Anna Rau

 

OLSZTYŃSKIE OKO, CZYLI SUBIEKTYWNY OGLĄD PIERWSZEGO DNIA I FORUM MŁODYCH BIBLIOTEKARZY W ZIELONEJ GÓRZE

 

Zawołaniem a zarazem podstawową kwestią problemową pierwszego takiego seminarium przeznaczonego specjalnie dla młodych bibliotekarzy było kontrowersyjne (jak się później okazało) zdanie “Zrób karierę w bibliotece”. Słowo “kariera” odruchowo budzi w człowieku miłe skojarzenia: prestiż, szacunek rodziny, mnóstwo pasjonującej pracy, bodźce w postaci związanych z tym pieniędzy czy bajecznych urlopów wypoczynkowych, a dodatkowo paradowanie na co dzień w służbowych a markowych mundurkach z doskonałych tkanin. Kariera... - ściskanie dłoni VIP-om, przeloty samolotami, burza mózgów do rana, hektolitry kawy i lunche biznesowe w najlepszych restauracjach. Tak niby z innej beczki wydają się skojarzenia związane ze słowem “bibliotekarz”: człowiek w służbie książki (nie pieniądza), ten, który na co dzień czyta (nie bywa na lunchach), ten, który utrwala i pielęgnuje wiedzę w społeczeństwie (niby misjonarz, nie zaś rzutki twardziel z zadowoleniem na twarzy). Prócz tego przypomnienie pewnych (wiadomych wszystkim bibliotekarzom) trudności, wynikających tak z utrzymania właściwego poziomu biblioteki mniejszej, jak i z godziwego zarządzania placówką większego zasięgu, i zestawienie ich z wyżej wymienionym słowem “kariera” wydaje się z gruntu obie kwestie wykluczać. Pobudzeni (między innymi) tym problemem, ruszyli młodzi bibliotekarze z całej Polski, aby podzielić się swoimi wizjami awansu, pokrzepić wzajemnie, pochwalić lub wyżalić.

Gospodyni Forum, Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. C. Norwida, przyjęła licznych przybyszów ze staropolską gościnnością. Organizatorzy kolejnego, II Forum Młodych Bibliotekarzy (a takowe zostało już zapowiedziane), będą mieli niełatwe zadanie, aby dorównać Zielonej Górze. Tak rozległa impreza kulturalna dla kilkudziesięciu osób, ze starannie, niemal co do minuty zaplanowanym (napiętym) programem, z ciekawym ujęciem tematów wykładowych, z atrakcyjną promocją własnych dokonań na niwie bibliotekarskiej oraz prezentacją rodzinnego miasta będzie stanowić spore wyzwanie organizacyjne dla następnych gospodarzy.

Forum otworzyła (z niejakim wzruszeniem) p. Maria Wasik, od 12 lat dyrektorka biblioteki, po niej zaś w dość krótkich wystąpieniach wypowiedzieli się przedstawiciele miejscowych władz: marszałek województwa lubuskiego – Andrzej Bocheński, wiceprezydenci miasta: Janusz Lewicki i Piotr Bartczak oraz poseł sejmu bieżącej kadencji, Czesław Fiedorowicz. Dla młodych uczestników Forum równie ważna była obecność nestorów polskiego bibliotekarstwa, przede wszystkim wieloletnich działaczy Zarządu Głównego Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, z p. Janem Wołoszem na czele, oraz już emerytowanych, byłych dyrektorów większych bibliotek polskich. Wszyscy wyżej wymienieni podkreślali w swych przemówieniach słowo “młodość”, cechę dotąd nie do końca cenioną u bibliotekarzy. Młodość jest często równoznaczna z żywiołowym (i być może urokliwym, ale jednak) brakiem doświadczenia, ze spontanicznością i porywami wyobraźni, z koniecznością spokojnego terminowania u doświadczonych stażem. Jednym słowem, na pewno nie traktowano dotąd młodości jako cechy wyjątkowo pożądanej i przydatnej w zawodzie bibliotekarza. Jednak w dzisiejszych czasach - szybkich i bezlitosnych również we wszechświecie kultury i nauki (choćby ze względu na trend eliminowania konkurentów do funduszy i uznania) - zaczęto cenić wrodzoną młodości kreatywność, chęć wprowadzania udoskonaleń w swojej pracy i najbliższym otoczeniu, pęd do odkrywania nowych rozwiązań, instynktowne odrzucanie stereotypów myślenia, brak uprzedzeń w zwracaniu się o pomoc oraz opinię innych ludzi. Stąd wzięła się geneza I Forum MŁODYCH Bibliotekarzy.

Godzi się podkreślić, iż wykładowcami Forum byli miejscowi młodzi pracownicy WiMBP, oni też w swych wystąpieniach uwzględnili tak doświadczenia płynące z podejmowanej na co dzień pracy, jak i z przygotowania metodycznego. Dzięki nim to ogólnopolskie spotkanie rzeczywiście zasłużyło na miano “forum o poziomie wysoce intelektualnym z jednoczesną atmosferą przyjaznej współpracy i zbiorową chęcią dzielenia się przemyśleniami”. Późniejsze (często “bardzo późniejsze”) dyskusje o tematyce zawodowej były zażarte, a wymiana myśli tak konstruktywna, iż bezustannie towarzyszyło nam poczucie, jak mało czasu zostało, aby omówić wszystkie ważne kwestie.

Pierwsze z wystąpień pt. “Mobilność zawodowa bibliotekarzy” autorstwa mgr Mai Kaczor (dział I-M) wprowadziło słuchaczy w reguły rządzące współczesnym zarządzaniem kadrami, oraz w metody zhierarchizowania wewnętrznej struktury organizacji własnej kariery. Jednym słowem, często padały słowa: elastyczność, kwalifikacje, doskonalenie, konkurencja, do niedawna jeszcze nie do pomyślenia w zawodzie bibliotekarza. Ustalony latami pracy schemat awansu nie tyle nie dopuszczał, co nie promował rewolucyjnych pomysłów na prowadzenie tego typu modelu pracy. Za bardzo ciekawą i ważną myśl komunikatu trzeba uznać postulat potrzeby odstąpienia od reguły uniwersalności każdego z pracowników danej biblioteki na rzecz specjalizacji. Taki model myślenia promuje też kampania ogólnokulturalna “2006 Rokiem Mobilności Pracowników”.

Zgodnie z tytułem - “Informatyzacja wyzwaniem dla młodych” - wystąpienie dr. inż. Piotra Ziembickiego rzeczywiście stanowiło dla słuchaczy niezwykle interesujące wyzwanie. Informatyka mimo dynamicznie postępującej automatyzacji działań bibliotecznych ciągle jeszcze stanowi swoisty koszmar codzienności bibliotekarzy. W dobie społeczeństwa informacyjnego nie jest to kwestią bagatelną. Bibliotekarz XXI wieku musi dorastać do swoich czasów: nie tylko być tradycyjnie przewodnikiem po świecie wiedzy, ale i aktywnie (najszybciej – w sposób elektroniczny) wyszukiwać jej nowe źródła, tak jak dotąd doradzać, ale i uczyć posługiwania się owymi nowoczesnymi technologiami, samemu wręcz je tworzyć (przy pomocy specjalistycznych urządzeń) i koordynować. Biblioteki XXI wieku zyskują wymiar cyfrowy i wirtualny, a bibliotekarze coraz bardziej upodabniają się do informatyków. Muszą posiadać umiejętność szybkiego wyszukiwania, analizy danych, filtrowania szumu informacyjnego, pracy w rozproszonych bazach danych, a przy tym orientację w wielu dziedzinach wiedzy. Tylko młodzi duchem mogą sprostać takim wyzwaniom. Tradycjonaliści mogą krzywić się na myśl o podobnym zautomatyzowaniu dotąd tak przytulnie “manualnych” prac bibliotecznych, jednak zalety nadążania za nowoczesnością są niewątpliwe. Lokalne wytwarzanie/przetwarzanie danych - a ich centralne koordynowanie - ułatwia standardyzację, a co za tym idzie korzystanie z nich w każdym miejscu, normalizuje i przyspiesza rejestrację nabytków bibliotecznych (archiwizowanie, wprowadzanie i uzupełnianie zbiorów), obniża czas pracy i koszty, inicjuje i podtrzymuje kontakty między bibliotekami. Podsumowując, dostosowanie biblioteki (bibliotekarza) do wysoko rozwiniętej technologii (digitalizacja zbiorów, właściwe opracowanie owych zbiorów, ich koordynacja, integracja biblioteki cyfrowej z tradycyjną), to podstawowe zadanie zawodowe dla młodych duchem.

W trzecim z wystąpień o tytule “Fundraiser w bibliotece” mgr Justyna Hak przybliżyła tajniki tego, jakże potrzebnego w bibliotece, a mało znanego stanowiska. Człowiek, który kompetentnie poświęciłby swój czas i talent na poszukiwanie sponsorów, darczyńców, funduszy i znajomości, to istotny skarb w kadrach biblioteki. To połączenie przedstawiciela placówki, specjalisty od public relations z kimś w rodzaju negocjatora, finansisty, czy czasami wręcz... kwestora – uosobienie asertywności i specjalizacji w rywalizacji rynkowej. Jako dowód efektywności działań zielonogórskiego fundraisera przedstawiono książki wydane przez biblioteczne wydawnictwo “Pro Libris “ (ponad 80 tytułów) i polsko-niemieckie czasopismo literacko-kulturalne o tym samym tytule. Również, dzięki w ten sposób uzyskanym środkom w Zielonej Górze co roku odbywają się dwa konkursy: o nagrodę Lubuskiego Wawrzynu Literackiego i Lubuskiego Wawrzynu Naukowego, jak też liczne konferencje i spotkania międzynarodowe (zwłaszcza związane z euroregionalną współpracą polsko-niemiecką). Taka – niekomercyjna! - promocja lokalnych sponsorów (podczas organizowanych w bibliotece imprez, konferencji, wystaw i promocji książek) rzeczywiście godna jest naśladowania i przyciąga.

Po krótkiej przerwie na kawę i wymianę pierwszych wrażeń nastąpiła kolejna edycja komunikatów. Jako pierwsze wystąpiły mgr Magdalena Kremer oraz mgr Marzena Wańtuch z odczytem multimedialnym “Na podbój młodego czytelnika!”. Ten swoisty reportaż-raport z działań miejscowej filii dziecięcej przedstawiał różnorodne formy aktywizacji i zachęcania młodych do czytelnictwa oraz częstego odwiedzania biblioteki. Zdjęcia zarejestrowały liczne akcje proczytelnicze, konkursy rysunkowe (laureatów i imprezy) i pisarsko-stylistyczne (m.in. ortograficzny), spotkania “przy książce” i “z okazji”. Wszystkie te działania miały na celu wychowanie przyszłych dorosłych – świadomych – użytkowników bibliotek. Niekonwencjonalne formy działalności zielonogórskiej biblioteki – tym razem dla starszych użytkowników – opisała również mgr Małgorzata Cichoń (pracownica czytelni prasy oraz działu zbiorów muzycznych). Mówiła m.in. o 17-letniej już działalności Klubu CD (wypożyczanie płyt kompaktowych, czy np. spotkania dyskusyjne), o związanych z tą akcją imprezach muzycznych (koncerty tak muzyki poważnej, jak i ludowej), kulturalnych i artystycznych, o oprowadzanych wycieczkach, prowadzonych lekcjach bibliotecznych, zajęciach dla Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku oraz dla filii warszawskiego Centrum Edukacji Bibliotekarskiej, Informacyjnej i Dokumentacyjnej (zaoczne kształcenie bibliotekarzy w Pomaturalnym Studium Bibliotekarskim), o kursach specjalistycznych i kwalifikacyjnych oraz spotkaniach muzykoterapeutycznych...

Najbardziej kontrowersyjny z komunikatów “Czasopisma i literatura zawodowa w ocenie młodych bibliotekarzy”, autorstwa Łukasza Mikołajczuka, poprzedzony został komentarzem, “iż stanowi subiektywne przemyślenia autora” - tak więc jeszcze nieodczytany wzbudził niekłamane zaciekawienie. Powiało skandalem, gdyż krytyka “zawodowych” czasopism bibliotekarskich była doprawdy miażdżąca. Autor tekstu autorytarnie stwierdził, iż odważy się to wreszcie powiedzieć: artykuły z czasopism bibliotekarskich nie tylko nie interesują młodych pracowników, czy już tym bardziej ludzi spoza branży, a wręcz zniechęcają i utrwalają stereotyp biernego i nudnego bibliotekarza. Zadeklarował również, iż chyba powinno się odmłodzić tematykę pism bibliotekarskich, uaktualnić tematykę, dostosować do zainteresowań współczesnego człowieka. Mniej teoretyzować i filozofować, a raczej pobudzać ciekawość nowinkami z regionalnych bibliotek Polski (wbrew pozorom więcej tam się dzieje niż myślimy) oraz świata.

Ostatnie z wystąpień dotyczyło zdefiniowania współczesnego pojmowania awansu zawodowego. Autorka, mgr Monika Simonjetz, przedstawiła w nim ujęcie prawne tej kwestii, przypomniała polskie tabele systemu awansów i związane z tym trudności, oraz zestawiła z rozwiązaniami w innych krajach Europy.

Od godziny 14.30 (pod przewodnictwem mgr Beaty Kowalskiej oraz mgr Alicji Lipińskiej) uczestnicy Forum zwiedzali rozległą (5 pięter) bibliotekę - najstarszą i największą (450 000 książek, 500 tytułów czasopism bieżących oraz 37 000 roczników z lat poprzednich) na Środkowym Nadodrzu: kilka czytelni, imponującą wypożyczalnię, Dział Informacji Bibliograficznej i Regionalnej, Oddział Obsługi Niepełnosprawnych, Czytelnię Multimedialną i Internetową, Dział Zbiorów Specjalnych oraz (słuszną) dumę placówki - Muzeum Książki Środkowego Nadodrza. Muzeum to eksponuje rzadkie zbiory dokumentów polskich, a także niemieckich (wzajemne oddziaływanie kultur) od XI wieku do 1947 r., czyli druki, rękopisy, mapy, jak też największy w kraju zbiór książek z bibliotek Towarzystwa Czytelni Ludowych oraz Towarzystwa Robotników w Pszczewie. Współczesny dział Muzeum Książki to trzy pomieszczenia: pierwsze dotyczy wybitnych polskich pisarzy, którzy w latach 1956-2004 gościli w regionie (najczęściej w ramach organizowanych przez zielonogórską Bibliotekę "Czwartków Lubuskich"), drugie - dokumentuje życie i twórczość pisarzy regionalnych, trzecie - to salonik literacki poświęcony aktualnej twórczości pisarzy z województwa. Tu np. odbywają się kameralne spotkania autorskie i promocje książek. Jednak (przynajmniej według autorki tekstu) największy zachwyt wzbudziła Galeria Polskiej Ilustracji Książkowej (ekspozycja stała). Podziwialiśmy unikalne i autentyczne egzemplarze ilustracji do książek dziecięcych - doprawdy niezwykłe, wręcz wzruszające. Tak więc z przyjemnością oglądaliśmy znane z dziecinnych lektur – a wreszcie “autentyczne”, nie drukowane - akwarele, kolaże i grafiki autorstwa wielkich nazwisk (np. Szancera). To prawdziwe arcydzieła poświęcone pobudzeniu wrażliwości małych czytelników, żywe tym nieuchwytnym “czymś”, co zgubiło się gdzieś w procesie druku. Pan Twardowski, Pan Kleks, księżniczki, smoki, zamki, rycerze, Miś Uszatek i żołędziowe ludki... Zdecydowanie czas był zbyt bezlitosny, aby zwiedzający mogli w pełni docenić rozwój i funkcjonalność biblioteki w Zielonej Górze... W tym miejscu jednak autorka tekstu MUSI pochwalić ojczyste podwórko, jakkolwiek rozwój biblioteki z południa Polski robi niemałe wrażenie (przykładowo taka komputerowa baza danych WiMBP - system PROLIB, zawierająca blisko 300 000 opisów bibliograficznych...), również olsztyńska Wojewódzka Biblioteka Publiczna doprawdy nie musi odczuwać kompleksów...

Popołudniowy spacer po mieście (rolą przewodnika i pasterza “bibliotekarskiego stada” wykazał się mgr Dawid Kotlarek) był kształcącym a zarazem przemiłym odpoczynkiem. Pogoda dopisała (lekko wietrzna, niejednoznaczna), zachwycił nas rynek, zauroczył miejski deptak, zaciekawiły zabytki. Tu olsztyniacy muszą przyznać, iż w pewnym momencie skusiła ich miejscowa cukiernia o wdzięcznej nazwie “Niger” z całym wachlarzem tak bardzo dziś modnych (po przystępnych cenach!) potraw regionalnych typu: kawa z lodami, sałatka egzotyczna, krem sułtański, galaretka z kremem...

Wieczór, zgodnie z powszechnie znanym faktem, iż nasze miasto-gospodarz to tzw. Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe, nie mógł wyglądać inaczej - w porcję godziwej rozrywki zaopatrzył nas miejscowy kabaret „Jurki”. Wieczór kabaretowy, jak wszystko podczas seminarium, trwał za krótko... Podczas długiej kolacji w stylu szwedzkim (Klub „Pro Libris”) uczestnicy udatnie połączyli pragnienia integracyjne z zaimprowizowanym i niezwykle żarliwym bibliotekarskim panelem dyskusyjnym. Trzeba dodać, iż ostatecznie nestorzy bibliotekarstwa opuścili salę, widząc, jak to młodzi bibliotekarze ignorują muzykę, a coraz bardziej pogrążają się w zażartych dyskusjach na tematy zawodowe. Następnego dnia pani Wasik podsumowała nas jednym zdaniem: „Doprawdy, myśmy kiedyś wcześniej ruszali do tańca!”.... Tak więc właśnie, podczas tych mikrodyskusji „w kółkach” usystematyzowaliśmy to, co nowe, (m.in. dokonania biblioteki w Zielonej Górze, doświadczenia zajęciowe miejscowych pracowników, nowości informatyczno-teoretyczne), skomentowaliśmy każde z wystąpień (szczególnie na temat „nudnej” prasy branżowej), podzieliliśmy się własnymi doświadczeniami, jak też posnuliśmy refleksje na temat naszego pojmowania awansu, perspektyw i możliwości. Zakończenie pierwszego dnia Forum Młodych Bibliotekarzy obiecywało równie udaną kontynuację dnia następnego... Zielona Góra rozczarowała olsztynian jednym jedynym szczegółem: nie okazała się Polskim Biegunem Ciepła...

cofnij