj, w okolicy Manchesteru, odkryto masowy grób zamordowanej rodziny. Przypuszcza się...

ON: Tylko proszę Cię ... Zanim wyciągniesz pochopne wnioski, wysłuchaj mnie do końca Nie przerywaj... Spróbuj...

ONA (unosząc się na krześle, krzyczy): Inna?!

ON (opuszczając bezradnie ręce na stół): Prosiłem... Nie przerywaj...

TV: ...Wiek - około 30 lat, wysoki, szczupły, włosy - blond, oczy - niebieskie Przypuszcza się, że dnia 27 bm. zgwałcił i zamordował w sposób bestialski Joannę B., zamieszkałą w...

ONA (odwracając głowę w stronę telewizora): Boże! Co za straszne wiadomości! Gdybym tylko dorwała tego sukinsyna!

ON: Nic byś nie zrobiła. Prędzej on... Mógłby...

ONA: Dziękuję ci bardzo! Ale dobrze mi życzysz! Zapamiętam...!

ON: Nie, nie... Przecież nie o tym mieliśmy rozmawiać.

ONA: No właśnie! Cały czas czekam, aż w końcu wydusisz z siebie to, co masz do powiedzenia, a ty - nic...

ON: No bo ciągle mi przerywasz!

ONA (zakładając ręce): Dobrze, dobrze... Słucham.

ON (nabiera powietrza): Chciałbym, abyśmy oboje podeszli do tego rozsądnie...

TV: ...Ostatnie dane GUS-u informują, że z każdym rokiem, w Polsce, zmniejsza się w zastraszającym tempie liczba zawieranych małżeństw, a gwałtownie wzrasta liczba rozwodów. Statystycy sugerują...

ON: Ścisz, albo wyłącz to pudło!

ONA (nie ruszając się z miejsca): Sam go zapaliłeś! (On wstaje i szybkim krokiem podchodzi do telewizora)

ONA: Nie! Nie wyłączaj! ...Ścisz...

ON (ścisza i wraca na miejsce. Zaczyna niepewnie): Ostatnio dużo o nas myślałem. Bardzo dużo...

ONA: O! To coś nowego...!

ON: ...I doszedłem do pewnych wniosków... (Ona z coraz większym zainteresowaniem zaczyna go słuchać) Powiem wprost! Tak będzie najlepiej... Znamy się od paru lat, mieszkamy pod jednym dachem od paru miesięcy, a ja - w tej chwili - nie byłbym w stanie sprecyzować swoich uczuć względem ciebie... (Ona unosi brwi i robiąc zdziwioną minę, zakłada nogę na nogę) ...To znaczy: nie wiem, czy cię jeszcze pragnę, a co gorsza - nie wiem, czy cię jeszcze kocham... Wiem, że to dziwne, o czym mówię, ale w końcu musiałem to powiedzieć... ONA: Czyli - co? Rozstajemy się? ON: A chcesz tego...? ONA: Chyba jesteś śmieszny! Nie będę spała w jednym łóżku z facetem, który przestał mnie pożądać! ON: ...No to można by... ONA: Nie mam zamiaru również dzielić z nim mieszkania...! ON (do siebie): No tak. Chyba jaśniej już nie można... (Do niej) Mimo wszystko jednak chciałbym, abyśmy rozstali się jak przyjaciele No - może jak dobrzy znajomi... i pozostali nimi... Co ty na to? (Chwila ciszy. W tle - przytłumiony głos z telewizora ) ONA: ...Nie wiem, skąd biorę w sobie tyle dobroci... i wyrozumiałości... i zgadzam się na tak wiele...?! (Wstaje) Sądzę, iż w tym momencie zasługuję na Nobla...!(Wychodzi)

Odsłona III

(Sceneria ta sama, co w odsłonie II. Dzwoni telefon: po czwartym sygnale pojawia się ona i podchodzi szybkim krokiem do aparatu, zdejmując po drodze klips z lewego ucha. Ubrana jest w jeansy i koszulową bluzkę. Telefon stoi na podłodze, przy komodzie. Ona podchodzi i podnosząc słuchawkę, jednocześnie podnosi telefon)

ONA: Halo?... Przy telefonie... A! to - TY... (Zaczyna chodzić po pokoju) ...Jak ci leci? ...To dobrze. Właściwie, to miło usłyszeć twój głos... (Śmieje się) ...Dziękuję. Nawzajem... Kiedy?... Dzisiaj?... O której?... W porządku... Może kupiłbyś to wino, które tak lubiliśmy...kiedyś...? ...Pomyślałeś już o tym? Świetnie! ...Wiesz co, chcesz, to mogę upitrasić to, co lubisz...? Tak, tak. To żaden problem... Dobrze... No, to do ósmej... Pa. (Odkłada słuchawkę i telefon na miejsce. Chwilkę stoi i zastanawia się. Potem szybko wybiega z pokoju.)

Odsłona IV

(Sceneria ta sama, ale stół nakryty na dwie osoby. Półmrok. Zapalone dwie, długie świece. Słychać dzwonek do drzwi. Ona przechodzi przez pokój. Ma na sobie długą, czarną, obcisłą sukienkę, buty na wysokich obcasach i biżuterię: kilka bransoletek na lewej ręce, a na szyi grubszy łańcuch z wisiorkiem. Słychać otwieranie drzwi i przytłumione głosy)

ONA (wchodząc do pokoju): ...Ach, dziękuję! Ty też nieźle wyglądasz! ...I co tam słychać? ON ( wchodzi tuż za nią. Ubrany jest w czarny garnitur, pod szyją pstrokata mucha): A, wiesz: wszystko po staremu... W pracy mamy nowego szefa wydziału. Taki sobie gość: chciałby, aby wszyscy wokoło robili wszystko za niego, a on tylko pokaże dyrekcji efekty... Znasz to...

ONA: Tak, tak... Sama przez to przeszłam... (Dochodzą do stołu) Proszę, siadaj... (Wskazuje mu "jego" miejsce) O, tam... Będzie Ci wygodniej... (On siada) A teraz poczekaj chwilkę, to przyniosę "niespodziankę"... (Wychodzi, a on rozgląda się po pokoju) ON (mówi głośno, aby mogła go usłyszeć): Nic się nie zmieniło...! Pokój wygląda tak, jak...

ONA (wchodzi do pokoju z dużą tacą: 2 półmiski, waza. Zaczyna rozstawić i nakładać potrawy, a on otwiera i nalewa wino): Co mówiłeś...?

ON: Eee... Nic takiego... Do siebie...

ONA: No proszę, jak nam to zgrabnie idzie...

ON: Co...?

ONA (pokazuje głową na stół): To wszystko... Nie wiem, jak Ty, ale ja mam wrażenie jakby tych parę tygodni od ostatniego, naszego, wspólnego posiłku w ogóle nie istniało... ON (raczej do siebie): Tak, tak... Coś w tym jest...

ONA (siada i bierze kieliszek do ręki): ...Pozwól więc, że wzniosę toast! (On bierze swój kieliszek) ...Za to spotkanie! ...I za nas! Za to, że potrafiliśmy się jednak jakoś pozbierać i odnaleźć w tym wszystkim... (Stukają się i piją, patrząc na siebie. On haustem wypija wszystko, ona upija łyk i oboje zabierają się do jedzenia. Chwila ciszy: słychać tylko brzdęk sztućców.)

ON (zaczyna z pełnymi ustami): O! Ostatnio spotkałem Mariusza...!

ONA: Tak? ...I co tam u nich nowego...? Dziecko jest?

ON: Jakie tam dziecko! Dwa miesiące temu rozstali się!

ONA: Co ty powiesz? ...No popatrz! A wyglądali na tak dobraną parę! Co się stało?

ON (znów z pełnymi ustami): Dokładnie nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć, ale myślę, że to ona go puściła...

ONA: Skąd te przypuszczenia?!

ON: A... tak jakoś... Intuicja! (Ponownie wkłada jedzenie do ust) Mmmm... Pyszne! Naprawdę ci wyszło...!

ONA: No wiesz! Zawsze mi wychodziło! Tylko ty nigdy tego nie doceniałeś należycie... ON: Ależ...

ONA: Tak, tak... Przychodziłeś do domu. Po pracy. Zmęczony. I nic cię nie obchodziło, że ja też padam, a jednak muszę iść do garów i coś upichcić.

ON: Ojej... Nie psuj tak udanie zapowiadającego się wieczoru... Czy mogę zapalić telewizor?! (Ona potakuje, a on podchodzi do komody) Wiesz, dzisiaj nie zdążyłem nawet obejrzeć Wiadomości. Taki byłem zajęty! Za to teraz dobrze, że jest Panorama! (Wraca na miejsce. Oboje wpatrują się w telewizor)

TV: ...Agencje donoszą, że dziś o 730 rano czasu środkowoeuropejskiego nad amazońską puszczą rozbił się samolot amerykańskich linii lotniczych. Na pokładzie znajdowało się 150 osób z załogą. Wszyscy zginęli...

ONA: Straszne... Ze też ludzie czegoś nie wymyślą, aby usprawnić wszelki transport?! Przecież czasami - jak się słucha takich wieści - to aż strach wsiąść do czegokolwiek, bo człowiek może już nie wysiąść...

TV: ...Na południe od Cansas City, w małej miejscowości...

ON: Przesadzasz... Takie wypadki - ludzka rzecz. Człowiek jest zawodny, a co dopiero maszyna!

ONA: "Ludzka rzecz"?! Co ty pieprzysz?! "Ludzka" chyba tylko od strony ofiar, którymi rzeczywiście są ludzie... Wiesz, ty...

ON: Cicho, cicho! Posłuchaj!

TV: ...Międzynarodowe badania, obejmujące kontynent europejski i Amerykę Północną , stale wykazują procentowy wzrost spadku zawieranych małżeństw. Naukowcy twierdzą, że nie jest to wynikiem nowej mody na rozwiązłość, a raczej zanikiem pewnych wartości czysto ludzkich, których w dobie techniki nie potrafimy w sobie wyzwolić i utrzymać. Doktor psychologii...

ONA: O! To coś jakby o nas...! (Patrząc mu głęboko w oczy) Powiedz prawdę: czy czasami nie myślisz... o nas? I czy nie wydaje ci się to dziwne, jak niestałą istotą jest człowiek?!

ON: Nie mam ochoty o tym rozmawiać!

ONA: Ale dlaczego...? Skoro już nie jesteśmy ze sobą, a mamy być kumplami, to chyba - wręcz - każdy temat dozwolony...? ON: Po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nie możesz tego pojąć?! (Odchyla się z krzesłem do tyłu) Ty to jednak zawsze musisz wszystko popsuć! (Wraca krzesłem. Nalewa sobie wina i pije duszkiem. Odstawia kieliszek. Ona przygląda mu się w milczeniu. W tle - końcówka Panoramy) ...Dobra! Jeżeli chcesz, to ci powiem - odnośnie tego, co przed chwilą usłyszeliśmy... Mimo wszystko... cieszę się, że... nie jesteśmy razem...

ONA: Oooo...?!

ON: Tak, tak... (Wstaje i wyłącza TV. Staje przy komodzie. Mówi podniesionym głosem) Ten czas bez ciebie, bez stałej kontroli i nadzoru był mi niezbędny...

ONA (podnosi się i zaczyna zbierać naczynia na tacę): Jaka kontrola?! Jaki nadzór?! A kto był cholernie zazdrosny???!!! Kto każdego potencjalnego faceta, zbliżającego się do mnie piorunował (śmieje się), a raczej próbował piorunować wzrokiem?

ON: To co innego... Zazdrość wliczona jest w koszta związku. Nie wiedziałaś o tym...? ONA (zatrzymuje się z talerzem w dłoni): Wiesz co... Dziękuję ci bardzo... Żebym nie mogła spotkać się z własnymi znajomymi z pracy bez twego towarzystwa! To już jest nie do pomyślenia! Ciągle musiałam "wlec" cię za sobą...!

ON: O, przepraszam! Nie zapominaj, że to ą załatwiłem ci tę posadkę, i że to w części są MOI znajomi!

ONA: "Moi znajomi", "moi znajomi"...! Ale spotykać chcą się ze mną! (Wychodzi z pełną tacą. Za chwilę wraca) ...A zresztą jak już wywlekamy wszystko, to usłysz i to: obecnie spotykam się z takim jednym i muszę przyznać... (tłumi śmiech), że nie dorównujesz mu jako mężczyzna... (śmieje się). Kiedy przypomnę sobie seks w naszym wydaniu, to... (Zanosi się śmiechem).

ON(próbuje ukryć zdenerwowanie): Próbujesz się odegrać. Wiem. Ale to nic... Ja wszystko zniosę...

ONA (przestaje się śmiać i zdenerwowana podchodzi do niego): Wszystko zniesiesz...? Tak...? Ale za to JA mam po dziurki w nosie niektórych twych zachowań!

ON: Jakich...?

ONA: Jakich? ...A więc, po pierwsze: nienawidzę, kiedy gadasz z pełnymi ustami. W ogóle nie można cię zrozumieć! Wyglądasz przy tym, jak... jak... Aż brakuje mi słowa, aby to określić - tak wyglądasz! Poza tym jesteś okropnym bałaganiarzem! Ciągle musiałam sprzątać twoje rzeczy...! Nie przerywaj! ...A po trzecie, oprócz tego, że byłeś beznadziejny w łóżku, byłeś beznadziejny w ogóle! Nie wiem, co w tobie widziałam?!

ON: Ty też nie byłaś najlepsza...

ONA: ( Zaczyna się złościć i tupać nogami): Nienawidzę cię! Nienawidzę, nienawidzę! Zabrałeś mi ładnych parę miesięcy mojego życia!

ON: Mogę powiedzieć to samo...

ONA(wskazując mu ręką drzwi): Lepiej nic już nie mów i wynoś się! I tak noc mam już zmarnowaną...

ON (wychodzi): Idę, idę... To był jednak poroniony pomysł przychodzić tutaj i spotykać się z tobą. Przeczuwałem, że to tak się skończy...

ONA: Zjeżdżaj!!! (On znika, a ona podchodzi do krzesła, na które ciężko opada. Spogląda na sukienkę): Wybrałam bardzo odpowiedni kolor do swojego nastroju i do całej sytuacji... Żałoba... Po czym? ...Cholera! Bądź, co bądź to były wspaniałe chwile... (Bierze do ręki wisiorek. Przygląda mu się chwilę w milczeniu. Następnie zdejmuje go i dalej ogląda) Muszę się pozbyć wszystkiego, co mi te chwile przypomina! (Rzuca wisiorek w kąt pokoju, koło komody) Jak ja GO nienawidzę! (Opiera łokcie o blat stołu i chowa twarz w dłoniach).

Olsztyn XI 1995