„Tygrysi księżyc”

„Jak zacząć opowieść o Indiach?
(…) Może od trzech wielkich rzek – Gangesu, Jamuny i niewidocznej Saraswati (…)?
Może od Trimurti – triady wielkich bóstw (…)?
(…) A może od dzieci bawiących się w pyle i błocie Kalkuty? (…)
A może ta opowieść powinna się zacząć zupełnie inaczej? Nagle, niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia. Jak życie, które w Indiach jest tak niewiele warte. Skokiem w sam środek chaosu.”

„Tygrysi księżyc” autorstwa Antonii Michaelis to zagmatwana historia, w której przeplata się ze sobą bajeczne bogactwo i potworna bieda; prawdziwe życie i zupełna fantastyka…

Żeby nie zdradzić za dużo, powiem tylko, że ta książka opowiada o losach pięknej księżniczki, mieszkającej w samym sercu pustyni, którą pewnego dnia kupił (tak właśnie: kupił) bogaty radża. Z pozornie dość oklepanego tematu, autorka stworzyła cudowną historię, pokazującą siłę marzeń, wiary, nadziei i miłości. Pokazała nam Indie – nie takie jakie chcielibyśmy zobaczyć: pełne bogactw, fascynujących obrzędów religijnych i wykształconych, wolnych ludzi. Nie, z tej powieści wyłania się zupełnie inny obraz. Obraz nędzy, brudnych dzieci kradnących na ulicach, ludzi, których można kupić lub sprzedać, zabić lub okaleczyć… I tylko hinduska wiara i obrzędy spełniają tutaj nasze oczekiwania.

Jednocześnie poznajemy ludzi, którzy mimo głodu, nędzy, zniewolenia, wierzą. Całym sercem i całą duszą. Ludzi, którzy nigdy nie tracą nadziei i gdy trzeba, potrafią spojrzeć śmierci prosto w oczy. Takich, którzy nie uciekają przed tym, co ich czeka, lecz przyjmują z godnością trudności przygotowane przez bogów.

Czytając tę książkę, przenosimy się w świat, który diametralnie różni się od naszego. Stajemy się jednym z ulicznych złodziejaszków, ubogim mnichem, który szuka drogi do mądrości absolutnej, albo kobietą wijącą girlandy z białych kwiatów jaśminu…

Nie mamy nic poza własnymi marzeniami, pragnieniami, wiarą i nadzieją, że los się kiedyś odmieni. I jest nam z tym całkiem dobrze…

Paula Krogulska
Gimnazjum nr 2 Działdowo

◄cofnij