Sylwia Białecka

 

„Wszystkie języki świata” Zbigniewa Mentzla

 

Na okładce książki można przeczytać, że utwór Mentzla to „świetna, wielowarstwowa powieść”. I rzeczywiście jest to proza niejednoznaczna, korzystająca z bogatego repertuaru sensów. Już tytuł odsyła czytelnika do co najmniej dwóch wyobrażeń biblijnych, wzbogaconych dodatkowo mottem z Księgi Przypowieści. Pierwszym jest historia „pomieszania języków”, obraz wieży Babel, do którego nawiązuje również bohater-narrator, porównując do niego budowę w kamienicy naprzeciwko swojego mieszkania.

W tym miejscu trzeba przypomnieć określenie „świetna”. Rzeczywiście autor jest świetnym stylistą. Pewnie i sprawnie, a przy tym bezpretensjonalnie, przeprowadza nić narracji pomiędzy kolejnymi skojarzeniami, wykorzystując muzyczną naturę słowa, odtwarzając w pamięci obraz Bruegla, cytując mniej popularne tłumaczenia Biblii, odwołując się do wrażeń zmysłowych. W ten sposób tworzy obraz świata, w którym żyje, a który jest pozostałością po „pomieszaniu języków”. Świata, w którym ludzie opanowani niezrozumiałą, nieprzekraczalną niemocą nie są w stanie zrealizować swoich zamierzeń. Świata, w którym ludzie się nie rozumieją.

Bohater jest jednym z zagubionych ludzi. Nie może pisać, nie mówi obcymi językami, nie jest w stanie nawiązać trwałych relacji z kobietami, nie potrafi porozumieć się ze swoją rodziną. Ma liczne plany, które nie doczekają się realizacji, a przed chaosem ratują go małe przyzwyczajenia, które przeobrażają się w rytuały, a te w manie. Jego mieszkanie zastawione jest książkami i stertami gazet, jego umysł wypełniają tysiące słów, których nauczył się ze słowników obcojęzycznych. Jego psychika obciążona jest niespełnieniem własnych marzeń i oczekiwań zmarłej matki, niezrozumieniem ojca oraz wspomnieniem siostry, jej narzeczonego i jeszcze kilkorga tych, „którym się udało”. Hinzt na pozór wszystko rozpoczyna w profesjonalny sposób, będący gwarancją sukcesu. Naukę języków od nauki słów, przygodę z wędkarstwem od starannej lektury i dokładnego opisywania warunków i wykorzystanych metod. Wszystkiemu poświęca wiele uwagi i zaangażowania, jednak w rubryce zysk wciąż musi wpisać „zero”. Zna mnóstwo obcojęzycznych słów, ale nie umie mówić żadnym językiem obcym, jest oczytanym polonistą (niemal na każdym kroku spotykamy aluzje i kryptocytaty), ale sam nie może pisać. Każda jego działalność jest tylko z pozoru aktywnością, w rzeczywistości życie spędza na biernym przepisywaniu, powtarzaniu, gromadzeniu przeróżnego materiału, którego nie umie twórczo wykorzystać.

Języki obce, a konkretnie mówienie obcymi językami, jest w tej powieści podstawowym symbolem aktywności twórczej. Ale autor nie ogranicza się do jednego problemu, wprowadza kolejne symbole, obrazy z życia, z których każdy zwraca uwagę na kolejny aspekt życia bohatera – związki rodzinne, społeczne, stosunek do tradycji, zarówno tej wielkiej, narodowo-patriotycznej, jak również tej mniejszej, użytkowo?mieszczańskiej. W tym bogactwie każdy z nas może odnaleźć fragment swojej historii, niezależnie od tego, czy pamięta czasy PRL-u, czy bliska mu jest tradycja romantycznej walki o wolność Polski, czy przywiązuje wartość do przedmiotów odziedziczonych po przodkach, czy lubi czytać, czy próbuje tworzyć, grać na giełdzie, czy uczy się języków obcych, czy też wieczorami czytuje encyklopedie.

Książka Mentzla jest, podobnie jak historia wieży Babel, próbą odpowiedzi na pytanie: „dlaczego się nie rozumiemy”, jednak zadaje je w innym sensie, pytając o brak zrozumienia w rodzinie i społeczeństwie, nierozumienie czasów, w których żyją bohaterowie i ich wewnętrzne zagubienie. Przyczyną jest mityczne „pomieszanie języków”, a życie bohaterów polega na wiecznym przełamywaniu barier stworzonych przez mówienie różnymi językami, przy czym język można tu rozumieć szerzej, jak greckie logos, czyli również myśl. Każdy człowiek jest inaczej ukształtowanym indywiduum, a warunkiem porozumienia jest wypracowanie kompromisu, wspólnego kodu, języka, który można osiągnąć tylko przez rozumienie swoich myśli, pragnień i lęków, co z kolei możliwe jest tylko dzięki ciągle ponawianym próbom kontaktu z innymi ludźmi.

Powieść „Wszystkie języki świata” można nazwać wielowarstwową nie tylko ze względu na bogactwo wątków i poruszanych problemów. Wielowarstwowa jest również struktura narracyjna powieści. Świat przeszłości i teraźniejszości, prawdy i mistyfikacji, rzeczywistości i snu przenikają się, wzajemnie się tłumacząc i nadając sobie sens.

Mentzel podobnie jak jego bohater tworzy żywe obrazy. Przed oczami czytelnika co chwila stają jak żywe realia Polski współczesnej i dawnej. Naiwnie pojęta polska gościnność, która nakazuje nadszarpnąć domowy budżet, by podjąć znajomych z zagranicy, koszmar dokwaterowania zrelacjonowane z perspektywy dziecka. Szaleństwa matki i ojca, ich wzajemne niezrozumienie oglądane oczami dorastającego syna. Próba zatrzymania – obrazu Polski przedwojennej poprzez kultywowanie rodzinnej tradycji i przechowywanie pamiątek. Wszystkie te rysy charakterystyczne bohaterów tworzą jednocześnie żywy obraz tej części społeczeństwa, która nie potrafi się odnaleźć zarówno w rzeczywistości PRL-u, jak i we współczesności.

Powieść nosi podtytuł „historia pewnego przebudzenia”. Rozpoczyna się opisem rzeczywistego przebudzenia ze snu o straszliwym stosie drgających, mięsistych, ale niemych języków. Jest również historią przebudzenia z wewnętrznego marazmu i bierności, opisuje drogę do zrozumienia i przełamania własnych ograniczeń. Bohater odkrywa w końcu przyczynę swojej bierności w dziedzinie języków obcych. Dochodzi do wniosku, że nie mówi żadnym z języków obcych, bo nie ma nic do powiedzenia nawet w języku ojczystym. Odkrywa związek języka z myślą, jego funkcję polegającą na wyrażaniu myśli. Wraz ze zrozumieniem przychodzi przełamanie barier – bohater zachęcony słowami matki, pisze powieść i, mimo że mówi po polsku, mówi wszystkimi językami świata.

Sylwia Białecka

cofnij