Tochman Wojciech „Jakbyś kamień jadła”

Wstrząsający reportaż Wojciecha Tochmana

Mimo, że od zakończenia wojny w Bośni minęło już kilka lat, mimo, że podpisano traktaty pokojowe, mające unormować stosunki między Serbami a Bośniakami, to nadal brzmią tam echa dawnych wystrzałów, krzyków pomordowanych, nadal słychać płacz matek, które straciły dzieci. Tak przynajmniej można wywnioskować z lektury reportażu Tochmana.

Zaczyna się niepozornie: od opisu drogi, którą przemierza autor by dojechać na miejsce. Krajobraz niby typowy, niby wszystko jest w porządku – zmienia się to kiedy Tochman mija wioskę. Zupełnie zwyczajnie na pierwszy rzut oka wyglądającą wioskę, jedynie normalna jest ona z pozoru, bowiem nikt już w niej nie mieszka. Jest martwa. Tak samo martwa jak pozornie żywi ludzie ze Srebrenicy i terenów ogarniętą wojną domową. Chodzą, jedzą, piją, ale tak naprawdę nie ma w nich już życia – zginęli wraz ze swoimi rodzinami, zakatowani, zgwałceni, z połamanymi kośćmi. Wojna domowa zabiła w nich wszystko, wszystko oprócz pragnienia zemsty i chęci odnalezienia i pochowania ciał swoich bliskich. Tylko to trzyma ich przy życiu.

Ukazane są tam losy przede wszystkim ludzi, którzy stracili bliskich. Poznajemy też kilku Serbów, którzy być może byli oprawcami (tego nigdy jednak się nie dowiemy na pewno – nikt ich nie rozpozna, nikt nie zaskarży, a jeśli nawet to nikt nie rozpatrzy tego oskarżenia). Jest jeszcze jedna bohaterka tej opowieści – pozytywna bohaterka. Doktor Ewa zajmuje się kośćmi znalezionymi w masowych grobach, próbuje zidentyfikować choć część zwłok. Jej trud nigdy nie będzie uwieńczony pełnym sukcesem, bo osób zgłaszających się po zwłoki jest znacznie mniej niż białych toreb z kośćmi. I część tych kości pozostanie na zawsze anonimowymi, jedynie numerem na białej plastykowej torbie.

Tochman pokazuje nam dwie strony medalu – to co widzą Serbowie i to co widzą Bośniacy. Druga z tych stron jest bardziej pokrzywdzona, bo to oni padli ofiarą, to nie oni zaczęli tę wojnę. Ale autor nie oskarża nikogo – nie wskazuje winy, nie wskazuje poszkodowanych, czytelnikom i odpowiednim władzom zostawia sprawę osądu, kto zawinił. Reportaż pozbawiony jest odautorskich komentarzy, mamy tam tylko suche fakty. Tym mocniejsze wywiera to wrażenie im bardziej odarte te relacje są z upiększających elementów, ta relacja jest jak te kości z masowych mogił – nagie, surowe, odarte z ciała. Robi to piorunujące wrażenie, wstrząsa ludzkim sercem, wżyna się w pamięć.

Ewa Iwaniec, DKK Godkowo

▲do góry    ◄cofnij