Ewa Sotomska

 

Zaklęte zamki i dzwony w jeziorach.

 

Ziemia mazurska pełna jest zaklętych zamków, kościołów, które zapadły się pod ziemię, panien czekających, że je wreszcie ktoś odczaruje. Z takich m.in. historii składają się zbiory podań ludowych z Mazur „W cieniu Zamkowej Góry” i „Tragarz duchów”, które zebrał, przełożył i opracował Jerzy Marek Łapo, archeolog i etnograf z Węgorzewa, a w serii „Moja Biblioteka Mazurska” wydała Oficyna RETMAN Waldemara Mierzwy z Dąbrówna.

Jak powstały Obszarpane Góry, skąd się wzięła Zielona wyspa, a gdzie się znajduje wyspa Diabelska, dlaczego Czarna hrabina prosiła listonosza, żeby ją pocałował, skąd na Mazurach tatarskie duchy, dlaczego „wyspa gotuje fasolki”, jak wyglądał Mazurski potop, a jak długo jeszcze zaklęta dziewczyna w górze Pielakornia będzie czekać, aż ktoś wreszcie przyniesie jej z Ełku parę butów? Odpowiedzi na m.in. te pytania znajdziemy w tomie „W cieniu Zamkowej Góry”.

W podaniach zebranych w „Tragarzu duchów” olbrzymy walczą z karłami, czarownicy mieszkają w zamkach nad jeziorami, z wodonośnych kamieni powstają jeziorka. Opowieści wyjaśniają okoliczności powstania lokalnych nazw: Wilcza parowa, Frydrychowska Góra, Skonalizna, Czerwone Bagno. Dowiemy się także, skąd w herbie Kętrzyna znalazła się odrąbana łapa niedźwiedzia, a w herbie Mikołajek zakuty w łańcuchu rybi król. Są w zbiorach opowieści o skamieniałych ludziach, najczęściej nieposłusznych dziewczętach, ale też o bogaczu chcącym ukarać Boga za padające deszcze, przez które nie mógł żniwować. Poczytamy tu też o kamiennych babach – rzeźbach stworzonych przez człowieka, które udało się odnaleźć w różnych częściach regionu.

Nie mógł też obyć się zbiór mazurskich podań bez historii o mocach piekielnych. A diabeł na Mazurach to albo okrutny, bezwzględny szatan albo średnio rozgarnięty demon, który czasami dawał się oszukiwać przebiegłym gospodarzom i gospodyniom. Jest więc Diabelski taniec, Diabeł w wąwozie, Diabelska chata, Czarownica i diabeł oraz opowieść o roli diabła we wznoszeniu pewnej wiejskiej budowli. Wiele miejscowości ma swoje miejsca, gdzie są zakopane skarby, których oczywiście pilnują diabły. A kiedy spod ziemi wydobywa się niewielki płomień to znaczy, że czyszczą one tam te skarby ogniem.

Bohaterami ludowych opowieści są także mary, zmory i kłobuki. Na Mazurach wierzono, że marami stawali się ludzie, przy chrzcie których rodzice chrzestni mieli np. „złe” myśli. Naznaczeni takim piętnem, nie mieli pojęcia, że nocami dręczą ludzi, konie bądź bydło.

W każdym mazurskim zbiorniku wodnym mieszkał topnik, zwany także topichem lub topielcem. Ten niewielki człowieczek w przemoczonym ubraniu, pooblepiany błotem i wodorostami odpowiedzialny był za wszelkie utonięcia.

Były także demony opiekujące się domostwami. Na Mazurach znano je jako podziomki, kautki, krasnoludki. Ci, którzy okazywali im szacunek, mogli liczyć na ich życzliwość i pomoc w domu i obejściu.

Wydanie w „Mojej Bibliotece Mazurskiej” zbiorów mazurskich podań ludowych wypełnia lukę w poznawaniu regionalnej przeszłości. Częściej bowiem lepiej znamy legendy i podania z pozostałych regionów Polski, te dotyczące innych miast i miejscowości (np. Warszawy czy Krakowa) – niż rodzime, warmińsko-mazurskie, o ziemi, na której żyjemy.

Regionalizm, zwany dzisiaj często powrotem do korzeni, przeżywa renesans. Popularyzacja ludowych podań może stać się jedną z atrakcyjnych form pracy w regionalnej edukacji. Dawny świat zaciekawiający swoją innością pozwala przybliżyć przeszłość.

Ewa Sotomska
Miejska Biblioteka Publiczna w Działdowie

cofnij