Marek Barański

 

Wawrzyn - Laudacja

 

Laudacja to pochwała. Poetyką pochwały zajmował się Hermogenes z Tarsu. Jego teksty dla osób słabo znających grekę przetłumaczył Pryscjan z Cezarei, nauczyciel łaciny w Bizancjum, żyjący na przełomie V i VI wieku naszej ery. Jak kiedyś powiedział Pryscjan — pochwała to przedstawienie zalet jakiejś osoby. Moim zadaniem jest przedstawienie zalet księgi.

Okładka "Historii bliskoznacznych" Kazimierza Brakonieckiego przedstawia parę znoszonych butów. "Leksykon symboli" Herdera objaśnia symbolikę buta następująco: "But — w starożytności noszenie butów było przywilejem człowieka wolnego, niewolnicy chodzili boso"*.
Przypominam sobie jak już nieżyjący Henryk Syska, piewca Kurpiowszczyzny, opowiadał mi poruszającą historię ze swoich stron rodzinnych, gdzieś spod Ostrołęki. Chłop pańszczyźniany a więc z tych, co chodzili boso, uzyskawszy wolność nie wiedział co z nią począć i powiesił się w lesie.

Tytuł "Historie bliskoznaczne" sugeruje, że pisarz przedstawia nam słownik synonimów osób. Zabezpiecza się przed ewentualnym procesem o naruszenie czci odpowiednią inskrypcją na drugiej stronie książki. Skąd ta ostrożność? Kazimierz rozkłada prawdziwe życiorysy na części — nazywa je za Leibnizem monadami i ponownie je składa. Ekstrapolując postawy życiowe i wygrubiając oraz karykaturując cechy osobnicze. Tworzy życiorysy alternatywne znanych mu osób. Zmienia im linie papilarne i rysy twarzy i na tak "podrobionych" papierach już nowe persony wprowadza do literatury.

„Historie bliskoznaczne” są wielogłosowe. Kazimierz udostępnia innym swój czas antenowy by mogli wyśpiewać swoją pieśń lub wygrać melodię, wykrzyczeć swoje pretensje, fobie, lęk. Kazimierz wpuszcza ich do swego studia by mogli wypowiedzieć wszystko, co zalega im na wątrobie. Wygadana proza pospańszczyźnianych chłopów, obecnie inteligentów, ma mazowiecko-kurpiowsko-kresowy zaśpiew. Właściciele tych głosów mieszkają współcześnie na pograniczu kurpiowsko-mazurskim, zaczynając od Łomży a na Olsztynie kończąc. Na globusie Brakonieckiego centralne miejsce zajmuje jednak Olsztyn.

Opisałem globus Brakonieckiego. A jak jest jego zegar?

Czas „Historii bliskoznacznych” to pięćdziesięciolecie. Przez pół wieku jeździ drogą Łomża-Olsztyn bohater opowieści "Groby". Tuż po pięćdziesiątce mężczyźni zaczynają chorować, okazuje się, że na to samo, co ich ojcowie. 50 lat spędzają w swoim rodzinnym mieście. Życie tych mężczyzn zatruwa wódka. Znajdujemy w "Historiach bliskoznacznych" portrety wielokrotne pijaków, portrety trumienne, przypominające te sarmackie, z galerii warszawskiego Muzeum Narodowego: ów literat, którego "mała wódka tylko rozjątrza", ci wszyscy pijacy ze słynnego klubu "środowisk twórczych"...

A teraz humor. W pochwale "Historii bliskoznacznych" nie może zabraknąć wskazania na humor. "Historie bliskoznaczne" skrzą się humorem. Choć czasem humorem przez łzy. Taką jest historia niedoszłego rekruta, w której dopatruję się wątków autobiograficznych. Czy humor z trzewi: opowieść błazna juwenaliów, który prezentuje relikwie naszej świętej lokalnej historii z których wybieram "hełm szwedzki z wybitą pociskiem dziurą, przez lata używany przez malarza miałomiasteczkowych wedut jako kamera obscura".
Camera obscura to przodek współczesnego aparatu fotograficznego, pomocnik malarza. Kazimierz zna się na malarstwie. Przecież pracował wiele lat z pożytkiem dla państwowej galerii sztuki.

W mojej pochwale "Historii bliskoznacznych" nie może zabraknąć pochwały alternatywnej historii sztuki regionu. Brakoniecki powołuje do życia malarzy takich obrazów jak "W pruskiej rzece Heraklita" czy "Herder nad jeziorem Narie". Daje im swoją świadomość regionu i samoświadomość artysty.
Jednym z bohaterów "Historii bliskoznacznych" jest niejaki Gerard Bohema — światowej sławy heppener. Dzięki niemu po raz pierwszy w historii miasta Olsztyn pojawia się we wszystkich najważniejszych kanałach telewizyjnych i przez sezon letni nasze miasto odwiedzają setki tysiące turystów z całego świata.
Życzę nam wszystkim, aby w tej części wizja autora "Historii bliskoznacznych" spełniła się.

A tobie Kazimierzu winszuję w imieniu kapituły nagrody Wawrzynu.

Marek Barański
Olsztyn, 12 maja 2009
(podczas uroczystości wręczenia Wawrzynu 2008)

cofnij