Jolanta Juran

 

Rozmaitości literackie i biblioteczne

 

1 lutego 1999 r. zmarł Paul Mellon (ur. 1907), milioner, na którego filantropijnym charakterze skorzystały także polskie biblioteki.
Amerykańska Fundacja P. Mellona wspomaga m.in. automatyzację bibliotek naukowych.

Paul Mellon należał do ludzi niewiarygodnie hojnych. Urodził się w bogactwie, od dziecka mógł mieć wszystko, czego zapragnął. Chyba dobra wróżka była obecna przy jego narodzinach i uchroniła przed skłonnością do konsumpcyjnego szału. Mellon przez całe życie był człowiekiem pasji: kochał sztukę, książki i konie. Kiedy w połowie lutego br. otworzono jego testament okazało się, że na prezenty przeznaczył 450 milionów dolarów i liczne dzieła sztuki. Waszyngtońskiej Galerii Narodowej zostawił 100 swoich ulubionych obrazów oraz 75 milionów USD. Wśród licznych obdarowanych znalazły się szkoły, w których się uczył, parafie, muzea itp. Na utrzymanie wielkiej biblioteki, którą zbudował w ogrodzie swojej posiadłości w Oak Spring w Wirginii przeznaczył 60 mln USD (wg “Rzeczpospolita” 1999 nr 30 i 38).

Po transformacji ustrojowej na czołowe stanowiska w Europie trafiło kilku pisarzy. Najbardziej znanym przykładem jest oczywiście prezydent Havel. Mniej z nas wie o tym, że w latach 1992 - 1993 wiceprezydentem Bułgarii u boku Eliu Eliewa była Błaga Dymitrowa, pisarka i tłumaczka (“Objazd”). Podczas studiów slawistycznych poznała język polski, a w czasie II wojny światowej zabrała się za tłumaczenie “Pana Tadeusza”. Jak wspomina w wywiadzie dla poznańskiego miesięcznika “Arkusz” (1999 nr 8) najwięcej zachodu kosztował ją przekład księgi o grzybobraniu. “Wspomagał mnie akademik Nikoła Michow, wspaniały erudyta i poliglota, a także znajoma Polka nie znająca języka bułgarskiego, która wędrowała ze mną po okolicznych lasach w poszukiwaniu grzybów. Bodaj wtedy tak wyraźnie poczułam bogactwo języka bułgarskiego, który dla każdego polskiego grzyba miał kilka różnych nazw. Dymitrowa za przekład “Pana Tadeusza” dostała nagrodę Polskiego PEN Clubu.

Janusz Pałubicki (z wykształcenia historyk sztuki) minister członek RM, koordynator służb specjalnych w rządzie J. Buzka – w roku 1980 pracował jako bibliotekarz w Instytucie Historii Sztuki UAM. Stamtąd został zwolniony z przyczyn politycznych. Słynie z tego, że nie uznaje garniturów – chodzi tylko w swetrze. Jest to przykład najbardziej spektakularnej kariery bibliotekarza: od książek do teczek.

W Wielkiej Brytanii ukazała się książka Annie Fadiman “Wyznania zwykłego czytelnika”. Jest ona dokumentem czytelniczego maniactwa (a może nawet choroby) autorki. Tak o Annie Fadiman pisze Dariusz Rosiek w “Życiu” (1999 nr 110):

“Dopiero 10 lat po ślubie zgodziła się na połączenie własnego księgozbioru i męża, a pewnego dnia zgłębiła kilkusetstronicową instrukcję obsługi Toyoty Corolla z 1974 roku tylko dlatego, że była to jedyna książka w domu, której nie przeczytała dwukrotnie. Jeśli dodamy, że jej brat wykrył kiedyś 400 błędów korektorskich w instrukcji obsługi komputera i przesłał swoje odkrycie wydawcy, a ojciec ma manię poprawiania błędów drukarskich w restauracyjnych jadłospisach, to powstaje obraz zaawansowanej patologii z wkładem dziedzicznym”.

Na marginesie: Słonimski w “Alfabecie wspomnień” pisze żartobliwie, że kiedy w angielskim hotelu zabrakło książki do poczytania przed snem, czytał sobie etykietkę na butelce wody sodowej.

W kwietniowej “Machinie” w 1999 r. ukazał się artykuł Piotra Rypsona “Inteligencja farby i papieru”. Jego treść była tak szokująca, że zachodziło podejrzenie żartu primaaprilisowego. Jednak w następnym numerze nie ukazało się wyjaśnienie, a w innych tytułach prasowych też pojawiły się wzmianki. Oto co pisze Rypson:

Zapewne już wkrótce nastąpi kolejna rewolucja, która wstrząśnie posadami świata mediów i wydawnictw – dla producentów papieru zaś będzie istnym trzęsieniem ziemi. Joe Jacobson, młody pracownik słynnego Laboratorium Mediów w Massachusettes Institute of Technology (MIT) szykuje prawdziwą bombę na następne stulecie – inteligentną farbę drukarską. J.J. i jego zespół opracowują bowiem prototyp elektronicznej książki papierowej ! Na czym polega ten cudowny wynalazek ? Otóż Jacobson wymarzył sobie książkę wielokrotnego użytku, rodzaj pojemnika, który można wielokrotnie napełniać dowolną treścią, po przeczytaniu “czyścić” – i rozpoczynać od nowa (...).
Jacobson chce, byśmy trzymali książkę w rękach, przewracali jej strony, mogli robić zapiski na marginesach – lub “ładowali” w nią całkiem inny tekst. Jak to będzie działało ? Po dokonaniu wyboru danego tytułu – powiedzmy “Pana Tadeusza” – za naciśnięciem odpowiedniej kombinacji przycisków na grzbiecie książki, puste jej strony wypełnią się 12 księgami Mickiewiczowskiego arcydzieła. Nie chcemy już Mickiewicza, wolimy 1001 westchnień kurtyzany ? Nic prostszego, wyrzucamy Mickiewicza zamykając książkę i wybieramy kod kolejnego tytułu. Kluczowy sekret tego wynalazku tkwi w “inteligentnej farbie drukarskiej”, która układa (drukuje) za każdym razem nowy wariant książki. Na farbę tę składają się miliony mikroskopijnych, dwubarwnych kuleczek, w połowie pokrytych czarnym, w połowie zaś białych. Po wybraniu przez nas tytułu, impulsy elektryczne pokierują układem tych dwubarwnych drobinek, ustawiając je w odpowiednich miejscach i pozycjach na kolejnych stronach” (“Machina” 1999 nr 4, s. 44).

“Wysokie Obcasy”, kobiecy dodatek do “Gazety Wyborczej”, sportretowały Małgorzatę Musierowicz, autorkę kochaną przez młode czytelniczki do szaleństwa. Okazuje się, że nie tylko przez nie, ale także przez mężczyzn w sile wieku, ba, nawet intelektualistów.

Zagorzałym czytelnikiem książek Musierowicz był nieżyjący już profesor Zbigniew Raszewski, historyk teatru. Nazwał autorkę Homerem Jeżyc. Jego książka “Krótka historia teatru polskiego” trafiła na łamy powieści “Kłamczucha”, czytała ją tytułowa bohaterka, czyli Aniela Kowalik. Losy Borejków bliskie są Czesławowi Miłoszowi i Jackowi Kuroniowi. Śledził je także nieżyjący redaktor naczelny “Tygodniak Powszechnego” Jerzy Turowicz. A jego następca ks. Adam Boniecki, po przeczytaniu “Imienin” przefaksował z Rzymu do autorki poniższy limeryk-panegiryk:

Pewien zakonnik w Rzymie, miał obowiązki olbrzymie
lecz miast wypełniać swe funkcje
nocą o ojcu i córce
czyta, a potem drzymie.
Bowiem autorka z Poznania
mnicha oczarowała
aż wreszcie całkiem skruszał
klineksem oczy wysuszał
kiedy to czytał do rana.

 

(“Wysokie Obcasy” 1999 nr 8, s. 11)

Prof. Edward Balcerzam z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu uważa, że czas zacząć badania nad nową kategorią czytelniczą, dotychczas w dziejach literatury nie znaną: dorosłymi mężczyznami czytającymi książki dla nastolatek.

cofnij