prof. dr hab. Zbigniew Chojnowski

 

Rodzina ludzka w Ostródzie

 

Wciąż istnieje nieusuwalna dysproporcja pomiędzy tym, co zapamiętane, a tym, co zapisane. Tym bardziej potrzebne są literackie opracowania doświadczeń tych niedawnych i już historycznych, choć jeszcze tu i tam żywych; domagają się one bowiem ludzkiego i artystycznego poświadczenia, zwłaszcza, że wśród nas coraz mniej świadków dwudziestowiecznej historii.

Temat wysiedleń milionów ludzi z obszaru dawnych Prus Wschodnich i osiedlania się w nich nowych mieszkańców znajduje w literaturze polskiej nikłe odzwierciedlenie. W okresie trwania PRL należał on do zagadnień tabu. Pamięć o dramatach i tragediach, związanych z przymusowym opuszczaniem Polaków i Niemców rodzinnych wiosek, dworków i miast, przez kilka dekad w Polsce nie była upubliczniana. Trudno się zatem dziwić, że młodsze, współczesne pokolenia nie potrafią ustosunkować się do dalszego i bliższego dziedzictwa XX wieku. Zachowało się ono jednak ze zmiennym natężeniem oraz w bardziej lub mniej ograniczony sposób w przekazach rodzinnych.

Upowszechnianie i uspołecznienie prawdy o wymuszonych migracjach wielu milionów ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej po 1939 roku jest powinnością o dużej randze moralnej. Z uznaniem więc odnotowuję ukazanie się beletrystycznej próby Jana Dąbrowskiego, urodzonego w 1942 r. w Kiwercach koło Łucka na Wołyniu. Książkę tę umieszczam jako nowy element w mozaice literatury Warmii i Mazur oraz o Warmii i Mazurach.

Proza tego ostródzkiego pisarza nosi tytuł "Miejsce na ziemi". Po lekturze utworu Dąbrowskiego nabiera on goryczy i ironii, bo w formule "miejsce na ziemi" kryje się nostalgia i rozpacz, radość i smutek, poczucie utraty i zawiedziona nadzieja na ziemię obiecaną. W polskiej literaturze już taki tytuł był formułowany. Otóż w okresie wojny i okupacji wybitny poeta Julian Przyboś wydał zbiór wierszy "Miejsce na ziemi". W tej poetyckiej książce zawarł żołnierskie i patriotyczne uczucia, wywołane koniecznością - obroną ojczyzny przed bezwzględnym agresorem.

Narrator Dąbrowskiego krytycznie, ale bez odwetu wypowiada się o militaryzmie i wojnie, o odczłowieczających skutkach kataklizmów historii, a przy tym wskazuje na rozmaite, indywidualne i społeczne, traumy, które pociągnął za sobą wybuch II wojny światowej. W tym kontekście opisane gesty człowiecze, nawet małe odruchy sumienia i współczucia, trzeba uznać za przejawy resztek godności i ciche bohaterstwo.

Każda z postaci z prozy Dąbrowskiego zdaje się mieć autentyczny odpowiednik, osobę poranioną zewnętrznie i wewnętrznie.

Forma epicka, zastosowana przez autora, nie jest ani tradycyjna, ani awangardowa; wypłynęła ona niejako z treści opowiadanych wydarzeń historycznych, a w pierwszym rzędzie z przeżyć indywidualnych. Wartka narracja jest jednak tak poprowadzona, aby ocena postaw, wyborów, przebiegu zdarzeń należała zawsze do czytelnika. Rezygnacja z sądów i osądów czyni tę prozę wiarygodną i uczciwą - nie tylko w sensie literacko-artystycznym.

Prozy Jana Dąbrowskiego "Miejsce na ziemi" nie nazywałbym powieścią, ale również odmówiłbym jej miana zbioru opowiadań. Na ogół kilkustronicowe jakby relacje wyrwane z większej całości układają się w panoramę ludzkich losów. Z braku lepszego określenia, tę beletrystyczną książkę nazwałbym panoramą przepędzanych rodzin. Bohaterami, a właściwie głównymi postaciami tej prozy nie są jakieś wyeksponowane i specjalnie (np. etnicznie) nacechowane jednostki. Wszyscy są dotkliwie wciągnięci w wojenną i powojenną zawieruchę. Bohaterami "Miejsca na ziemi" są rodziny zdane na łaskę i niełaskę rozpętanych złych mocy.

Panorama przepędzanych rodzin - takie określenie jest jednym z możliwych nazwań tej książki Jana Dąbrowskiego, który napisał również rzecz całkiem inną - "Szeherezadę" (Olsztyn 2000), coś w rodzaju reportażu z pobytu w krajach arabskich.

Dzieje widziane przez losy rodziny, śmierć, narodziny, miłość i cierpienie ludzi sobie najbliższych powodują, że w Niemcach lub Mazurach, lub Polakach widzimy najpierw osoby, ludzi jakoś bliskich. Czytelnik zbliża się do nich poprzez odczucie ogromu ich krzywd, które w świecie doczesnym pozostały i pozostaną poza sprawiedliwym zadośćuczynieniem.

Autor zrezygnował z psychologicznego przedstawiania swoich postaci - ich świat wewnętrzny stanowi sferę przewidywalnych domysłów. Oszczędne, a jednocześnie składające się z niezbędnych szczegółów opisy i charakterystyki sprawiają, że narracja staje się jakby przezroczysta, filmowa. O dynamice i zmianach rzeczywistości dowiadujemy się z jędrnych i zwięzłych dialogów - Dąbrowski zachował realizm i koloryt językowy, przeplatają się wtręty niemieckie z gwarą mazurską, językiem rosyjskim, mową Wołyniaków, Wilniuków, Lwowiaków.

Proza ta ma cechy scenariusza nie tylko w odniesieniu do stylu i sposobu prowadzenia narracji, ale także co do jej konstrukcji. Książka skomponowana jest z wielu epizodów i losów, które ukazane są symultanicznie, a następnie przecinają się, aby znowu się rozejść. Ta kompozycja naturalnie uzmysławia podobieństwo krzywd doznanych przez ludzi (niezależnie od nacji i obszaru zamieszkania) i wyroków historii. Można nawet inaczej pomyśleć o Rosjanach, którzy w Prusach Wschodnich stosowali taktykę "spalonej ziemi", ale działali jako desperaci, odreagowujący na ślepo doświadczone upokorzenia, cierpienie, zniszczenia i rozpacz, zazwyczaj pod wpływem rozkazów swoich dowódców. W oczach ostródzkiego autora jedynie pazerność i krwiożerczość szabrowników nie znajduje usprawiedliwienia, choć i oni przypomniani są jako ci, w których wojna i okupacja obudziła "ciemną stronę". Szaber, połączony niekiedy z gwałtami i mordami na bezbronnej i pozbawionej opieki prawnej ludności, dopełniał wygasającą falę wojennego okrucieństwa, które osiągnęło apogeum w Holocauście czy "Czerwonych Nocach" na Wołyniu.

Dąbrowski uwidacznia jak losy - całkiem dalekich sobie ludzi - nagle skrzyżowały się i niekiedy tragicznie zawęźliły się właśnie w Ostródzie. To poniemieckie, mazurskie, polonizujące się zaraz po 1945 r. miasto jest tytułowym "miejscem na ziemi". Ale to "miejsce na ziemi" w tej prozie przybiera wiele imion: Wołyń, Kiwerce, Osterode, Ostród, okolice Łukty i inne.

Jan Dąbrowski, spinając bez uprzedzeń w swojej panoramie różne, wojenne i powojenne, w tym peerelowskie losy, pokazuje, z jakim trudem zachowywała się prawda o historii tej wielkiej i tej lokalnej. Pisarz z Ostródy chyba jako pierwszy w literaturze Warmii i Mazur podjął motyw mjr. Zygmunta Szendzielarza (1910-1951) i jego żołnierzy, działających w tym regionie. Poniewieranie pamięci tego polskiego patrioty trwało przez cały okres Polski Ludowej.

Siłą tej prozy jest osadzenie tragicznych losów w żywiole codzienności oraz uchwycenie ich w wymiarze życiowych udręk, chwilowych spełnień, skrywanych i obnoszonych urazów, tęsknot, odruchów serca, a jednocześnie w perspektywie dzieciństwa, młodości, wieku dojrzałego, starości. Ci, którzy przeżyli jakąś niemałą część swojego życia na Mazurach w okresie powojennych dziesięcioleci, znajdą w "Miejscu na ziemi" sytuacje i zdarzenia podobne do tych, w których uczestniczyli.

Po przeczytaniu "Miejsca na ziemi" pozostaje przyjemny, ale zarazem potem niepokojący poznawczy niedosyt. Wołyń zna na pewno wiele innych opowieści o zbrodniach, patriotycznych i po prostu ludzkich czynach (w prozie nie wspomina się np. o Wołyniaku, Albercie Wasilewskim, odznaczonym Virtuti Militari, który zasłynął m.in. tym, że w Kiwercach, upoiwszy niemieckich żołnierzy alkoholem, bezkrwawo odebrał im broń. Gehenna jazdy z Wołynia zna wydarzenia okrutne i niespodziewane. Mieszkańcy Prus Wschodnich w styczniu 1945 r. i później doznali więcej zła i upokorzeń niż to zostało opisane. Każdy niezawiniony ból domaga się głosu, ale wypowiedzenie wszystkich bólów jest utopią.

Wspominam o tym wszystkim, gdyż "Miejsce na ziemi" jest prozatorskim szkicem, a właściwie panoramą szkiców utrwalających rodzinę ludzką w konkretnym punkcie geograficznym i w ściśle określonym czasie historycznym.

 

 

Jan Dąbrowski, Miejsce na ziemi, Oficyna Druków Niskonakładowych, Olsztyn 2005, s. 266.

cofnij