Piotr Grabowski

 

Rodzinne pożegnanie.

 

Po 12 latach od pożegnania swego męża a naszego Ojca, zasmuceni bolesną stratą łączymy się z Tobą – nasza kochana Mamo - tu pod kryształowymi sklepieniami, w sędziwych gotyckich murach warmińskiej archikatedry, bogatej w historyczną przeszłość, którą odwiedzałaś jako wierna parafianka od 64 lat w Olsztynie, w sercu warmińskiej ziemi. Przybyliśmy wszyscy tutaj, aby towarzyszyć Ci w tej ostatniej ziemskiej wędrówce do ziemi Twej drugiej ojczyzny, przez trudne lata wojny, lata pasjonującej pracy – a teraz do ziemi wiecznego spoczynku.

W tej bolesnej chwili zadumy jest czas, aby sięgnąć do garstki zachowanych dokumentów, które wraz z pamiątkami rodzinnymi, ocalałymi w zgliszczach rodzinnego domu w Warszawie, przetrwały okres okupacji i Powstania Warszawskiego.

W naszym pożegnaniu pragnę przypomnieć trudne losy naszej kochanej Mamy, Babci, która była i na zawsze pozostanie dla nas przykładem wiary, pokory, miłości, nauki, pracy oraz serdecznej życzliwości i przyjaźni.

Irena Grabowska z domu Inlender- urodzona 5 października 1919 roku w Krakowie, w rodzinie wojskowej o głębokim poczuciu patriotyzmu i wiary w odrodzenie ojczyzny. Tuż po odzyskaniu niepodległości Polski całą rodzinę przeniesiono do Warszawy.

Dziadek – Adolf Inlender – współautor wielotomowego wydania historycznych „Dziejów Polski”(wyd. w Wiedniu 1896 r.).

Ojciec – oficer w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, korespondent wojenny, dziennikarz, uczestnik Kampanii Wrześniowej w oddziałach marszałka Rydza Śmigłego, zginął jako jeniec oflagu.

Matka – urzędniczka, absolwentka seminarium nauczycielskiego.

Obydwoje rodzice pochodzenia galicyjskiego z południowych kresów dawnej Rzeczypospolitej.

Irena – wczesną, szczęśliwą młodość spędzała w kręgu koleżanek szkolnych, rówieśniczek i wielu ciekawych ludzi. Dorastała wraz z miejscami gdzie mieszkała (przy Haukego, Promyka, Felińskiego i Gdańskie)j- na powstającym ówcześnie oficerskim Żoliborzu. Wszystko to obok fortów historycznej Cytadeli, parków: Moniuszki i Żeromskiego, gęstych topoli na wiślanej skarpie i górujących ponad drzewami, strzelistych wież sanktuariów Św. Stanisława Kostki, Kościoła Marymonckiego i Sióstr Zmartwychwstanek. Zapamiętała na długo tą dziewiczą nadwiślańską przyrodę, o której zawsze nam opowiadała. Absolwentka żeńskiego gimnazjum i liceum im. Klementyny Hoffmanowej, w którym zaprzyjaźniła się na długie lata z wieloma koleżankami, wśród nich obydwiema córkami Melchiora Wańkowicza – Martą i Krystyną.

Niosła sztandar w poczcie sztandarowym podczas uroczystości pogrzebowych Marszałka Józefa Piłsudskiego Piłsudskiego 1935r. w Warszawie. Brała także udział w wyprawach szkolnych do Krakowa w celu usypania tam Kopca Piłsudskiego.

Wszystkie te więzi rodzinnych i szkolnych przyjaźni przetrwały do późnych lat powojennych a wiele z nich nawet do końca życia Ireny.

Ostatnie dni sierpnia 1939 r. – to rozstanie ze swym ojcem na zawsze i początek tragicznych doświadczeń mobilizacji młodzieży z żoliborskich gimnazjów do tzw. Szkolnych Batalionów Przysposobienia Sanitarnego. Tuż przed nadejściem okupacji podjęła studia, wysłuchując cennych wykładów na „Wolnej Wszechnicy Polskiej”, której zabytkowy gmach stoi w Warszawie do dziś. W okresie okupacji Warszawy pracowała społecznie w Radzie Głównej – Opiekuńczej – organizując pomoc dla ludności Generalnej Guberni.

W 1940 r. zawarła związek małżeński ze Zbigniewem Grabowskim – synem oficera, absolwentem gimnazjum im. Ks. Józefa Poniatowskiego i Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Związek ten, pełen burzliwych losów przetrwał 57 lat. Złotą rocznicę 50-lecia pożycia w szczęśliwym małżeństwie, tu w tej świątyni w Olsztynie, celebrowali w 1990 r. przyjaciel rodziny i proboszcz ks. Kanonik Tadeusz Borkowski wraz ze ś.p. bratem Mamy, ks prof. Bogusławem Inlenderem – znanym teologiem i etykiem w Warszawie.

Kapitulacja Żoliborza zamknęła ostatecznie okres warszawskiego bytu. Po tym nastał czas niszczenia przez Niemców całej dzielnicy i miasta. Po klęsce Powstania Warszawskiego nastąpił tragiczny długi eksodus. Wraz z ludnością cywilną Warszawy wypędzono nas z domu w nieznaną drogę i dramatyczny transport do pruszkowskiego obozu – Durchgangslager – „Dulag 121”. W końcu, jako uciekinierzy z dalszego transportu, trafiliśmy do przyjaznych domostw na ziemi kieleckiej. Czasy powstania, tułaczki i trudnych powrotów Mama chętnie wspominała na różnych spotkaniach wśród bibliotekarskich przyjaciół do końca swoich dni.

Kiedy Warszawa – po długiej okupacyjnej nocy znów odzyskała wolność, przybywali do niej wraz z nami dawni jej mieszkańcy. Jednak w obliczu braku środków do życia i pracy oraz szansy na odzyskanie mieszkania w zrujnowanej Warszawie,– rodzice wybrali najsmutniejszy z możliwych wariantów – opuszczenie stolicy, decydując się na kolejną tułaczkę w nieznane. Ostatecznie, w sierpniu 1945 r. dotarli do wyludnionego Olsztyna – na tzw. „Ziemie Odzyskane”, odnajdując tu kolejne miejsce osiedlenia. Irena Grabowska związała się z tą ziemią do końca swego życia.

Tutaj stanęła przed nową rzeczywistością, pełną trudnych dylematów, dostrzegając ogrom konsekwencji wojennej tragedii. Obecność Warmiaków i Mazurów – „tutejszych”- rodziło wiele pytań o sprawiedliwość dziejową i o los tych, którzy tu utracili dom i ojczyznę wraz z dorobkiem wieloletniej przeszłości. Wśród przybywających systematycznie repatriantów z Wilna i tzw. Kresów Wschodnich Mama poznawała wielu ciekawych ludzi, z którymi serdeczna przyjaźń trwała przez wiele lat. O ich równie tragicznych losach i zacieraniu tej prawdy – teraz wiemy i my znacznie więcej.

Pierwsze wiadomości o pięknie tej ziemi pochodziły zapewne z lektury drukowanych przed wojną relacji Melchiora Wańkowicza w „Na tropach Smętka”. Mieszkając po sąsiedzku z Wańkowiczami na warszawskim Żoliborzu, Mama lubiła słuchać podczas rodzinnych spotkań opowiadań Pana Melchiora o jego wyprawach kajakiem na Mazury – często okraszanych swoistym dowcipem. Nawet w najskrytszych marzeniach nie przypuszczała wtedy, że to właśnie ta ziemia stanie się w niedługiej przyszłości jej nowym miejscem osiedlenia na długie 64 lata. Z pasją poznawała jej historyczną przeszłość, naznaczoną śladami wielkich Polaków, biskupów czy literatów. Miłość do książek tkwiła w niej od zawsze. Miała niespotykany talent do refleksyjnego czytania i zapamiętywania niedostrzeganych szczegółów. Ta umiejętność okazała się bardzo przydatna w pracy jako bibliotekarz i ułatwiała jej bliższy kontakt i poznawanie głębszych potrzeb czytelników.

Prace przy tworzeniu pierwszych bibliotek w Olsztynie podjęła tuż po osiedleniu w 1945 r. wraz z Emilią Sukert-Biedrawiną i Wandą Dąbrowską. Brała aktywny udział w porządkowaniu ocalałych i ofiarowanych księgozbiorów. W okresie 1945-1949 była związana z referatem bibliotek, a kolejne 40 lat pracowała w bibliotekach publicznych. Do dziś wspominają ją wdzięczni czytelnicy jednej z pierwszych filii, którą kierowała do 1956 r. na Osiedlu Mazurskim przy pętli ówczesnej linii trolejbusowej nr 4. Wraz z organizacją kolejnych placówek w centrum miasta, kierowała biblioteką przy ul. Mickiewicza a potem filią nr 7 w Domu Środowisk Twórczych. Była to pierwsza w Olsztynie biblioteka z „wolnym dostępem do książek”. Z nią była związana aż do emerytury. Prowadziła aktywną działalność kulturalną i oświatową organizując wiele ciekawych spotkań autorskich i odczytów dla całego środowiska intelektualnego Olsztyna. Wśród zapraszanych gości byli pisarze, aktorzy, historycy i naukowcy, m.in.: Melchior Wańkowicz (1958), Czesław Centkiewicz (1959), aktorzy- Mieczysława Ćwiklińska, Wojciech Siemion, Igor Newerly (1960) a w latach 70- tych prof Władysław Bartoszewski, Barbara Bieńkowska, Helena Więckowska. Mama zawsze dbała aby wartościowe książki wnosiły do naszych umysłów ciągle coś nowego. Uznawała rolę bibliotekarza, który jest „inżynierem duszy ludzkiej”. Tłumaczyła, iż zadaniem autorów książek wspomnieniowych jest pisanie o rzeczywistości we własnych barwach. „Beletrystyka” winna spełniać rolę książki „zajmującej” a tzw. „produkcyjniaki” będą tylko zalegać półki. Propagując nurt książki wartościowej – była szanowana przez czytelników i młodzież.

Od 1951 r. znalazła się w gronie czynnych i aktywnych członków „Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich” z okręgu olsztyńskiego, które za wieloletnią społeczną pracę uhonorowało Ją zaszczytnym tytułem „Honorowego Członka Stowarzyszenia”.

Wiadomość o odnalezieniu w latach 70-tych grobu ojca w kwaterze polskich oficerów, wśród jeńców oflagu, na pamiątkowym cmentarzu wojennym „Applerbeck” w Dortmund przez brata Ireny- Bogusława szybko dotarła do rodziny w Olsztynie. Odżyły ponownie, przywołane z pamięci, tragiczne obrazy groźnych czasów tamtej Warszawy, rozłąki i okupacji. My jako dorastające wtedy pokolenie w zupełnie innej rzeczywistości uczyliśmy się tej trudnej prawdy, przekazywanej przez naszą Matkę i tę prawdę ciągle pamiętamy. To ona dodawała wiary i siły w ciężkich latach zakłamanej historii.

Irena lubiła jeziora i góry, do których zawsze miała ogromny respekt. Poznawaliśmy je wspólnie jako dzieci wędrując górskimi szlakami wśród niezwykłej przyrody i gry świateł tatrzańskich wierchów. Z wędrówek wśród mazurskich puszcz i jezior pozostały setki dokumentalnych fotografii, wykonanych przez Ojca, przechowywanych dziś w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur, utrwalających te malownicze krajobrazy. Pamiętamy długie nocne rozmowy, które zawsze inspirowały do głębokich refleksji i rodzinnych wspomnień. To była nasza prawda, którą Mama w nas zaszczepiła jako bagaż historycznej wiedzy i z którą potem ruszyliśmy w nasz nowy świat. Wraz z mężem stworzyła wspaniały dom, który był zawsze miejscem dla rodziny i wielu przyjaciół. Wychowała i wykształciła troje dzieci: Piotra, Martę i Ewę, które we własnej pracy zawodowej kontynuowały jej pragnienia. Spełnieniem marzeń były także narodziny wnucząt: Magdaleny i Grzegorza.

Mama lubiła pisać i utrzymywała kontakty z wieloma- przyjaciółmi do końca swoich dni. Przez ostatnie lata życia mimo trudności ruchowych zadziwiała nas ciągle znakomitą pamięcią faktów i jasnością umysłu. Odejście męża a niedawno też brata oraz wcześniejsze schorzenia dawały znać o sobie. Mimo to, jak nikt dotąd z naszej rodziny, dożyła wspaniałego wieku 90 lat. Cierpliwie znosiła ból, dolegliwości choroby w otoczeniu personelu medycznego i rodziny. Stałe domowe wizyty duszpasterskie księży tutejszej parafii dostarczały jej wsparcia w wierze i nadziei.

Żegnamy Cię dziś Mamo w ciszy napełnionej żalem, w tej parafialnej gotyckiej świątyni. Dziękujemy za wieczory rozmów trwające do świtania, za wiedzę, za zwykłe dziecięce pragnienia, za odkrywanie piękna w książkach i świata poznawanie, za miejsce wśród bliskich, ludzkie uznanie, za miłość i cierpliwość, która w naszej pamięci na zawsze pozostanie.

 

 

Tekst autorski „Rodzinnego pożegnania” – w imieniu rodziny wygłoszony przez syna Piotra Grabowskiego podczas uroczystości mszy świętej żałobnej w trakcie ceremonii pogrzebowej Ireny Grabowskiej w dniu 17.04.2009 w kościele współkatedralnym p.w. Św. Jakuba Starszego w Olsztynie.

cofnij